niedziela, 29 września 2013

Rozdział 92.

Nie wiem dlaczego to powiedziałam. Nie powinnam była w ogóle otwierać ust. To można było przewidzieć, że padną z nich niepożądane słowa. Weronika powinna sama wszystko wyjaśnić Loganowi, a ja niepotrzebnie się we wszystko wtrąciłam. Może po prostu w głębi serca miałam przeczucie, że moja siostra powiadomi świat o ciąży dopiero wtedy, gdy dostanie pierwsze skurcze przed porodem.

Wszyscy patrzyli na mnie jak na trędowatą. Nigdy chyba bardziej nie marzyłam o tym by po prostu rozpłynąć się w powietrzu.

Przekalkulowałam w myślach odległość, która dzieliła mnie od schodów do sypialni dla gości. Muszę tam dojść, zanim się rozpłaczę i nim ktokolwiek mnie taką zobaczy.

Obróciłam się na pięcie i bez słowa pobiegłam na górę, po drodze potykając się o własne nogi i gubiąc jednego buta. Zaklęłam siarczyście, ale nie zatrzymałam się. Nie obchodziło mnie teraz co się stanie z tymi przeklętymi balerinami. Drugą też mogę wyrzucić.

Dotarłam do pierwszego lepszego pokoju i zamknęłam do niego drzwi z głośnym trzaskiem. Podeszłam do łóżka i opadłam na nie z bezsilności, która ogarnęła moje ciało. Nie chciałam tu być. Nie miałam pojęcia jak Logan zareagował na wiadomość o ciąży Weroniki. Znałam go i wiedziałam, że nic złego jej nie zrobił. Był odpowiedzialnym facetem i na pewno sprosta temu zadaniu. Nie miał innego wyjścia.

Jedyne o czym teraz marzyłam, to leżenie z puszką pepsi pod kołdrą i czytanie książki.

Drzwi cicho skrzypnęły. Poderwałam się na ten dźwięk i popatrzyłam w tamtym kierunku. W progu stał Kendall ze zdezorientowaniem wypisanym na twarzy. Opierał się nonszalancko o framugę, a w ręce coś trzymał. Mojego buta.

- Chyba coś zgubiłaś – powiedział i podszedł do mnie.

Łóżko ugięło się nieznacznie pod jego ciężarem, a po chwili byłam już w jego ramionach i kolejny raz niszczyłam mu koszulę słonawymi łzami. Chłopak nie zwracał na to najmniejszej uwagi. Położył mi brodę na głowie i czekał, aż się choć trochę uspokoję.

- Hej – zaczął, wplatając mi palce we włosy. – Wszystko będzie dobrze.

- Nie będzie – warknęłam o dziwo nie łamiącym się głosem i zbyt ostrym jak na mój aktualny stan.

- Oboje dobrze wiemy, że Wera nie powiedziałaby Loganowi prawdy. Tak właściwie wyświadczyłaś im przysługę.

- N-nie – wychlipałam. W moim tonie już nie było słychać wcześniejszej hardości. – On-na powin-na sama to wszystko wyj-jaśnić.

- Nie możesz się tym teraz zadręczać – mruknął całując płatek mojego ucha.

- Wera m-mnie zabije.

Kendall nie odpowiedział. Wzmocnił jedynie uścisk i zaczął cicho nucić jakąś nieznaną mi melodię. Nie chciałam żeby mnie widział w takim stanie. Zapłakana twarz i katar cieknący z nosa. Zasługiwał na lepszą dziewczynę, a w odwecie dostał mnie.

Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę nic nie mówiąc. Zaczęłam rozmyślać o ostatnich miesiącach. Brakowało mi Kendalla, jego głosu, jego dotyku, a mimo to czekałam aż to on zrobi pierwszy krok. I robił. Teraz byłam na siebie wściekła za to, że nie odpowiadałam na jego wszystkie telefony, smsy, a nawet i listy.

- Kocham cię – wyszeptał mi chłopak do ucha. Odsunął się na nieznaczną odległość i ujął moją twarz w dłonie by mógł spojrzeć mi w oczy.

Uśmiechnęłam się lekko przez łzy. Zawsze gdy na niego patrzyłam, nieważne jak byłabym smutna, robiło mi się lepiej. Chciałabym, aby ta chwila trwała wiecznie. Żebyśmy byli sami i nikt nie miał do nas o nic pretensji.

- Dlaczego ja nie potrafię zamknąć buzi wtedy gdy to potrzebne? A gdy muszę się odezwać, to jakoś nigdy tego nie robię?

- Bo jesteś sobą – mruknął cicho, próbując stłumić śmiech.

- Wielkie dzięki.

Kendall uniósł lekko mój podbródek do góry i zbliżył swoją twarz do mojej. Serce zaczęło mi bić, jakbym przebiegła dystans stu metrów sprintem. Doskonale wiedziałam, że chłopak zdaje sobie sprawę z tego, jak na mnie działa i naumyślnie wykorzystywał to w takich chwilach jak ta.

- Przepraszam – powiedział, odrywając się ode mnie.

- Za co? – Zmarszczyłam brwi.

- Za rodziców. Powinienem był cię uprzedzić, że tu będą, a tak to postawiłem cię pod faktem dokonanym.

- Gdyby nie ta impreza pewnie nigdy bym ich nie poznała.

Chciał zaprzeczyć, ale uciszyłam go gestem. Zarzuciłam mu ręce na szyję i z braku cierpliwości, jednym ruchem pokonałam odległość dzielącą nasze usta. Jęknął cicho, gdy się zetknęły, a ja dosłownie rozpłynęłam się pod jego delikatnym dotykiem. To było dziwne, że od poważnej rozmowy tak szybko potrafiliśmy przejść do przyjemnych rzeczy.

Chłopak położył mi dłonie na łopatkach i czule zaczął błądzić nimi po całych moich plecach. Zatrzymał je na talii z obawą czy może sobie pozwolić na więcej. Nie odepchnęłam go od siebie co wziął za odpowiedź twierdzącą i pociągnął mnie za sobą na łóżko. Przewrócił się na plecy i w efekcie końcowym wylądowałam na nim.

- Brakowało mi tego – wysapałam próbując złapać oddech. Przejechałam nosem po obojczyku Kendalla, rozkoszując się jego zapachem.

Uniosłam dłonie na wysokość jego twarzy i z wyczuciem zaczęłam śledzić opuszkami palców jego rysy. Dłużej zatrzymałam się przy zmarszczce, która utworzyła mu się między brwiami ze zmartwienia. Zarumieniłam się, gdy mój umysł zalały wspomnienia naszej wspólnej nocy zaraz przed tym jak wyjechałam.

Chłopak złapał moje ręce w nadgarstkach i pocałował knykcie. Przewrócił nas gwałtownie tak, że teraz to on przyciskał mnie całym ciałem do łóżka. Zgniatał mi żebra, ale nie obchodziło mnie to. Liczyło się tylko tu i teraz.

Bez wysiłku ponownie odnaleźliśmy swoje usta. Dłoń Kendalla nagle wylądowała na moim udzie. Drugą zaś położył mi na brzuchu, lekko podwijając bluzkę do góry i odsłaniając mój koronkowy stanik. Zamarłam w oczekiwaniu jaki będzie jego następny krok, ale ku mojemu zdziwieniu, chłopak odepchnął mnie od siebie. Wstał z łóżka i niespokojnie przeszedł na drugi koniec pokoju. Oparł się o ścianę i zamknął oczy. Nie chciałam na niego naciskać, żeby mi powiedział o co chodzi. Podniosłam się jedynie do pozycji siedzącej i poprawiłam swoje ubranie w oczekiwaniu na to, aż Kendall w końcu coś z siebie wykrztusi.

- Muszę ci coś powiedzieć – zaczął.

Cierpliwie czekałam, aż skończy. Pewnie usłyszę od niego to, co chciał mi powiedzieć na dole.

W tym momencie z salonu dobiegły nas krzyki i okropny hałas jakby coś się stłukło.

- Co to było? – Wydusiłam z siebie przestraszona. Nie wiedziałam o co chodzi. Na dole coś się dzieje, mój chłopak próbuje mi powiedzieć coś ważnego, a ja nie wiem co robić. O co mu chodziło?

Poderwałam się z łóżka zupełnie zapominając o tym, co przed chwilą usłyszałam. Albo raczej czego nie zdążyłam się dowiedzieć. Wybiegłam z pokoju bez oglądania się za siebie i patrzenia czy Kendall pójdzie za mną. Dobrze wiedziałam, że tak zrobi. Zatrzymałam się jednak na półpiętrze i próbowałam dosłyszeć co się stało. Ktoś krzyczał. Kendall chciał coś powiedzieć, ale uciszyłam go gwałtownym ruchem ręki. Chłopak ujął moją dłoń, próbując dodać mi otuchy, ale tym razem marnie mu to wyszło.

- Przepraszam – usłyszeliśmy łamiący się głos Nialla.

Czym prędzej pokonałam ostatnie stopnie schodów i wpadłam do salonu dalej nie wypuszczając dłoni Kendalla z uścisku. Widok, który zastaliśmy nie powinien mnie zdziwić, jednak i tak wydałam z siebie okrzyk zaskoczenia. Na środku pokoju stała zapłakana Victoria, a koło niej zrozpaczony Niall. Reszta gości ustawiona była pod ścianami próbując uniknąć konfrontacji ze wściekłą dziewczyną.

Spojrzałam na podłogę i rozdziawiłam usta szeroko ze dziwienia. Na dywanie leżał stłuczony, starożytny wazon z dynastii jakichś królów. Pamiątka rodzinna Carlosa, której strzegł jak oka w głowie. To była jedna z trzech rzeczy, o które troszczył się najbardziej. Zaraz oczywiście po Alexie i Sydney. Na szczęście nie było go w pokoju i nie mógł należycie zareagować. Albo już zareagował i to jego były te krzyki. Przynajmniej zagadka tajemniczego hałasu została rozwiązana.

- Chrissy! – Zawołała niczego nieświadoma Nathalie, wchodząc do pokoju.

Jej słowa skierowane były do zaszokowanej blondynki z prostymi włosami sięgającymi mniej więcej do poziomu piersi. Stała ona koło Gwen i obejmowała ją opiekuńczo ramieniem. Podobieństwo między nimi było uderzające i nie zdziwiłabym się jakby były siostrami, albo spokrewnione w jakiś inny sposób.

Gdy Vicki zobaczyła Nathalie, przez którą postało całe zamieszanie, myślałam, że zaraz jej coś zrobi. Podeszła do niej zbyt blisko jak na mój gust. Uniosła rękę do góry i uderzyła ją z całej siły.

Nathalie zatoczyła się lekko do tyłu i upadła na ziemię. Stałam jak sparaliżowana i przyglądałam się całemu zajściu niezdolna do najmniejszego ruchu. Kendall jako pierwszy odzyskał kontrolę nad swoim ciałem i podbiegł do niej czym prędzej, uwalniając rękę z mojego uścisku.

Popatrzyłam zdezorientowana na Nialla. Na jego policzku dostrzegłam delikatną czerwoną smugę świadczącą o tym, że on także oberwał w twarz. Chłopak obrócił głowę w moim kierunku i nasze spojrzenia spotkały się. Jego oczy były pełne bólu, a w kącikach czaiły się zdradzieckie łzy.


- Nienawidzę cię! – Krzyknęła Victoria do chłopaka. Pokazała nam wszystkim środkowy palec i wybiegła z głośnym płaczem.

-------------------------------------

Dawno rozdziału nie było, prawda?
Końcówka z dedykacją dla Wiktorii. Może mnie nie zabijesz jutro w szkole xDDD.
Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnią notką! I kolejny tysiąc wyświetleń. Ile to już, 25 tysięcy?
Jesteście najlepsi ;*
Do zobaczenia w środę? Mam nadzieję, że zdążę przepisać opowiadanie. ;)


 

7 komentarzy:

  1. Sweet. Ale jak dla mnie za duzo romantyzmu. Mdlawe i zbyt "slitasne" sie robi. ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Super dobry rodzial. Powiec wrescie Co Kendall chce powiedziec bo robi sie ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  3. To był super. Scena z bucikiem, trochę jak z Kopciuszka. Domyślam się, że to właśnie tak miało być. Kawałek później trochę dramatycznie, ale mi się podobało.

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne!!! Czekam na więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Suuper : D Jestem ciekawa co Kendall chciał jej powiedzieć ??? Masakra. Cała się trzęsę po tym jak to przeczytałam. Dodawaj następny : )))))
    Z WIELKĄ niecierpliwością czekam na nn : )

    OdpowiedzUsuń