niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 86.

Zdziwiłam się na widok znalezionego kolczyka. Ilość razy gdy Nathalie była w domu Kendalla można by było policzyć na palcach u jednej ręki. Chyba, że pod moją nieobecność dziewczyna zaprzyjaźniła się z moim chłopakiem.

Naumyślnie odpychałam od siebie najczarniejszy scenariusz, który zakładał, że między nimi coś zaszło. Nie chciałam o tym myśleć, dlatego też wzięłam głęboki oddech i zeszłam w dół po schodach, by za chwilę znaleźć się w zalanej światłem kuchni. Kendall stał obrócony do mnie plecami i mruczał coś pod nosem, a pomieszczenie zaczęły wypełniać pierwsze zapachy smażonych naleśników.

Usiadłam bezszelestnie na krześle i poczęłam przyglądać się pewnym siebie ruchom chłopaka robiącego dla nas śniadanie. Jego napięte mięśnie były doskonale widoczne spod cienkiej warstwy koszulki. Znaleziony kolczyk położyłam na stole, nie dbając o to co się z nim stanie.

- Zastanawiałaś się może nad tym co kupimy Loganowi na urodziny? – Zapytał nagle Kendall i popatrzył na mnie z ciekawością.

- Tak właściwie to nie wiem. – Przyznałam wbijając wzrok w podłogę. Próbowałam nie myśleć o Nathalie, ale bezskutecznie. Powinnam po prostu zapytać czy ona tu była, ale bałam się odpowiedzi.

- Liczę na ciebie, bo ja bym mu kupił bokserki z napisem jestem dobry w łóżku. Wera by się na pewno ucieszyła. – Zażartował i uśmiechnął się szeroko.

- Serio? Rozumiem, że każdy facet marzy żeby dostać takie bokserki? – Zaśmiałam się.

- Ależ oczywiście. Bokserki z takim napisem robią z ciebie prawdziwego mężczyznę.

Teraz już nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem, którego nie mogłam opanować. Chłopak dołączył do mnie bez najmniejszych oporów i także zaczął nabijać się z tego, co przed chwilą powiedział.

- No wiesz, zawsze można mu kupić kolejną deskorolkę i kazać mu ją nazwać Rex. – Udało mu się wykrztusić po chwili.

- A może po prostu kupmy jakąś wycieczkę dla niego i Weroniki? Jakaś wyspa, albo inny egzotyczny kraj. Po tym co ostatnio przeszli to chyba im się należy chwila relaksu.

- Masz na myśli, że będą mieli czas na spłodzenie potomka? – Rzucił szczerząc się do mnie jak głupi.

- Nie będę ingerować w to, co oni tam będą robić. Ich sprawa i ich życie. – Ucięłam krótko.

W tym momencie wzrok Kendalla powędrował prosto na leżący na stole kolczyk. Po jego reakcji widać było, że doskonale wiedział do kogo należy. Nie chciał tego okazać, ale teraz byłam pewna. Nathalie tu była całkiem niedawno. Zmieszany chłopak wrócił do smażenia naleśników nie dopowiadając nic od siebie.

Wmawiałam sobie, że nic się nie stało. Bałam się, że jednak jestem w błędzie, ale wolałam się oszukiwać. Wstałam i objęłam Kendalla od tyłu. Przytuliłam głowę do jego pleców i zaczęłam delektować się jego zapachem. Chłopak zaśmiał się cicho i wyłączył ogień pod patelnią. Odwrócił się do mnie i popatrzył mi głęboko w oczy.

- Ten kolczyk… - Zaczął niepewnie. Zdziwił mnie tym, że poruszył ten temat, ale nie zamierzałam mu przerywać. – Nie wiem czy widziałaś już to zdjęcie z gazetach.

- Jakie zdjęcie?

- Niall pocałował Nath no i jakiś uczynny paparazzi zrobił im zdjęcie. – Zdziwiło mnie to, że Kendall użył zdrobnienia od imienia Nathalie. Nigdy wcześniej tego nie robił. Nagła zmiana zdania odnośnie takiego błahostki tylko wzbudziła we mnie podejrzenia.

- Wróć. Czekaj. – Zaoponowałam starając się nie okazać zazdrości, która miałam wrażenie, że wypływa mi uszami. – A co z Victorią? Przecież Niall ją kocha.

- Nie mam pojęcia. Wiem tylko tyle, że to podobno Niall rzucił się na Nathalie. A ona mu potem przywaliła.

- Walnęła go? – Zdumiałam się chociaż to nie było nic dziwnego. Ta dziewczyna nigdy nie miała oporów przed uderzaniem innych. Tylko, że tym razem robiła to bo miała słuszny powód.

- No tak. Potem przyszła do mnie cała roztrzęsiona. Bała się, że mu złamała nos albo coś.

- Ale dlaczego do ciebie przyszła? – Warknęłam odsuwając się od chłopaka. – Mało to ma znajomych w okolicy?

- Jesteś o nią zazdrosna? – Zaśmiał się.

- Nie – skłamałam pogardliwym tonem.

- Przecież to widzę. – Podszedł do mnie i uniósł mi lekko podbródek. – Z jednej strony jest mi smutno, że mi nie ufasz, ale z drugiej cieszę się z tego.

- Cieszysz się bo jestem o ciebie zazdrosna? – Prychnęłam. – To nielogiczne.

- Jeśli jesteś o mnie zazdrosna, to znaczy, że nie jestem ci obojętny.

- Przecież doskonale wiesz, że zależy mi na tobie. A ty chyba już nie pamiętasz swojej reakcji na to jak zobaczyłeś mnie z tym chłopakiem z samolotu. W pewnym momencie myślałam, że go pobijesz bo mnie pocałował w policzek.

- I narysował twój portret. – Dodał i przy okazji podkreślił ostatnie słowo. – Ten gościu cię nawet nie zna, ani ty jego, a już rysuje twój portret?

- Myślałam, że temat Aleca mamy za sobą. – Wycedziłam przez zęby. – Nie wiem dlaczego narysował akurat mój portret. Możesz go zapytać, ale musiałbyś się dowiedzieć gdzie mieszka. I właśnie z tego powodu wątpię, że jeszcze kiedyś na niego wpadnę.

- Świat jest mały. Niczego nie możesz być pewna.

- Zrozum, że to ciebie kocham.

- A ty nie doszukuj się drugiego dna w tym, że Nathalie tu była. Wyświadczyłem jej przyjacielską przysługę i to wszystko. A kolczyk mogła zgubić przy okazji i nie widzę w tym nic dziwnego.

Uśmiechnęłam się smutno i objęłam Kendalla w pasie. Wtuliłam się w jego tors, a głowę oparłam mu na ramieniu. Stalibyśmy pewnie tak jeszcze długo, ale w tym momencie głośno zaburczało mi w brzuchu. Wolałabym, żeby chłopak tego nie usłyszał, ale nie udało się. Zaśmiał się tylko cicho, a ja się zarumieniłam.

- Przepraszam. – Szepnęłam. – Nie powinnam była robić dochodzenia przez jeden głupi kolczyk.

- A odnośnie twojego Aleca to nie był bym taki pewny, że go więcej nie spotkasz.

- To znaczy? I to nie jest mój Alec. – Zmarszczyłam brwi.

- Bo właśnie on odpowiada za catering na urodziny Logana.

- Naprawdę? – Ucieszyłam się teatralnie i klasnęłam w dłonie. – Znowu go zobaczę? Super! Wiesz, on jest całkiem przystojny.

- Ej. A ja?

- Co ty? – Zapytałam udając głupią i wkurzając go swoim zachowaniem.

- Ja nie jestem przystojny?

Pokiwałam niepewnie głową, co go rozbawiło. Objęłam go jednak za szyję i pocałowałam go delikatnie i z wyczuciem. Z gardła chłopaka wydarł się cichy pomruk, który sprawił, że chciało mi się śmiać. Przygryzłam jednak wargę próbując się opanować.

- Wiesz, masz jeszcze coś mojego i chciałabym prosić o zwrot.

- Co mam twojego? – Nie wiedział o co mi chodzi.

- Naszyjnik. – Wyjaśniłam i spojrzałam mu w oczy. – Chyba, że go już nie masz.

- Ależ mam, mam. – Powiedział pospiesznie. – Naprawdę chcesz go z powrotem?

- To, co było tam wygrawerowane dalej coś dla ciebie znaczy? – Upewniłam się.

- No tak. Dałem ci ten naszyjnik, żeby ci pokazać, że cię kocham. I nic się nie zmieniło.

- Więc chciałabym go odzyskać, jeśli to możliwe.

- Już myślałem, że nigdy mnie o niego nie poprosisz. – Szepnął muskając ustami moje ucho.

W tym momencie jednak zadzwonił dzwonek do drzwi, a ja podskoczyłam w miejscu. Chłopak wywrócił oczami. Wyminął mnie zręcznie i posłał mi karcące spojrzenie.

- O co ci znowu chodzi? – Warknęłam.

- Mam jakieś déjà vu. – Widział, że nie do końca rozumiem o co chodzi, więc tylko westchnął i kontynuował. – Znowu jesteś ubrana tylko w moją koszulkę, a za drzwiami stoi Logan.

- Teraz też jest pijany?

- Mam nadzieję, że nie. Jest z Werą.– Odparł ze śmiechem.

- Skąd to wiesz? – Zapytałam, ale machnął tylko ręką i poszedł otworzyć drzwi nie udzielając mi odpowiedzi.

Oparłam dłonie o blat i spuściłam głowę w dół. Kendall miał rację. Znowu sobie pomyślą, że wydarzyło się coś, co nie miało miejsca. Nie powinno mnie to obchodzić, ale jednak się tym przejmowałam. Usłyszałam ciche skrzypnięcie i głos Logana witającego się z moim chłopakiem.

- Robiliście naleśniki? – Doszedł mnie podniesiony i zniesmaczony głos mojej siostry.


Wychyliłam się z kuchni chcąc dowiedzieć się, dlaczego tak zareagowała. Weronika jednak nie zauważyła mojego pojawienia się. Przytknęła tylko dłoń do ust i czym prędzej pobiegła w stronę łazienki.

------------------------------------------

Oczywista oczywistość co jest Weronice xD.
Co do imaginów.. Będą pojawiać się stopniowo. Nie mam pojęcia kiedy i w jakich odstępach czasu, ale pojawią się. Jeśli chcesz wiedzieć kiedy pojawi się imagine o tobie, zostaw do siebie kontakt. Napisz do mnie na gg albo na czymś podobnym. Kontakt po prawej na górze ;)



sobota, 25 maja 2013

Znowu Ogłoszenia Parafialne.

Jestem w szoku. 28 komentarzy do notki o imaginach na zamówienie. Będę mieć teraz co robić xD.
Więc tak. Mam połowę imagina o Carlosie dla Darii. Taki jaki chciałaś. Na początku będzie tragedia, a potem love story.
Niedługo postaram się go dodać. No i oczywiście resztę imaginów. Kolejność dodawania będzie przypadkowa. Całkowicie zależna od mojej weny, czasu i pomysłów. Lista zamówień przedstawia się następująco:

Kendall:
- Joanna
- Nikola
- Pati
- Gabriela
- Marta
- Natalia
- Klaudia
- Iza (smutno na początku)
- Zuzia (smutno na początku)
- Patrycja

Carlos:
- Gosia
- Natalia
- Daria (tragedia i love story)

Logan:
- Patrycja
- Wiktoria
- Klaudia
- Ania (średniowieczne)
- Ola

James:
- Klaudia
- Weronika
- Patrycja
- Karolina
- Natalia

Yuma:
- Kasia

Weronika aka RosAlice oczywiście też chce imagina, ale ona na końcu.. Żeby nie było faworyzowania xd.
Nawet z Yumą chcecie xd.
JEŚLI O KIMŚ ZAPOMNIAŁAM, PRZEPRASZAM. NAPISZ W KOMENTARZU TO NA PEWNO POPRAWIĘ ;) 


Jeśli ktoś jeszcze chciałby imagina... Napisz w komentarzu pod tą notką swoje prawdziwe imię oraz imię chłopaka (bądź zwierzaka xd) z BTR.
Na zamówienia jest czas do jutra (26 maja) do północy. <3.
A ja lecę pisać ;*
I dziękuję za 14 tysięcy wyświetleń. Ludzie tu wchodzili, mimo że nie było mnie przez tydzień. Zielona szkoła była zajebista xD.



 

sobota, 18 maja 2013

Ogłoszenia Parafialne Dla Wiernych.

Potrzebuję trochę odpoczynku od fan fiction dlatego też postanowiłam przez jakiś czas zajmować się pisaniem wyłącznie imaginów. Jest już ponad 13,5 tysiąca wyświetleń i ponad 250 komentarzy, za co bardzo dziękuję. Z tej okazji postanowiłam zorganizować takie cosik... Jak zapewne wiecie, albo i nie, w poniedziałek (20.05.) wyjeżdżam na tydzień na zieloną szkołę. Pewnie gdy nie będę miała co robić to będę pisać imaginy. I tu przechodzę do sedna.
Każdy, kto napiszę w komentarzu, że chce imagina z dowolnym chłopakiem z BTR, dostanie go.
Zasada obowiązuje wyłącznie do 26 maja. Biorę pod uwagę komentarze tylko pod tą notką. Jedna osoba może zamówić tylko jednego imagina (:D). Piszcie swoje prawdziwe imię i imię chłopaka, z którym chcecie imgaina. W domyśle będą to love story. Jeśli chcesz inne, poinformuj mnie o tym.

Mam kilkadziesiąt pomysłów i postanowiłam zrobić taki ukłon w waszą stronę... To tyle i prawdopodobnie do zobaczenia za tydzień. :D
Wtedy dodam jakiegoś imagina z zamówień. Jeśli takowe będą. ;)

 

 

piątek, 17 maja 2013

Freaking Change. Part II.

Wściekła zbiegłam w dół po schodach starając się powstrzymać łzy, ale bezskutecznie. Zaczęłam płakać z czystej bezsilności. Nie wiedziałam dlaczego akurat nas to spotkało. Czy zrobiliśmy coś złego?
Kendall wszedł za mną do salonu i z głębokim westchnieniem usiadł na kanapie. Popatrzyłam na niego zabójczym wzrokiem.
- To twoja wina. – Syknęłam.
- Jasne. Jeszcze na mnie zwal, że w jakiś niewytłumaczalny sposób zamieniliśmy się ciałami. Przecież na pewno mam z tym coś wspólnego, bo jestem jakimś drugim Harrym Potterem. - Prychnął.
- A bo to niby przeze mnie?! Gdybyś wczoraj przyszedł do tej cholernej restauracji to może by to wszystko się nie wydarzyło!
- Już ci mówiłem, że nie mogłem przyjść! Przepraszam cię!
- Nie wierzę ci. – Odparłam próbując zatuszować, że mnie to w dalszym ciągu bolało. Moje działania jednak się nie powiodły, bo po moich policzkach znowu pociekły łzy. – Za każdym razem gdy mnie wystawiasz, jest tak samo. Przepraszasz, ja ci wybaczam, a później i tak znowu mnie olewasz.
- Taką mam pracę. Nie zawsze mogę się wyrwać. Gdzie bym nie poszedł to napotkam się na fanów i paparazzi. Myślałem, że to rozumiesz.
- Rozumiem, ale istnieją jakieś granice. – Warknęłam i zupełnie zignorowałam jego wyjaśnienia.
Kiedyś potrafił poruszyć niebo i ziemię, byleby się tylko ze mną spotkać. Przypomniało mi się jak kiedyś zorganizował nasz wspólny skok ze spadochronem. Wtedy wydawałoby się, że świata po za mną nie widzi. Teraz było zupełnie inaczej. Oddalaliśmy się od siebie i tylko ja to zauważałam. Próbowałam podejmować przeróżne kroki, aby było nam lepiej, ale brak zaangażowania ze strony Kendalla mi nie ułatwiał. Zaczęłam się zastanawiać czy nasza zamiana ciał nie była przypadkiem spowodowana przez nasze ciągłe kłótnie. Może miała na celu sprawić, żebyśmy na nowo się w sobie zakochali? Wybaczyli wszystkie popełnione błędy i zaczęli jeszcze raz?
- To nie zmienia faktu, że musimy dowiedzieć się o co chodzi z tą zamianą. I musimy rozgryźć to razem.
- Ale niby od czego mamy zacząć? Jakiś pomysł, geniuszu? Pomożesz mi czy może masz jakieś bardzo ważne spotkanie w studiu na którym musisz się pojawić, bo jak nie to stanie się masa złych rzeczy? Albo kolejny koncert?
- To nie jest w tym momencie najważniejsze, a ty znowu zaczynasz. Nic nie wskóramy, gdy będziesz mi wytykać winy.  – Powiedział ze smutkiem. – Co mam zrobić, abyś mi wybaczyła?
- Nie wiem. – Przyznałam opierając czoło o przyjemnie chłodną szybę.
Nie zauważyłam kiedy Kendall podniósł się z kanapy i podszedł do mnie. Stanął za mną i objął mnie niepewnie w talii. Zadrżałam, gdy poczułam na karku jego ciepły oddech.
- Trochę dziwnie się czuję w twoim ciele. – Szepnął mi do ucha siląc się na radość w głosie. – Jest takie… - Urwał, bo nie mógł znaleźć odpowiedniego słowa. – Małe.
- Ktoś, kto by nas teraz zobaczył pewnie mógłby się lekko przerazić. – Oparłam ze śmiechem.
Nie chciałam już płakać i użalać się nad naszym losem. Pozostawało nam tylko się śmiać, że coś tak zwariowanego przytrafiło się akurat nam.
Kendall przejechał ustami od krzywizny pod moim uchem aż do barku. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się jego dotykiem. Mimo że byłam na niego w dalszym ciągu zła, nie mogłam nic poradzić na to, że był miłością mojego życia.
- Nie mogę pójść na dzisiejszy koncert. – Oznajmił stanowczo obracając mnie przodem do siebie.
- Dopiero teraz odpuścisz, bo nie jesteś w swoim ciele? – Zapytałam ostrzej niż zamierzałam.
Chłopak zignorował mnie. Uniósł mój podbródek lekko do góry i złożył na mych ustach delikatny pocałunek. Między nami przeszedł pewien rodzaj prądu jakbyśmy nagle oboje dotknęli naelektryzowanego swetra, albo czegoś podobnego. Rozjaśniło mi to tylko w głowie i już wiedziałam co mam zrobić.
- Muszę zagrać dzisiejszy koncert jako ty. – Powiedziałam stanowczo.
- Jak ty to chcesz zrobić? – Zmarszczył brwi zdezorientowany moimi słowami.
- Znam większość układów, no i teksty piosenek też. Nikt się nie zorientuje. – Obiecałam patrząc mu w oczy. Albo raczej bardziej w swoje oczy, które tylko chwilowo ukazywały jego duszę.
- [T.I.], nigdy bym cię o to nie poprosił, ale dziękuję. Ratujesz mi życie. – Wyszeptał z niedowierzaniem. Uściskał mnie gwałtownie, a z jego ruchów emanowała radość, która także i mnie się udzieliła. Czułam potrzebę, pomocy swojego chłopakowi. Mimo że jego praca niszczyła nasz związek wiedziałam, że muszę zrobić wszystko, aby to zadziałało.
- Jeśli to ma się udać, to powinniśmy iść do studia i pomożesz mi wszystko przećwiczyć. – Sprowadziłam go na ziemię odrywając się od niego.
- Nawet nie wiem jak ci mam dziękować. – Kendall uśmiechnął się szeroko.
Przygryzłam lekko wargę i wzięłam chłopaka za rękę. Pocałował mnie przelotnie w policzek i pociągnął mnie w kierunku drzwi wyjściowych, byśmy chwilę później znaleźli się na zalanym słońcem podjeździe.

-------------------------------------

O matko... 100 notka już :O. Dziękujcie wszyscy Kindze bo to dzięki niej się pojawiła.
A teraz ogłoszenia parafialne. Coraz mniej osób czyta tego bloga. Może i jest dużo wyświetleń (nigdy nie oczekiwałam, że będzie ich aż tyle, więc dziękuję! <3), ale mało komentarzy. Jeśli czytasz -> komentuj. Wyrażajcie swoją opinię i piszcie mi co waszym zdaniem jest złe w notce i co powinnam poprawić, dodać, ominąć.
Nigdy nie rozumiałam osób, które piszą pod notką coś w stylu, że jak nie będzie iluś tam komentarzy to nie będzie nowej notki. Ale byłoby miło wiedzieć, że ktoś żyje i to czyta. Nie będę tak robić bo to tylko zraża.
Ale monolog.. Przerażam siebie. Do zobaczenia w niedzielę. Może.

I zapraszam na niesamowitego bloga koleżanki, która zajebiście pisze. >>KLIK<<

 



 

wtorek, 14 maja 2013

Ewa's Life - Part Three - Trapped.

Ogarnął mnie melancholijny nastrój. Tyle chwil których nie będę mogła znowu przeżyć. Jego usta, których smaku nie spróbuję już nigdy. Jego włosy pachnące spoconym zapaśnikiem sumo dzięki szamponowi z Biedronki.
Poczułam znajomy mi zapach. Stare skarpetki i wilgoć.
- Dom – westchnęłam.
Budynek ten był bardzo stary. Dostałam go w spadku po rodzicach. Mama się powiesiła, a tata przeciął sobie żyły, krojąc kurczaka. Dostał za swoje, biedne zwierzątka!
To wszystko stało się tu, w tym brązowo-kremowym domu z małą trampoliną w ogródku z fiołkami. Po przekroczeniu progu, zapach wzmocnił się. Na szczęście już się do niego przyzwyczaiłam.
- Hejka, Ewa. – Usłyszałam głos Wiktorii wychodzącej z łazienki. – O maj gad! Czemu płaczesz? – Zapytała zaniepokojona.
Dopiero teraz zauważyłam, że była ubrana w różowy, o kilka rozmiarów za duży T-shirt z One Direction. Był tak długi, że nie byłam pewna, czy ma coś oprócz tego, a jeśli ma, to na pewno jest to z jej ulubionym boysbandem.
- Nie chcę teraz o tym mówić, Oria. – Powiedziałam ze smutkiem w głosie i ze łzami w oczach. Dziewczyna była tak zmartwiona moim stanem, że nawet nie zauważyła, że użyłam przezwiska, którego tak nienawidzi.
Do przedpokoju weszła Natalia śpiewając piosenkę rozpoczynającą „Na Wspólnej”.
- Znowu oglądałaś Na Wspólnej? – Spytałam retorycznie, mimo że znałam odpowiedź.
- Coś się stało?
Czułam się trochę osaczona. Z jednej strony Wiktoria, z drugiej Natalia. Po prawej ściana, a z tyłu drzwi. Mogłabym przez nie uciec, ale po co? Gdzie miałabym iść? Widziałam jak szukają jakiejś odpowiedzi, próbują odgadnąć co mi się stało.
- Kendall ma żonę. – Zalałam się łzami i zsunęłam na podłogę.
Dziewczyny dopadły do mnie, dając mi się wypłakać i okazując wsparcie. Nie chciałam teraz być sama.

-------------------------------------

Z serii "Created By Natalia".
Heffron Drive w Wiedniu... Teraz będę się tym jarać przez najbliższe dziesięć lat xD.
Jak ktoś chce zdjęcia i filmiki to niedługo powinny się pojawić linki do nich na facebookowej stronie Rusherland. (Gif też jest podlinkowany).
I nie, nie wracam na razie na bloga. Trzeba przeczytać kilka(naście xd) książek i zdobyć nowe pomysły.

 

piątek, 10 maja 2013

Unexpected Thing.

Z niecierpliwością patrzyłam na poruszające się w ślimaczym tempie wskazówki zegara stojącego przede mną. Czekałam na Logana, który już dawno powinien wrócić do domu ze studia. Musiałam powiedzieć mu coś bardzo ważnego. Coś, co zmieni nasze życie i wywróci je do góry nogami. Nie wiedziałam jednak jak na tę informację zareaguje. Plik kartek, które położyłam na stoliku, a które wszystko wyjaśniały, wydał się mi nagle jakby zbyt widoczny. Westchnęłam głęboko i objęłam podkurczone nogi rękami. Nie mogę dalej tego ukrywać. Musi się dowiedzieć, a chowanie zdjęć z USG mi w tym nie pomoże.
Wzdrygnęłam się na odgłos otwieranych drzwi. Chwilę później usłyszałam za sobą odgłosy kroków i Logan wszedł do salonu. Objął mnie od tyłu i pocałował mnie w obojczyk. Zadrżałam mimowolnie, co wywołało uśmiech na jego twarzy.
- Hej. – Szepnął, siadając obok mnie na kanapie. – Przepraszam, że tak długo, ale Carlosowi zepsuł się samochód i razem z Kendallem pomagaliśmy mu go przepchać z jezdni.
Dopiero wtedy zlustrowałam go wzrokiem i dostrzegłam na jego ubraniu ślady kurzu, które tylko dodawały mu uroku. Zagryzłam wargę próbując się powstrzymać żeby go nie pocałować.
- Udało się? – Zapytałam w zamian i utonęłam w jego brązowych oczach.
- Tak, ale czy to ważne? – Odpowiedział pytaniem na pytanie i przybliżył swoją twarz do mojej. Otulił mnie jego ciepły i wiecznie pachnący miętą oddech. Nasze usta dzieliło raptem tylko kilka centymetrów. Chciałam się odsunąć, ale chłopak nie pozwolił mi wykonać choćby najmniejszego ruchu.
- Logan, ja… - Zaczęłam, ale prawie natychmiast zapomniałam co chcę powiedzieć, gdyż przywarł do moich ust i zaczął mnie zachłannie całować.
Mimowolnie wplotłam mu palce we włosy i odwzajemniłam pieszczotę z podobną gorliwością. Logan przejechał dłońmi od moich ramion, poprzez plecy i talię by spoczęły na moich biodrach. Odwróciłam głowę, a mój wzrok padł na plik zdjęć leżących na stoliku. Momentalnie rozjaśniło mi się w głowie, co pozwoliło mi się na tyle skupić by delikatnie, aczkolwiek stanowczo odepchnąć od siebie chłopaka.
- Coś się stało? Zrobiłem coś nie tak? – Zdziwił się moją reakcją, bo rzadko go od siebie odsuwałam, gdy się całowaliśmy. Chociaż trafniejsze będzie twierdzenie, że nigdy do tej pory tego nie zrobiłam.
- Muszę ci o czymś powiedzieć. To bardzo ważne.
Nie czekając na to, aż zmienię zdanie, sięgnęłam po zdjęcia i wręczyłam je Loganowi. Chłopak najpierw nie wiedział o co mi chodzi. Dopiero po dłuższej chwili milczenia zorientował się co trzyma w ręce.
- Czy to jest… - Nie dokończył bo głos mu się załamał.
Skinęłam twierdząco głową i schowałam twarz w dłonie.
- Przepraszam. – Wyszeptałam ze łzami w oczach. – Nie wiem jakim cudem. Przecież się zabezpieczaliśmy.
- Dlaczego mnie przepraszasz? – Zmarszczył brwi. – Przecież to cudownie! – Uśmiechnął się szeroko, a jego oczy aż błyszczały ze szczęścia.
- Przecież dziecko zniszczy ci karierę. Będzie płakało w nocy, a my będziemy niewyspani. Te wszystkie pieluchy, karmienie… - Zaczęłam wymieniać, ale Logan przyłożył mi palec do ust uniemożliwiając dalsze wyliczanie.
- Nie dbam o to. Kocham cię i zrobię wszystko, aby dziecko miało najlepszą rodzinę pod słońcem. A ty najlepszą opiekę podczas trwania ciąży.
- Naprawdę? – Chlipnęłam zdumiona. Nie spodziewałam się, że przyjmie tę informacje tak pozytywnie.
- Obiecuję ci to. – Otarł mi łzy wierzchem dłoni i przygarnął mnie do swojego torsu.
Znowu zaczęłam płakać, ale tym razem płakałam ze szczęścia.

-------------------

Dla Wery! Obiecałam no to masz... Logan tatusiem. <3.
Rujnuję ludziom psychikę.... ><
Dlatego właśnie ogłaszam, iż blog zostaje zawieszony. Przez jakiś czas nie będę dodawać ani rozdziałów, ani imaginów. To się nazywa koniec roku szkolnego...



 

czwartek, 9 maja 2013

Rozdział 85.

Byłam na sto procent przekonana, że śnię. Potwierdzało to to, że właśnie w tej chwili Kendall wygłupiał się na kładce bernatce w Krakowie, a ja śmiałam się z niego jak jakaś nienormalna. Między nami wszystko było tak jak dawniej i żadne z nas nie miało powodów do smutku.

Chłopak wspiął się w górę po moście i zaczął robić głupie miny w moim kierunku. Stanął na jednej nodze i zaczął balansować całym ciałem, by nie stracić równowagi. Ja, sama zadziwiona swoją reakcją, która tylko potwierdzała, że cała ta scena to tylko sen, zachichotałam jak małolata. Zamiast na niego nawrzeszczeć, że może sobie zrobić krzywdę ja miałam to gdzieś! I podobały mi się jego popisy!

- Kocham cię! – Wykrzyczał i posłał mi całusa na odległość, co wywołało rumieniec na mojej twarzy.

Kendall zaczął przechodzić w górę konstrukcji cały czas robiąc niebezpieczne pozy. W pewnym momencie zachwiał się, ale szybko ponownie odzyskał kontrolę nad swoim ciałem. Odetchnęłam z ulgą i odwróciłam od niego wzrok. Jego ryzykowne manewry przyprawiały mnie o dreszcze. Spojrzałam prosto na jakiegoś faceta, który mimo trzydziestu stopni w cieniu był ubrany na czarno. Trzymał coś dziwnego pod płaszczem i zawzięcie skupiał się na każdym najdrobniejszym ruchu mojego chłopaka. Popatrzyłam w tamtym kierunku. Kendall stał wyprostowany i wpatrywał się we mnie jak w obrazek. Nie widział podejrzanego gościa, który go cały czas obserwuje. Gdy ponownie popatrzyłam w miejsce gdzie stał mężczyzna, ten miał już naprężoną cięciwę w łuku i mierzył do blondyna. Przerażona posłałam Kendallowi ostrzegawcze spojrzenie, ale było za późno. Strzały jedna po drugiej wbiły się w umięśniony tors chłopaka zostawiając na białej koszulce czerwone ślady krwi.

Stałam jak sparaliżowana, niezdolna do najmniejszego ruchu. Chciałam krzyknąć, żeby jakoś go ochronić, ale nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Patrzyłam tylko ze łzami w oczach jak jego ciało spada z mostu i znika w spokojnej wodzie pod nami.

- Nie! – Zaczęłam krzyczeć i krzyczałam jeszcze długo po obudzeniu się. Jakby to w czymś miało pomóc.

Podniosłam się gwałtownie do pozycji pionowej budząc przy tym śpiącego obok mnie Kendalla. Otworzyłam zapłakane oczy i próbowałam otrząsnąć się po tym koszmarze. Chłopak przysunął się do mnie ze zdezorientowanym wyrazem twarzy.

- Coś się stało? – Zapytał lekko zaspanym głosem. Próbował to zatuszować, ale niezbyt mu się to udało. Musiał być piekielnie zmęczony, a ja nie dawałam mu spać.

Zignorowałam jego pytanie i mimo, że to był tylko zwykły sen, podniosłam koszulkę Kendalla do góry, chcąc upewnić się, że jest cały i zdrowy. Jego tors był nienaruszony, ale mimo to nie mogłam powstrzymać nagłego wybuchu płaczu. Przywarłam do piersi chłopaka i bezsilnie próbowałam ocierać płynące mi strumieniami po twarzy łzy. Chłopak otulił mnie ramieniem i pogładził mnie po włosach.

- Ciii… - Szepnął. – Wszystko będzie dobrze. To był tylko zły sen.

***

Rano obudziły mnie promienie słońca, które już dawno znajdywało się na niebie. Zamrugałam gwałtownie porażona jego intensywnością i przewróciłam się na drugi bok. Przy tym manewrze natrafiłam jednak na Kendalla leżącego obok mnie, który już dawno nie spał, tylko przyglądał mi się ze śmiechem.

- Dzień dobry śpiochu. – Szepnął uśmiechając się jak małe dziecko i pocałował mnie w policzek, na co moje serce zareagowało natychmiastowo i zaczęło szybciej bić.

- Mam coś na twarzy, że się ze mnie śmiejesz? – Zapytałam go zdezorientowana podnosząc się na łokciu i posyłając mu karcące spojrzenie.

- Oprócz podkrążonych i opuchniętych oczu oraz oryginalnej fryzury na głowie to nie. Ale i tak jesteś najpiękniejszą dziewczyną w całym wszechświecie.

- Tsa… - Mruknęłam do siebie i zaczęłam nerwowo przygładzać sterczące na wszystkie strony kosmyki włosów.  – Dokładnie takie słowa chce usłyszeć każda dziewczyna o poranku.

- Masz na myśli to o najpiękniejszej dziewczynie we wszechświecie? – Upewnił się zmniejszając odległość między nami.

- Raczej ten fragment o tym, że wyglądam jak potwór.

- Przestań. – Zaoponował widząc, że próbuję rozplątać kołtuny. – Tak wyglądasz ślicznie.

Zarumieniłam się lekko słysząc to z jego ust. Zamknęłam oczy i po prostu leżałam tak przez chwilę starając się o niczym nie myśleć. Przypomniał mi się dzisiejszy sen i momentalnie oblał mnie zimny pot. Nikt nie potrafi sobie wyobrazić ulgi, jaką poczułam gdy zobaczyłam, że Kendallowi nic nie jest. Że leży koło mnie i wygląda tak samo uroczo jak wieczorem. Albo nawet bardziej przez swoje rozczochrane włosy. Ze świata wspomnień sprowadził mnie jednak z powrotem dotyk chłopaka. Poczułam jak przytula mnie do siebie i przyciska usta do mojej szyi.

- Powiesz mi co ci się śniło w nocy? – Spytał z wyczuciem. – Krzyczałaś jakby ktoś umarł. A potem sprawdzałaś czy nic mi nie jest i zaczęłaś płakać. Jeszcze chyba nigdy nie widziałem cię w takim stanie.

- Bo umarł. – Potwierdziłam i obróciłam się na plecy. Nasze spojrzenia spotkały się i już doskonale wiedział o co chodziło. W jego oczach widać było niedowierzanie, którego nie udało mu się zatuszować.

Bez kolejnych zbędnych pytań, położył mi głowę na piersi i zaczął się wsłuchiwać w przyspieszone bicie mojego serca. Przeczesałam ręką jego blond włosy i zaczęłam kreślić opuszkami palców jakieś dziwne kształty po jego policzku.

- Wiesz czego mi najbardziej brakowało jak cię nie było? – Zaczęłam przygryzając nerwowo wargę i tym samym przerywając ciszę, która zapadła między nami.

- Mojego uroku osobistego? – Zażartował Kendall i uśmiechnął się łobuzersko.

- Jasne. – Prychnęłam. – Pochlebiaj sobie dalej, a daleko zajdziemy.

- Więc czego? – Zapytał i tym razem w jego głosie można było usłyszeć ciekawość.

- Tego jak gotujesz.

- Myślę, że to da się załatwić. Na co masz ochotę? Naleśniki? Jajecznica? Coś innego, co nie krzywdzi żadnego niewinnego zwierzątka? – Zaśmiał się wiedząc, że gadaniem o zabijaniu zwierząt mnie zdenerwuje.

- Dobra. Cofam to co powiedziałam. Płatki z mlekiem w zupełności mi wystarczą. – Warknęłam wściekła i wstałam z łóżka.

Chłopak złapał mnie jednak za nadgarstek, więc nie mogłam odejść zbyt daleko. Chwilę później już obejmował mnie w talii, a jego twarz była raptem kilka centymetrów od mojej.

Dopiero teraz zauważyłam, że mam na sobie jego koszulkę. Najwidoczniej musiał mi ją założyć gdy spałam, bo przecież nie pamiętałam momentu w którym znalazłam się w sypialni Kendalla, zamiast na kanapie w jego salonie. Nie było w tym nic dziwnego, zwłaszcza dlatego, że gdy zasypiałam, byłam w samej bieliźnie.

- Szkoda, że wczoraj zadzwonił ten cholerny telefon. – Szepnął muskając ustami moje ucho.

- Może szkoda, może nie… - Droczyłam się z nim.

- Dobra, dobra. Zrobię ci śniadanie, ale najpierw jedna rzecz.

- Jaka?

- Taka. – Odpowiedział i pocałował mnie. Najpierw delikatnie, ale potem z większym pożądaniem.

Przywarłam całym ciałem do torsu chłopaka i odpowiedziałam na pieszczotę z takim samym zapałem. Wplotłam mu palce we włosy i chciałam przyciągnąć jego twarz bliżej do swojej, ale ten odsunął się ode mnie ze śmiechem. Westchnęłam głęboko i zrobiłam minę obrażonego dziecka.

Kendall pociągnął mnie w dół schodów, ale widząc, że się na niego teatralnie obraziłam, zostawił mnie u ich szczytu, a sam poszedł do kuchni.

Promienie słońca wpadły przez okno na korytarzu i oświetliły jakąś błyskotkę, która leżała w kącie. Podążyłam w tamtym kierunku i podniosłam z podłogi diamentowego kolczyka, którego znałam aż za dobrze. Znałam tylko jedną osobę, która miała dokładnie taki sam komplet. Dostała je od chłopaka, którego prawdopodobnie w dalszym ciągu kocha, ale duma kazała jej się unieść ponad to i aktualnie oboje ranią się nawzajem. Jeśli miałam rację i kolczyk był tej osoby o której myślę, to powinien mieć wygrawerowane litery N i M na odwrocie. Nie musiałam zbytnio szukać, żeby je znaleźć. A teraz byłam już w stu procentach pewna. W mojej ręce trzymałam kolczyk Nathalie, który nie miał prawa się tu znaleźć.

------------------------------

No i jest kolejny rozdział. Dzięki za wyświetlenia i komentarze. :D.
Ola, możesz być ze mnie dumna! "Zabiłam" Kendalla! <3.
A tak na serio, to muszę skończyć z "full of love" z nim w roli głównej i napisać jakiegoś imagina o Carlosie, bo o nim jeszcze nie było...





 

środa, 8 maja 2013

Rozdział 84.

Dopiero przy skręcie w ulicę przy której stał dom Kendalla zorientowałam się, że nie jedziemy do mnie. Jednak uświadomiłam sobie, że u siebie i tak nic nie mam. Żadnego jedzenia ani picia. Możliwe, że także odłączyli tam prąd i wodę z powodu długiej nieobecności lokatorów. Będę musiała iść gdzie trzeba i załatwić wszelkie formalności związane z moim powrotem. Chłopak o wszystkim pomyślał i rozmyślnie zabrał mnie do swojego domu bez pytania mnie o zgodę, ale w tej sytuacji akurat byłam mu wdzięczna.

Przez całą drogę wpatrywałam się w Kendalla jak w obrazek. Nie widziałam go od tak dawna, a rysy jego twarzy jakby się wyostrzyły. Włosy mu urosły, a jego twarz nie przypominała już twarzy chłopca, tylko bardziej mężczyzny. Był jeszcze przystojniejszy niż gdy ostatnim razem go widziałam.

Gdy tak lustrowałam go wzrokiem, przegapiłam fakt, iż dotarliśmy na miejsce. Chłopak zatrzymał samochód na podjeździe, a jego spojrzenie padło na kartkę wyrwaną ze szkicownika Aleca, którą cały czas trzymałam w ręce jak jakiś największy skarb.

- Co to jest? – Zapytał zaciekawiony dlaczego jej nie schowałam.

- Mój portret. Dostałam go od takiego chłopaka, którego poznałam w samochodzie. – Odpowiedziałam rumieniąc się.

- Od tego, który pocałował cię w policzek na lotnisku? – Upewnił się i popatrzył na mnie swymi zielonymi oczami, które sprawiały, że zapominałam jak się nazywam.

- Zwróciłeś uwagę na fakt, że mnie pocałował w policzek? – Udało mi się wykrztusić z siebie rozsądne pytanie.

- Ledwo go znasz, a on już cię całuje?

- W policzek. – Podkreśliłam wkurzona jego dochodzeniem. Naumyślnie przemilczałam fakt, że zatrzasnęłam się w toalecie i to właśnie Alec mi pomógł z niej wyjść. Kendall mógłby albo zacząć się śmiać z mojej niezdarności, albo mieć kolejny powód do zazdrości. Albo i jedno, i drugie.

- I rysuje twój portret?

- Do czego pijesz? Chciał być po prostu miły.

- Sam nie wiem. Jestem o ciebie cholernie zazdrosny i to tyle.

- To akurat widzę, ale czy dałam ci ku temu powody?

- Gdy was zobaczyłem, wtedy na lotnisku… Tak dobrze bawiłaś się w jego towarzystwie. Cały czas się śmialiście i zachowywaliście się jak dobrzy przyjaciele. Albo zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że jak więcej niż tylko zwykli przyjaciele. Ile ja bym dał żeby być wtedy na jego miejscu.

- Alec jest miły i to tyle. – Spuściłam głowę zawstydzona wyznaniem Kendalla.

- I pewnie zawsze wie co i jak powiedzieć. Żeby nie zabrzmiało tak jak sobie nie życzył. – Prychnął, co tylko jeszcze bardziej mnie wkurzyło.

- Mieliśmy o tym zapomnieć, a ty nie ułatwiasz. – Warknęłam.

- Przepraszam. – Szepnął gładząc mnie po ramieniu. – Chciałbym, żeby było tak jak dawniej.

- To znaczy?

- Żebyśmy znowu byli szczęśliwi. Żeby nam się życie poukładało. A teraz wszystko się zmieniło.

- Jedna rzecz się nie zmieniła. – Powiedziałam cicho patrząc na niego z miłością wypisaną na twarzy.

- Jaka?

- W dalszym ciągu cię kocham i w najbliższym czasie to się nie zmieni. – Uśmiechnęłam się do niego. Chłopak chciał coś powiedzieć, ale zignorowałam go i wysiadłam z samochodu.

Podszedł za to do mnie błyskawicznie i otworzył przede mną drzwi wejściowe. Minęłam go i bez zatrzymywania się, weszłam do salonu. Pokój wyglądał tak samo jak przed moim wyjazdem. Zniknęła jednak zniszczona gitara stojąca w jego rogu, a zastąpił ją niewielki regał wypchany już po same brzegi książkami.

Westchnęłam przeciągle i z ulgą opadłam na miękką kanapę. Poklepałam ręką miejsce koło siebie chcąc, żeby chłopak usiadł koło mnie. Posłusznie spełnił moją prośbę i po chwili już mnie obejmował w talii.

- Nie chcesz nic do jedzenia? Nie jesteś głodna albo coś? – Zapytał z troską w głosie.

- Nie. – Skłamałam. Owszem, może i byłam głodna, ale nie chciałam sobie zaprzątać głowy taką prozaiczną czynnością jak jedzenie.

Przysunęłam się bliżej do Kendalla i oparłam mu głowę na ramieniu. Chłopak z lekkim wahaniem położył mi dłoń na karku, a drugą uniósł mój podbródek do góry. W jego oczach malowała się radość, ale po dłuższym wpatrywaniu się w nie dostrzegłam, że wyrażają także strapienie. Najwidoczniej coś musiało go męczyć i sprawiało, że jest smutny.

- Coś się stało? – Zapytałam go nie wiedząc o co chodzi.

- Zastanawiam się tylko dlaczego tak nagle przyjechałaś. – Powiedział. Wiedziałam, że nie to go martwiło, ale skoro nie zamierzał mi się zwierzać to i ja nie zamierzałam drążyć tematu.

- Wera przecież organizuje urodziny Logana no i poprosiła mnie o pomoc. A poza tym już niedługo zaczynam studia, więc moi rodzice uznali to za dobry pomysł, żebym już teraz wróciła do Stanów.

- Czyli to Weronice muszę podziękować za to, że tu jesteś? – Uśmiechnął się czarująco i pogłaskał mnie delikatnie po policzku. Zadrżałam mimowolnie na co oboje się zaśmialiśmy.

Nie zanotowałam momentu w którym Kendall zbliżył swoją twarz do mojej tak, że nasze usta dzieliło kilka centymetrów. Czułam jego ciepły oddech pachnący miętą i nagle zapragnęłam być tak blisko niego, jak to tylko możliwe.

Złączyłam swoje usta z jego w zachłannym pocałunku i wplotłam mu palce we włosy. Popchnęłam go na kanapę, a sama położyłam się na nim. Chłopak odgarnął mi włosy z czoła i założył mi je za ucho. Włożył mi rękę pod bluzkę i zaczął gładzić mnie po brzuchu. Obsypywał pocałunkami każdy milimetr kwadratowy mojego ciała, tym samym przyprawiając mnie o zawroty głowy. Zaczęłam niepewnie odpinać mu guziki od koszuli. Ręce trzęsły mi się tak jak nigdy. Byłam zdenerwowana, ale wiedziałam czego chcę. A raczej kogo chcę.

- Kocham cię. – Szepnął mi do ucha.

Kendall ściągnął mi koszulkę przez głowę i po chwili błądził dłońmi po moich plecach. Ja za to zsunęłam mu do końca koszulę i rzuciłam ją byle gdzie nie dbając o to, co się z nią stanie. Chłopak obrócił się zmieniając naszą pozycję tak, że teraz to on przygniatał mnie całym ciałem. Zaczął odpinać mi spodnie, które bez większego wysiłku opadły na podłogę tak jak reszta naszej garderoby. Zaczęłam gładzić dłońmi jego nagi tors, napawając się tą chwilą. Kendall musnął ustami mój obojczyk, a później zagłębienie pod moim gardłem. Przesunęłam ręce na jego biodra chcąc ściągnąć mu spodnie, ale w tym momencie zadzwonił telefon. Oboje wybuchliśmy śmiechem. Mogliśmy się poczuć tak jak kilka miesięcy temu. Wtedy zawsze nam coś przerywało gdy zaczynaliśmy się całować. Na przykład moi rodzice… Wspomnienie, gdy zastali nas w takiej niezręcznej sytuacji jeszcze bardziej pogłębiło mój atak śmiechu.

Chłopak wyplątał się z moich objęć i zaczął gorączkowo szukać cały czas dzwoniącej komórki. Gdy wreszcie ją znalazł, przyłożył aparat do ucha. Pokazał mi gestem, że za chwilę wróci i wyszedł z pokoju.

Osunęłam się na kanapę nie zważając na to, że jestem w samej bieliźnie. Dziękowałam sile wyższej, że założyłam dzisiaj ten czarny komplet, który niedawno sobie kupiłam. Spaliłabym się chyba ze wstydu gdybym ubrała jakiś stary i znoszony stanik.


Przyłożyłam głowę do poduszki czekając na Kendalla. Z kuchni dochodził mnie przytłumiony przez ścianę jego głos, ale nie mogłam rozróżnić poszczególnych słów. Zmęczona podróżą zamknęłam powieki i nawet nie zorientowałam się kiedy zasnęłam.

---------------------

Pierwsza scena Strasznego Filmu 5 i już dialog:
- Tylko szybko, bo jutro mam być w sądzie.
- Sprawę prowadzić będzie sędzia HENDERSON?




 


 

wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 83.

*oczami Kendalla, wieczorem*

Na lotnisko wpadłem zadyszany bojąc się, że się spóźniłem. Że już jej tu nie ma. Podbiegłem do ekranu na którym wyświetlane były informacje o przylotach i odlotach. Odetchnąłem z ulgą gdy zobaczyłem, że samolot w którym leciała Ewa był dopiero na drugim miejscu tabeli i jeszcze nie wylądował.

Podszedłem do wielkiego okna i usiadłem na ławeczce ustawionej przy nim. Z tego miejsca miałem bardzo dobry widok na halę przylotów i teraz pozostawało mi tylko czekać.

Miałem ochotę krzyczeć z radości, że Wera jednak wygadała się i powiedziała mi o przylocie Ewy. Nie miałem tylko pojęcia dlaczego przylatuje akurat teraz. Rok akademicki się jeszcze nie zaczął, a nie wracała do Stanów z mojego powodu, czego byłem na sto procent pewny. Miałem pretensje do siebie, że wtedy tak łatwo odpuściłem i wyjechałem z Polski. Powinienem był zostać i robić wszystko, żeby się z nią pogodzić. Żeby mi wybaczyła. A tak to ostatnie miesiące spędziłem na zamartwianiu się czy z miłością mojego życia jest wszystko w porządku. Weronika nic mi nie mówiła co u niej słychać, a ja nie dociekałem się tego gdyż wiedziałem, że dziewczyna i tak mi tego nie powie. Ewa nie odbierała telefonów, więc po jakimś czasie po prostu przestałem dzwonić. Chciałem dać jej trochę czasu żeby mogła w spokoju sobie wszystko przemyśleć, ale teraz nie zamierzałem odpuścić. Zrobię wszystko, żeby mi wybaczyła to, co powiedziałem wtedy na kładce.

Zamyśliłem się i przegapiłem moment, w którym Ewa pojawiła się w hali. Gadała z jakimś wysokim, umięśnionym blondynem i widać było, że czuje się dobrze w jego towarzystwie. Co chwilę wybuchali śmiechem i zachowywali się jak starzy znajomi. Poderwałem się gwałtownie z ławki z twarzą wykrzywioną wściekłością. Jeszcze nigdy nie byłem tak o nikogo zazdrosny jak o nią w tej chwili. Plułem sobie w brodę, że to ja mogłem być u jej boku, a nie ten gość. I, że to z moich żartów mogła się teraz śmiać, a nie z jego.

Ewa rozglądnęła się ze skupieniem po hali, ale wydawała się jakby mnie nie zauważać. Jej towarzysz wręczył jej do ręki jakąś kartkę i pocałował ją przelotnie w policzek, co wywołało u niej lekkie zdezorientowanie. Poczułem jak kamień spadł mi z serca. Jej reakcja rozwiała moje wszelkie wątpliwości. Teraz już wiedziałem, że nie przylecieli razem i najprawdopodobniej znali się od niedawna. Chłopak uściskał ją przyjaźnie i oddalił się w kierunku wyjścia i to właśnie w tym momencie wzrok Ewy padł prosto na mnie.

Na jej twarzy na chwilę zagościła wściekłość, ale po chwili przemieniła się w radość pomieszana z ulgą. Jednak i  te uczucia zostały szybko zastąpione przez inne. Tym razem przez szok i zdumienie. Nie spodziewała się mnie tutaj zobaczyć i widać było, że miała żal do Wery o to, że ta się wygadała.

Uśmiechnąłem się do niej lekko. Nie tracąc czasu podszedłem do niej szybkim krokiem i stanąłem przed nią w bezpiecznej odległości. Walczyłem z pokusą, żeby ją dotknąć, ale wiedziałem, że nie mogę tego zrobić. To byłoby nie na miejscu i mógłbym tylko ją do siebie jeszcze bardziej zrazić.

- Hej. – Powiedziałem nieśmiało.

Moje obawy były jednak nieuzasadnione, gdyż dziewczyna w odpowiedzi tylko rzuciła mi się na szyję i przytuliła się do mnie spragniona mojego dotyku. Objąłem ją niepewnie w talii zdezorientowany jej reakcją na mój widok. Ostatnim razem jak się z nią widziałem, kazała mi się wynosić, a teraz jej zachowanie przeczyło tamtym słowom. Wtuliłem twarz w jej rozpuszczone włosy i zacząłem delektować się jej zapachem. Mimo długiej podróży w dalszym ciągu pachniała jesienią i świeżością.

- Przepraszam. – Wyszeptała odsuwając się ode mnie. Po jej policzku zaczęła spływać pojedyncza łza, którą otarłem wierzchem kciuka.

- Za co? – Ściągnąłem brwi zdezorientowany jej słowami. – To ja powinienem cię przepraszać, a nie ty mnie.

- Gdybym wtedy dała ci dokończyć… - Zaczęła, ale przerwałem jej muskając ją w usta.

- To ja przepraszam. Nie to chciałem powiedzieć.

- Mógłbyś mi powiedzieć to teraz? Proszę.

- Nie mogę uwierzyć, że ktoś mnie kocha. Że to ty mnie kochasz i okazujesz to każdym swoim ruchem i właśnie tym naszyjnikiem. A teraz to wszystko zepsułem. Przepraszam. – Szepnąłem i oparłem głowę na jej ramieniu.

- I widzisz? Gdybym cię wysłuchała do końca, to wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. Nie zmarnowalibyśmy ostatnich miesięcy naszego życia na kłótnie.

Zbliżyłem się do niej tak, że nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Pocałowałem ją najpierw w czoło, później w nos, żeby na końcu odnaleźć jej usta. Już zapomniałem, że były takie miękkie, a teraz na dodatek smakowały gumą bananową.

Oderwałem się od niej nieznacznie na taką odległość, która umożliwiała swobodną rozmowę. Zaśmiałem się nerwowo, a jej twarz owionął mój ciepły oddech.

- Zapomnijmy o tym. Sprawmy, żeby zastąpić tamto wspomnienie innym. Lepszym. – Zaproponowałem przybierając na powrót poważny wyraz twarzy. Założyłem jej za ucho niesforny kosmyk włosów, który odłączył się od reszty.


Ewa skinęła twierdząco głową i spojrzała mi prosto w oczy. Wydawać się mogło, że wie o mnie wszystko tylko poprzez sam kontakt wzrokowy. Że potrafi zajrzeć mi w głąb duszy. Miałem tylko nadzieję, że tak nie jest naprawdę. Chciałem być z nią szczery, ale o jednej sprawie nie mogła wiedzieć.

Splotłem jej palce ze swoimi i pociągnąłem ją w kierunku wyjścia z hali zanim będzie za późno i z moich oczu wyczyta coś, co celowo przed nią starałem się ukryć. Coś, co tylko złamałoby jej serce.

----------------

Kolejny rozdział. Taki trochę dziwny wyszedł w klimacie "full of love". Oglądając "Lekarzy" wpadłam na pomysł na zakończenie ff. Ci co oglądali pewnie wiedzą o co mi chodzi xD. Pewnie ilość rozdziałów dojdzie do 100, ale kto mnie tam wie.. Dziękuję za 12 tysięcy wyświetleń i wszystkie pozytywne komentarze!! ;3

 



poniedziałek, 6 maja 2013

Freaking Change. Part I.

Już od dłuższej chwili siedziałam zupełnie sama w pustej restauracji i wpatrywałam się tępo w krajobraz za oknem, który robił się coraz bardziej ponury, gdy nagle poczułam na ramieniu czyjąś ciepłą dłoń. Obróciłam się w tym kierunku i moim oczom ukazała się pełna współczucia twarz kelnerki.
- Już zamykamy. – Oznajmiła zasmucona.
Nic jej nie odpowiedziałam. Podniosłam się tylko z wysiłkiem i poprawiłam nerwowo swoje włosy by ukryć rosnący we mnie wstyd. Wyjęłam z kieszeni telefon i ze złudną nadzieją zerknęłam na ekran. Żadnych nieodebranych połączeń ani nowych wiadomości. Zupełnie nic. Wiedziałam, że Kendall już nie przyjdzie. Znowu mnie wystawił i wcale się nie zmienił tak, jak obiecywał.
Poczułam, że zaraz łza, która zakręciła mi się w oku, spłynie w dół po policzku. Pospiesznie wybiegłam z restauracji modląc się o to, żeby się nie rozpłakać. Moje prośby nie zostały jednak wysłuchane i do domu dotarłam cała zalana łzami.
Drzwi otworzyłam z wyraźnym trudem, ale gdy mi się to udało, z ulgą znalazłam się w przestronnym holu. Niechcący upuściłam klucze na podłogę. Ku mojemu zdziwieniu nie usłyszałam odgłosu, które wydały w zderzeniu z posadzką. Hałas stłumił dywan usypany z płatków czerwonych róż. Rozejrzałam się zdezorientowana po pomieszczeniu, ale niewiele widziałam poprzez łzy. Otarłam je wierzchem dłoni i dopiero wtedy zauważyłam, że dosłownie w każdym kącie poustawiane są bukiety róż i zapalone świece.
Rejestrując każdy najdrobniejszy szczegół z lekkim wahaniem przeszłam do salonu. Na środku pokoju zobaczyłam stół nakryty do kolacji przy którym siedział Kendall i uśmiechał się do mnie radośnie. Wyraz jego twarzy tylko jeszcze bardziej mnie wkurzył.
- Znowu nie przyszedłeś. – Wypomniałam mu łamiącym się głosem.
- Nie mogłem.  - Chłopak podniósł się z krzesła i podszedł do mnie wolnym krokiem. - Musieliśmy z chłopakami zostać trochę dłużej w studiu, bo nagrania się przeciągnęły. A później fani nas zatrzymali i nie mogłem się wyrwać. – Usprawiedliwił się bez cienia skruchy i odgarnął mi zbłąkany kosmyk za ucho.
- Kolejny raz wybrałeś pracę zamiast mnie.
- Przepraszam cię. Wiem, że zawaliłem, dlatego też przygotowałem dla nas kolację. Tylko ty i ja. Sami. Bez wścibskich spojrzeń i moich fanów. - Kendall otarł mi łzy, które najwidoczniej przeoczyłam, opuszkami palców, a potem pocałował mnie w każdą powiekę z osobna. Przybliżył swoją twarz do mojej tak, że nasze usta dzieliło tylko kilka centymetrów. Poczułam na policzku jego ciepły oddech pachnący truskawkami, które wprost uwielbiałam. Wystarczył tylko jego drobny dotyk i już nie wiedziałam jak się nazywam. Chłopak chciał mnie pocałować, ale odwróciłam głowę i jego usta trafiły w próżnię.
- Twoje kolejne przeprosiny nie załatwią tej sprawy. Olałeś mnie, a teraz myślisz, że jak powiesz mi kilka czułych słówek to ci wybaczę. Może to teraz ja cię wystawię? - Odepchnęłam go od siebie i bez oglądania się do tyłu, poszłam na górę do sypialni, zostawiając oniemiałego Kendalla samego w salonie.
Pospiesznie przebrałam się do snu i położyłam na łóżku. Ze wszystkich sił próbowałam powstrzymać płacz, ale bezskutecznie. Po chwili wybuchłam niepochamowanym szlochem. Do mojej świadomości dotarł tylko odgłos uderzającego bardzo blisko domu pioruna, który wziął się jakby znikąd. Skupiając się tylko na dobrych rzeczach, zasnęłam.
***
Obudziłam się zdecydowanie za wcześnie. Podniosłam się gwałtownie do pozycji siedzącej i  odgarnęłam ręką włosy z czoła. Tylko, że moje włosy były jakieś zdecydowanie za krótkie. Dłoń także była inna niż powinna. Spojrzałam po sobie i nie mogłam uwierzyć w to, co chciały mi przekazać wszystkie komórki mojego ciała. Przerażona podbiegłam do lustra wiszącego w łazience i spojrzałam w nie. Moje odbicie sprawiło, że krew odpłynęła mi z twarzy, która także teoretycznie nie była moja. Uszczypnęłam się, żeby sprawdzić czy to wszystko nie jest tylko złym snem, ale niestety to była rzeczywistość. A ja jakimś niewytłumaczalnym sposobem znalazłam się w ciele Kendalla.

------------------

Nie ma to jak nuda w szkole wydanie rozszerzone xD. Jeśli ktoś chce, abym zajrzała na jego bloga to piszcie w komentarzu, a ja w wolnej w

niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 82.

Przez cały lot rozmyślałam o tym co by się stało, gdybym teraz spotkała Kendalla. Gdyby się okazało, że jakimś sposobem przyjedzie po mnie na lotnisko. Wiedziałam, że tak się nie stanie, ale marzyć dobra rzecz. Weronika obiecała, że nic mu nie powie o moim powrocie i liczyłam, że dotrzyma danego słowa, ale jakaś część mnie chciała, żeby nie zachowała tego dla siebie i poinformowała kogo trzeba. A teraz jak na złość w słuchawkach zaczęła lecieć piosenka If we ever meet again.

Tylko, że do Stanów nie wracałam dla Kendalla. Może i za nim tęskniłam, a nasza kłótnia na kładce wydawała się głupia i bezsensowna to i tak dalej go kochałam i żałowałam, że nie dałam mu dokończyć zdania. Może gdybym mu wtedy nie przerwała to sprawy potoczyłyby się inaczej? Wracałam jednak dlatego, że Wera poprosiła mnie abym pomogła jej w zorganizowaniu urodzin Logana. Miała do mnie także jeszcze jedną, nie mniej ważną sprawę, ale nie chciała nic mówić o niej przez telefon. Przypomniałam sobie jej bezradny głos gdy rozmawiałyśmy kilka dni temu. To właśnie tylko przez to zdecydowałam się żeby wrócić do USA. Rodzice nie mogli mi zabronić, bo to była moja siostra, a poza tym niedługo zaczynałam studia w Stanfordzie właśnie razem z Weroniką. Uznali, że powinnam na nowo przyzwyczaić się do życia zagranicą tym razem bez ich opieki, więc zgodzili się.

Do wylądowania w Los Angeles nie było wiele czasu, ale mój pęcherz nie potrafił tego zrozumieć. Schowałam telefon wraz ze słuchawkami do kieszeni i chciałam podnieść się z fotela, ale przejście blokował mi plecak leżący na ziemi, który należał do dziewczyny siedzącej obok.

- Przepraszam. – Powiedziałam i znacząco zerknęłam na przeszkodę.

Dziewczyna posłusznie wzięła plecak spod nóg, tym samym umożliwiając mi przejście. Uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie, ale ona odpowiedziała tylko czymś na kształt prychnięcia i z widoczną pogardą odwróciła głowę w kierunku okna.

Zaczęłam powoli iść w stronę toalet skupiając się na tym, żeby się nie potknąć i nie dać tym nikomu powodu do śmiechu. Wszyscy pasażerowie na pokładzie gapili się na mnie jak na jakąś trędowatą, za wyjątkiem jednego chłopaka siedzącego koło okna. Promienie zachodzącego słońca rozgrywały potyczki na jego blond włosach. Jaśniejszych od włosów Kendalla. Ubrany był w najzwyklejszą czarną koszulkę z dekoltem w serek. On w ogóle nie wydawał się być zainteresowany tym, co się działo w środku. Skupiony pochylał się nad szkicownikiem i z zaangażowaniem coś rysował. Jak się na niego patrzyło, to można było odnieść wrażenie, że znajduje się w swoim własnym świecie bez trosk dnia codziennego. Kusiło mnie żeby zobaczyć co chłopak szkicuje, ale z mojej pozycji nie mogłam niczego dostrzec. Przywołałam się do porządku i odwróciłam się by wejść do toalety. Zamknęłam drzwi na zamek i z wielką ulgą osunęłam się na ziemie przykładając policzek do chłodnej ściany. Przynajmniej tutaj nikt nie posyłał mi wrogich spojrzeń.

***

Pociągnęłam usta błyszczykiem i wsunęłam go do torebki. Jeśli już wszyscy mieli się na mnie gapić to niech przynajmniej będę wyglądać jakoś przyzwoicie. Wzięłam głęboki oddech przed wyjściem z łazienki i położyłam dłoń na klamce próbując otworzyć drzwi. Te jednak ani drgnęły. Zamrugałam gwałtownie i ponowiłam próbę. Dalej nic.

Starałam się nie wpadać w panikę, ale było to trudne. Przypomniało mi się wspomnienie gdy jako dziecko zatrzasnęłam się w toalecie w górach i nie mogłam z niej wyjść przez dobre pół godziny. Snułam wtedy tysiące różnych domysłów co się stanie jak się z niej nie wydostanę. Teraz zagryzłam zęby i próbowałam się skupić, żeby jeszcze raz, ale tym razem mocno popchnąć drzwi. Nie mogłam jednak tego zrobić, bo nagle zaczęło kręcić mi się w głowie, a ściany zaczęły się do siebie zbliżać. Miałam ochotę krzyczeć, ale to wywołałoby pewnie jeszcze więcej dezaprobujących spojrzeń pasażerów.

- Długo jeszcze? – Usłyszałam czyjś męski głos stłumiony przez drzwi. Nie mogłam nie przyznać się sobie, że poczułam ulgę na ten dźwięk. To była prawdopodobnie moja jedyna szansa, żeby z godnością wyjść z łazienki.

- Byłoby krócej gdybym się nie zatrzasnęła. – Odpowiedziałam z nutką żartu, aby zatuszować rosnącą z każdą chwilą panikę w moim głosie.

Słyszałam tylko jak ktoś próbował od zewnątrz otworzyć zamek, ale po kilku minutach poddał się i na chwilę zapadła cisza.

- Odsuń się od drzwi. – Polecił, a ja posłusznie wykonałam jego polecenie i przylgnęłam najdalej do ściany jak tylko pozwalała mi na to ta klaustrofobicznie mała przestrzeń.

Chłopak pchnął drzwi ramieniem, a te odbiły się od ściany z głośnym hukiem. Dopiero teraz rozpoznałam swojego wybawcę. To był ten sam chłopak, który siedział pod oknem i którego mijałam gdy szłam do toalety. W przytłumionym świetle pomieszczenia jego włosy wydawały się być ciemniejsze niż rzeczywiście były. Spojrzał na mnie ze współczuciem swoimi błękitnymi oczami, które były tak przenikliwe, że wydawać się mogło, iż wie wszystko, co skrywa twoja dusza. Same te oczy sprawiły, że zaparło mi dech w piersiach. Tak jak wtedy, gdy byłam jeszcze z Kendallem i to jego oczy patrzyły na mnie z miłością. Mięsnie chłopaka rysowały się pod czarnym T-Shirtem co dodawało mu uroku. Był dość napakowany jak na kogoś, kto wyglądał jakby był w moim wieku, ale napakowany w dobrym znaczeniu tego słowa. Był całkiem przystojny i trochę mnie onieśmielał.

- Dzięki. – Powiedziałam przerywając niezręczne milczenie i tym samym przywołując się do porządku.

- Nie ma za co. – Chłopak uśmiechnął się do mnie lekko, tym samym ukazując dołeczki w policzkach. – Jestem Alec. – Przedstawił się wyciągając rękę w moim kierunku.

- Ja Ewa. – Uścisnęłam jego dłoń, a mój wzrok padł na coś, co trzymał w swojej lewej ręce.


Szkicownik. A na pierwszej kartce widniał niedokończony jeszcze portret dziewczyny. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że rysunek przedstawia właśnie mnie.

-------------------------------

Taka krótsza dzisiaj trochę. Dziwna wyszła, ale nie ma to jak nuda u babci xd. No i siedzenie godzinę w kościele. Może się człowiekowi nudzić i nagle dostaje natchnienia na zamknięcie się w toalecie. A tak w ogóle to jest to oparte na faktach. xD