czwartek, 28 marca 2013

Rozdział 63.

*oczami Wery, w międzyczasie*

- Wyjaśnisz mi w końcu co to za niespodzianka? – zapytałam kolejny raz Logana.

- Gdybym ci powiedział to nie byłoby niespodzianki. – popatrzył w moim kierunku i wyszczerzył się do mnie. – I nie pytaj mnie więcej o to. Nie powiem ci.

- Ale to nie fair! – zaprotestowałam gwałtownie. – Czuję się porwana. – krzyżowałam ręce na piersiach i wydęłam usta w podkówkę.

- Zaraz zobaczysz. – odparł obojętnie i wjechał na podjazd pod swoim domem.

Chłopak wysiadł pospiesznie z samochodu i otworzył mi drzwi. Nie wiedziałam co to była za tajemnica o której wszyscy wiedzieli, a ja nie, ale zaczęłam się denerwować. Logan wziął mnie za rękę i poprowadził w kierunku swego domu.

Po chwili znaleźliśmy się w przestronnym holu. Byłam tu miliony razy, ale i tak zdobienia na ścianach i precyzja z jaką wszystkie meble były tu poustawiane dalej wprawiała mnie w zachwyt.

Skręciłam w prawo i oniemiała przystanęłam w progu salonu. W każdym możliwym miejscu byłu poustawiane zapalone świeczki, a z włączonego radia leciało Featuring You. Między telewizorem a kanapą zawsze leżał biały, puchaty dywan. Teraz był on w kolorze krwistej czerwieni. Rzuciłam Loganowi zdezorientowane spojrzenie, bo myślałam, że nie miał czasu na kupowanie nowych rzeczy do domu. Cały czas wykręcał się pracą i ledwo znajdywał czas na spotkania ze mną. Uklękłam na skraju dywanu i musnęłam go opuszkami. Dywan nie był nowy. To był ten sam dywan tylko, że teraz były na nim rozsypane płatki róż…

Żołądek podszedł mi do gardła i zrobiło mi się słabo. Popatrzyłam na stolik obok na którym leżał stos gazet z modą ślubną i aranżacjami sali na wesele.

Logan podszedł do mnie bezszelestnie i ukląkł za mną. Położył mi dłonie na ramionach i pocałował mnie delikatnie w szyję.

- Powinniśmy się przebrać… - wyszeptałam odwracając się twarzą do niego.

- Oj tam. Ładnie ci w zielonym.

- Ale twój dywan może mieć inne zdanie jak go pobrudzimy.

- Myślę, że przeżyje.

- Jestem innego zdania.

- No solo we duet… - zanucił głaskając mnie po policzku i wziął do ręki ze stolika pierwszy lepszy katalog z sukniami ślubnymi.

- Nie obraź się, ale nie będę wybierać z tobą mojej sukienki. – zaoponowałam zanim otworzył katalog.

- Wierzysz w te głupie przesądy?

- Tak. Jestem staromodna. – mruknęłam wertując katalog z przykładowymi wystrojami sali. – Nie martw się. Ewa pomoże mi coś wybrać.

- Nie obchodzi mnie co będziesz mieć na sobie. We wszystkim wyglądasz przepięknie.

- Dzięki. – odpowiedziałam nieśmiało zalewając się rumieńcem. – A ty w takim razie w jakim garniturze..? – zaczęłam, ale przerwał mi muskając delikatnie moje usta.

- No co chciałaś mi powiedzieć? – droczył się ze mną uśmiechając się szeroko.

- Nie wiem. – przyznałam zawstydzona. – Przez ciebie zapomniałam.

- Oh. Starość nie radość. – zażartował.

- Nie wymądrzaj się, bo i tak jesteś starszy.

Logan zaśmiał się i popchnął mnie na dywan całując przy okazji w czoło. Wplotłam mu palce we włosy i przycisnęłam jego głowę z zagłębienie pod swoim obojczykiem.

- Mężczyzna powinien być starszy od kobiety. – mruknął.

- Wiek dla mnie nie stanowi różnicy. A właściwie mieliśmy się zajmować ślubem.

- Ślub swoją drogą, ale nie uważasz, że powinniśmy najpierw powiedzieć o tym naszym rodzicom?

- Chcesz, żeby cię moi zabili? Proszę bardzo. Możemy iść choćby zaraz.

- Czemu mieliby cię zabić? Przecież za niecały miesiąc kończysz liceum no i jesteś pełnoletnia.

- Nie znasz ich. – burknęłam.

- Dlatego chciałbym ich poznać. Ale może nie mówmy teraz o twoich rodzicach? – obrócił się i pocałował mnie w usta.

Położył mi dłonie na ramionach i niepewnie zaczął błądzić nimi po moich plecach. Wiedziałam dlaczego to wszystko tak zaplanował i dlaczego było tyle zachodu. Sięgnęłam do kołnierzyka od jego koszuli, a potem niżej i drżącymi palcami zaczęłam powoli odpinać w niej guziki. Jeden, drugi, trzeci, czwarty…

Logan odsunął się ode mnie na kilka centymetrów pozwalając mi złapać oddech. Zatrzymał dłonie w połowie moich pleców i zaczął rozpinać mi zamek w sukience.

- I to dlatego była taka afera? Dla jednej nocy ze mną? – upewniłam się ściągając mu koszulę.

- No tak. Na to wygląda. – odparł niepewnie i zsunął mi sukienkę w ramion.

- Dobrze wiedzieć. – szepnęłam i wplotłam mu palce we włosy.

Zaczęłam błądzić ustami po jego nagich ramionach. Nagle wiedziałam czego chcę. Położyłam dłonie na jego biodrach i pewnym ruchem sięgnęłam mu do rozporka.

- Jesteś pewna? – zaoponował przerywając nam pocałunki.

- Tak.

Tym razem jak rozpinałam jego rozporek nie przerwał mi. Wręcz bardziej współpracował i po chwili jego spodnie opadły na podłogę. Starałam nie patrzeć się w kierunku jego bokserek, więc odwróciłam wzrok i zaczęłam zsuwać do końca swoją sukienkę.


Chłopak podniósł mnie jednym pewnym ruchem i powędrowaliśmy w stronę jego wielkiej sypialni. Nie spodziewałam się, że i tutaj wystrój z salonu znajdzie swoje miejsce. Na kapie było mnóstwo płatków róż, a także zdecydowanie mniej świec, które nie były nachalne i tworzyły przytulny półmrok. Pociągnęłam Logana na łóżko usłane różami i wtuleni w siebie rozkoszowaliśmy się swą bliskością.

----------------------------

Notka z dedykiem dla Wery, jak zawsze. Pretensje o treść proszę kierować do niej! ;*

Nie no. 6k wyświetleń xD. Dzięki wielkie. ;D.



Rozdział 62.

Wystąpiło dużo sławnych ludzi. Między innymi Pitbull i Christina Aguilera, których jako pierwszych oblali slimem. Logan dowiedział się, że Josh przyszedł tu z Kayslee i teraz nie pozwalał Werze zbytnio się oddalać w obawie o nią. Mnie i Kendallowi było wszystko jedno. Nawet się cieszyłam, że jego była dziewczyna sobie kogoś znalazła i teraz nie będzie rujnować nam związku.

Kids’ Choice Awards mijało mi w błyskawicznym tempie. Neil Patrick Harris i Sandra Bullock cali w zielonej mazi. Nagroda dla najlepszej aktorki filmowej, którą została Kristen Stewart ucieszyła nie tylko mnie. Dziewczyna dostała mnóstwo oklasków i także została oblana slimem. Następnie Josh Hutcherson wraz z Amandą Seyfried wręczali nagrodę dla najlepszego aktora filmowego. Ich slime także nie oszczędził co wywołało u Logana niekontrolowany napad śmiechu.

- Patrz jak on wygląda! – wydzierał się próbując złapać oddech.

- Przestań! – upomniała go Wera szturchając go w żebra i zwróciła na nich jeszcze większą uwagę niż sam Logan.

- Taki zielony!

- Uspokój się. – warknęłam w jego stronę i rzuciłam mu wściekłe spojrzenie.

- W tej kategorii wygrywa Johny Depp!– krzyknęła Amanda otwierając kopertę.

Zdezorientowany mężczyzna zaczął iść w kierunku sceny po drodze przybijając wszystkim fanom piątki.

- Czekamy tylko na nagrodę dla zespołu i spadamy do domu. – szepnął do siebie Logan.

- Ej. – zbulwersował się Carlos wychylając się zza Alexy. – A nagroda dla najlepszego aktora telewizyjnego? Człowieku, ranisz.

- Chyba zapominasz nikczemniku, że mam sklerozę. W ogóle mówiłem ci już, że to fajnie, że cię nominowali, Jasper?

- Jasper? Poważnie? – prychnęłam.

- Ej. Nie miałem na myśli tego waszego Jaspera. – zaczął się tłumaczyć i w geście obrażenia skrzyżował ręce na piersi.

- A teraz czas na nagrodę dla najlepszego zespołu muzycznego! Wręczy ją Kayslee Collins razem z Laną Del Rey! – zawołał Josh Duhamel i na scenie pojawiły się dziewczyny.

Kendall wiedział jaka będzie moja reakcja na nazwisko jego byłej. Przytulił mnie do siebie mocno i pocałował mnie w czubek głowy.

- Nie przejmuj się nią. – szepnął mi na ucho i pogłaskał mnie po policzku.

- Dobra. Patrz na scenę. Zaraz ogłoszą wyniki. – mruknęłam i zrobiłam to o co sama go prosiłam.

- Wszystkie zespoły nominowane do nagrody w tej kategorii są niesamowite. – zaczęła Lana do mikrofonu.

- No tak. Masz rację. – przyznała Kayslee. – Chciałabym wszystkie te zespoły uściskać.

- No dobra, ale może zobaczymy które w ogóle są nominowane? – Lana zmieniła temat i obróciła się w stronę ekranu za nią.

- Najlepszy zespół muzyczny. – rozległ się męski głos z głośników. – One Direction. Big Time Rush. Maroon 5. Bon Jovi.

- A nagroda wędruje do…  - powiedziała pewnie Kayslee rozrywając kopertę.

Odruchowo w nerwach ścisnęłam Kendalla mocniej za dłoń.

- Big Time Rush! – krzyknęły obie dziewczyny.

Chłopcy poderwali się z miejsc z głośnymi okrzykami radości. Kendall przycisnął mnie do siebie i pocałował mnie szybko, ale namiętnie i razem z resztą podążyli w kierunku sceny przedzierając się przez tłumy fanów chcących przybić im piątkę.

Logan odebrał sterowiec od Kayslee, która go trzymała. Wymienili przyjazne uściski i dziewczyny zeszły za kulisy by wrócić na swoje miejsca na widowni.

- Yeah! – krzyknął triumfalnie James do mikrofonu. – W tym roku już się nie przewróciłem!

Nie mogłyśmy się z dziewczynami powstrzymać i wybuchłyśmy śmiechem. Przecież wszystko co robił James to robił stylowo.

- Dzięki! – wtrącił się Logan odpychając Jamesa od mikrofonu. – Dziękujemy wam wszystkim za głosy!

- Nie byłoby nas tutaj gdyby nie wy, Rusherzy! – dodał Kendall posyłając wszystkim swój uroczy uśmiech.

- A teraz taka niespodzianka dla was. Zaraz po Kids’ Choice Awards będzie miał premierę nasz najnowszy teledysk! – zapowiedział Carlos i zaczęli schodzić ze sceny nie mówiąc nic więcej.

Jak się później okazało, powinni jeszcze trochę na niej zostać. Slime wylał się na nich z pierwszych rzędów krzeseł.

Zielona maź spływała im po twarzach i ubrudziła im całe ubrania. Kendall nie zwrócił na to uwagi. Podszedł do mnie tylko i przytulił mnie do siebie mocno brudząc przy okazji slimem.

- Ej! – wrzasnęłam. – Ubrudziłeś mnie!

- I właśnie o to chodziło. – mruknął i dotknął opuszkiem palca mojego nosa, aby pozostawić na nim zieloną maź.

- Wielkie dzięki. Naprawdę. – burknęłam i odwróciłam od niego teatralnie głowę aby myślał, że się obraziłam.

Chłopak nie zwrócił jednak na to uwagi. Wziął mnie za rękę i zaczął kreślić po jej wewnętrznej stronie nieregularne kółka.

Do końca KCA starałam się siedzieć od niego jak najdalej żeby nie ubrudzić sukienki bardziej niż już była ubrudzona. Pod koniec już się poddałam i nie mogłam się oprzeć by wtulić się w ramiona Kendalla. Nic innego się teraz nie liczyło.

****

- Powinniśmy uczcić nasz drugi sterowiec. – zaproponował James gdy wychodziliśmy z hali. – No i oczywiście pierwszy samodzielny dla Carlosa. – dodał widząc jego zagniewane spojrzenie.

- Sorry chłopaki, ale dobrze wiecie, że dzisiaj z Werą nie możemy. Od kilku dni wam o tym truję a wy dalej swoje! – oburzył się Logan.

- Ej, stary. Ja o tym pamiętam. – wtrącił Kendall i popchnął go przyjacielsko. – Nie nabrójcie! – krzyknął za oddalającymi się sylwetkami Logana i Wery.

- Możesz mi powiedzieć o co chodzi z tą tajemnicą? Gdzie oni poszli? – zapytałam go zdezorientowana.

- Jakby ci to powiedzieć.. – zaczął niepewnie drapiąc się po głowie. – Logan chce w końcu ustalić z Werą termin ślubu i takie tam. No i do tego potrzebna jest mu wolna chata i brak świadków żeby wiesz…

- O. Mój. Boże. – szepnęłam otwierając oczy szerzej ze zdumienia. – Ale przecież obiecałyśmy sobie!

- Ale niby co?

- Że nie stracimy dziewictwa przed ślubem. – wyjaśniłam zmieszana odwracając wzrok od jego twarzy i zaczęłam iść w stronę BMW chłopaka.

- Hej. – zaoponował zagradzając mi drogę. – Chyba nie ma w tym nic złego jeśli kogoś się naprawdę kocha?

- To nie o to chodzi. Nie zrozumiesz nigdy tego. Jesteś facetem.

- Może chociaż się postaram?

- Nie. Naprawdę. Jestem tego pewna i nie musisz mi udowadniać, że jest inaczej.

- W takim razie jutro robimy imprezę! – zawołał Carlos machając nam na pożegnanie.

- Eh. – westchnął podnosząc ręce w geście poddania. – Odwiozę cię do domu, dobrze?

- Chyba nie masz innego wyjścia. – pokazałam mu język i wsiadłam do samochodu.

--------------------------------

Już niedługo 6k wyświetleń. Dzięki!

wtorek, 26 marca 2013

Rozdział 61.

*oczami Wery, w międzyczasie*

Zaraz gdy tylko wysiedliśmy z samochodu straciłam Logana z oczu. Zauważyłam kątem oka, że Kendall pociągnął gdzieś Ewę zostawiając mnie tym samym samą w tłumie. Zaczęłam przepychać się łokciami w stronę Pomarańczowe Dywanu. Przed oczami mignęła mi tylko burza blond włosów, a po chwili widziałam już jak rozdziela naszych zakochanych popychając Kendalla. Nie chciałam żeby wybuchł jakiś skandal z nimi związany więc podeszłam szybko do nich pociągając Kayslee na bok. W ogóle jak ona była ubrana? Jej sukienka więcej odsłaniała niż zakrywała i była w kolorze wściekłej czerwieni. Mimowolnie skojarzyło mi się to z płachtami na walkach byków i włożyłam całą swoją energię by się nie roześmiać jej w twarz.

- Co ona tu do cholery robi?! – usłyszałam wydzierającą się Ewę.

- Nie mam pojęcia. – odparł zmieszany Kendall ciągnąć ją do dziennikarzy, którzy aż palili się by zrobić z nimi wywiad.

- Co ty tu robisz? – zapytałam Kayslee z goryczą w głosie łapiąc ją za rękę.

- Przyszłam tu ze swoim chłopakiem. – odparła jakby to było coś oczywistego i wyrwała dłoń z mego uścisku.

- Nie mówisz chyba o Kendallu? – syknęłam. – On z tobą nigdy nie będzie. Zrozum to. Wasz związek zakończył się kilka lat temu.

- Nie mówiłam akurat o Kendallu. Błagam cię. Na tym gościu świat się nie kończy. Mam innego chłopaka.

- Niby jakiego?

Nie odpowiedziała. Otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia, bo po chwili podszedł do niej uroczy brunet ubrany w czarne spodnie i luźną zieloną koszulę, która delikatnie gryzła się z brązem jego oczu. Objął ją w talii i tym samym zwrócił na nich uwagę fotografów.

- Cześć. – rzucił do mnie Josh i pocałował Kayslee w policzek co wywołało natychmiastową reakcję w postaci fleszy aparatów.

- Ale, że wy razem? – wykrztusiłam w dalszym ciągu zszokowana.

- Tak. Zdziwiona? – żachnęła się dziewczyna i zaczęli się namiętnie całować, aż zrobiło mi się niedobrze i musiałam odwrócić wzrok.

W tym momencie podeszła do mnie Ewa delikatnie łapiąc mnie za ramiona i patrząc na mnie ze śmiechem.

- No, no. Jak ktoś się całuje na twoich oczach to nie możesz na to patrzeć, ale przypominam ci, że to ja cię kilka dni temu zastałam pół nagą na kanapie w domu mojego chłopaka. – powiedziała próbując nie wybuchnąć śmiechem widząc moją reakcję. Nie mogłam nic na to poradzić i oblałam się rumieńcem co nie uszło jej uwadze.

- A co by się stało gdybyś to ty zobaczyła swojego byłego całującego inną dziewczynę? – burknęłam strzepując niewidzialny pyłek z sukienki.

- Dobrze wiesz, że nie miałam żadnego chłopaka przed Kendallem i dobrze mi z tym. Teraz nie muszę się martwić taką Kayslee i nikt mi nie psuje związku. Swoją drogą cieszę się, że ona w końcu kogoś sobie znalazła. Może zostawi mnie i Kendalla w świętym spokoju.

- Tylko dlaczego to akurat z Joshem teraz musi się zadawać? Dobra, nie rozmawiajmy o tym.

- Jasne. Ja idę od ciebie bo Logan tu zmierza więc nie będę wam przeszkadzać. – uśmiechnęła się do mnie lekko i zaczęła szukać Kendalla wzrokiem.

- Mam coś dla ciebie. – szepnął mi na ucho Logan przytulając mnie od tyłu.

- Co niby? – zapytałam zdziwiona i odwróciłam się do niego przodem.

- To niespodzianka. Zobaczysz po Kids’ Choice Awards.

- Ale będzie warto tyle na to czekać?

- Ja tam wyczekuję tego z niecierpliwością, a co z tobą to nie wiem. Sama ocenisz po gali.

- No to w takim razie też nie mogę się doczekać. – odparłam uśmiechając się do niego zalotnie. Wspięłam się na place i pocałowałam go w policzek, na co chłopak trochę się zmieszał.

Resztę czasu poświęconego na Pomarańczowy Dywan spędziłam chodząc za Loganem jak jego cień. Nie obchodziło mnie to, że w niektórych momentach może nawet mu trochę przeszkadzałam, ale nie chciałam zostać sama, bo zawsze istniało ryzyko, że wpadnę na Josha i Kayslee, a tego wolałabym uniknąć.

W końcu jednak kolejna dziennikarka, która przeprowadzała wywiad z chłopakami rzuciła mi wściekłe spojrzenie z sugestią abym poszła w inne miejsce i nie przeszkadzała im. Nie chcąc się kłócić poszłam szukać Ewy, którą znalazłam niedługo później. Stała koło barierek i razem z Erin i Katelyn roześmiane rozdawały wszystkim autografy. Zdziwił mnie ich strój. Erin ubrana była w granatową sukienkę do kolan z ozdobnymi wyszyciami na górze. Katelyn zaś miała na sobie jasnoniebieską sukienkę na ramiączkach, która delikatnymi falami spływała po jej szczupłych nogach.

- Wygonili cię? – zapytała Erin rzucając mi rozbawione spojrzenie.

- Tak jakby. – odparłam zawstydzona unikając jej wzroku.

- Podpiszesz mi się w pamiętniku? – powiedziała do mnie jakaś mała dziewczynka podkładając mi swój zeszyt pod nos.

- Jasne. – otworzyłam go na pierwszej lepszej stronie i nabazgrałam tam swój podpis. – Proszę. – dodałam podając jej go.

- Gala Kids’ Choice Awards rozpocznie się już za kilka minut! – rozległ się kobiecy głos przez głośniki.

Wszyscy obecni na Pomarańczowym Dywanie zaczęli zmierzać w stronę wejścia do hali i znowu zrobił się tłum. Chłopcy znaleźli nas jednak bez trudu i spokojnie poszliśmy zająć nasze miejsca w pierwszym rzędzie.

- Nie wiem jak ty, ale ja mam deja vu. – szepnęła mi Ewa na ucho i obie się zaśmiałyśmy.

- O co wam chodzi? – zapytał zdezorientowany Kendall patrząc na nas podejrzanie.

- Nic, nic. – odpowiedziałyśmy zgodnie i usiadłyśmy na krzesłach koło swoich chłopaków dalej chichocząc.

Na ekranie pojawił się nagrany wcześniej teledysk z Joshem Duhamelem. Gdy się skończył, Josh wypadł na scenę i krzyknął:


- Witam na gali Kids’ Choice Awards 2013!

------------------

Dzięki wszystkim za to, że wytrwale czytacie tego bloga i za wszystkie miłe komentarze do wpisów. Dzięki wam niedługo 6k wyświetleń! Dzięki!



poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 60.

Nie miałam pojęcia w co się mam ubrać. Od godziny przeglądałam zawartość swojej szafy, ale nic nie wydawało mi się być odpowiednie na dzisiejszą galę. Chciałam, żeby Kendall nie żałował, że mnie ze sobą zabrał. Wyrzuciłam wszystkie swoje bluzki i tuniki, które tylko miałam w garderobie i usiadłam pośrodku kółka z nich utworzonego na podłodze. Miałam piętnaście minut do wyjścia, a ja dalej nie wiedziałam co założę. Zgięłam nogi i oparłam głowę o kolana. Dobrze, że chociaż makijaż i fryzurę już miałam zrobione. Chwilę później usłyszałam ciche pukanie i drzwi do mojego pokoju uchyliły się ukazując w szparze głowę mojej mamy.

- Mogę wejść? – zapytała.

- Jasne. – odparłam próbując zgarnąć ciuchy z podłogi.

- O mój Boże. – szepnęła. – Co tu się stało?

- Nie mam się w co ubrać.

- Wiem to, dlatego przyniosłam ci odpowiednią sukienkę. – wyciągnęła zza pleców przepiękną czarno-białą tkaninę i podała mi ją. Wyglądała jakby składała się z gorsetu, który był biały i przecinały go czarne paski oraz spódnicy, która była cała czarna.

- Mamo. Ona jest piękna! – zawołałam ściskając ją.

- Dobra, dobra. Nie przesadzaj już. Idź się ubierz bo za chwilę Kendall tu po ciebie przyjedzie a ty niegotowa. – odsunęła się ode mnie delikatnie, ale stanowczo i wyszła z pokoju pozostawiając mnie w nim samą.

Weszłam do łazienki i pospiesznie przebrałam się w otrzymaną sukienkę. Muszę przyznać, że gdy przeglądałam się w lustrze wyglądała na mnie całkiem w porządku. Początkowo miałam obawy, że jest bez ramiączek i odsłania plecy, ale cóż. Innej nie miałam. Dobrze, że chociaż nie sięgała mi do kostek, tylko kończyła się trochę nad kolanami.

W oddali usłyszałam dzwonek do drzwi, a potem głos Kendalla witającego się z moimi rodzicami. Spodziewałam się, że pewnie mnie tata zawoła, żebym zeszła do nich na dół, ale nie zrobił tego. W zamian ktoś za to wszedł do pokoju i zaczął niecierpliwie przebierać nogami.

- Ewa? – zapytał Kendall pukając w drzwi łazienki.

Poprawiłam jeszcze sukienkę i strąciłam z niej niewidzialny pyłek. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam do swojego pokoju.

- I jak? – uśmiechnęłam się do niego i obracając się prezentując całą sukienkę.

- Wyglądasz przepięknie. – wyszeptał z rozdziawionymi ustami. Nie mogę powiedzieć żeby mi to nie pochlebiało.

- Oh, skoro tak uważasz. – zaśmiałam się i zaczęłam ubierać czarne szpilki leżące koło kanapy.

- Naprawdę pięknie wyglądasz. – powtórzył łapiąc mnie w talii i obracając do siebie tak, że nasze usta dzieliło tylko kilka centymetrów. Chłopak pokonał tę odległość jednym pewnym ruchem.

- Rozmażesz mi szminkę. – wykrztusiłam spod jego zachłannych warg.

- To pomalujesz się drugi raz.

Odchyliłam się od niego i dopiero wtedy zobaczyłam w co był ubrany. Na sobie miał jasnoniebieską koszulę, a na nią założoną ciemnozieloną, a nawet bardziej przechodzącą w brąz marynarkę. Zaśmiałam się bo w końcu wyglądałam przy nim odpowiednio.

- Idziecie?! – zawołała z dołu Weronika.

- Lepiej chodźmy. – mruknęłam pociągając Kendalla za sobą w stronę schodów.

- No wreszcie. – prychnął Logan obejmując Werę w talii. – Idziemy. – zakomenderował i podążyliśmy w stronę BMW Kendalla.

- Skąd wytrzasnęłaś taką sukienkę? – szepnęłam jej na ucho wychodząc z domu.

Dziewczyna ubrana była w czarną, pół prześwitującą  na górze sukienkę sięgającą jej do kolan. Plecy oczywiście tak jak ja miała odsłonięte.

- Widzisz, to jest plus bycia z gwiazdą popu. – odparła i roześmiana wsiadła na tylnie siedzenie samochodu koło Logana. Westchnęłam głęboko i także wsiadłam do samochodu.

- Myślicie, że wygramy w tym roku? – po dłuższym czasie zagaił do rozmowy Logan.

- Mam taką nadzieję. – rzuciłam i zaczęłam bawić się radiem.

- Nadzieja matką głupich. – wtrącił Kendall ze śmiechem. – Ej. Nie psuj mi radia. – dodał rzucając mi groźne spojrzenie.

- Bo co mi zrobisz? – droczyłam się z nim.

- Coś strasznego.

- Ej! – zbulwersowała się Wera. – My też tu jesteśmy. – pokazała na siebie i na Logana dłońmi.

- Kendall, wiedziałeś, że tam są? – podchwyciłam. – Ja nie miałam pojęcia!

- Dobrze się schowali, prawda? – posłał mi łobuzerski uśmiech.

Po chwili do mojego chłopaka zadzwonił telefon. Wyjął go z kieszeni i podał mi go widząc moje wściekłe spojrzenie, gdy zamierzał go odebrać.

- Słucham? – powiedziałam do aparatu.

- Gdzie wy się włóczycie? – zapytał zdenerwowany James.

- Jesteśmy w drodze. – odparłam znudzona.

- I dlaczego Kendall nie odbiera?

- Bo prowadzi? Domyśliłbyś się.

- A już myślałem, że zatrudnił asystentkę. – zażartował.

- Idź zajmij się lepiej Halston. – warknęłam i przerwałam połączenie.

- Coś się stało? – zapytał zdezorientowany Kendall widząc moją wściekłą minę.

- Nie. Po prostu James jest cholernym hipokrytą. – burknęłam i wbiłam wzrok w jezdnię.

Chłopak nie odpowiedział i resztę drogi na galę pokonaliśmy w nieznośnej ciszy. Co jakiś czas przełączałam piosenki w radiu aby słuchać tylko tych wykonywanych przez Big Time Rush. Już po kilku takich manewrach słyszałam z tyłu dezaprobujące westchnienia Logana, ale nie zwracałam na nie uwagi.

- Dojechaliśmy. – zakomenderował Kendall i wypadł z samochodu jakby się paliło.

Podążyliśmy za jego przykładem i niedługo później już byliśmy otoczeni przez dziennikarzy i fotografów.

- Jak to jest chodzić z gwiazdą?! – krzyczała jakaś kobieta podtykając mi mikrofon pod nos.

- Czy to prawda, że zerwaliście ze sobą?! – krzyczała druga przepychając się w moim kierunku.

Flesze oślepiły mnie i po chwili nie wiedziałam już gdzie idę. Wspięłam się na palce i zaczęłam wypatrywać blond czupryny mojego chłopaka. Nie musiałam go długo szukać, bo moment później objął mnie w talii i poprowadził w stronę Pomarańczowego Dywanu.

- Nie martw się nimi. – szepnął mi na ucho. – Po prostu się uśmiechaj do obiektywów.

- Tak jak teraz? – zapytałam demonstrując szeroki uśmiech.

- Właśnie tak. – odparł ze śmiechem. Delikatnie musnął moje usta i odsunął się, zdecydowanie za szybko jak na mój gust.

- Pocałuj ją jeszcze raz! Nie zdążyłem zrobić wam zdjęcia! – wrzasnął ktoś z tłumu.

- Mama wychowała mnie na grzecznego mężczyznę. – rzucił z lekkim sarkazmem i spełnił prośbę fotografa.

Całowalibyśmy się pewnie długo, gdyby nie jakaś dziewczyna, która wpadła prosto na nas przy okazji rozdzielając nas od siebie. Nigdy nie zapomniałam tej burzy blond włosów. Co do cholery robiła tutaj Kayslee?

----------------

Znając mnie nasze wymarzone KCA będzie dopiero w notce w czwartek...

Tym czasem.. So throw your hands in the air. Come on and make this count. It’s only you and me, nevermind this crowd. Do the way you do it. Do it like nobody’s around.

niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 59.

*oczami Wery, rano*

Tej nocy nie mogłam spać. Cały czas miałam wyrzuty, że zraniłam Logana, a on przeze mnie się upił. Myślałam o tym jak wszystko mogę naprawić i nie miałam zielonego pojęcia co zrobić. To, że ja żałowałam swojego romansu to nie znaczy, że Logan mi wszystko wybaczy.

Niecierpliwie czekałam, aż nadejdzie poranek i mama będzie się krzątać po kuchni. Nie obchodziło mnie, że dzisiaj był piątek i teoretycznie powinnam zbierać się do szkoły. Wiedziałam, że Ewa też nigdzie nie pójdzie tylko zostanie z Kendallem. Swoją drogą pewnie u niego nocowała, bo nie widziałam światła w jej pokoju zeszłego wieczoru.

Nie mogąc już dłużej leżeć w łóżku i użalać się nad sobą, wstałam i ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy. Nie obchodziło mnie co mam na sobie bo i tak nie zrobię na nikim wrażenia.

Cały czas było jeszcze wcześnie rano, ale wygrzebałam kluczyki do naszej Toyoty z kieszeni kurtki mojego taty i wymknęłam się po cichu z domu. Gdy usiadłam za kierownicą, uświadomiłam sobie, że nie zjadłam śniadania. W sumie i tak nie byłam głodna, więc nie obszedł mnie ten fakt.

Zupełnie zapomniałam, że Los Angeles przed siódmą rano jest jak wymarłe. Żywego ducha tu nie uświadczysz, bo wszyscy jeszcze wykorzystują do maksimum czas na sen zanim pójdą do pracy. Przejechałam więc przez miasto bez większych kłopotów i w zaskakująco szybkim tempie.

Dom Kendalla z zewnątrz wyglądał na pusty, jednak wiedziałam, że taki nie jest. Było jeszcze trochę za wcześnie na odwiedziny więc zgasiłam silnik i postanowiłam wejść na Facebook’a. W aktualnościach pojawiały się same posty stron dotyczących Big Time Rush. Wszystkie zachęcały do głosowania na chłopaków na Kids’ Choice Awards.

O. Mój. Boże. KCA. Zupełnie o tym zapomniałam! Palnęłam się dłonią w czoło i aż syknęłam z bólu. Zaśmiałam się cicho ze swojej bezgranicznej głupoty.

Byłam bardzo ciekawa czy chłopcy w tym roku także wygrają KCA. Mam nadzieję. Zdecydowanie na to zasługują. Ciekawa również byłam czy Logan zabierze mnie na tę galę. Nadzieja matką głupich, jak niektórzy zwykle mówią.

Oparłam głowę na kierownicy i zaczęłam płakać. Jak mogłam zniszczyć mój związek z Loganem? Chyba już sobie tego nigdy nie wybaczę.

Nagle usłyszałam donośne pukanie w boczną szybę i przerażona gwałtownie podniosłam głowę. O wilku mowa. Otarłam łzy wierzchem dłoni i uchyliłam okno.

- Dlaczego nie weszłaś do środka? – zapytał zdziwiony Logan wkładając beztrosko dłonie do kieszeni.

- Nie wiem. – powiedziałam skruszona i spuściłam głowę.

- No chodź. – chłopak otworzył mi drzwi i podał mi rękę, abym łatwiej mogła wysiąść z samochodu.

- Wszystko z tobą w porządku?

- Tak, czemu pytasz?

- Ewa mi napisała, że wczoraj wróciłeś pijany.

- Musiałem przemyśleć sobie kilka spraw.. – mruknął zmieszany.

- Miałeś je przemyśleć, ale nie iść i się upić. – warknęłam. – Dlaczego? Przecież ty nigdy nie piłeś.

- I uwierz mi, już nigdy nie zamierzam. Teraz strasznie boli mnie głowa.

- No i dobrze ci tak. – odparłam z sarkazmem i weszłam do domu Kendalla.

Przeszłam przez hol do salonu i zaczęłam rozglądać się za gospodarzem. Nie znalazłam ani jego, ani Ewy.

- Jeszcze śpią. – powiedział Logan wiedząc kogo szukałam. – Teoretycznie ty też powinnaś jeszcze spać.

- Ale w sensie, że razem śpią?

- A jak niby inaczej? – rzucił. – Nie martw się. Nic między nimi nie zaszło.

- Nawet ich o to nie podejrzewam. Oni nie z takich. – uśmiechnęłam się do niego nie śmiało. Nie chciałam rozmawiać o życiu intymnym mojej przyjaciółki.

- Kendall nawet chyba by coś chciał, ale Ewa mu nie pozwoli. – mruknął i usiadł na kanapie.

Wziął dużego łyka wody z butelki stojącej na stoliku i włączył telewizor. Popatrzyłam na niego zdumiona jego beztroskim zachowaniem. Logan popatrzył na mnie znacząco i poklepał miejsce koło siebie na kanapie. Nie musiał ponawiać gestu bo bez wahania usiadłam koło niego, ale zachowując bezpieczną odległość. Nie wiedziałam na ile mogę sobie pozwolić.

- Możesz to przełączyć? – zapytałam gdy włączył 4fun.tv na którym akurat leciał teledysk One Direction.

- Czyżbyś dalej nie lubiła boskiego Harry’ego i jego przyjaciół? – nabijał się ze mnie, ale posłusznie zmienił kanał na Nickelodeon.

- Wiesz, od wczoraj nic się nie zmieniło.

Przez chwilę oglądaliśmy w milczeniu końcówkę Dory. Nienawidziłam tego serialu ze względu na jego głupotę, ale nic nie mówiłam, bo na moje szczęście już się skończył.

- Miałem się ciebie o coś zapytać. – zaczął niepewnie Logan gdy zaczęła się reklama Kids’ Choice Awards.

- Słucham? – ponagliłam go.

- Nie wiem czy przyjmiesz moją propozycję po moim wczorajszym zachowaniu, ale i tak cię zapytam. Pójdziesz ze mną na KCA?

- Dlaczego miałabym z tobą nie iść? – zaśmiałam się szczerze.

- Nie wiem. Może dlatego, że jesteś na mnie zła po wczorajszym?

- To chyba raczej ty powinieneś być na mnie zły. – schowałam twarz we włosy i odwróciłam głowę.

- Byłem zły, ale zrozumiałem, że to nic nie wskóra. Zerwałaś z nim, prawda? – upewnił się.

- Tak.

- I chcesz być ze mną?

- Tak.

Chłopak nie odpowiedział. Przybliżył się do mnie i ujął moją twarz w dłonie.

- Kocham cię. – szepnął i przycisnął swoje wargi do moich w zachłannym pocałunku.

Wplotłam mu palce we włosy, a on popchnął mnie na kanapę tak, że leżał nade mną. Przygniatał mnie całym ciałem, ale nigdy bym mu nie powiedziała, żeby się przysunął. Już po chwili nie mogłam oddychać, a serce biło mi jak szalone.

Złapałam Logana za kołnierzyk od jego koszuli i przywarłam do niego jeszcze mocniej. Chłopak włożył mi rękę pod bluzkę. Odczekał moment by zobaczyć czy go nie odepchnę, ale nie zrobiłam tego. Zaczął za to głaskać mnie po całym ciele. Zaczęłam rozpinać mu górne guziki od koszuli, a po chwili już gładziłam go po nagim torsie.

- Zaraz Kendall nas zobaczy. – szepnął mi na ucho i zdjął mi bluzkę przez głowę.

- Mam to gdzieś. – odparłam całując go w obojczyk.

Ściągnęłam Loganowi koszulę i rzuciłam w stronę schodów. Ktoś chrząknął i oderwaliśmy się od siebie jak oparzeni.

- No, no.. – zaczął ze śmiechem Kendall podchodząc do nas i trzymając w rękach koszulę Logana. – Wera nam zgorszyła Logana. – rzucił w stronę Ewy, którą objął ramieniem.

- Zapewnilibyście nam trochę prywatności. – syknął mój chłopak rzucając mi bluzkę bym mogła się czymś okryć.

- To wy jesteście w moim domu. - odparł i rzucił mu koszulę.

- A bo wy niby tacy święci. Ja nie paraduję w męskiej koszulce, która odsłania więcej niż zakrywa. – warknęłam w stronę Ewy.

- Ale za to mnie nie widać stanika. – odgryzła się pokazując mi język.

- Dobra, dobra. Przestańcie. – burknął Logan z niechęcią wstając z kanapy i zaczął zapinać guziki od swojej koszuli.

- Po co ci ona? – zapytałam zdziwiona. – Ładniej ci bez niej.

Chłopak uśmiechnął się do mnie szeroko.

- Sorry, baba Jaga patrzy. – zażartował.

- Kendall? – zagaiła Ewa. – Może pójdziemy zrobić śniadanie? – pociągnęła zdezorientowanego chłopaka w stronę kuchni.

- Chociaż ta ma wyczucie sytuacji. – mruknął i zaczął iść za znikającą dwójką.

- Ej! – zawołałam w jego stronę.

- Słucham?

- Kocham cię, wiesz o tym?

- Ja ciebie też. – posłał mi buziaka i zniknął w drzwiach prowadzących do kuchni zostawiając mnie samą w salonie bym mogła w spokoju się ubrać.

----------------------

Z dedykiem dla Wery, jak zwykle. ;D

I małe wprowadzenie do KCA, które na moim blogu potoczy się tak, jak powinno. I jak śpiewa Kendall w Like Nobody's Around:

"Want you to cry 'cause you're laughing so hard tonight, playing air guitar alright., we're being who we are, even if they hate that."

Rozdział 58.

Kendall podszedł do leżącego Logana ze stoickim spokojem. Wziął go pod pachy i przeciągnął na kanapę w salonie.

- Coś ty ze sobą zrobił, człowieku. – mruknął do siebie mój chłopak. – Przyniesiesz butelkę wody? Może być spragniony gdy się obudzi. No i ręczniki.

- Jasne. – rzuciłam i weszłam do kuchni po potrzebne rzeczy.

Po chwili wróciłam do pokoju w którym teraz pachniało wymiocinami. Zemdliło mnie i przystanęłam w progu.

- Blado wyglądasz. – zauważył Kendall podchodząc do mnie i wyjmując mi z ręki wodę wraz z ręcznikami.

- Niedobrze mi. – zdążyłam wykrztusić i przyciskając dłoń do ust pobiegłam do łazienki na parterze.

Chłopak podążył za mną. Chciał wejść ze mną do pomieszczenia, ale zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. O dziwo przyjął to ze spokojem.

Gdy już w spokoju mogłam zwrócić resztki dzisiejszego obiadu, mdłości minęły jak ręką odjął. Uklękłam koło wanny i przycisnęłam policzek do chłodnej ściany.

- Mogę wejść? – zapytał Kendall po dłuższej chwili cicho pukając w drzwi.

- Nie. – powiedziałam słabo, ale chłopak zignorował moją prośbę i podszedł do mnie próbując objąć mnie ramieniem. - Idź stąd. – warknęłam odpychając go od siebie.

Chłopak nie zwrócił uwagi na moje zachowanie. Przyłożył mi tylko dłoń do policzka zmuszając mnie tym samym, żebym popatrzyła mu w oczy.

- Nigdzie się stąd nie ruszę. – szepnął.

- Logan cię bardziej potrzebuje.

- Jemu nie mogę pomóc. Nie chcę patrzeć jak wymiotuje mi na dywan, który będzie mi musiał później odkupić. – zażartował.

- Dlaczego on się tak upił? Nigdy nie widziałam go w takim stanie.

- Ja też go w takim stanie nigdy nie widziałem, a znam go znacznie dłużej od ciebie. Nasuwa mi się tylko jeden powód. Weronika.

- Myślisz, że dowiedział się o niej i o Joshu?

- Nie mam pojęcia. Ale w sumie z jakiego innego powodu mógłby się tak upić? On ją bardzo kocha.

- Wiem to. Wera jego też. – zarzuciłam chłopakowi ręce na szyję i w spontanicznym geście musnęłam delikatnie jego usta.

- Co cię tak nagle wzięło na całowanie? – zapytał zdezorientowany. – Jeszcze przed chwilą chciałaś wymiotować.

- Kobieta zmienną jest. – mruknęłam kładąc mu głowę na ramieniu. Kendall objął mnie w talii i wtulił twarz w moje włosy.

- A ty już tym bardziej.

- Powinniśmy zobaczyć co u Logana. – wypaliłam moment później i wstałam z podłogi.

- Uwierz mi, nic się u niego nie zmieniło. – posłał mi błagalne spojrzenie, byśmy pobyli jeszcze trochę czasu sam na sam.

- Sprawdzimy co u niego i możemy robić co chcemy. – rzuciłam domyślając się co miał na myśli.

Wyszłam z łazienki i zaczęłam iść korytarzem w stronę salonu. Kendall jak cień podążał za mną trzymając mnie za rękę. Przystanęłam, by wziąć głęboki oddech i przekroczyłam próg pokoju.

Logan w dalszym ciągu leżał wyciągnięty na kanapie. Butelka, którą mu przyniosłam była już prawie pusta. Poszłam więc szybko do kuchni po dwie nowe i postawiłam mu je na stoliku.

Chłopak chyba usłyszał, że ktoś się koło niego kręci i zaczął wymachiwać rękami jakby kogoś odpychał.

- Jo cia kochiołem! – wrzasnął w przestrzeń i przewrócił się na drugi bok.

- On się chyba naprawdę dowiedział o romansie Wery. – szepnęłam do siebie, ale wystarczająco głośno, by Kendall mógł to usłyszeć.

- Może napisz do niej? – zaproponował. – Albo zadzwoń?

Nie czekałam, aż powtórzy polecenie. Wyjęłam telefon z kieszeni i napisałam jej krótkiego smsa.

Logan jest u nas. Ew.

O mój Boże. Nic mu nie jest? W. odpisała po chwili.

Wszystko z nim w porządku. Jest tylko pijany. Możesz mi powiedzieć co się stało? Ew.

Jak to pijany?! Logan pijany?! To niemożliwe!! W.

Dowiedział się o Joshu? Ew.

Tak. Mogę do was przyjechać? W.

To chyba nienajlepszy pomysł. Już późno. Ew.

To w takim razie przyjadę rano. I nie protestuj. W.

- Dowiedział się. – powiedziałam na głos.

- I to wszystko wyjaśnia.

- Wiesz, jestem trochę zmęczona.

- Zanocujesz u mnie? – zaproponował. – Twoje ciuchy jeszcze nie wyschły, a nie powinnaś wychodzić na zewnątrz tak skąpo ubrana. No i już jest dość późno, a my dalej nie zjedliśmy tych naleśników.

- Jakoś nie mam już ochoty na jedzenie. Chcę po prostu iść spać. – uśmiechnęłam się do niego krzepiąco i bez czekania na odpowiedź, poszłam w stronę jego sypialni.

Położyłam się na łóżku, obracając głowę w stronę okna, ale ku mojemu zdziwieniu Kendall nie położył się koło mnie. Popatrzyłam na niego zdezorientowana.

- Nie masz nic przeciwko? – zapytał niepewnie.

- Czemu miałabym mieć? Chodź no do mnie. – poklepałam poduszkę obok, a po chwili chłopak już leżał koło mnie kładąc mi głowę na brzuchu.

- No i Logan nam zepsuł ten romantyczny wieczór… - mruknął do siebie.

- Nie przesadzaj. Nie jest aż tak źle. – wybuchłam śmiechem na niedorzeczne brzmienie tych słów.

- On tylko leży skacowany w salonie. Ale w sumie będziemy mieć jeszcze całe mnóstwo romantycznych wieczorów.

- Myślisz? – droczyłam się z nim.

Kendall podniósł się na łokciu i pocałował mnie namiętnie w usta. Chciałam go przycisnąć do siebie mocniej, ale nie zdążyłam, bo po zdecydowanie za krótkiej chwili odsunął się ode mnie ze śmiechem.

- Jeśli ty tylko tego chcesz..

- Wiesz, jestem uzależniona tylko od dwóch rzeczy.

- Jakich? – zdziwił się.

- Od pepsi i od ciebie.

- Mogłem się tego domyślić. – westchnął.

- Każdy to wie.

- I to jest odpowiedź na moje pytanie?

- Teoretycznie nie zadałeś pytania, ale tak. – droczyłam się z nim, by za chwilę znowu go pocałować. Tym razem znacznie dłużej.

----------------

Chyba napiszę notkę o tym jak naprawdę powinny się potoczyć losy chłopaków we wczorajszym KCA...

sobota, 23 marca 2013

Rozdział 57.

Z basenu wyszliśmy niedługo później. Kendall cały czas obejmował mnie ramieniem i gładził po włosach, ale dalej było mi zimno.

- Idź na górę się przebrać w coś suchego. – poinstruował widząc, że drżę już któryś raz z kolei.

Oderwałam się od niego krzyżując ręce na piersiach, by się trochę ogrzać. Zaczęłam iść w stronę schodów gdy przyszła mi do głowy pewna myśl.

- Przecież nie masz tu damskich ciuchów. – zauważyłam patrząc na niego ze śmiechem.

- Weź sobie coś mojego. Chyba cię nie ugryzie? – zażartował.

Odwróciłam się i podążyłam w stronę sypialni chłopaka. W jego szafie było mnóstwo przeróżnych koszul, które wszystkie oczywiście były na mnie za duże. Jednak na jednej z półek zobaczyłam zwykłą białą koszulkę. Wzięłam ją do ręki i dopiero wtedy zobaczyłam na napis, który brzmiał I <3 Kendall.

Zaśmiałam się pod nosem i zaczęłam gorączkowo szukać jakiejś dolnej części ubioru. Po chwili doszłam jednak do wniosku, że koszulka i tak będzie mi sięgać do kolan, więc nie powinno być problemu.

Poszłam do łazienki wziąć ciepły prysznic. Złapałam się na tym, że boję się zejść na dół. Przez dobre kilkanaście minut stałam pod strumieniem gorącej wody i biłam się z myślami.

Co by było gdybym nie przerwała Kendallowi wtedy na kanapie? Nie wiedziałam w sumie dlaczego tak zareagowałam na jego dotyk. Był przecież moim chłopakiem, którego kochałam.

Z pod prysznica wyszłam dopiero gdy skończyła się ciepła woda. Wytarłam się do sucha i ubrałam się pospiesznie by nie stracić dopiero co zdobytego ciepła. Tak jak podejrzewałam, koszulka sięgała mi do kolan i z powodzeniem mogłaby uchodzić za sukienkę. Wystarczyłoby tylko związać ją w talii…

Moje rozmyślania przerwało ciche pukanie, które wystarczyło żebym podskoczyła w miejscu ze strachu.

- Długo jeszcze? – usłyszałam cichy głos Kendalla zza drzwi.

- Chwila! – odkrzyknęłam pośpiesznie rozwieszając mokre ubrania na wieszakach.

Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi. Kendall stał oparty o framugę przebierając niecierpliwie nogami. Już zdążył się przebrać i teraz miał na sobie niebieską koszulkę z poziomymi paskami. Do tego czarne spodnie i brak butów dopełniły całości. Jego włosy były wilgotne i rozczochrane. Takie jak lubiłam u niego najbardziej.

- No nareszcie. – mruknął i zaśmiał się widząc napis na koszulce.

- Może trochę cierpliwości? – podeszłam do niego i wtuliłam twarz w jego tors.

- Coś się stało? – zmartwił się przygarniając mnie mocniej do siebie.

- Czy coś musi się stać żebym mogła cię przytulić?

- Nie wiem o co chodzi, ale oby tak częściej. – mruknął. – Czemu ubrałaś tę koszulkę?

- Bo wyraża to co czuję. – odpowiedziałam spokojnym głosem i pocałowałam go w usta.

- Powinienem sobie sprawić jeszcze taką tylko z twoim imieniem.

- A właściwie to skąd ją masz?

- James mi ją kiedyś kupił, żeby mi żart zrobić.

Chłopak objął mnie w talii i jednym zgrabnym ruchem podciął mi nogi i wziął mnie na ręce.

- Co ty robisz? – zbulwersowałam się, bo dobrze wiedział, że nie lubię być noszona na rękach.

- Znoszę cię na dół. – odparł rozbawiony. – Wiesz, dużo czasu moglibyśmy stracić gdybyś sama schodziła po schodach. – wyszczerzył zęby i podążył w kierunku kuchni.

- Już nie rób ze mnie takiej niezdary. – zarumieniłam się i zakryłam twarz włosami.

- Twój rumieniec na mnie nie działa. Lubię gdy się zawstydzasz.

- Niestety to wiem.

Chłopak posadził mnie na blacie, a sam zaczął szykować dla nas jakąś kolację. Nigdy nie umiałam gotować, więc podziwiałam tylko jego zgrabne i pewne siebie ruchy, gdy krzątał się po kuchni.

- Pomogłabyś mi zrobić naleśniki? – zapytał wychylając się zza otwartych drzwi do lodówki.

- Jeśli chcesz się otruć to z przyjemnością.

- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. – powiedział z łobuzerskim uśmiechem podchodząc do mnie.

- No dobra. Powiedz co mam robić. – zeskoczyłam z blatu i popatrzyłam chłopakowi głęboko w oczy.

Kolana się pode mną ugięły na widok tej nieprzeniknionej zieleni. Złapałam się krzesła stojącego nieopodal, bo nagle zrobiło mi się słabo. Nie wiedziałam dlaczego tak zareagowałam.

- Wiesz, może jednak sam zrobię te naleśniki? – zaproponował prowadząc mnie do salonu. – Chyba nie czujesz się dzisiaj najlepiej. Odpocznij, a kolacja będzie raz dwa.

Uśmiechnęłam się do niego krzepiąco i posłusznie położyłam się na kanapie zamykając przy okazji oczy. Kendall stał nade mną jakiś czas, ale po chwili westchnął i wrócił do kuchni.

Próbowałam przez moment nie myśleć o niczym, ale nie udawało mi się to. Cały czas martwiłam się o Werę i Logana. Nie rozumiałam dlaczego grała na dwa fronty. Logan ją kochał, a ona kochała jego. Po co więc spotykała się z Joshem?

W domu panowała głucha cisza, która powoli dawała mi się we znaki. Jedynie co jakiś czas z kuchni dochodziło ciche nucenie Kendalla, ale i to nie trwało zbyt długo.

Ociężale podniosłam się z kanapy i włączyłam telewizor. Otworzyłam oczy szerzej ze zdumienia, bo akurat leciały wiadomości, a w nich mówili o sprawie Zuzy.

- Przypominamy, że gwiazdor Kendall Schmidt został uniewinniony w sprawie gwałtu na Zuzannie F. – mówiła prezenterka. - Dopiero teraz ujawniono dokumenty przeczące zeznaniom ofiary. Według wstępnych oględzin zaraz po przyjęciu przez policjanta zgłoszenia o popełnionym przestępstwie na Zuzannie nie dokonano żadnej przemocy fizycznej. Istnieją jednak podejrzenia, że jakaś trauma z przeszłości spowodowała zaburzenia w psychice ofiary i dlatego zostanie ona pod kontrolą psychiatry na kilka miesięcy dopóki jej stan się nie poprawi. Prawdopodobnie czeka ją jeszcze proces o zniesławienie. Według licznych plotek, pozew nie został jeszcze złożony, ale pan Schmidt podobno ma taki zamiar i prawdopodobnie zrobi to w najbliższym terminie.

Zaśmiałam się cicho pod nosem. Wiedziałam! Zuza nie została w ogóle zgwałcona. Pozostawało mi tylko domyślać się dlaczego sobie to wszystko wymyśliła i dlaczego oskarżyła o to akurat Kendalla.

Siedziałam i obojętnie wpatrywałam się w ekran telewizora, choć wiadomości już dawno się skończyły. Mimo radosnej wiadomości jakoś nie umiałam się z niej należycie cieszyć. Nagle poczułam na ramieniu czyjąś ciepłą dłoń, a po chwili chłopak objął mnie mocno i swoją oparł brodę na mojej głowie.

- Jesteś niewinny. – wyszeptałam. – Dlaczego nie powiedziałeś mi nic o tym, że chcesz ją podać o zniesławienie?

- Nie wiem. To jeszcze nic pewnego. Menagerowie doradzają mi bym złożył pozew, ale w sumie Zuza ma coś z psychiką i nie wiem czy ta sprawa nie pogorszy jeszcze jej stanu. Nie chcę jej jeszcze dokładać.

- Powinieneś złożyć ten pozew. – powiedziałam stanowczo.

- Wiem, że jej nie lubisz, ale to też człowiek.

- Człowiek, który oskarża niewinnych o coś czego nie zrobili? Błagam cię. Ona jeszcze jak była w Polsce to powinna trafić do psychiatry. – burknęłam wściekła.

- Jeszcze nad tym pomyślę. – uciął krótko i zamknął mi usta namiętnym pocałunkiem bym nie mogła dalej się z nim kłócić.

Wplotłam Kendallowi palce we włosy i pociągnęłam go za sobą tak, że leżałam pod nim. Chłopak zaczął łaskotać mnie po mojej odsłoniętej łydce, a ja zadrżałam. Przesunęłam ustami po jego obojczyku, a on zaczął całować moje ramiona. Wtedy jednak zadzwonił dzwonek do drzwi i oboje wybuchliśmy śmiechem.

- Otworzę. – powiedziałam wyplątując się z jego objęć i zmierzając w kierunku źródła dźwięku.

Dopiero gdy dotknęłam klamki uświadomiłam sobie, że przecież osoba stojąca na zewnątrz zaraz gdy tylko popatrzy na mój strój, wyciągnie pochopne wnioski. A z resztą. Wtedy to będzie jej problem, a nie mój. Ja znam prawdę i to mi wystarcza.

Jednak z lekkim zawahaniem otworzyłam drzwi i moim oczom ukazała się zgięta w pół sylwetka Logana. Zatoczył się i nieświadomie wpadł do domu.

- Tin szwat jyst ni do zniesionia. – wybełkotał pijany i wymiotując upadł na podłogę.

----------------

Sorry Werka za końcówkę, musiałam! xD

No words... --->

piątek, 22 marca 2013

Rozdział 56.

*oczami Victorii, dawno, dawno temu (po jej urodzinach)*

Nie wiedziałam dlaczego to robię, ale musiałam za nim pojechać. Chłopak zatrzymał auto na najbliższym parkingu przy jakimś sklepie spożywczym i wysiadł z niego. Pospiesznie poleciłam kierowcy żeby także się zatrzymał. Rzuciłam mu na przednie siedzenie dwadzieścia dolarów i wypadłam z samochodu jakby się paliło.

- Dlaczego do cholery nie dasz mi spokoju?! – wrzasnął zdenerwowany Niall.

- Przepraszam cię za to, co powiedziałam w klubie. Nie wiem czemu się tak zachowałam. – przyznałam ze skruchą i podeszłam do niego.

- Pomyliłem się w stosunku co do ciebie. Myślałem, że jesteś inna.

- Ja też myślałam, że jesteś inny.

- Niby dlaczego? – zainteresował się mimowolnie choć widać było, że sam sobie nie miał nic do zarzucenia.

- Pierwszy raz całowałam przystojnego piosenkarza. Nie wiedziałam jak zareaguję. A ty nie powinieneś mnie całować pierwszego dnia naszej znajomości.

- Więc teraz na mnie zwal, że masz coś z psychiką?

- Gdybym była wariatką to nie byłoby mnie teraz tutaj. – warknęłam. – Byłabym w twoim domu i kradła twoją bieliznę.

- Wariatka. – zaśmiał się nerwowo i skrzyżował ręce na piersi. – Po co tu za mną przyjechałaś?

- Nie powinnam mówić, że jestem panią Horan. Przepraszam. – szepnęłam bardziej do siebie niż do niego i chciałam się odwrócić w stronę ulicy, gdy poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Nie zareagowałam. Szłam tylko przed siebie nie zwracając uwagi na otoczenie.

Zatrzymałam się dopiero gdy Niall zagrodził mi drogę.

- Tylko jest jeden mały problem. – powiedział poważnym głosem biorąc mnie pod rękę.

- Niby jaki? Naślesz na mnie ochronę zaraz czy co? – burknęłam z pogardą.

- Ja cię chyba naprawdę polubiłem. – przyznał i oblał się rumieńcem.

- Oh. – westchnęłam i usiadłam na najbliższej ławce.

- Nie powinienem tak zareagować na twoje słowa. To ja powinienem cię przepraszać. Przecież tysiące fanek na koncertach trzymają transparenty z pytaniami czy za nie wyjdę, a ja się wkurzyłem akurat na ciebie.

- Może coś się stało wczoraj, że dzisiaj jesteś jakiś nie swój?

- Harry się stał. Wyciągnął mnie do jakiejś knajpy w Las Vegas. Ten gościu dalej nie może zapomnieć o Taylor Swift, a cierpi na tym tylko moja głowa i on sam. Mam strasznego kaca.

- Więc dasz mi jeszcze jedną szansę? – zapytałam niepewnie patrząc mu w oczy.

Chłopak usiadł koło mnie na ławce i objął mnie opiekuńczo ramieniem.

- Jest ryzyko, jest zabawa. – zażartował całując mnie w czoło.

- Tym razem nie zrobię nic głupiego. – przyłożyłam prawą dłoń do serca w geście przysięgi. – Obiecuję.

- Za to teraz ja zrobię coś głupiego. – popatrzył znacząco na zegarek i uśmiechnął się pod nosem. – Dokładnie za półtorej godziny skończą się twoje urodziny, a ja będę mógł cię znowu pocałować.

- Dlaczego musisz czekać z tym do północy? – podpuściłam go.

- Nie wypadałoby gdybym cię pocałował dwa razy pierwszego dnia naszej znajomości.

- Może jakoś to przeżyję. – mruknęłam i zbliżyłam swoją twarz do jego.

- Sama tego chciałaś. – zaśmiał się, a po chwili drugi raz tego dnia mnie pocałował.

Tym razem starałam się nie zachowywać jak wariatka. Miałam wielką ochotę wpleść mu palce we włosy, ale powstrzymałam się. Złapałam go tylko za ręce i odwzajemniłam pieszczotę.

- Może pójdziemy gdzieś na jakiś spacer? – zapytałam gdy się od siebie oderwaliśmy.

- Z racji tego, że są twoje urodziny to chyba nie powinienem ci odmawiać.

- Owszem, nie powinieneś. – musnęłam ustami czubek jego nosa i poszliśmy w stronę parku.

---------------

Dla Wiktorii z okazji urodzin. :D

Rozdział 55.

*oczami Wery, w międzyczasie*

Kendall bez zbędnych pytań odwiózł mnie do domu. Żeby Ewa się o niczym nie dowiedziała dałam mu Zmierzch i kazałam mu powiedzieć, żeby wyjaśnił swoją nieobecność faktem, że  pojechał do mnie tylko po tę płytę. Przynajmniej on miał u niej fory. Nie musiał robić zbyt wiele, żeby go uwielbiała. On zresztą też poza nią świata nie widział. Odjechał najszybciej jak się dało, a ja weszłam do domu.

- Wera? – doszedł mnie głos mamy z kuchni. – Możesz tu na chwilę przyjść?

- Już idę. – mruknęłam wściekła ściągając pierścionek. Może i byłam pełnoletnia, ale moi rodzice na pewno by się nie ucieszyli gdybym im oznajmiła, że się zaręczyłam przed ukończeniem liceum.

Weszłam do kuchni i stanęłam jak wryta w drzwiach. Po kuchni tam i z powrotem chodził wściekły Logan. Na ziemi widziałam szczątki jakiegoś wazonu, który chyba znalazł się w złym miejscu i w złym czasie.

- Zostawię was samych. – powiedziała moja mama zmieszanym głosem. Pewnie chciała jak najszybciej uciec od mojego wkurzonego chłopaka. Nie dziwię jej się, bo najchętniej poszłabym w jej ślady. Zły Logan to nie był dobry znak.

- Coś się stało? – zapytałam głupio ściągając torebkę i zawieszając ją na oparciu od krzesła.

- I ty jeszcze głupio pytasz?! – wydarł się pokazując ręką w stronę stołu.

Leżało na nim najnowsze wydanie Entertainment Weekly ze mną na okładce. Nie było by zbytniej afery gdybym na niej całowała swojego chłopaka. Zdjęcie przedstawiało mnie i Josha.

Wzięłam gazetę do ręki gazetę i otwarłam szerzej oczy ze zdumienia. Wiedziałam, że on się w końcu dowie. To była kwestia czasu, a teraz żałuję, że dowiedział się o tym w taki sposób.

- To nie jest tak jak myślisz. – zaczęłam się bronić, choć dowody były przeciwko mnie.

- Nie zgrywaj kogoś kim nie jesteś. Możesz mi powiedzieć dlaczego?!

- Ja.. – zaczęłam, ale zamilkłam. Nie chciałam go bardziej ranić.

- Chciałaś się na mnie zemścić, prawda? – podpuścił mnie.

- Nie! – zaprzeczyłam szybko podchodząc do Logana i próbując złapać go za rękę, jednak chłopak odsunął się ode mnie. Zabolało mnie to i poczułam jak moje oczy zaczynają robić się wilgotne.

- To dlaczego to zrobiłaś?

- Usiądź do cholery to ci wszystko wyjaśnię! – krzyknęłam zdenerwowana napiętą atmosferą panującą w pomieszczeniu.

Zdezorientowany chłopak zatrzymał się i posłusznie wykonał moje polecenie. Nie mogłam ukrywać przed nim prawdy. Nie dłużej.

- Słucham. – popędził mnie z pogardą w głosie.

- To nie trwało długo.

- Czyli ile to trwało?! – znowu się uniósł i walnął pięścią w stół tak mocno, że aż się wzdrygnęłam. Nigdy nie widziałam go żeby był agresywny w moim otoczeniu. Ba, żeby w ogóle był agresywny.

- Dwa tygodnie. – powiedziałam skruszona powstrzymując płacz. – Wtedy jak miałam samolot do Polski na lotnisku wpadłam na Josha. Nie byłam wtedy z tobą więc nie widziałam w tym nic złego, że spodobał mi się inny chłopak. Ty mnie w ogóle nie pamiętałeś. Lekarze mówili, że istnieje ryzyko, że już nigdy nie przypomnisz sobie tego zapomnianego fragmentu. Nie mogłam patrzeć jak dobrze ci jest z Zuzą i wyjechałam.

- Dlaczego nic mi nie mówiliście, że byłaś moją dziewczyną?

- Mówiliśmy ci to miliony razy, ale Zuza cię otumaniła. Gdy była w pokoju nie widziałeś świata poza nią.

- Czyli to jest stare zdjęcie? – upewnił się już spokojnie.

Popatrzyłam na feralny dowód mojego byłego związku z Joshem. Chciałabym, żeby to było stare zdjęcie. Przez całe dwa tygodnie ukrywaliśmy się przed światem. Nigdy nie całowaliśmy się publicznie i nawet unikaliśmy takich wyjść, by nikt się o nas nie dowiedział. To zdjęcie zostało zrobione dzisiaj. Teraz pozostawało mi tylko zastanawiać się jak już mogło być w gazetach.

- Nie. – powiedziałam do siebie cicho licząc na to, że Logan tego nie usłyszy. Pomyliłam się.

- Ale przecież.. – nie mógł uwierzyć w moje słowa. – Wczoraj się zaręczyliśmy. – powiedział głucho chowając twarz w dłonie.

- Dzisiaj do niego pojechałam żeby zakończyć tę znajomość, ale on mnie wtedy pocałował. Przepraszam cię. Powinnam ci była o tym wcześniej powiedzieć.

- Więc to dlatego nie założyłaś dzisiaj pierścionka. – powiedział do siebie z wyrzutem.

- Pierścionek schowałam przed mamą. Nie chcę, żeby na razie wiedziała.

Logan nie odpowiedział. Siedzieliśmy w niezręcznej ciszy przez jakiś czas. Nie zwracałam uwagi na to która jest godzina, ale gdy zegar wybił dwudziestą, chłopak poderwał się z krzesła jak na zawołanie zabierając kurtkę i podążył w kierunku drzwi.

- Muszę to wszystko przemyśleć. – rzucił tylko i wyszedł z domu pozostawiając mnie zupełnie samą z moimi myślami.

- Przepraszam.. – szepnęłam w przestrzeń i pozwoliłam wstrzymywanym łzom popłynąć po mojej twarzy.

----------------------------

Z oczywistym dedykiem dla Wery. <3.

czwartek, 21 marca 2013

Rozdział 54.

- Nigdy bym cię o coś takiego nie podejrzewała. – powiedziałam z niedowierzaniem wkładając sobie pod plecy poduszkę.

- Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz. – odparł Kendall posyłając mi łobuzerski uśmiech i sadowiąc się na kanapie koło mnie.

- No ale żebyś pojechał na drugi koniec miasta do Weroniki po Zmierzch? I to sam z siebie.

- Edwarda nigdy dość. – zażartował.

- Nie żartuj sobie z niego. – szturchnęłam go żartobliwie w żebra. – Kocham Edwarda.

- A mnie już nie kochasz? – teatralnie wydął usta w podkówkę. Sięgnął po pilota i włączył ekran startowy filmu.

- Miłość do ciebie nie mieści się w żadnej wymyślonej skali. – szepnęłam łapiąc go za szyję. Popchnęłam go na kanapę i wytrąciłam mu z ręki pilota, który uderzył z łoskotem o podłogę.

- Mieliśmy oglądać boskiego Edwarda w akcji. – wyszeptał w moje włosy. Obrócił się i pociągnął mnie za sobą tak, że teraz leżałam pod nim.

- Edward nie zając, nie ucieknie. – odparłam całując go w usta.

- Podoba mi się twoje podejście. – powiedział gdy na krótko się od siebie oderwaliśmy, jednak po chwili Kendall wplótł mi palce we włosy i przyciągnął moją twarz bliżej swojej.

Po chwili nie mogłam już oddychać, ale nie zwracałam na to większej uwagi, dopóki nie poczułam na brzuchu pod bluzką dłoni chłopaka. Zdziwiłam się tym jego gestem. Może to nie było nic wielkiego, ale musieliśmy odbyć tę rozmowę.

- Może pójdziemy popływać? – zaproponowałam stanowczym głosem przerywając nam zanim sprawy zajdą za daleko.

- Coś się stało? – zapytał zdezorientowany schodząc ze mnie i siadając w normalnej pozycji.

- Ja.. – zaczęłam rumieniąc się. Teraz to co miałam mu do powiedzenia nie będzie miało sensu. – Ja chyba nie jestem jeszcze gotowa.

- Nie będę na ciebie naciskał. – obiecał domyślając się o co mi chodzi.

- Nie o to mi chodzi. Ja po prostu.. Nie wiem. Nieważne. – mruknęłam wstając z kanapy.

- Hej. – zaoponował łapiąc mnie za nadgarstek i siadając mnie koło siebie. – Jak już zaczęłaś to dokończ.

- Już nieważne. – burknęłam zmieszana i schowałam twarz we włosach.

Uniósł moją brodę i spojrzał mi w oczy.

- Jeszcze nie teraz. Rozumiem. Nie jesteś gotowa. – powiedział spokojnie. – Nie zamierzam na ciebie napierać. Wbrew pozorom jestem bardzo cierpliwym człowiekiem.

Jego słowa miały być poważne, ale nie mogłam się powstrzymać od zaśmiania się.

- Ja po prostu uważam, że z tym nie powinniśmy się spieszyć. To dla mnie ważne.

- Rozumiem cię. Jak zrobię coś co uznasz za nieodpowiednie to mi od razu powiedz, dobrze? – nie czekał na odpowiedź. Przycisnął od razu swoje wargi do moich w zachłannym geście.

- Teraz robisz coś nieodpowiedniego. – wysapałam odrywając się od niego.

- Mam cię nie całować? – zdziwił się.

- Tego nigdy dość. – zaśmiałam się i pociągnęłam go w kierunku wyjścia do ogrodu w którym był basen.

- Mieliśmy oglądać Zmierzch. – powiedział z wyrzutem.

- Przystojnego Edwarda możemy oglądnąć później, a teraz skorzystamy z twojego basenu.

- Nie rozumiem kobiet. – mruknął do siebie myśląc, że nie słyszę.

- Dlatego bo  jesteśmy wyjątkowe. – odparłam uśmiechając się do niego.

- To ty jesteś wyjątkowa. – pocałował mnie w policzek.

Zdjęłam buty i usiadłam na brzegu basenu zanurzając stopy w wodzie. Wystawiłam twarz do słońca i rozkoszowałam się jego ciepłem.

Kendall zaśmiał się, a po chwili wskoczył do ciepłego basenu rozchlapując wodę na wszystkie strony i miedzy innymi na mnie.

- Wskakuj. – polecił wynurzając się tuż przy mnie.

- Nie mam stroju. – próbowałam znaleźć wymówkę.

- Ja też nie.

Dopiero teraz zauważyłam, że do basenu wskoczył w ubraniu. Woda sięgała mu do pasa i delikatnie falowała wokół jego bioder. Mokra koszula przylgnęła do jego ciała i wyraźnie widać było wszystkie jego mięśnie. Westchnęłam mimowolnie na ten widok. Dalej nie mogłam uwierzyć, że to mój chłopak.

- No dobra. – powiedziałam wchodząc niepewnie do basenu.

Nigdy nie bałam się pływać, ale ta czynność nie należała do moich ulubionych. Podeszłam szybko do Kendalla uważając na każdy krok i wtuliłam się w jego tors.

- Mhm.. – zamruczał mi do ucha otulając mnie ramionami.

- Boję się tego. – zaczęłam wracając do poprzedniego tematu.

- Nie chciałbym żebyś czuła presję tylko ze względu na to ile mam lat. Dla mnie to nie ma znaczenia. Obiecuję ci to. Wszystko będzie tak jak to ty chcesz.

Pogłaskał mnie po policzku i złapał mnie za rękę. Pociągnęłam go w głąb basenu, bo i tak byłam już wystarczająco mokra. Na ratowanie ubrania było już stanowczo za późno, ale na pływanie w basenie u boku wymarzonego chłopaka na szczęście jeszcze nie.

-----------------------

I jest nowa notka... <3. Następna prawdopodobnie wieczorem albo jutro ;D

środa, 20 marca 2013

Rozdział 53.

*oczami Wery, w międzyczasie*

Jadąc samochodem Josha nie mogłam się na niczym skupić. Byłam rozkojarzona i cały czas miałam wyrzuty sumienia, które potęgował złoty pierścionek na mojej prawej dłoni. Chciało mi się płakać na jego widok. W końcu nie mogąc już na niego patrzeć, ściągnęłam go stanowczym ruchem i włożyłam do kieszeni.

- Czemu go zdjęłaś? – zapytał Josh.

- Przeszkadza mi. – odparłam uśmiechając się do niego lekko.

Sama nie wiedziałam dlaczego przyjęłam zaproszenie Josha. Od wczoraj byłam zaręczona z przystojnym piosenkarzem, a ja tego nie doceniałam. Byłam najgorszą dziewczyną pod słońcem. Grałam na dwa fronty i nie dalej jak kilka minut temu całowałam bynajmniej nie swojego narzeczonego.

Narzeczony. Jak to brzmi? Nigdy nie myślałam o Loganie jako o narzeczonym. Zawsze z Ewą wygłupiałyśmy się, że Kendall i Logan to nasi mężowie. Od razu mieli nimi być bez etapu narzeczeństwa. Uśmiechnęłam się pod nosem do swoich myśli. Muszę zakończyć znajomość z Joshem. To było postanowione.

- Coś się stało? – zapytał zmartwiony chłopak. – Masz smutną minę.

- Nie, nic. – odpowiedziałam szybko i wbiłam wzrok w boczną szybę.

- Przecież widzę, że coś jest nie tak.

- Muszę ci po prostu coś powiedzieć. – wypaliłam.

- No dobrze.  Powiesz mi?

- Zatrzymasz się? – zapytałam po chwili.

- Jasne. – odparł zdezorientowany Josh i zjechał na parking najbliższej kawiarni.

- Wysiądźmy. – zarządziłam i wypadłam z auta jakby się paliło. Potrzebowałam świeżego powietrza,  a przestrzeń w samochodzie jakby się zmniejszyła.

- Powiesz mi co się stało? – chłopak podążył w moje ślady i podszedł do mnie. Położył mi dłoń na ramieniu, ale zepchnęłam ją.

- Ja już tak dłużej nie mogę. – powiedziałam.

- O czym ty mówisz?

- Nie możemy być razem.

- Ale jak to? – zdziwił się.

Popatrzyłam mu głęboko w jego przepełnione smutkiem i niedowierzaniem oczy. Patrzyłam w nie prawdopodobnie po raz ostatni i żałowałam tylko, że ten ostatni raz nie będzie dla niego radosny. Wzięłam głęboki oddech.

- Jestem zaręczona.

- Z tym idiotą, prawda?! – krzyknął i gwałtownie odsunął się ode mnie. – Wera! On cię zdradził! A potem zapomniał o tobie na miesiąc!

- Ale ja go kocham! I to nie jego wina, że miał amnezje! – wrzasnęłam głośniej i zaczęłam płakać.

- Wybaczyłaś mu to?

- Tak.

- Ja bym cię nigdy w życiu nie zdradził!

- Ale to jego kocham.

- Nie możesz. Nie pozwolę, żeby on cię znowu skrzywdził. – powiedział stanowczo przez zaciśnięte zęby.

- Nie skrzywdzi. – warknęłam w odpowiedzi.

- Kocham cię. – szepnął gdy już się opanował. – I wiem, że ty też coś do mnie czujesz.

- Nie kocham cię.

Josh nie zwrócił na moje słowa większej uwagi. Podszedł do mnie i delikatnie ujął moją twarz w dłonie. Próbowałam go odepchnąć, ale na próżno. Trzymał mnie w żelaznym uścisku i nie pozwolił mi się wyrwać. Zbliżył swoje usta to moich i pocałował mnie najpierw delikatnie, a później z coraz większym zapałem. Nie zorientowałam się kiedy sama zaczęłam go całować z taką samą zaciętością. Nie mogłam przestać i wplotłam tylko palce w jego włosy.

Logan. Jedno słowo przebiło się przez moje zaplątane myśli i nagle wszystko do mnie dotarło. To jego kochałam. To za niego chciałam wyjść i spędzić z nim resztę życia.

Pod wpływem dopiero co zdobytej siły odepchnęłam Josha delikatnie, ale stanowczo.

- Dalej mnie nie kochasz? – zapytał ze śmiechem.

- Teraz cię nienawidzę. Zrozum to, że kocham innego. – wysyczałam. – Nie dzwoń do mnie.

- Okłamujesz samą siebie! – krzyknął gdy zaczęłam  podążać w stronę centrum.

- Ale to już nie twój problem! – odkrzyczałam nie oglądając się za siebie.

- Będziesz tego żałować! – wrzasnął jeszcze wściekły. Nie odpowiedziałam już na to.

Czułam, że podjęłam dobrą decyzję. Miałam jednak wyrzuty sumienia, że tak długo okłamywałam Logana. Ponad dwa tygodnie spędziłam w towarzystwie Josha i było mi z nim naprawdę wspaniale. Myślałam, że go  kocham, ale się myliłam. W moim sercu było miejsce tylko dla jednego gwiazdora i był nim Logan. Zrozumiałam to dopiero wczoraj.

Rozglądnęłam się po okolicy. Od domu dzieliło mnie kilka kilometrów. W normalny dzień pewnie pokonałabym ten dystans spacerem, ale z zachodu nadciągały burzowe chmury i jakby na zawołanie z oddali rozległ się grzmot.

Zadrżałam, choć wcale nie było mi zimno. Wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer jedynej osoby, która mogła mi pomóc bez zbędnych pytań.

- Słucham? – powiedział roześmiany Kendall odbierając komórkę.

- Przepraszam, że wam przerywam pewną miłosną scenę, ale potrzebuje twojej pomocy.

- Skąd wiesz, że jestem z Ewą? – zapytał zdziwiony.

- Tylko przy niej śmiejesz się z byłe czego.

- Bo ją kocham. – rzucił jakby to było coś oczywistego. Ewa na sto procent była koło niego, a on chciał podzielić się z całym światem swoim szczęściem.

- Możecie przerwać na chwilę amory i mógłbyś po mnie przyjechać? Proszę.

- Jasne. – odpowiedział już poważnym głosem. – Gdzie jesteś?

- Koło kawiarni na Madison Avenue. Przyjedź sam. Bez Ewy. – podkreśliłam.

- Dlaczego? – zapytał, ale zrozumiał, że teraz mu nie powiem prawdy. – Dobra. Zaraz będę. – odparł i rozłączył się.

Wrzuciłam telefon do torebki i weszłam do kawiarni. Zamówiłam Sprite’a i usiadłam przy stoliku koło okna. Wyjęłam z kieszeni mój pierścionek zaręczynowy i zaczęłam się nim bawić.

W dalszym ciągu miałam wyrzuty sumienia. Gdybym wtedy nie znalazła się na tym lotnisku pewnie teraz nie miałabym tylu kłopotów.

Jednym stanowczym ruchem założyłam pierścionek na palec. Teraz był na swoim miejscu, ale mimo to było mi smutno. Może z powodu niedługiej utraty wolności? Niby byłam szczęśliwa i z odpowiednim chłopakiem u boku, ale mimo to wybuchłam niekontrolowanym płaczem.

-----------------------

Z dedykacją dla Rose, jak zawsze. ;D

wtorek, 19 marca 2013

Rozdział 52.

Nie muszę wspominać chyba, że producenci wywiadu byli makabrycznie wkurzeni incydentem z Weroniką. Pojawiało się w sieci mnóstwo komentarzy na ten temat w typie, że Logan nie szanuje fanów i takie tam. Menagerowie chłopaków uznali, że aby udobruchać wszystkich, w gazetach muszą pojawić się informacje o oświadczynach idola.

- Pomyślcie sobie. – zaczął Stephen, który próbował przekonywać samych zainteresowanych do tego pomysłu. – Wyznaje ukochanej miłość przed milionami widzów, ucieka z wywiadu, godzą się, a później on się jej oświadcza! Czyż to nie było romantyczne? – popatrzył znacząco na Kendalla stojącego koło mojego boku. – Publika oszaleje i wszystko Loganowi wybaczy.

- Ma rację. – przyznała Halston pisząc smsa. – Od razu bym wybaczyła swojemu idolowi. Szkoda tylko, że to nie mnie James się tak oświadczył.

- Masz szczęście, że go tu nie ma. – prychnął Carlos. Nie odpowiedziała, tylko pokazała mu język i wróciła do pisania wiadomości.

- To będzie ekscytująca informacja! Oczywiście, nie możemy puścić plotki, że podczas imprezy w Las Vegas Logan upił się tak bardzo, że Kendall zrobił mu tatuaż, a on do tej pory nie wie gdzie go ma. – kontynuował Stephen.

- Stary, chyba tego nie zrobiłeś? – przeraził się Logan patrząc wilkiem na mojego chłopaka.

- Gdybym chciał tak ci zrobić, to uwierz mi, wszyscy by ten tatuaż widzieli.  – odparł z sarkazmem i wyszczerzył zęby. – To Las Vegas. Nie znasz dnia ani godziny.

- Najlepiej gdybyś pokazała pierścionek. – przerwał im Carlos zwracając się do Wery.

- Dobra. Zrobię co chcecie, ale teraz muszę gdzieś wyjść, dobra? – odparła dziewczyna wlepiając oczy w ekran swojego telefonu.

- Jak musisz to idź. – powiedział Logan i pocałował ją w czoło. – Wróć do mnie szybko.

- Jasne. – mruknęła bez przekonania i wyszła z pokoju.

- Nie uważacie, że ona nie jest sobą odkąd wróciła z Polski? – zapytałam zmartwiona. – Jakby coś się stało.

- Czyli ty też to zauważyłaś? – zdziwił się Logan.

- Znam ją od dziecka. Nigdy się tak nie zachowywała. – odparłam zmieszana i położyłam głowę na ramieniu Kendalla, a ten objął mnie ramieniem.

- Pójdziemy gdzieś? – wyszeptał mi na ucho tak, że nikt nie usłyszał.

W odpowiedzi skinęłam tylko głową i pociągnęłam go do drzwi wyjściowych za którymi chwilę temu zniknęła Weronika.

Gdy wyszliśmy na zewnątrz, stanęłam jak sparaliżowana. W życiu nie spodziewałabym się takiego widoku. Kendall nie wiedział czemu tak zareagowałam, ale po chwili namierzył wzrokiem czarne Lamborghini, przy którym rozgrywała się pewna scena. Na naszych oczach moja najlepsza i już od wczoraj zaręczona przyjaciółka całowała Josha Hutchersona.

Wycofaliśmy się do budynku abyśmy nie zostali zauważeni. Byłam święcie przekonana, że Wera kocha Logana, a tu nagle całuje się z kimś zupełnie innym.

- Dlaczego ona to zrobiła? – zapytałam sama siebie.

-  Nie mam bladego pojęcia. – odparł chłopak ze smutkiem. – Przecież wczoraj zaręczyła się z Loganem.

- Może my o czymś nie wiemy? Przez kilka tygodni jej nie było więc może coś się wydarzyło między nią a Joshem? – myślałam na głos.

- Nie powinniśmy tego widzieć. Nie możemy powiedzieć o tym Loganowi, bo się załamie.

- Przecież wiem.

- Chodź. – chłopak wziął mnie za rękę i uchylił drzwi patrząc czy możemy wyjść. – Pojechali.

- Wera jest strasznie głupia. – rzuciłam tak o wtulając się w tors Kendalla.

- Możemy już o tym nie rozmawiać? To ich sprawa i oni powinni to załatwić.

- Masz rację. Powinniśmy pojechać do Nathalie.

- Dalej się nie odzywała do ciebie? – spytał zmartwiony.

- Nie. Minął prawie tydzień. Boję się o nią.

- Naprawdę się jej nie dziwię. Nie tylko ją to zabolało. – chłopak odsunął się ode mnie na tyle, by popatrzeć mi w oczy.

- Ty też jesteś na mnie zły? Przecież widziałeś, że to Max mnie pocałował. – powiedziałam z wyrzutem i ze smutkiem.

- Przecież to wiem. To jednak nie zmienia faktu, że cię pocałował. Już nigdy nie będę mógł tego zapomnieć.

- A bo ty niby taki święty jesteś? – powiedziałam wściekła. Oczy zaczęły mnie piec. – Nikt nam nie zrobił zdjęcia! A co ja mam powiedzieć? Wystarczy, że wpiszę twoje nazwisko w Google, a już wyskakują zdjęcia jak się całujesz z Kayslee!

Wiedziałam, że go to zaboli, ale nie mogłam już powstrzymać mojej złości. Słowa jakby same, bez wiedzy rozumu wyszły z moich ust.

- Cały czas ci powtarzam, że mój związek z Kayslee był fikcją. Ona mnie nigdy nie kochała. To, że mamy razem zdjęcia to nie znaczy, że cię nie kocham. One dowodzą tylko mojej bezgranicznej głupoty i braku rozumu. – odparł zdezorientowany, a błysk w jego oczach zastąpił smutek.

- Więc nie rób mi afery o głupotę Maxa. – warknęłam.

- Gdybym mógł to bym mu jeszcze raz przywalił. – powiedział do siebie, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu.

- Przepraszam. – szepnęłam. – Nie powinnam była wyciągać brudów przeszłości.

- Chodź no do mnie. – zamruczał.

Kendall wyciągnął ręce i przytulił mnie do siebie. Objęłam go rękami za szyję i poczułam jego palce sunące od łopatek po całych plecach, by zatrzymać się na talii. Zadrżałam mimowolnie pod wpływem jego dotyku. Chłopak nie skomentował tego. Uśmiechnął się tylko i pocałował mnie w szyję na której cały czas spoczywał naszyjnik, który dostałam od niego kilka miesięcy temu.

- Kocham cię. – wyszeptałam mu do ucha.

- Też cię kocham. – odpowiedział całując mnie w powiekę. – Co chcesz robić?

- Nie wiem. Obojętne co, byleby z tobą. – uśmiechnęłam się i pocałowałam go w usta.

Trudno było pomyśleć, że znajdowaliśmy się na ruchliwej ulicy. Wszyscy widzieli jak się całujemy i dałabym głowę, że kilka fotoreporterów także to widziało. Czyli jutro będziemy na okładce pomyślałam. Nie obchodziło mnie to zbytnio bo oboje byliśmy szczęśliwi, a Logan żył w nieświadomości. Żadne z nas nie wiedziało, że jego błoga niewiedza nie potrwa jednak zbyt długo. Ironia losu jak niektórzy to określają.

----------------

I need nothing more.

poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział 51.

*oczami Wery, w międzyczasie*

Chłopcy dalej byli zdziwieni moim widokiem jakby zobaczyli ducha. Jedynie Ewa pozbierała się w miarę szybko. Podbiegła do mnie i przytuliła mnie.

- Jak się cieszę, że wróciłaś z tej Polski.. – powiedziała cicho.

Problem w tym, że ja nie wróciłam. Właściwie to cały czas byłam w Stanach, ale nie mogłam jej tego powiedzieć mimo że bardzo chciałam się komuś zwierzyć.

- Taaak.. – odpowiedziałam przeciągle. – Ja też się cieszę. – skłamałam płynnie.

- Tęskniłam za tobą.

- Ja za tobą też. – to akurat nie było kłamstwo. Brakowało mi tej wariatki. – Bez ciebie jest nudno. – zażartowałam i obie się uśmiechnęłyśmy.

- Wera? – zapytał ostrożnie Logan powoli dochodząc do siebie i podchodząc do nas.

Odsunęłam się od Ewy i popatrzyłam na niego wilkiem. Zapomniałam, że na żywo wyglądał jeszcze bardziej nieziemsko. Miałam ochotę podejść do niego i go uściskać, ale powstrzymałam się ostatkami sił. Mimo wszystko jednak wzruszyłam się na jego wyznanie miłości. Miłości do mnie.

- Tak. To ja. – odparłam tylko i wykrzywiłam usta w coś na kształt uśmiechu, ale wyszedł tylko grymas. – Niespodzianka.

- Brakowało mi ciebie. – powiedział zbliżając się do mnie.

- Wiesz, powinniście iść sobie wszystko wyjaśnić. – podsunął Kendall i podszedł do Ewy. – Może pójdziecie na jakiś spacer albo coś?

- To dobry pomysł. – podłapał Logan i popatrzył na mnie wyczekująco.

- Spacer może być. – gdy doszłam do drzwi, obróciłam się zobaczyć dlaczego nie słyszałam za sobą żadnych kroków. Chłopak nie ruszył się z miejsca, tylko mierzył się wzrokiem z producentką wywiadu.

- Możecie mnie wywalić, ale ja z nią idę. – powiedział stanowczo i poszedł na mną.

Przechodząc do wyjścia przez wszystkie korytarze w studiu, nie zamieniliśmy ze sobą żadnego słowa. Czułam się skrępowana jego obecnością i bałam się swoich reakcji.

- Nie powinieneś przeze mnie zawodzić fanów. – wypaliłam zmartwiona gdy wyszliśmy z budynku.

- Szczerze mówiąc, mam to gdzieś. Musimy porozmawiać. – zatrzymał się i zagrodził mi drogę. – Ja naprawdę nie wiem jak mogłem być taki głupi. Dopiero teraz zrozumiałem, że cię kocham.

Zanim zorientowałam się co on chce zrobić, już było za późno. Chłopak podszedł do mnie tak blisko, że czułam na policzku jego ciepły oddech.

- Przestań… - udało mi się jedynie wykrztusić, bo po chwili Logan przycisnął swoje usta do moich.

Najpierw próbowałam go odepchnąć, ale on tylko wzmocnił uścisk i poddałam się tej drobnej pieszczocie. Nie wiedziałam co robię i odwzajemniłam pocałunek. Chłopak uśmiechnął się lekko, ale nie oderwał się ode mnie. Wplótł mi za to palce we włosy, a moje dłonie błądziły po jego karku.

- Zrobię wszystko żebyś mi wybaczyła. – powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu odsuwając się ode mnie.

- Nie ułatwiasz mi tego. – burknęłam i usiadłam na najbliższej ławce.

- Ty wiesz, że nie było żadnego gwałtu? Zuza to wszystko wymyśliła. Chciała nam zepsuć życie, a do tego jeszcze Ewie i Kendallowi. Nie wiem jak ja mogłem kiedyś z nią być. Jesteś całym moim życiem i nie zrezygnuję z ciebie tak łatwo. Możesz mnie bić i kopać. Możesz krzyczeć, a ja i tak nie pozwolę ci odejść.

- Bo jesteś idiotą. – powiedziałam tylko ze łzami w oczach.

- Dlaczego płaczesz? – zapytał miękkim głosem i usiadł obok mnie na ławce.

- Nie płaczę. –warknęłam ocierając pospiesznie łzy grzbietem dłoni. Nie miałam pojęcia kiedy popłynęły.

- To przeze mnie, prawda? Przepraszam cię. Co mam zrobić żebyś mi wybaczyła?

- Nie wiem.

- Zrobię dla ciebie wszystko. – wstał z ławki, ale po chwili uklęknął i złapał mnie za rękę.

- Co ty do cholery wyprawiasz? Wstawaj!

- Nie wstanę dopóki mi nie wybaczysz.

- To sobie długo tak poklęczysz. – odwróciłam głowę, bo nie mogłam dłużej patrzeć w te jego smutne brązowe oczy.

- Kocham cię najmocniej na świecie. Zrozumiałem to dopiero gdy cię straciłem.

- Może odrobinę za późno? – prychnęłam.

- To dlaczego mnie całowałaś? – spytał zdezorientowany. – Gdybyś mnie nie lubiła to być mnie odepchnęła, a tak to nie wiem o tym mam myśleć.

- Przecież ja cię odpychałam! – oburzyłam się wyszarpując dłoń z jego uścisku. Uraziłam go tym gwałtownym gestem.

- Jak widać zbyt słabo. Możesz odpowiedzieć mi na pytanie?

- Bo.. – zaczęłam, ale bałam się, że to będzie głupie. Niby go nienawidziłam za to co mi zrobił, a to co mu miałam do powiedzenia wszystkiemu przeczyło. Moje ciało też. – Bo i tak cię kocham. – powiedziałam dopiero po chwili i spuściłam głowę.

- Wybaczysz mi?

- Nie. Tak. Nie wiem. – wzruszyłam ramionami. Wszystkie moje kończyny chciały rzucić się na niego i zacząć go znowu całować. Jednak jakaś część mnie nie chciała mieć z nim nic wspólnego. – Ja cię naprawdę kocham. A teraz wstawaj z tych kolan.

Logan posłucham mnie u posłusznie wstał. Usiadł za to znowu na ławce i uścisnął mnie mocno.

- Przepraszam. – wyszeptał mi do ucha.

- Duche se… - wysapałam próbując się od niego uwolnić.

- Przepraszam. – zawstydził się i zdenerwowany zaczął przeszukiwać kieszenie w kurtce.

- Co ty robisz? – zapytałam widząc, że on znowu uklęknął. – Wstawaj! – krzyknęłam.

- Jeszcze jedna rzecz. – wyciągnął z kieszeni małe i czarne pudełeczko. Wiedziałam co to było, ale jednak sama się oszukiwałam. Krew odeszła mi z twarzy.

- Nie. – wykrztusiłam tylko z niedowierzaniem.

- Weroniko? – popatrzył mi prosto w oczy i kontynuował. – Jesteś całym moim światem. Czy sprawisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? – otworzył pudełko, a moim oczom ukazał się przepiękny złoty pierścionek. Nie był wcale taki wyszukany, ale dałabym głowę, że kosztował kilkaset dolarów. Wbrew pozorom nie była to zwykła obrączka z diamentem. Gdyby się przyjrzało, można by dostrzec miliony cieniutkich paseczków złota złączonych ze sobą. Westchnęłam mimowolnie i poczułam, że oczy zaczynają mnie piec i zaraz znów łzy miały zacząć lecieć.

Wszystko krzyczało we mnie, żeby powiedzieć stanowcze nie i uciec w sino dal. W jednej minucie przed oczami przeleciało mi całe nasze życie. Koncert, smsy z Loganem, przyjazd do LA, pocałunek w czasie lunchu, mój prawy sierpowy, jego przeprosiny, jego pocałunek z Zuzą, wypadek, amnezja… Przeżyliśmy dużo radosnych chwil, ale bywały także takie, które wcale nie były godne zapamiętania, a mimo wszystko już nigdy nie wyprę ich z pamięci.

- Tak. – powiedziałam na przekór swojemu rozumowi.

Chciałam powiedzieć coś zupełnie innego, ale usta mnie nie posłuchały. Pozwoliłam moim uczuciom przejąć nade mną kontrolę. Rzuciłam się Loganowi na szyję i zaczęłam przeraźliwie płakać. Nie ze szczęścia. Płakałam, bo wydałam na siebie wyrok. Chyba nawet dożywotni.

----------------

Z dedykiem dla Rose, bo tu jest zawarte spełnienie jej marzeń.

Rozdział 50.

Wszystko było już ustalone. Carlos i James siedzieli na kanapie, a Kendall i Logan na krzesłach barowych za nimi. Dziennikarka siedziała za biurkiem i pieczołowicie przeglądała coś na komputerze. Oto cała sceneria przed wywiadem.

- Hej. – zawołał Kendall widząc moje zdenerwowanie. – Chodź no tu. – polecił wyciągając do mnie ramiona, a ja posłusznie zrobiłam to o co prosił.

- Mam nadzieję, że Weronika oglądnie ten wywiad. – wyszeptałam mu do ucha i wtuliłam twarz w jego tors.

- Nie martw się. Jeśli ona mu nie wybaczy no to nic nie możemy zrobić. Gdybym mógł to bym poleciał tam do niej i jej zdrowo nagadał, że jest głupia i takie tam. – zaśmiał się nerwowo.

- Więc czemu nie polecisz?

- Są tylko dwa powody. – uśmiechnął się szeroko i zaczął bawić się kosmykiem, który wyplątał mi się z kucyka.

- Niby jakie?

- Serial i płyta. – odparł lekko.

- Oh. – wydałam siebie westchnienie z rozczarowania.

- Żartuję przecież. Nie polecę, bo ty tu jesteś. A swoją drogą to też nie mogę, bo producenci się wkurzą i wiesz, te beznadziejne sprawy w typie, że nie zdążymy nakręcić sezonu i takie tam.  I tak już wystarczająco wszystko się opóźniło przez naszego drogiego Logana.

- Nathalie dalej się nie odzywała. – wypaliłam zmartwiona.

- Musisz dać jej trochę czasu.

- Ty jakoś nie potrzebowałeś czasu.

- Bo wszystko widziałem. Widziałem, że to on cię pocałował a nie ty jego. – wyszeptał odchylając się ode mnie i patrząc mi w oczy. – Ona tego nie widziała. Zobaczyła tylko jak go uderzam.

- Powinna być zła na Maxa, a nie na mnie. Przecież przyjaźnimy się i nie powinien nas poróżnić byle jaki facet.

- Ona musi sobie to wszystko ułożyć. Nie zamartwiaj się. Będzie dobrze.

- Wchodzimy za minutę! – zawołał producent z drugiego końca sali we wzrokiem utkwionym w swoim iPhonie.

Nie zwróciliśmy na niego uwagi. Kendall ujął moją twarz w dłonie i pocałował mnie delikatnie w usta.

- Hej, hej. – zaoponowała prezenterka podchodząc do nas i rozdzielając nas rękami.

- Idź, idź. – polecił mi Kendall i na przekór wszystkim organizatorom pocałował mnie w czoło.

- Bo cię wyprosimy! – zbulwersowała się kobieta ustawiająca mikrofony.

- Po co te nerwy? – zażartowałam trochę wściekła ich wrogim tonem ale zajęłam miejsce z tyłu koło techników.

- 3, 2… I jesteśmy! – usłyszałam klaśnięcie i wszyscy nagle ucichli.

- Dzień dobry Los Angeles! Dzisiaj w Fenredio gościmy aż czterech gości. I ku radości wszystkich nastolatek jest to czterech mega przystojnych chłopaków. Jestem tu z Carlosem, Jamesem, Kendallem i Loganem z Big Time Rush! – zawołała entuzjastycznie prezenterka.

- Witamy. – powiedział za wszystkich Logan i wszyscy wyszczerzyli się do kamery.

- Zaczynając od oczywistego pytania. Co z nowym sezonem serialu i trzecim albumem?

- Cóż… Jedyne co możemy powiedzieć nie zdradzając zbyt wiele… - zaczął James.

- To tyle, że jeszcze ciągle nad nimi pracujemy. – dokończył Carlos jakby czytał mu w myślach.

- Ale trzeci album będzie zupełnie inny niż pozostałe dwa. – uzupełnił z entuzjazmem Kendall patrząc prosto na mnie.

- A kiedy dokładnie możemy się spodziewać premiery? Wiosna? Lato? – zapytała kobieta.

- Myślę, że tak gdzieś przed wakacjami się ukaże. – odpowiedział Logan.

- Chcemy, żeby każdy Rusher mógł kupić album i posłuchać piosenek bez czekania na trasę. Od razu każdy będzie mógł przyjść i zobaczyć koncert. – dodał Carlos.

- A co z nowym sezonem? – dopytywała się.

- Cały czas kręcimy odcinki. Chcemy, żeby data premiery była wyjątkowa i zapadła wszystkim w pamięci. – odparł grzecznie James.

- Tak właściwie to my jeden odcinek kręcimy około sześćdziesiąt godzin. Pomyśl sobie, że sześćdziesiąt godzin twojej ciężkiej pracy zapełni odcinek o długości jedynie dwudziestu minut. – wtrącił Carlos.

- To bywa przerażające. Naprawdę. – dopowiedział Kendall i mrugnął do mnie.

Mrugnięcie, jasne. Wyjęłam telefon i pospiesznie napisałam smsa do Wery z upewnieniem się czy na pewno ogląda ten wywiad.

Tak, ale jeśli nie powiesz mi o co chodzi to zaraz zmienię kanał, odpisała.

Już za chwilę się dowiesz. Proszę, pod żadnym pozorem nie przełączaj! Ew.

- Przecież Logan miał bardzo poważny wypadek miesiąc temu. – powiedziała troskliwie prezenterka.

- Było, minęło. Nie wracajmy do tego. – wtrącił szybko Logan.

- No dobra, a co w takim razie z dziewczynami? Jaki jest was status? – zapytała ponownie lekko urażona odrzuceniem poprzedniego tematu.

- Ja tam jestem zajęty i szczęśliwy. – odparł Carlos.

- Ja tak samo jak on. Zajęty i szczęśliwie zakochany. – rzucił James beztrosko.

- Mój status chyba każdy zna. – zażartował Kendall. – Kocham najwspanialszą dziewczynę na świecie i nic tego nie zmieni.

- Ja właściwie dopiero po tym wypadku zrozumiałem co to jest prawdziwa miłość. – zaczął smutno Logan. – Pewnie wszyscy wiedzą, że miałem amnezję. Niedawno wspomnienia wróciły i teraz wiem wszystko. Wiem jakie błędy i dlaczego je popełniłem. I w ten sposób zaraz po tym wywiadzie wsiadam w samolot i lecę na drugi koniec świata do dziewczyny, którą kocham. – wyznał szczerze patrząc przenikliwie w kamerę. – Pamiętajcie, nigdy wam nie wolno robić żadnych głupot, bo osoby na których wam najbardziej zależy zostaną zranione.

- Co masz na myśli mówiąc drugi koniec świata? – prezenterka podchwyciła temat i teraz szybko nie odpuści.

- W Europie jest takie małe państwo o ilości mieszkańców prawie takiej samej jak Kalifornia. W tym państwie, które nazywa się Polska, aktualnie przebywa miłość mojego życia. Wiem, że ją zraniłem bo byłem zbyt głupi, a teraz tego żałuję. I jeszcze jedna sprawa… - zaczął mówić, ale nie skończył.

- Pamiętaj, jeśli jedziesz kogoś przeprosić to nigdy nie jedź motorem.  – zażartował Kendall i przybił piątkę z roześmianym Carlosem.

- Więc Halston, Alexa i Ewa to wielkie szczęściary. – podsumowała.

- Chyba raczej to my jesteśmy szczęściarami. – poprawił ją James.

- Tak też można na to spojrzeć. Jesteśmy cholernymi szczęściarzami. – dodał mój chłopak.

- Pozwolicie, że teraz coś powiem? – zapytał proszącym głosem Logan. Prezenterka skinęła mu głową na tak. – Kocham cię, Weroniko. – wyznał.

Przypomniał mnie sobie? W. odczytałam smsa i ucieszyłam się, że jednak ogląda.

Tak. Zaraz po wywiadzie leci do Krakowa. Ew.

Tylko, że mnie nie ma w Krakowie. W.

To gdzie ty niby jesteś? Ew.

Tutaj. W. przeczytałam i zobaczyłam ją wchodzącą do pokoju.

Loganowi szczęka opadła do podłogi na jej widok, z resztą reszcie chłopaków i mnie samej też. Wera była ubrana w letnią fioletową sukienkę, a jej włosy były całe pokręcone. Podbiegł do niej i zachłannie ją przytulił. Wiedziałam, że coś się wydarzyło w jej życiu odkąd wyjechała z Los Angeles i Logan nie będzie miał tak łatwo żeby znowu wkraść się do jej serca.

-----------------

To tak z nowej sesji. ;D



 

piątek, 15 marca 2013

Rozdział 49.

- Co powiecie na grę w butelkę? – zaproponował Niall z szerokim uśmiechem.

Od ponad godziny siedzieliśmy w  domu w salonie Kendalla w dziewiątkę; James przekomarzał się z Carlosem na kanapie. Koło nich siedziała zdegustowana Nathalie. Niall siedział na ziemi i jadł popcorn. Victoria chodziła z jednej strony pokoju na drugą pedantycznie poprawiając wszystkie wazony i poduszki. Max właśnie próbował brzdąkać na gitarze, ale zdecydowanie mu to nie wychodziło, a Logan cały czas na niego naskakiwał, że gra nie te dźwięki co trzeba. Ja siedziałam na kolanach Kendalla w fotelu w rogu pokoju i obserwowałam wszystkich. Jak zawsze.

- Dla mnie bomba. – powiedziałam z lekkim entuzjazmem.

- Dla mnie też. – rzucił Logan. – Dowiem się o was czegoś ciekawego.

- Pójdę po butelkę! – zaoferowała się Vicki i pobiegła w podskokach do kuchni, by po kilku sekundach wrócić z pustą butelką po pepsi.

Wszyscy zbliżyli się do kanapy i usadowili się w czymś na kształt kółka choć nie mało to z nim wiele wspólnego.

Vicki położyła butelkę na środku stolika i zakręciła nią. Wypadło na Nialla.

- Prawda czy wyzwanie? – zapytał Kendall wychylając głowę zza moich rozpuszczonych włosów.

- Prawda. – odparł chłopak i wrzucił do buzi popcorn.

- Czy wybranka twojego serca znajduje się w tym pokoju? – wypaliła Nathalie patrząc porozumiewawczo na Vicki.

- Tak. – odparł Niall i zarumienił się. – I chyba każdy wie kim ona jest. – dodał nachylając się do Victorii i ściskając ją mocno.

- Oszczędźcie sobie. – prychnął James i wywrócił oczami.

Sięgnęłam po butelkę i zakręciłam ją. Wypadło na mnie.

- Prawda czy wyzwanie? – zapytał Max.

- Wyzwanie. – odparłam uśmiechając się niepewnie. – Tylko nie dawajcie mi żadnych chamskich. – uściśliłam widząc jego zadowoloną minę.

-  Nie jestem chamem. – powiedział obrażonym głosem i założył ręce. – Pocałuj jakiegoś chłopaka w tym pokoju. W usta.  – podkreślił i wyszczerzył zęby.

- Też mi wyzwanie. – mruknęłam i pocałowałam Kendalla prosto w usta. Oczywiście już po chwili rozległy się niecierpliwe chrząknięcia więc oderwaliśmy się od siebie z głośnym westchnięciem.

- Najpierw Niall i Vicki, teraz ty z Kendallem. Zlitujcie się nad nieszczęśliwcami mającymi dziewczyny na drugim końcu kraju. – skomentował smętnie Carlos rzucając w nas poduszką.

- Bez agresji. – zażartował Kendall odrzucając pocisk i trafiając nim centralnie w głowę Carlosa.

- Hej. – zaoponowałam i znowu sięgnęłam po butelkę by nią zakręcić. – Uspokójcie się. Oboje.

- Dobra, dobra. – zbył mnie Kendall trzęsąc się ze śmiechu.

- Twoja kolej. – powiedziałam do niego, bo butelka wskazała jego osobę.

- Prawda czy wyzwanie? – zapytał Niall.

- Prawda.

- Uhuhu! Mam dobre! – zawołał entuzjastycznie Logan.

- Super. Już się boję. – Kendall wywrócił oczami, ale nie wycofał się z wybranej prawdy.

- Czego najbardziej się w życiu przeraziłeś? – uśmiechnął się szeroko i popatrzył na mnie porozumiewawczo. - Chodzi mi o coś takiego po czym nie mogłeś spać po nocach. – dodał nie widząc reakcji ze strony mojego chłopaka.

- To akurat zawdzięczam Kevinowi. – przyznał.

- Opowiadaj. – ponagliłam go wplatając mu palce we włosy.

- Miałem wtedy może z osiem lat. Mieliśmy tylko jedną szafkę ze słodyczami i różnymi takimi. Kevin zawsze chciał mieć wszystko dla siebie i żebyśmy mu nie jedli z Kennethem to od środka na drzwiach szafki nakleił plakat Wilczycy.

- Tej Wilczycy? – upewnił się Niall. – Oglądałem to. Dobry film. Jak na polski, oczywiście. – dodał ze względu na mnie.

- No i ja zawsze się bałem tego plakatu. – zawstydził się lekko, ale nie dał tego po sobie poznać.

- No, no, no. Kendall się czegoś boi? – zażartowała Nathalie.

- Za każdym razem jak otwierałem szafkę to wprost sikałem ze strachu. No i pewnego dnia Kevin pojechał na jakiś obóz czy coś. Zdarłem ten plakat i wyrzuciłem. Przez pierwszy tydzień otwierałem sobie tą szafkę na luzie i nic mnie nie straszyło.

- Ale co w tym wstydliwego? – zdumiał się Logan.

- Poczekaj na dalszy ciąg.

- Czekam!

- Kevin wrócił do domu, no i pewnego dnia idę po jakieś cukierki do szafki i spokojnie ją sobie otwieram nie spodziewając się niczego. A tu patrzę taki wielki plakat Wilczycy! Zacząłem piszczeć i pobiegłem do mamy.

Wszyscy wybuchliśmy śmiechem i mogłabym przysiąc, że zauważyłam łezkę w oku Carlosa.

- Muszę podziękować Kevinowi. – rzucił James i zaczął się jeszcze bardziej śmiać.

- Ta, ta. Bardzo śmieszne. Byłem przerażony! Wiecie jaki to szok dla ośmiolatka?

- Bardzo duży. – przyznałam uśmiechnięta i musnęłam go w czubek nosa.

Wstałam z kolan Kendalla i zakręciłam butelką. Teraz była kolej Jamesa.

- Prawda czy wyzwanie? – zapytałam przez ramię i poszłam do kuchni.

- Wyzwanie! – zawołał entuzjastycznie James.

Wyjęłam z szafki paczkę żelków i paczkę chipsów, gdy uświadomiłam sobie, że ktoś za mną stał. Czułam jego ciepły oddech na karku i zadrżałam.

- Ej, przestań. – powiedziałam odwracając się. Byłam przekonana, że za mną stoi Kendall, ale tak nie było. – Co ty robisz? – przeraziłam się naszą bliskością, bo nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów.

- Coś, co zawsze chciałem zrobić. – odparł Max i pocałował mnie.

Na nic zdały się moje jęki i protesty. Próbowałam go od siebie odepchnąć, ale był zbyt silny. Jednak zanim się obejrzałam coś świsnęło mi koło ucha, a w następnej sekundzie Max zatoczył się w kierunku drzwi przyciskając rękę do twarzy.

- Odwal się od mojej dziewczyny! – krzyknął Kendall podchodząc do mnie i obejmując mnie opiekuńczo ramieniem.

- Ale… Dlaczego to zrobiłeś? – wykrztusiła Nathalie ze łzami w oczach i wybiegła z domu trzaskając głośno drzwiami.

Chciałam za nią iść, ale nie mogłam się ruszyć. Byłam sparaliżowana i przerażona jednocześnie. Max podniósł głowę i zauważyłam, że z jego nosa i wargi leciała krew. Do kuchni wpadł zdezorientowany Logan zaalarmowany krzykami  i popatrzył znacząco na wściekłą twarz Kendalla.

- Weronika. – wyszeptał Logan. Jedno słowo, a wyjaśniło nam wszystko.

-----------------------

Rozdział zainspirowany życiem pewnego człowieka. Żeby nie było, że nie straszna! Ja tam się jej boję! ---->

czwartek, 14 marca 2013

Rozdział 48.

*oczami Wery, wieczór*

Wreszcie dolecieliśmy do Nowego Jorku. Nigdy nie lubiłam samolotów, ale teraz znienawidziłam je jeszcze bardziej. Oczywiście nie obyło się też i bez turbulencji.

Przechodząc przez odprawę i odbierając bagaże zobaczyłam kątem oka, że w wiadomościach pokazują zdjęcie Kendalla. Z tego co wiedziałam to policja nie miała dość dowodów by go aresztować, a Zuza stała się niewiarygodnym świadkiem po ujawnieniu wszystkich jej podstępów i podłości jakie wyrządziła znajomym ze szkoły.

Podeszłam do ściany na której stał telewizor i zaczęłam wsłuchiwać się w rozmowę prowadzoną na ekranie.

- Zuzanna F. dalej utrzymuje, że jej gwałcicielem jest słynna gwiazda muzyki pop i członek zespołu Big Time Rush, Kendall Schmidt. – mówiła dziennikarka spod gmachu kalifornijskiego sądu. – Jedynym dowodem w tej sprawie jest jedynie cienka blizna na prawej dłoni chłopaka, którą rzekomo zrobiła mu ofiara w samoobronie. Dziewczyna gwiazdora utrzymuje, że blizna jest jedynie wynikiem nieszczęśliwego wypadku w postaci zranienia się rozbitym szkłem.

Słuchałam oniemiała całych wiadomości nie wierząc w to co słyszę. To było jasne, że Zuza kłamała co do osoby, która ją zgwałciła. Nikt nie wierzy, żeby Kendall jej to zrobił. Śmiałabym wątpić, że kłamie nawet co do samego gwałtu. Może tylko chciała zwrócić na siebie uwagę otoczenia i zmyśliła całą tę historię?

Odwróciłam wzrok od telewizora i wbiłam go tępo w okno za którym rozprzestrzeniał się widok na miasto. Stałabym tak pewnie jeszcze bardzo długo, gdy nagle jakiś blondyn wpadł centralnie na mnie. Wywróciłam się, a chłopak wylał mi na bluzkę pepsi z otwartej butelki.

- Przepraszam! Przepraszam! – powiedział pospiesznie wstając i podał mi rękę.

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, a szczęka opadła mi do podłogi.

- Co ty…? – udało mi się wykrztusić.

- Przepraszam, nie zauważyłem cię. – przeprosił mnie raz jeszcze biorąc mnie pod pachy bo widział, że byłam zbyt zdziwiona, by ująć jego rękę.

- Co ty tu robisz? – zapytałam próbując ukryć podekscytowanie w głosie.

- Właśnie przyleciałem tu z Los Angeles. Przepraszam, nie przedstawiłem się, choć pewnie i tak wiesz kim jestem sądząc po twojej reakcji.

- Wiem. – wtrąciłam nieśmiało. – Jednak wolałabym żebyś przedstawił mi się oficjalnie.

- Josh Hutcherson. – uśmiechnął się i wyciągnął w moją stronę rękę.

- Weronika. – odpowiedziałam krótko i uścisnęłam jego dłoń.

- Jeszcze raz przepraszam cię za ten wypadek. – wyjął z kieszeni portfel i zaczął szukać odpowiedniego banknotu. Gdy go znalazł, wręczył mi go pospiesznie.

- Po co mi to? – zapytałam zdziwiona.

- Na pralnię. – wyjaśnił.

- Naprawdę nie trzeba.  – speszyłam się i chciałam mu z powrotem wcisnąć darowiznę.

- Weź, naprawdę.

- Nie. – ucięłam stanowczo i tym razem chłopak bez protestów wziął ode mnie banknot.

- Skoro nie mogę ci zapłacić za pralnię to może chociaż pójdziemy razem do kawiarni i pogadamy? Ja stawiam.

Rozglądnęłam się nerwowo po lotnisku w poszukiwaniu rodziców, ale nie znalazłam ich. Trudno. Lot do Polski mieliśmy dopiero za dwie godziny.

- Na to mogę się zgodzić. – uśmiechnęłam się zalotnie i podążyliśmy razem w kierunku lotniskowej kawiarenki choć trafniej byłoby to nazwać zwykłym bufetem.

- Co chcesz do picia? – zapytał grzecznie odsuwając dla mnie krzesło. Posłusznie zajęłam wyznaczone miejsce i bez większego zainteresowania zaczęłam przeglądać menu.

- Wystarczy pepsi, naprawdę. – powiedziałam bez większego zainteresowania, odkładając planszę na stolik.

Josh podszedł do kasy i po niecałych dwóch minutach wrócił niosąc ze sobą dwie pepsi i dwie szarlotki z lodami.

- Muszę ci zrekompensować bluzkę. – wyjaśnił widząc moją minę.

- Naprawdę, nic się nie stało. – powtórzyłam kolejny raz i wywróciłam teatralnie oczami.

Przez następne kilkanaście minut gadaliśmy i o wszystkim i o niczym. Przy Joshu czułam się swobodnie i nie mogłam się powstrzymać do porównywania go z Loganem. Oboje mieli piękne i szczere uśmiechy. Twarz Josha była bardziej kwadratowa, a Logana bardziej okrągła. No i oboje mieli bujne czupryny. Ciekawe czy włosy Josha są tak samo miękkie jak Logana…

Potrząsnęłam głową żeby przywołać się do porządku. Logan znowu był dla mnie tylko idolem. Nic więcej. Nie będę do niego wzdychać, ale nie przestanę słuchać piosenek Big Time Rush. Do dzisiaj żałowałam tej beznadziejnej próby samobójczej. Zabić się dla jakiegoś faceta? Gdzie ja wtedy miałam rozum?

Odlot samolotu do Polski zbliżał się nieubłaganie. Nie chciałam wylatywać. Chciałam jeszcze spędzić trochę czasu z Joshem, ale wiedziałam, że nie mogę. Podjęłam decyzję o powrocie do ojczystego kraju i nie mogłam już jej zmienić.

- Odprowadzę cię. – zaoferował się chłopak wstając z krzesła.

- Naprawdę nie musisz. – powiedziałam pospiesznie, ale zrobiło mi się cieplej na sercu przez ten nic nie znaczący gest.

- Muszę, muszę. – podał mi torebkę przewieszoną na oparciu krzesła i poszliśmy w stronę odprawy paszportowej.

Wszystko byłoby dobrze gdyby nie jedna malutka muszka owocówka. Ta mała franca wpadła mi prosto do oka.

- Au. – syknęłam odruchowo zamykając powiekę.

- Ej, nie ruszaj okiem. – Josh wyjął z kieszeni czystą chusteczkę i próbował wyjąć mi z oka niepożądany obiekt.

- To boli. – jęknęłam odsuwając głowę, ale chłopak przysunął się do mnie jeszcze bliżej i dalej próbował wyjąć mi muszkę z oka.

- Udało się. – powiedział z triumfem mnąc chusteczkę w ręce. Nie cofnął się i nasze twarze były niebezpiecznie blisko siebie.

Josh ujął moją twarz w obie dłonie i bardzo delikatnie musnął moje usta. Byłam zbyt zszokowana by go odepchnąć, więc tylko przygarnęłam go do siebie bliżej i odwzajemniłam pocałunek. Dopiero po chwili dotarło do mnie co właśnie zrobiłam. Nie przeraził mnie sam fakt, że całowałam kolejną supergwiazdę, ale raczej to, że mimowolnie porównywałam go z Loganem. Usta Logana były bardziej zachłanne, a Josh był delikatny i spokojny.

Odsunęłam się od niego zawstydzona moją reakcją.

- Ja… Muszę iść. Do zobaczenia. – wyjąkałam i pobiegłam do odprawy paszportowej gdzie czekali na mnie zniecierpliwieni rodzice.

- Do zobaczenia! – zawołał za mną chłopak. – Mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś zobaczymy. – dodał ciszej i pomachał mi na pożegnanie.

-------------------

Następna notka będzie dopiero prawdopodobnie w poniedziałek. Czekajcie cierpliwie i komentujcie! ;D