poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział 14.

Obudziło mnie światło dobiegające zza okna. Dlaczego do cholery jej nie zasłoniłam? A właściwie byłam przekonana, że ją zasłoniłam! Zaspana podniosłam się żeby zlikwidować źródło światła gdy nagle sobie uświadomiłam, że jestem w swoim pokoju. I nie byłam w nim sama. Na krześle przy biurku siedziała Weronika. Zasmuciłam się na jej widok bo chciałam zobaczyć zupełnie inną twarz. Niestety nie udało mi się tego ukryć i mimowolnie moja mina mnie zdradziła. Ona jednak nie odebrała tego jako urazę lecz zaczęła się śmiać.

- Z czego rżysz? – warknęłam. Nie byłam w nastroju na zgadywanki.

- Bo wiem, że wolałabyś żeby pierwszą rzeczą jaką zobaczysz po obudzeniu się była twarz Kendalla. No przepraszam, że nim nie jestem. Jestem tylko sobą. – odpowiedziała z sarkazmem.

- Co ty tu w ogóle robisz? Kto cię wpuścił?

- Twoja mama.

- Super. Muszę jej podziękować za zrujnowanie mi dnia. Daj człowiekowi pospać! – uniosłam się.

- Spokojnie. Bez agresji. Chyba zapomniałaś, że dzisiaj masz gdzieś iść. A raczej mamy gdzieś iść. – droczyła się ze mną.

Momentalnie przypomniałam sobie, że mam iść na plan Big Time Rush. Na śmierć zapomniałam!

- Która godzina?! – krzyknęłam.

- Powiedziałam już, żebyś się uspokoiła. Jest dopiero dziewiąta. – odpowiedziała z denerwującym spokojem.

- Super. Widziałaś może mój telefon? – zapytałam przegrzebując pościel.

- Leży koło poduszki.

- Dzięki.

Wzięłam telefon do ręki i sprawdziłam czy przyszedł jakiś sms. Był jeden od Kendalla. O 12 na planie? Wysłany był wcześnie rano, ale nie tracąc czasu odpisałam mu Będziemy na pewno.

Ubrałam się w błękitną bluzkę wiązaną na szyi i jeansowe shorty – najnowsze nabytki. Zaraz po przyjeździe do LA poszłam z Werą na zakupy żeby kupić kilka letnich rzeczy. Nie zdawałam sobie sprawy, że w marcu jest tu tak gorąco. Weronika ubrana była w fioletową sukienkę sięgającą do połowy łydki. Na nogach miała złote sandałki z H&Mu.

Zeszłam na dół i włączyłam toster.

- Chcesz tosta? – zapytałam przez ramię bo wiedziałam, że i tak mnie usłyszy.

- Możesz zrobić.

Wyjęłam z szafki cztery kromki chleba i położyłam na nich po plasterku żółtego sera. Poskładałam je i włożyłam do urządzenia.

- Logan też cię zaprosił na plan? – zagaiłam w oczekiwaniu na gotowość śniadania.

- Tak, a bo co?

- Tak pytam. Byłam ciekawa.

- Właśnie! Opowiadaj co się wydarzyło wczoraj! – zapiszczała z entuzjazmem.

- A co się miało wydarzyć?

- No przecież byłaś z Kendallem w kinie. – powiedziała wolno prawie literując każde słowo.

- No byłam. I co z tego? – odparłam wyciskając ketchup i majonez na talerze.

- A potem zaprosiłaś go do domu! – wyprzedziła mnie.

- No owszem. A właściwie to moja mama go zaprosiła. Potem zwiała do twojej.

- Powinnaś się wstydzić! Ty calutki wieczór spędziłaś z idolem swojego życia a ja siedziałam w pokoju i oglądałam odcinki Big Time Rush. Doszłam do wniosku, że Logan w każdym wygląda nieziemsko. Jakbym przedtem tego nie wiedziała – uśmiechnęła się.

- Nie przesadzaj. Czemu nie zaprosiłaś Logana?

- Nie chciałam mu się narzucać. Czekam aż on się do mnie odezwie.

Wyłączyłam toster i wyjęłam z niego tosty. Postawiłam przed Werą talerz a ta w milczeniu zaczęła jeść. Temat mojej randki z Kendallem już nie powrócił, ale za to wypłynęła całkiem inna informacja.

- Ty wiesz z kim będziemy chodzić do szkoły? – zaczęła grobowym tonem Wera.

Nie musiała mi odpowiadać, bo już wiedziałam kogo ma na myśli. Oczywiście Zuza też będzie z nami chodzić do szkoły. Chyba jej płacili za uprzykrzanie nam życia.

- Ale dlaczego?  Ona mieszka przecież w zupełnie innej części miasta.

- Jak widać to jej nie przeszkadza.

Potem już nie rozmawiałyśmy. Zjadłyśmy tylko nasze tosty w zupełnej ciszy przerywanej tylko od czasu do czasu buczeniem lodówki. Włożyłam brudne talerze do zmywarki i ubrałam trampki.

- Będąc w LA nauczyłam się jednej rzeczy – mruknęłam.

- Jakiej?

- W południe są tu straszne korki więc chodź, bo się spóźnimy. – odpowiedziałam i wyszłam przed dom.

 

1 komentarz: