Obudziło mnie światło dobiegające zza okna. Dlaczego do cholery jej nie zasłoniłam? A właściwie byłam przekonana, że ją zasłoniłam! Zaspana podniosłam się żeby zlikwidować źródło światła gdy nagle sobie uświadomiłam, że jestem w swoim pokoju. I nie byłam w nim sama. Na krześle przy biurku siedziała Weronika. Zasmuciłam się na jej widok bo chciałam zobaczyć zupełnie inną twarz. Niestety nie udało mi się tego ukryć i mimowolnie moja mina mnie zdradziła. Ona jednak nie odebrała tego jako urazę lecz zaczęła się śmiać.
- Z czego rżysz? – warknęłam. Nie byłam w nastroju na zgadywanki.
- Bo wiem, że wolałabyś żeby pierwszą rzeczą jaką zobaczysz po obudzeniu się była twarz Kendalla. No przepraszam, że nim nie jestem. Jestem tylko sobą. – odpowiedziała z sarkazmem.
- Co ty tu w ogóle robisz? Kto cię wpuścił?
- Twoja mama.
- Super. Muszę jej podziękować za zrujnowanie mi dnia. Daj człowiekowi pospać! – uniosłam się.
- Spokojnie. Bez agresji. Chyba zapomniałaś, że dzisiaj masz gdzieś iść. A raczej mamy gdzieś iść. – droczyła się ze mną.
Momentalnie przypomniałam sobie, że mam iść na plan Big Time Rush. Na śmierć zapomniałam!
- Która godzina?! – krzyknęłam.
- Powiedziałam już, żebyś się uspokoiła. Jest dopiero dziewiąta. – odpowiedziała z denerwującym spokojem.
- Super. Widziałaś może mój telefon? – zapytałam przegrzebując pościel.
- Leży koło poduszki.
- Dzięki.
Wzięłam telefon do ręki i sprawdziłam czy przyszedł jakiś sms. Był jeden od Kendalla. O 12 na planie? Wysłany był wcześnie rano, ale nie tracąc czasu odpisałam mu Będziemy na pewno.
Ubrałam się w błękitną bluzkę wiązaną na szyi i jeansowe shorty – najnowsze nabytki. Zaraz po przyjeździe do LA poszłam z Werą na zakupy żeby kupić kilka letnich rzeczy. Nie zdawałam sobie sprawy, że w marcu jest tu tak gorąco. Weronika ubrana była w fioletową sukienkę sięgającą do połowy łydki. Na nogach miała złote sandałki z H&Mu.
Zeszłam na dół i włączyłam toster.
- Chcesz tosta? – zapytałam przez ramię bo wiedziałam, że i tak mnie usłyszy.
- Możesz zrobić.
Wyjęłam z szafki cztery kromki chleba i położyłam na nich po plasterku żółtego sera. Poskładałam je i włożyłam do urządzenia.
- Logan też cię zaprosił na plan? – zagaiłam w oczekiwaniu na gotowość śniadania.
- Tak, a bo co?
- Tak pytam. Byłam ciekawa.
- Właśnie! Opowiadaj co się wydarzyło wczoraj! – zapiszczała z entuzjazmem.
- A co się miało wydarzyć?
- No przecież byłaś z Kendallem w kinie. – powiedziała wolno prawie literując każde słowo.
- No byłam. I co z tego? – odparłam wyciskając ketchup i majonez na talerze.
- A potem zaprosiłaś go do domu! – wyprzedziła mnie.
- No owszem. A właściwie to moja mama go zaprosiła. Potem zwiała do twojej.
- Powinnaś się wstydzić! Ty calutki wieczór spędziłaś z idolem swojego życia a ja siedziałam w pokoju i oglądałam odcinki Big Time Rush. Doszłam do wniosku, że Logan w każdym wygląda nieziemsko. Jakbym przedtem tego nie wiedziała – uśmiechnęła się.
- Nie przesadzaj. Czemu nie zaprosiłaś Logana?
- Nie chciałam mu się narzucać. Czekam aż on się do mnie odezwie.
Wyłączyłam toster i wyjęłam z niego tosty. Postawiłam przed Werą talerz a ta w milczeniu zaczęła jeść. Temat mojej randki z Kendallem już nie powrócił, ale za to wypłynęła całkiem inna informacja.
- Ty wiesz z kim będziemy chodzić do szkoły? – zaczęła grobowym tonem Wera.
Nie musiała mi odpowiadać, bo już wiedziałam kogo ma na myśli. Oczywiście Zuza też będzie z nami chodzić do szkoły. Chyba jej płacili za uprzykrzanie nam życia.
- Ale dlaczego? Ona mieszka przecież w zupełnie innej części miasta.
- Jak widać to jej nie przeszkadza.
Potem już nie rozmawiałyśmy. Zjadłyśmy tylko nasze tosty w zupełnej ciszy przerywanej tylko od czasu do czasu buczeniem lodówki. Włożyłam brudne talerze do zmywarki i ubrałam trampki.
- Będąc w LA nauczyłam się jednej rzeczy – mruknęłam.
- Jakiej?
- W południe są tu straszne korki więc chodź, bo się spóźnimy. – odpowiedziałam i wyszłam przed dom.
Super, nie to, co mój blog *.* Zawsze coś spieprzę ;(
OdpowiedzUsuń