- Co powiecie na grę w butelkę? – zaproponował Niall z szerokim uśmiechem.
Od ponad godziny siedzieliśmy w domu w salonie Kendalla w dziewiątkę; James przekomarzał się z Carlosem na kanapie. Koło nich siedziała zdegustowana Nathalie. Niall siedział na ziemi i jadł popcorn. Victoria chodziła z jednej strony pokoju na drugą pedantycznie poprawiając wszystkie wazony i poduszki. Max właśnie próbował brzdąkać na gitarze, ale zdecydowanie mu to nie wychodziło, a Logan cały czas na niego naskakiwał, że gra nie te dźwięki co trzeba. Ja siedziałam na kolanach Kendalla w fotelu w rogu pokoju i obserwowałam wszystkich. Jak zawsze.
- Dla mnie bomba. – powiedziałam z lekkim entuzjazmem.
- Dla mnie też. – rzucił Logan. – Dowiem się o was czegoś ciekawego.
- Pójdę po butelkę! – zaoferowała się Vicki i pobiegła w podskokach do kuchni, by po kilku sekundach wrócić z pustą butelką po pepsi.
Wszyscy zbliżyli się do kanapy i usadowili się w czymś na kształt kółka choć nie mało to z nim wiele wspólnego.
Vicki położyła butelkę na środku stolika i zakręciła nią. Wypadło na Nialla.
- Prawda czy wyzwanie? – zapytał Kendall wychylając głowę zza moich rozpuszczonych włosów.
- Prawda. – odparł chłopak i wrzucił do buzi popcorn.
- Czy wybranka twojego serca znajduje się w tym pokoju? – wypaliła Nathalie patrząc porozumiewawczo na Vicki.
- Tak. – odparł Niall i zarumienił się. – I chyba każdy wie kim ona jest. – dodał nachylając się do Victorii i ściskając ją mocno.
- Oszczędźcie sobie. – prychnął James i wywrócił oczami.
Sięgnęłam po butelkę i zakręciłam ją. Wypadło na mnie.
- Prawda czy wyzwanie? – zapytał Max.
- Wyzwanie. – odparłam uśmiechając się niepewnie. – Tylko nie dawajcie mi żadnych chamskich. – uściśliłam widząc jego zadowoloną minę.
- Nie jestem chamem. – powiedział obrażonym głosem i założył ręce. – Pocałuj jakiegoś chłopaka w tym pokoju. W usta. – podkreślił i wyszczerzył zęby.
- Też mi wyzwanie. – mruknęłam i pocałowałam Kendalla prosto w usta. Oczywiście już po chwili rozległy się niecierpliwe chrząknięcia więc oderwaliśmy się od siebie z głośnym westchnięciem.
- Najpierw Niall i Vicki, teraz ty z Kendallem. Zlitujcie się nad nieszczęśliwcami mającymi dziewczyny na drugim końcu kraju. – skomentował smętnie Carlos rzucając w nas poduszką.
- Bez agresji. – zażartował Kendall odrzucając pocisk i trafiając nim centralnie w głowę Carlosa.
- Hej. – zaoponowałam i znowu sięgnęłam po butelkę by nią zakręcić. – Uspokójcie się. Oboje.
- Dobra, dobra. – zbył mnie Kendall trzęsąc się ze śmiechu.
- Twoja kolej. – powiedziałam do niego, bo butelka wskazała jego osobę.
- Prawda czy wyzwanie? – zapytał Niall.
- Prawda.
- Uhuhu! Mam dobre! – zawołał entuzjastycznie Logan.
- Super. Już się boję. – Kendall wywrócił oczami, ale nie wycofał się z wybranej prawdy.
- Czego najbardziej się w życiu przeraziłeś? – uśmiechnął się szeroko i popatrzył na mnie porozumiewawczo. - Chodzi mi o coś takiego po czym nie mogłeś spać po nocach. – dodał nie widząc reakcji ze strony mojego chłopaka.
- To akurat zawdzięczam Kevinowi. – przyznał.
- Opowiadaj. – ponagliłam go wplatając mu palce we włosy.
- Miałem wtedy może z osiem lat. Mieliśmy tylko jedną szafkę ze słodyczami i różnymi takimi. Kevin zawsze chciał mieć wszystko dla siebie i żebyśmy mu nie jedli z Kennethem to od środka na drzwiach szafki nakleił plakat Wilczycy.
- Tej Wilczycy? – upewnił się Niall. – Oglądałem to. Dobry film. Jak na polski, oczywiście. – dodał ze względu na mnie.
- No i ja zawsze się bałem tego plakatu. – zawstydził się lekko, ale nie dał tego po sobie poznać.
- No, no, no. Kendall się czegoś boi? – zażartowała Nathalie.
- Za każdym razem jak otwierałem szafkę to wprost sikałem ze strachu. No i pewnego dnia Kevin pojechał na jakiś obóz czy coś. Zdarłem ten plakat i wyrzuciłem. Przez pierwszy tydzień otwierałem sobie tą szafkę na luzie i nic mnie nie straszyło.
- Ale co w tym wstydliwego? – zdumiał się Logan.
- Poczekaj na dalszy ciąg.
- Czekam!
- Kevin wrócił do domu, no i pewnego dnia idę po jakieś cukierki do szafki i spokojnie ją sobie otwieram nie spodziewając się niczego. A tu patrzę taki wielki plakat Wilczycy! Zacząłem piszczeć i pobiegłem do mamy.
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem i mogłabym przysiąc, że zauważyłam łezkę w oku Carlosa.
- Muszę podziękować Kevinowi. – rzucił James i zaczął się jeszcze bardziej śmiać.
- Ta, ta. Bardzo śmieszne. Byłem przerażony! Wiecie jaki to szok dla ośmiolatka?
- Bardzo duży. – przyznałam uśmiechnięta i musnęłam go w czubek nosa.
Wstałam z kolan Kendalla i zakręciłam butelką. Teraz była kolej Jamesa.
- Prawda czy wyzwanie? – zapytałam przez ramię i poszłam do kuchni.
- Wyzwanie! – zawołał entuzjastycznie James.
Wyjęłam z szafki paczkę żelków i paczkę chipsów, gdy uświadomiłam sobie, że ktoś za mną stał. Czułam jego ciepły oddech na karku i zadrżałam.
- Ej, przestań. – powiedziałam odwracając się. Byłam przekonana, że za mną stoi Kendall, ale tak nie było. – Co ty robisz? – przeraziłam się naszą bliskością, bo nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów.
- Coś, co zawsze chciałem zrobić. – odparł Max i pocałował mnie.
Na nic zdały się moje jęki i protesty. Próbowałam go od siebie odepchnąć, ale był zbyt silny. Jednak zanim się obejrzałam coś świsnęło mi koło ucha, a w następnej sekundzie Max zatoczył się w kierunku drzwi przyciskając rękę do twarzy.
- Odwal się od mojej dziewczyny! – krzyknął Kendall podchodząc do mnie i obejmując mnie opiekuńczo ramieniem.
- Ale… Dlaczego to zrobiłeś? – wykrztusiła Nathalie ze łzami w oczach i wybiegła z domu trzaskając głośno drzwiami.
Chciałam za nią iść, ale nie mogłam się ruszyć. Byłam sparaliżowana i przerażona jednocześnie. Max podniósł głowę i zauważyłam, że z jego nosa i wargi leciała krew. Do kuchni wpadł zdezorientowany Logan zaalarmowany krzykami i popatrzył znacząco na wściekłą twarz Kendalla.
- Weronika. – wyszeptał Logan. Jedno słowo, a wyjaśniło nam wszystko.
-----------------------
Rozdział zainspirowany życiem pewnego człowieka. Żeby nie było, że nie straszna! Ja tam się jej boję! ---->
Nie czaję. Przypomniał sobie o mnie? xd
OdpowiedzUsuńKooocham Ciebie i twoje opowiadania ♥ Nie przestawaj pisać,masz talent ♥
OdpowiedzUsuń