poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 72.

*oczami Wery, w międzyczasie*

Szłam przed siebie przez cały czas zalewając się łzami. Wiedziałam, że płacz nic nie pomoże, że nie odwróci tego co zrobił Logan, ale nie mogłam przestać się nad sobą użalać. Bardzo często się potykałam bo po prostu nie widziałam drogi przez swoje zapłakane oczy. Cieszyłam się jednak w duchu, że nie założyłam na tą imprezę tych czarnych szpilek, które sobie niedawno kupiłam. Teraz pewnie bym siedziała na ulicy z zakrwawionymi nogami. Dzięki ci Bogu za to, że ktoś wymyślił zwykłe baleriny.

- Weronika! – usłyszałam czyjś aż za dobrze znajomy mi głos przepełniony bólem.

Schowałam się za pierwszym lepszym drzewem w obawie, że Logan mnie zobaczy. Przylgnęłam całym ciałem do kory i wstrzymałam oddech. Chłopak podbiegł do oddalonej ode mnie o kilka metrów latarni i przystanął pod nią.

- Wiem, że tu jesteś. – powiedział w stronę mojej kryjówki. – Chciałem tylko z tobą porozmawiać. Muszę ci wyjaśnić to co zobaczyłaś u Jamesa. Proszę.

Osunęłam się na ziemię i objęłam kolana rękoma. Na nowo wybuchłam płaczem bez zważania na to czy Logan mnie usłyszy.

- Odejdź. – szepnęłam bezsilnie.

- Ja.. – zająknął się. – Ja rozumiem, że tak zareagowałaś. Sam siebie nienawidzę za to co ci zrobiłem. – podszedł do mnie ale odsunęłam się od niego ze wstrętem. Chłopak położył na ziemi koło mnie mój pierścionek zaręczynowy. – Zatrzymaj go. Jeśli naprawdę go nie chcesz to możesz go wyrzucić albo sprzedać. Nie będę ci miał tego za złe.

Nie skomentowałam tego. Zaczęłam po prostu go ignorować i wsłuchiwałam się w odgłosy przejeżdżających niedaleko nas samochodów. Najgorsze było to, że Logan prawdopodobnie zdradził mnie z mojego powodu. Może czegoś nie zrobiłam? Gdybym zachowywała się bez zarzutu to on przecież nie czułby potrzeby obściskiwania się z innymi dziewczynami.

- Przepraszam. Nie wiem dlaczego to zrobiłem, ale to był największy błąd w moim życiu.

W jego głosie było tyle bólu, że miałam ochotę podbiec do niego i go uściskać. Mogłabym zrobić wszystko byleby znowu z nim być. To ja powinnam zabiegać o jego miłość, a nie on o moją.

- Daj mi trochę czasu, dobrze? – zapytałam go o dziwo bez zająknięcia się. – A teraz mnie zostaw.

O dziwo posłuchał. Ośmieliłam się na niego spojrzeć i natychmiast tego pożałowałam. Wyglądał wprost nieziemsko. Miał zmierzwione od biegu włosy. W normalnym okolicznościach pewnie rozbawił mnie ten widok, bo przecież Logan zawsze miał nienagannie ułożoną fryzurę. Jak ja mogę myśleć o jego włosach? On mnie zdradził! Skarciłam się w myślach. Mimo wszystko patrzyłam po części smutnym, ale i po części wściekłym wzrokiem na jego oddalającą się sylwetkę.

Gdy chłopak zniknął za zakrętem zakryłam twarz dłońmi. Nie wiedziałam jak długi czas spędziłam w tej pozycji, ale miałam to zasadniczo gdzieś. Myślałam o wszystkim i o niczym. O naszym pierwszym lunchu podczas którego Logan mnie pocałował, a ja potem go uderzyłam przekonana o tym, że ma dziewczynę. Później mnie przeprosił w taki sposób, że nie mogłam mu nie wybaczyć. Kolejny raz mnie przepraszał po pocałunku z Zuzą, a później mi się oświadczył. Wtedy też nie mogłam mu odmówić. Jestem po prostu słabą dziewczyną, która daje się wykorzystywać. Gdyby on mnie naprawdę kochał to czy by mnie zdradził?

Z zamyślenia wyrwał mnie dopiero odgłos kroków niedaleko mnie. Czy ten gościu nie rozumie co znaczy żeby dał mi trochę czasu? Nie zauważyłam nawet gdy przestałam płakać. Teraz tempo wpatrywałam się w swoje dłonie.

- Odwal się. – warknęłam bez zaszczycania przybysza ani jednym spojrzeniem.

- Nie jestem tym kim myślisz, że jestem. – odezwał się Josh i przykucnął przede mną. – Ja też mam sobie stąd iść?

- Przepraszam. – wykrztusiłam podnosząc wzrok i patrząc mu w oczy.

- Chodź. Odwiozę cię do domu.

- Nie chcę wracać do domu.

- Czemu? Coś się stało?

- Ostatnio jest jakaś napięta atmosfera i wiesz przecież, że Ewa mieszka naprzeciwko. Zaraz by przyleciała dowiedzieć się wszystkiego co się stało między mną i Loganem, a nie chcę by mnie pocieszała, bo marnie jej to wychodzi. – to nie był jedyny powód. Nie chciałam w tym stanie tłumaczyć się rodzicom dlaczego to Josh mnie odwozi, a nie Logan.

- To w takim razie chodź i pojedziemy do mojego domu.

- Chyba sobie żartujesz. – prychnęłam.

- Nie w tym sensie. Jesteśmy przyjaciółmi, pamiętasz? – przypomniał mi.

Westchnęłam tylko głęboko i zaczęłam niezgrabnie podnosić się z ziemi. Nie zamierzałam przecież przez całą noc siedzieć pod drzewem w centrum miasta. Zaczynało robić się zimno. Josh widział moje zmagania i podążył mi z pomocnymi rękami. Zadrżałam. Chłopak zarejestrował to, zdjął swoją kurtkę i okrył mnie nią. Byłam mu za to bardzo wdzięczna, ale powstrzymałam się od podziękowania mu.

- Gdzie masz samochód? – zapytałam z udawaną obojętnością.

W sumie to bardzo się ucieszyłam, że nie będę musiała znowu iść bo nogi mi już po prostu odpadały.

- Tam za zakrętem. – przełknęłam głośno ślinę z wyraźną obawą. Przecież Logan całkiem nie tak dawno poszedł właśnie w tamtym kierunku. – Nie martw się. – domyślił się o co mi chodzi. – Nie pozwolę mu się znowu do ciebie zbliżyć. On już cię nie zrani i ja tego dopilnuję.

Ostatnie zdanie wypowiedział tak stanowczo, że aż się go przeraziłam. Zabrzmiało to jak jakaś groźba.

- Nie mów tak.

- On cię zdradził. – zauważył zupełnie niepotrzebnie. – Nie popełni znowu tego samego błędu. – objął mnie opiekuńczo ramieniem i podążyliśmy w uprzednio wskazanym przez niego kierunku.

- Ja też cię zdradziłam a jakoś nie odnosisz się do mnie w taki sposób.

- Ty to co innego. Nie zrobiłaś tego na moich oczach.

- Ale ja przyrzekłam, że wyjdę za mąż za innego faceta! – krzyknęłam wyrywając się z jego uścisku.

- Wziąć cię na ręce? – zignorował mój wybuch. – Wyglądasz jakbyś miała zaraz zemdleć.

- Nie, nie fatyguj się. – warknęłam i nie oglądając się za siebie zaczęłam iść szybkim krokiem w stronę samochodu Josha.

Minęłam ścianę z gigantycznym napisem „Spermenson” i mimo mojego ponurego nastroju, uśmiechnęłam się pod nosem. Za rogiem zobaczyłam jednak Logana opierającego się o słup, wpatrzonego prosto we mnie. Zrzedła mi mina i krew odpłynęła mi z twarzy. Zatrzymałam się niezdolna do najmniejszego ruchu. Josh dogonił mnie nie wiedząc dlaczego tak dziwnie zareagowałam, ale gdy się zorientował było za późno.

- Ty zawsze w pogotowiu. – warknął Logan podchodząc do nas.

- Nie musiałbym jej pomagać i jej pocieszać gdyby nie ty. – odpowiedział Josh wypranym z emocji głosem.

- Odwal się od niej.

- Raczej to ty powinieneś stąd iść, bo inaczej ci pomogę.

- Nie będziesz mi mówił co mam robić.

- Oh, nie będę? Wera? Powiedz mu, że ma stąd iść.

Nie mogłam wydobyć z siebie słowa zaskoczona ich wzajemną nienawiścią, którą do siebie żywili. Pokiwałam przecząco głową powstrzymując kolejną falę łez.

Josh przyjął moje milczenie inaczej niż tego chciałam. Zanim się zorientowałam, jego prawa ręka wystrzeliła w powietrze i walnęła Logana prosto w nos. Chłopak zatoczył się do tyłu od siły uderzenia i zakrył twarz rękami.

- Josh! – krzyknęłam przerażona.

Logan starał się to ukryć, ale jednak zauważyłam, że z jego wargi i nosa sączyły się strużki czerwonej niczym szkarłat krwi.

------------------

Już 7,5k wyświetleń bloga... <3. "Oh, Loganie, zabeczajmy się!" <--- Nie zapomnę tego, Wera. ;D No i z dedykiem dla cb notka. Musiałam dać taką końcówkę, ale u cb jest gorzej więc się ciesz. ;p

Logan gdy zobaczył Josha:



Zdjęcie autorstwa Melissy ("Spermenson" także xD):



Fuck Yeah.

3 komentarze:

  1. To zdjęcie miało być okładką na stronę... xd Ok, fajna notka, ale LOGAN! :C

    OdpowiedzUsuń
  2. nie no jak zwykle świetne :)
    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze genialna notka :D Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń