środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 79.

Szliśmy w ciszy trzymając się za ręce przez ruchliwy Kraków zmierzając w stronę bulwarów wiślanych. Był piękny i ciepły dzień, więc szkoda byłoby go zmarnować siedząc w domu. Nie musieliśmy rozmawiać. Wystarczała nam sama nasza obecność.

Spojrzałam nieśmiało na Kendalla, który mimo zmiany stref czasowych dzielnie udawał wypoczętego. Uśmiechnął się do mnie szeroko próbując zatuszować rosnące zmęczenie, ale widziałam, że oczy mu się same zamykały. Nic dziwnego. W Los Angeles w normalnych warunkach pewnie by już dawno spał.

- Nie wiem dlaczego tak ci zależy na tym spacerze, ale zaraz zaśniesz na stojąco. – Skarciłam go widząc jak ziewa już któryś raz z kolei.

- Mam pewien cel skoro już zostałem zmuszony tu przyjechać. – Powiedział ze śmiechem. Wymierzyłam mu żartobliwego kuksańca w bok, na co przechodzący ludzie zaczęli się gapić na nas jak na wariatów. Każdy doszedłby do takiego wniosku, bo zachowywaliśmy się jak małe dzieci.

- Dlaczego przyjechałeś? – zapytałam go gdy się trochę uspokoiliśmy.

- Hm… Niech pomyślę. – Zaczął uśmiechając się szeroko. – Bo się stęskniłem? Bo cię kocham? Bo chciałem cię pocałować? Bo chciałem cię dotknąć? Usłyszeć twój głos? Zobaczyć cię?

- Wszystkie chęci spełniłeś. Dlaczego nie wracasz do Stanów?

- Wiem o twoim stypendium. I nie chcę czekać aż do października żeby znowu móc cię zobaczyć.

- Nie mamy innego wyjścia. Rodzice mi nie pozwolą wrócić do Los Angeles.

- Skąd ta pewność?

- Ostatnio jak o to pytałam mamę to wybuchła awantura, podczas której dowiedziałam się, że moja najlepsza przyjaciółka jest moją przyrodnią siostrą. Gdy zapytam kolejny raz to mogę się dowiedzieć, że pochodzę z rodziny kosmitów. – Burknęłam sarkastycznie i wbiłam wzrok w swoje buty.

- Rozmawiałem z twoimi rodzicami. – Oznajmił. Nie zrozumiałam o co mu chodziło, więc westchnął i kontynuował. – Pozwolili ci wrócić do Stanów.

- Żartujesz sobie ze mnie, prawda? – zapytałam wytrzeszczając na niego oczy. – Niby dlaczego mieliby się nagle zgodzić?

- A czemu nie? Bywam bardzo przekonujący. – Wyprężył swoją klatkę piersiową szczerząc się jak małolat.

- Co im nagadałeś? Niby gdzie miałabym tam mieszkać? O ile wiem, to tamten dom w LA sprzedali.

- Okłamali cię. Powiedzieli ci, że go sprzedali żebyś nie miała argumentów, żeby zostać w USA.

- I teraz nagle zmienili zdanie? – prychnęłam. – Gdzieś musi być jakiś haczyk. Nie pozwoliliby mi mieszkać samej na drugim końcu świata.

- Pozwolili ci. Myślałem tylko, że może.. – przerwał w środku zdania nie wiedząc jaka będzie moja reakcja.

- Że może co? – zachęciłam go. Chłopak wziął głęboki oddech i dopiero wtedy zaczął znowu mówić.

- Myślałem może, że mogłabyś zamieszkać ze mną.

Zatrzymałam się gwałtownie pociągając go za sobą. Nie spodziewałam się takiej propozycji z jego strony. Jakaś część mnie cieszyła się z tego, że Kendall uważa nasz związek za coś poważniejszego, ale ta druga część uważała inaczej.

- Chcesz mi powiedzieć, że moi rodzice zgodzili się, żebym zamieszkała na drugim końcu świata z facetem? – upewniłam się wymijająco. Myślałam, że sobie ze mnie żartuje, ale jego mina była w stu procentach poważna.

- Nie do końca. Zgodzili się żebyś zamieszkała w swoim starym domu i wtedy rodzice Wery mogliby mieć na ciebie oko. Tylko, że twoi rodzice nie muszą wiedzieć o tym, że mieszkasz ze mną.

- Chcesz żebym okłamywała rodziców? – Zmarszczyłam brwi.

- Po części się zgodzili.

- Co im nagadałeś?

- Nie mogę ci powiedzieć, bo nie będzie niespodzianki.

- Czyli jednak mi pozwolili? Nie będę mogła ich okłamywać? – Teatralnie wydęłam usta w podkówkę.

- Pozwolili. Nie cieszysz się?

- Nie wiem. To chyba dla mnie trochę za dużo. Informacja, że mam siostrę, potem ta nagła przeprowadzka, stypendium w Stanfordzie… - zaczęłam wymieniać, ale przerwałam zirytowana swoją gapowością. Kendall chciał żebym z nim zamieszkała, a ja bałam mu się odpowiedzieć.

- W ogóle jak się twoja mama dowiedziała o zdradzie twojego taty? – Zapytał zmieniając temat, bo widział, że nie doczeka się odpowiedzi na swoje pytanie. – Jeśli nie chcesz, to nie musisz mówić. Nie zamierzam cię naciskać.

- Nie, nie. Chcę w końcu komuś o tym powiedzieć. – Zaczęłam, a chłopak objął mnie ramieniem. - Gdy wyjeżdżaliśmy do Stanów, moja mama musiała zamknąć swoje konto. Nie wiem co to miało na celu, ale nie wnikam w to. No i podczas naszego pobytu w Los Angeles korzystali tylko z konta mojego taty.

- I to przez konta bankowe się dowiedziała o zdradzie?

- Gdy byliśmy w Polsce, to nie miała dostępu do konta taty i nie mogła kontrolować tego, gdzie on robi przelewy. Nie zorientowała się więc, że co miesiąc z jego konta znika półtora tysiąca złotych.

- Alimenty dla Weroniki? – domyślił się chłopak.

- Mój tata od samego początku wiedział, że Wera jest jego córką. Nie raczył tylko wspomnieć o tym mamie. – Burknęłam wściekła na ojca za to, że nas okłamywał przez tyle lat.

- A rodzice Wery wiedzieli?

- Nie mam pojęcia, ale Wera wiedziała. Nie wiem tylko od jak dawna.

- I to wszystko wydało się przez przelewy bankowe?

- Nie tak dokładnie. W sumie to nie wiem jak mama to zrobiła, ale dowiedziała się prawdy. Ja od niej tylko wyciągnęłam to, że właśnie te wypłaty z konta wzbudziły jej podejrzenia. No bo kto normalny przelewa półtora tysiąca złotych co miesiąc na konto innej kobiety, która przy okazji jest przyjaciółką rodziny? A raczej była.

- Masz rację. To trochę dziwne.

- A teraz jeszcze Wera jest w szpitalu… - mruknęłam do siebie.

Zarzuciłam Kendallowi ręce za szyję i przylgnęłam do niego całym ciałem. W oczach miałam łzy bezsilności. Oparłam mu głowę na ramieniu, a on objął mnie w talii.

- Nie martw się. – Szepnął.

- Jak mam się nie martwić? Ktoś prawie zgwałcił moją siostrę, a ja nie wiem kto.

Chłopak wziął głęboki oddech by zatuszować wahanie przed wyjawieniem mi prawdy. Wiedziałam, że nie chciał żebym miała kolejny powód do zamartwiania się, ale nie zamierzałam odpuścić i prędzej czy później i tak by mi musiał wszystko wyjaśnić.

- To Michael chciał ją zgwałcić. – Powiedział szybko.


Ta informacja była dla mnie kroplą, która przepełniła czarę. Krew we mnie zawrzała, a mięśnie napięły się. Odsunęłam się od Kendalla ze zdziwieniem malującym mi się na twarzy. W głębi duszy nie wierzyłam, że to właśnie Michael chciał skrzywdzić Werę. Lubiłam tego gościa i ufałam mu, ale jak widać nie każdy jest taki jakim się wydaje na samym początku.

-------------------------

To tak po dłuższej przerwie kolejny rozdział opowiadania. Liczę na opinie w komentarzach. Szczere oczywiście xd
Wieczorem dodam imagina z serii "Stworzone przez Natalię". Kolejna porcja czarnego humoru :D







 

4 komentarze:

  1. LOL. Porównujesz mnie do kosmitów. Focham xD Wgl czekam na Logana xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne :) naprawdę :) kocham twoje opowiadanko :D
    uwielbiam ubóstwiam i wogóle :)
    czekam na nn, Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo, cudo, cudo i jeszcze raz cudo! *.* Chcę więcej, więcej i więcej! ;D Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale rozdział przecudowny! ♥ Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń