czwartek, 4 lipca 2013

Solar Flyer. Part II.

- Przyznaj się – skarciłam go niczym matka. – Ile dzisiaj w nocy spałeś?
- Może z pięć godzin? – Mruknął cicho z nadzieją, że go nie usłyszę.
- Jaja sobie jakieś robisz? Zamiast siedzieć tu ze mną, powinieneś leżeć w łóżku i śnić o podbijaniu świata w trasie koncertowej.
- Przesadzasz. Ledwo mnie znasz. Nie wiesz jak to jest.
- Nie muszę – warknęłam przejęta jego stanem. Prawda była taka, że martwiłam się o niego nie tylko jak o swojego idola, ale także o przemęczonego człowieka, na którego wylałam wodę nie tak dawno temu.
- Myślałem, że wiesz dlaczego tak się zachowuję.
- W tamtej kawiarni zachowywałeś się całkiem normalnie. Dopiero teraz naprawdę pokazujesz swój stan.
Wziął głęboki oddech, próbując się uspokoić. Wiedziałam w czym tkwi problem, ale chciałam, aby James sam to z siebie wyrzucił bez żadnego nacisku. Powinno mu się zrobić chociaż trochę lepiej.
- Prawie cię nie znam, ale czuję, że mogę ci zaufać.
- Ja się czuję jakbym znała cię od lat – przyznałam i zarumieniłam się lekko.
Spuściłam głowę w dół i pozwoliłam, by rozpuszczone włosy zakryły mi twarz.
- Dwa dni temu zobaczyłem jak Halston całuje się z Zackiem Efronem.
- Ich wspólne zdjęcie krąży po Internecie – mruknęłam niewzruszona. Nie powiedział mi niczego nowego.
- Nie to. Grają razem w filmie i mają scenę pocałunku. Zdjęcie to właśnie ten kadr. Tylko, że ja  widziałem ich pod domem Zacka. I wtedy na pewno nie grali.
To co powiedział, nie mogło dojść do mojej świadomości. Dlaczego? Jak można zdradzić tak wspaniałego faceta? Jak w ogóle można całować się z innym będąc w związku?
- James – wyszeptałam z braku innych słów. – Nie wiem nawet co mam powiedzieć. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji i nie mam pojęcia co ci doradzić.
- Domyślam się. I masz cholernego farta – uśmiechnął się do swoich myśli. – Każdy na twoim miejscu pewnie by wymyślał tysiąc sposobów na pocieszenie mnie. Żałosnych i nic nie pomocnych sposobów, naturalnie. Nie wiesz jakie to uczucie.
- Pokłóciłeś się z Halston – oznajmiłam przekierowując rozmowę na inne tory. Wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce.
- Skąd…? – Zaczął, ale nie skończył. Pokiwał jedynie z niedowierzaniem głową i prychnął cicho.
- Gdybyś jej nie powiedział o tym co zobaczyłeś, byłbyś wściekły i zdezorientowany. A teraz jesteś po prostu smutny i czujesz się zdradzony.
- Coś z tym jest – przyznał mi rację.
Wyciągnęłam rękę ponad stół i dotknęłam niepewnie jego dłoni. Zaczęłam śledzić rysy po jej wewnętrznej stronie, badając jej fakturę. James, jak na chłopaka miał bardzo delikatną skórę. Nie miałam zbyt dużego doświadczenia w tej kwestii, a moja podświadomość cieszyła się z mojej niezdarności i incydentu z wodą. To dzięki temu miałam okazję go poznać.
W tym momencie kelnerka postawiła przed nami to, co zamówiliśmy. Uśmiechnęła się zalotnie do Jamesa i odeszła w stronę baru, bez zaszczycenia mnie ani jednym spojrzeniem. Chłopak nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Pewnie każda kobieta tak reagowała na jego widok, ale on zdawał się tego nie zauważać, albo po prostu ignorowanie takich sytuacji przychodziło mu już z wyćwiczoną łatwością. Wpatrywał się we mnie i nie dostrzegał otaczających nas ludzi. Musiałam jednak przyznać, że kelnerka była całkiem ładna. Miała kręcone, brązowe włosy, które sięgały do poziomu piersi. Jej cera była mlecznobiała, nieskażona żadnymi samoopalaczami, ani solarium. Nie używała także zbyt dużo makijażu, co czyniło ją naturalną i wyglądała młodziej, niż rzeczywiście miała lat. Chłopcy z Big Time Rush lubią takie dziewczyny i mogłabym przysiąc, że doskonale o tym wiedziała.
- Czy mogę zrobić coś żeby ci pomóc? – Zapytałam go troskliwie.
- Przy tobie udało mi się o niej zapomnieć. Dopiero tutaj wspomnienia powróciły.
- Czyli mam odwrócić twoją uwagę? – Podchwyciłam.
- Nie obraziłbym się jakbyś opowiedziała mi coś o sobie.
- Co chcesz wiedzieć?
- Wszystko. Łącznie z tym w którym szpitalu się urodziłaś i o której godzinie – wypalił i wybuchnął śmiechem.
***
W kawiarni siedzieliśmy jeszcze przez dobrą godzinę. Odnotowałam osobiste zwycięstwo, gdyż przez tak długi okres czasu udało mi się nie wylać ani mojej zielonej herbaty, ani kawy latte Jamesa.
Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Opowiedziałam mu o całym swoim burzliwym życiu. O śmierci ojca, o depresji matki i o Paulinie. O tacie i o siostrze mówiłam najwięcej. Mamy praktycznie nie znałam. Odkąd zamknęła się w sobie gdy miałam dziewięć lat, nie można było z nią normalnie porozmawiać.
Wspomniałam także o Julce. Przyjaźniłam się z nią odkąd sięgam pamięcią i byłyśmy prawie jak siostry bliźniaczki. Czasami postronni obserwatorzy mogliby odnieść wrażenie, że czytamy sobie w myślach, a to była tylko kwestia tego, że tak doskonale się już znamy. Ku mojemu zdziwieniu chłopak słuchał jak zaklęty i ani razu nie okazał znudzenia.
Doszłam do fragmentu historii o mojej pracy przy rozdawaniu ulotek i rzuceniu studiów, gdy z mojej kieszeni dobył się dźwięk telefonu, świadczący o otrzymaniu nowej wiadomości. Chciałam go zignorować, ale James posłał mi spojrzenie typu nie-przejmuj-się-mną-bo-to-może-być-coś-ważnego i z zaabsorbowaniem zaczął kończyć picie swojej kawy.
Wyciągnęłam komórkę i bez większego zainteresowania otworzyłam nowego smsa.
- To od siostry – wyjaśniłam. – Chciałaby żebym już wróciła – dokończyłam wstając z krzesła.
- Odprowadzę cię – zaoferował się James i dołączył szybko do mnie.
Ponownie wyszliśmy na słoneczną ulicę Los Angeles. Słońce było niżej nad horyzontem, ale to wcale nie znaczyło, że zrobiło się chłodniej. W powietrzu czuć było spaliny nie mogące się uwolnić przez brak wiatru co tylko potęgowało uczucie duszności.
- Przedtem ja cały czas gadałam więc może teraz ty coś opowiesz o sobie? – Zagaiłam, gdy zapadła niezręczna cisza.
- Co tu o mnie dużo mówić? Wszystko pewnie o mnie i tak już wiesz.
- Może i tak… - Mruknęłam bardziej do siebie, niż do niego. – Dzisiaj poznałam prawdziwego Jamesa Maslowa i muszę przyznać, że bardziej wolę cię na żywo niż w telewizji czy w gazetach.
- Miło mi to słyszeć z twoich ust.
Resztę drogi pokonaliśmy w milczeniu. Kilka razy próbowałam zacząć jakiś temat, ale James zawsze się od niego wymigiwał i znowu zapadała cisza. Pewnie teraz bił się z myślami odnośnie przyszłości swojego związku, a ja czułam potrzebę pomocy mu. Znałam go od kilku godzin, a i tak miałam wyrzuty sumienia, że nie wiem o czym rozmyśla.
- Masz jakieś specjalne plany na dzisiejszy wieczór? – Odezwał się dopiero pod moim domem.
Chłopak oparł się nonszalancko o ogrodzenie i skrzyżował nogi. Na myśl przyszło mi skojarzenie do bohaterów wszystkich książek, jakie przeczytałam. James był mieszanką ich wszystkich.
- Wybieram się na imprezę urodzinową dla Julii – odpowiedziałam zadziwiona jego nagłym odzyskaniem głosu.
- Miałabyś coś przeciwko gdybym poszedł tam z tobą?
Wytrzeszczyłam na niego szeroko oczy, zdziwiona jego słowami. Podszedł do mnie z gracją godną wielkiego gwiazdora filmowego. Przecież on był gwiazdorem. Może nie filmowym, ale piosenkarzem już na pewno.
Założył mi za ucho zabłąkany kosmyk włosów i lekko uniósł mój podbródek do góry. Wydawał się jakby uczyć na pamięć rysów mojej twarzy, co nie powiem, że mi schlebiało. Czułam się w końcu w centrum zainteresowania jakiegoś przystojnego mężczyzny.
- Nie – odparłam oszołomiona jego bliskością.
Zbliżył swoją twarz do mojej i owiał mnie jego pachnący kawą latte oddech. James niepewnie, z obawą przed reakcją z mojej strony, pocałował mnie w usta. Jęknęłam cicho pod jego dotykiem i przyłożyłam ręce do jego torsu.
Chłopak odsunął się ode mnie zbyt szybko jak na mój gust, ale z uśmiechem na twarzy. Był tak blisko, że byłam przekonana, iż słyszy przyspieszone bicie mojego serca, a także nierówny oddech. Pociągnęłam nosem i moje nozdrza wypełnił cudowny zapach jaśminu kwitnącego w ogrodzie okalającym dom.
-  Więc przyjadę po ciebie koło dwudziestej – oznajmił i zrobił kilka kroków do tyłu.
- Więc wybaczasz mi tę wodę? – Powiedziałam jeszcze do niego, przypominając sobie o tej sytuacji.
- Wybaczyłem ci już dawno – Mrugnął do mnie zalotnie i zaczął się oddalać w przeciwnym kierunku niż z którego przyszliśmy.
Bałam się, że nie spełni obietnicy i nie stawi się u mnie o umówionej godzinie. Byłam bardzo mile zaskoczona, gdy wyszłam z domu i zobaczyłam olśniewające czarne Porshe stojące na ulicy. Za kierowcą samochodu siedział James i uśmiechał się czarująco. Wbrew moim obawom, przyjechał i wydawał się być szczęśliwy.

-------------------------------

Druga część opowiadania dla Natki. Mam nadzieję, że się spodoba ;)
Udanych wakacji! A tu taki dialog.. Dziwny ciut xd.

"- Wiedziałam, że mu stanął! Franek chciał się przewietrzyć!
- Czemu Franek?! A może on go nazwał Zenek?!
- Może być nawet Zdzisław! Ale wiemy, że jest duży! "  ~ dialog z Martyną ;*

 

15 komentarzy:

  1. No i co tu wiele pisać xd Jak zawsze zajebiste ♥ Świetnie piszesz i nie da się tego ukryć. :) Dziękuję Ci bardzo. ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodkie <3 Halston tą złą? TY CHAMIE, JA JĄ LUBIĘ XDD
    dużo rzeczy powiązanych z Zmierzchem xD Kobieto, ty to specjalnie robisz :P
    Jako że widzę, że Meyer cię nie opuściła, sądzę... TFU, każę ci dalej pisać notki, a nie zawieszać bloga.
    Inaczej naślę na ciebie tego "wilkołaka" z kafeterii! Ostrzegałam...
    Buziaki, R (taka atmosfera z PLL XD)

    OdpowiedzUsuń
  3. Poznali sie kilka godzin temu a juz sie caluja? i co z jej praca tak w ogole? tak o sobie wyszla bo przeciez to James? Beznadziejnie piszesz xd haha xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Grunt to szczerość xD.
    To je miłość! Albo coś..
    Po co jej praca? Ma Jamesa :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ewa, po co ci szkola i przyjaciele, masz Kendalla!
    Po kilki godzinach sie pocalowali i umowili na nastepne spotkanie. Czyli ze w tym tempie wezma slub za miesiac, ale nigsy nie bylam dobra z matmy.
    Szerosc to podstawa. =D

    OdpowiedzUsuń
  6. Lepiej bym tego nie ujęła! Skoro się kochają to po co mają czekać? Żyją w XXI. wieku! Najwyżej się rozwiodą, co za problem xd.
    Kendall powiadasz? Kendall, wyimaginowany świat, wyimaginowane studia, wyimaginowanych przyjaciół i wyimaginowane życie! Po co mi prawdziwy świat? Mam wyimaginowany! W którym wszystko jest tak jak chcę :D
    Uwielbiam szczerych ludzi <3.

    OdpowiedzUsuń
  7. Na pewno sie rozwiedza. Przeciez to hollywood, tak to sie pisze?
    Po co ci realny przyjaciel z którym idziesz na realny rynek, możesz przeciesz zostac w domu w swoim wyimaginowanym swiecie xd

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham i zostan pisarka

    OdpowiedzUsuń
  9. Chętnie bym tam zrobiła, ale jak ostatnim razem byłam na rynku to wpadłam na fajne pomysły. A po za tym na rynku jest empik, bouble tea, McDonalds', KSIĘGARNIE i inne... :D
    A mój wyimaginowany świat zabieram ze sobą, a coś myślała? On jest częścią mnie!! xD

    OdpowiedzUsuń
  10. Oczywiscie, a jakby inaczej. Glupia ja.

    OdpowiedzUsuń
  11. Suuuper !
    Boze, jak ja bym chciała wylać na któregoś z nich wodę ... Najlepiej na Logana ; D

    OdpowiedzUsuń
  12. ~Aśka Schmidt5 lipca 2013 04:30

    Zawsze wiedziałam , że z tą Halston jest coś nie halo! Jejeu.. jaka ta historia jest zajebista! Maslow taki męski o.0 hahha xD Nie no taki szarmancki <3 Ahh.. kobieto jak ty wspaniale piszesz ! Zgadzam się z moją poprzedniczką zostań pisarką! Będę kupować twoje wszystkie książki xD Zajebista jednorazówka czekam na kolejne :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Oooo… Bardzo ciekawy styl pisania. Ciekawie się zaczyna. Mam nadzieję, że wena cię nie opuści i będę widziała częściej rozdziały. :) Co prawda przeczytałam aktualnie tylko ten wpis, ale z chęcią zabiorę się za poprzednie, aby nadrobić zaległości. Zapraszam do mnie, może piszę blog refleksyjno-pamiętnikowy a nie z opowiadaniami, ale może również będziesz czytywała. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Oh, Ah ! Wielka Miłość <3
    Nie no świetne, jak zawsze XD

    OdpowiedzUsuń
  15. Przy okazji zapraszam do siebie na nowy post. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń