wtorek, 31 grudnia 2013

Ticket to Christmas: Part 3

- Kendall? – Zaczęłam cicho. Uśmiechnęłam się niepewnie, gdy odwrócił głowę w moją stronę. Intensywna zieleń jego oczu zachęciła mnie do kontynuowania. – Gdy mówiłeś w parku, że Lena i Emily są ze sobą bardzo związane, nie sądziłam, że aż tak.

- Ja bym tego tak nie określił – powiedział, sięgając po moją dłoń. – Zdumiewa mnie to za każdym razem, gdy je widzę. One żyją dla siebie, jeśli jednej by coś się stało, druga by tego nie przeżyła. Lena i Mike spełniają każdą zachciankę Emily. Jestem pewien, że wyrośnie z niej najbardziej rozpieszczone dziecko w całych Stanach. – Zaśmiał się cicho.

Uwielbiałam jak Kendall się śmiał. To był najpiękniejszy dźwięk pod słońcem. Ścisnęłam jego dłoń i zaczęłam bawić się palcami. Na opuszkach miał zgrubienia od częstego grania na gitarze, które dodawały mu uroku i sprawiały, że stawał się bardziej realny, normalny. Chciałam pocałować każde z nich osobno, ale chciałam też dowiedzieć się więcej o mojej przyszłej ciotce. Oczywiście mogłabym zasypać go gradem pytań, gdy znajdziemy się w jego pokoju, ale wolałabym wiedzieć możliwie jak najwięcej o swojej przyszłej rodzinie przed kolacją wigilijną. Jakimś cudem zostaliśmy sami w salonie, w tle cicho chodził jedynie telewizor, więc postanowiłam wykorzystać okazję i delikatnie wybadać sprawę.

- Od samego początku, od narodzin Emily tak się zachowują?

- Od jakichś pięciu miesięcy. Od chwili, w której mała do nich trafiła – powiedział, nie zwracając na swoje słowa większej uwagi. Patrzył mi w oczy i wyczytał z nich zdezorientowanie. Uświadomił sobie swój błąd i począł mi wszystko wyjaśniać. – Lena bardzo długo nie mogła mieć dzieci. Lekarze stwierdzili u niej bezpłodność. Próbowali na niej wszystkiego, począwszy od normalnego leczenia stosowanego w takich przypadkach, a kończąc na terapiach eksperymentalnych.

- Chciałam się poddać, ale wtedy pojawiła się Emily – dobiegł nas słaby głos Leny. Stała w drzwiach do salonu i patrzyła na mnie ze słabym uśmiechem. Zrobiło mi się wstyd.

- Nie wiedziałem, że tu jesteś – zaczął Kendall, podnosząc się z kanapy. – Nie chciałem mówić nic, czego sama byś nie chciała. Nie chciałem cię urazić.

- Nie uraziłeś – prawie weszła mu w słowo. – Ewa nie słyszała najlepszej i najciekawszej części tej historii.

Tym mnie zdezorientowała. Do tego uśmiechnęła się krzepiąco i usiadła obok mnie na kanapie na miejscu, które przed chwilą zwolnił Kendall.

- Lena… - tym razem to ja się do niej zwróciłam. Dziewczyna jednak uciszyła mnie gestem.

- Kendall, wynocha. – Machnęła na niego żartobliwie ręką, a chłopak pod wpływem jej bacznego spojrzenia wyszedł z pokoju. Wiedziałam, że próbował nawiązać ze mną kontakt bez użycia słów, ale ja specjalnie odwróciłam głowę i zaczęłam udawać, że pasjonują mnie reklamy w telewizorze.

- Nie chciałam, żebyś poczuła się niekomfortowo – ponowiłam próbę przeprosin, tym razem w imieniu i swoim i Kendalla.

- Nie uraziliście mnie – powtórzyła hardo. – Może mówienie o tym, co kiedyś mi się przydarzyło nie jest dla mnie łatwe, ale jest zdecydowanie lepiej niż było. Uważam, że powinnaś wiedzieć, do jakiej rodziny niedługo wejdziesz.

Zamarłam.

- Skąd…? – urwałam, niezdolna do znalezienia odpowiednich słów.

Lena sięgnęła po moją prawą dłoń i przejechała palcem po pierścionku. Z jej piersi dobyło się ciche westchnienie.

- Jest piękny – szepnęła w zachwycie. – Domyśliłam się, że skoro nosisz pierścionek babci Rose, to musi coś być na rzeczy.

Teraz pozostawało mi opracować taktykę na szybkie i niekoniecznie bezbolesne zabójstwo Kendalla. Jak mógł mi nie powiedzieć, że mój pierścionek zaręczynowy kiedyś należał do jego babci? Do tej samej, u której spędzamy święta? Nie zdążyłam przetrawić tej informacji, bo skupiłam się na tym, co Lena miała mi do powiedzenia.

- Gdy jeszcze byłam w liceum, zakochałam się w takim jednym chłopaku. Był bardzo przystojny. Wszystkie dziewczyny marzyły, żeby, choć raz na nie spojrzał. Leciały na niego jak muchy na lep. Przyjaciółka mówiła mi, że związek z nim nie wyjdzie mi na dobre. Ja ją jednak ignorowałam. Zabiegałam o jego względy, o jego uwagę.

Moja cierpliwość została wynagrodzona. W końcu zaprosił mnie na randkę. Oczarowywał mnie swoim zachowaniem, tym, co mówił i robił. Na tej randce się nie skończyło. Po niej były kolejne i kolejne. Chodziliśmy na kolacje, na imprezy. Zabierał mnie nawet na spotkania ze swoimi kumplami. Zgrywał chłopaka idealnego. Z dnia na dzień zakochiwałam się jeszcze bardziej. Był moment, w którym myślałam, że to ten jedyny. Na nudnych lekcjach nawet snułam plany odnośnie naszej przyszłości. Myślałam, jaką suknię założę na nasz ślub. Żałosne, wiem, ale wtedy nie umiałam inaczej.

Po którejś z imprez poszliśmy do łózka. Byłam wtedy po kilku piwach, ale nie odmówiłam mu. Byłam pewna jego uczuć, mogłabym sobie uciąć rękę, że mnie kocha. Dobrze, że tego nie zrobiłam, bo dzisiaj byłabym bez ręki. – Posłała mi uśmiech.

- Wkrótce zorientowałam się, że jestem w ciąży. W tamtej chwili, gdy patrzyłam na test ciążowy byłam przekonana, że mój świat się zawalił. Wmawiałam jednak sobie, że damy radę. Miłość miała pokonać wszystko.

Gdy mu powiedziałam o dziecku, nigdy nie widziałam go tak szczęśliwego. Obiecał, że wszystko będzie dobrze i sobie poradzimy. Załatwił mi zaufanego ginekologa, który rzekomo miał sprawdzić, czy z ciążą wszystko jest w porządku. Gdy się zorientowałam, kim tak naprawdę był ten wybitny specjalista, było za późno. Zrobiono mi nielegalną aborcję.

Wtedy nie docierało do mnie, co się stało. Przegraliśmy proces w sądzie. Rodzice tego chłopaka sypnęli kasą i zatuszowali całą sprawę. Konsekwencję tamtego zdarzenia odbiły się na mnie dopiero, gdy poznałam Mike’a. Pobraliśmy się zaraz po ukończeniu studiów. Miłość do niego przyćmiła miłość do tamtego chłopaka.

Pragnęłam założyć rodzinę, taką prawdziwą. Długo nie mogliśmy mieć dzieci. Gdy dowiedziałam się, że aborcja została przeprowadzona nieprawidłowo i z tego powodu jestem bezpłodna, załamałam się. Nie chciałam jeść ani wychodzić z domu. Mike skakał koło mnie i mi dogadzał, a ja traktowałam go jak zimna suka. Wyszłam jednak z depresji, właśnie dzięki Mike’owi. W tamtych chwilach był przy mnie. Pokochałam go nawet jeszcze bardziej. Wtedy obiecałam sobie, że już nigdy nie będzie cierpiał z mojego powodu.

Mike pracuje w szpitalu. Niecałe pół roku temu trafiło do niego małżeństwo z małym dzieckiem. Mieli poważny wypadek. Emily przeżyła cudem. Wszystko, dlatego, że nie była przypięta pasami i wypadła z samochodu. Jej rodzice nie mieli już tyle szczęścia. Jej ojciec zginął na miejscu a matka w karetce. Od tamtej chwili Emily jest z nami. Nie byliśmy wstanie jej oddać. Jest najcudowniejszym dzieckiem, jakie tylko mogłam sobie wymarzyć.

Zaniemówiłam. Nie sądziłam, że kobieta w wieku zaledwie dwudziestu sześciu lat już dźwiga ze sobą taki bagaż doświadczeń.

- Tylko proszę, nie współczuj mi. Mam tego dość.

- Nie chciałam. Po prostu nie wiem, co mam powiedzieć. Jedynie współczucie wydaje mi się być adekwatne do sytuacji – powiedziałam, wbijając wzrok w swoje palce.

- Nie masz żadnych pytań?

- Właściwie to mam jedno. – Zawahałam się. – Dlaczego ani razu nie nazwałaś tamtego chłopaka po imieniu?

W chwili, w której te słowa zabrzmiały między nami, już tego żałowałam. Lena uśmiechnęła się do mnie, ale jej oczy pozostawały smutne.

- Wydaje mi się, że jeżeli w twojej pamięci pozostanie on bezimienny, to mnie łatwiej będzie zapomnieć. Jeśli jednak chcesz wiedzieć, on nazywał się Christian.

Ogarnął mnie niewysłowiony smutek i poczucie winy. Nie wiem, dlaczego, ale pod wpływem impulsu uściskałam gorąco Lenę. Próbowałam przekazać jej mentalnie, że wszystko będzie dobrze. Emily miała zaledwie cztery lata i miała najprawdopodobniej najlepszych rodziców pod słońcem. Niewątpliwie była wielką szczęściarą, że trafiła do takiej rodziny zastępczej a nie do innej.

Lena odwzajemniła uścisk. Siedziałybyśmy pewnie tak jeszcze długo, gdyby nie doszło nas wołanie Emily:

- Pierwsza gwiazdka! Już jest!

Dziewczynka oderwała swoją pucołowatą twarzyczkę od szyby. Podbiegła do swojej mamy i wpadła jej w objęcia. Lena wzięła ją na ręce i zaczęła łaskotać, wywołując przy tym perlisty śmiech u małej. Byłam ciekawa, ile zrozumiała z naszej rozmowy.

Zaraz, gdy zniknęły w kuchni, w drzwiach pojawił się Kendall. Podszedł do mnie szybko i uściskał mnie mocno. Tego właśnie było mi potrzeba. Byłam, co prawda na niego wkurzona, że nie powiedział mi prawdy o pierścionku, ale o to będę mogła zrobić mu wyrzuty później.

- Chodźcie. Kolacja gotowa. – Babcia Rose wyjrzała zza ściany.

Chłopak podał mi rękę i pomógł mi się ponieść z kanapy. Uśmiechnął się do mnie krzepiąco i zaprowadził do jadalni, gdzie wszyscy już na nas czekali. Zgaduję, że nie byli tak zdenerwowani jak ja. Czułam, jak żołądek podchodzi mi do gardła i wykręca przy tym fikołki. Jeśli w ogóle coś dzisiaj zjem, będzie to cud.

Zajęliśmy miejsca stojące obok swoich krzeseł. Nawet zwykle żywa Emily grzecznie była na rękach u Mike’a.

Byli tu wszyscy, cała rodzina Kendalla. Jego rodzice, babcia i dziadek, bracia, ciotki, wujkowie, kuzyni… Nagle pierścionek zaręczynowy zaczął nieznośnie ciążyć mi na palcu. Byłam wdzięczna, że po swojej lewej stronie miałam Kevina a nie Kathy czy Kenta. Z nerwów zawiesiłam wzrok na Emily. Dopiero wtedy mogłam porównać sobie jej wygląd do jej przybranych rodziców. Na pierwszy rzut oka wyglądali normalnie. Dziewczynka miała sięgające ramion blond włosy. Jedynie po rysach twarzy można byłoby się domyślić, jaka jest prawda.

- Zanim cokolwiek zrobimy – zaczął Kendall – chcielibyśmy wam coś powiedzieć.

Chłopak splótł swoje palce z moimi i uniósł nasze złączone ręce do góry tak, że pierścionek był dobrze widoczny.

- Zaręczyliśmy się – skończył z łobuzerskim uśmiechem.

Z obawą powiodłam wzrokiem po twarzach już wkrótce i moich bliskich. Żadne z nich nie wyglądało na zaskoczonych. Uśmiechali się tylko szeroko a najszerzej babcia Rose. Potem zaczęli nam składać gratulacje. Ściskali i całowali w policzki. Rozczulali się, że jesteśmy piękną parą i że życzą nam szczęścia. Kenneth z Kevinem i kuzynem Danem nawet rzucali między sobą uszczypliwe uwagi pod naszym adresem. Niektóre z nich dotyczyły trzymania pod pantoflem i braku różnorodności seksualnej. Normalnie nie pozwoliłabym im na to, ale wtedy zrozumiałam, że takie gadanie jest wyrazem akceptacji dla mnie, jako nowego członka rodziny.

Przechodziłam z rąk do rąk. Minął dłuższy czas, zanim znalazłam się w objęciach Kendalla. Chłopak już trzymał w ręce opłatki. Podał mi jeden z nich.

- Więc… Czego mi życzysz? – zagaił radośnie. – Oprócz normalnych braci.

Zaśmialiśmy się razem.

- Nie wiem. Pieniądze masz, sławę masz, szczęśliwy chyba jesteś…

- Nie chyba, ale na pewno.

- Pozostaje tylko zdrowie.

Kendall zamyślił się.

- A ja tobie życzę, żebyś wytrzymała ze mną przez długi, długi czas.

Spojrzałam na niego spode łba. Zagryzłam wargę, żeby nie parsknąć. Po głębszej analizie tego, co powiedział, doszłam do jednego wniosku:

- Masz rację. To mi się przyda.

I roześmiałam się.

- Kocham cię – szepnął, całując mnie w kącik ust.

Moje ciało natychmiast zareagowało na jego dotyk. Serce zaczęło mi bić szybciej. Wiedziałam jednak, że nie mogę sobie pozwolić na stratę głowy. Musiałam jak najszybciej coś wyjaśnić.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi o pierścionku?

Kendalla zamurowało. Popatrzył na mnie przytomnym wzrokiem, ale jakby mnie nie widział.

- Bałem się, że gdy powiem ci prawdę, nie będziesz chciała go nosić. Nie chciałem wywierać na ciebie zbyt dużej presji.

- Jest przepiękny.

Powstrzymując łzy, rzuciłam mu się na szyję. Wtuliłam policzek w zagłębienie pod jego obojczykiem i odetchnęłam głęboko. Moje nozdrza wypełnił najcudowniejszy zapach pod słońcem.

- Kochani – Kevin przerwał, stukając o kieliszek. – Może wzniesiemy toast za naszego drogiego Kendalla i jego narzeczoną, Ewę? – W tym momencie jego spojrzenie padło na naszą dwójkę. – Hej, hej. To jeszcze nie jest noc poślubna.

Cały salon wypełnił się gromkim śmiechem. Nawet my z Kendallem zachichotaliśmy i odrobinę zmieszani odsunęliśmy się od siebie.

Może jednak niepotrzebnie się zamartwiałam. Rodzina Schmidtów traktowała mnie już jak jej pełnoprawnego członka. Miło było mieć ludzi, którym na tobie zależało. Zwłaszcza, gdy ja spaliłam już chyba wszystkie mosty dzielące mnie od swoich bliskich.

------------------------------------------------
Nom.. To ostatnia notka w tym roku i może chyba nawet w ogóle... Dziękuję za 32 tysiące wyświetleń! :D

Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku :D


W Nowym Roku życzę Ci:
12 miesięcy zdrowia,
53 tygodni szczęścia,
8760 godzin wytrwałości,
525600 minut pogody ducha
I 31536000 sekund miłości.



Kasy Kulczyka,
Fury Rydzyka,
Mocy Pudziana,
Chaty Beckhama,
Humoru od rana,
Cholesterolu w normie
Oraz świętowania Nowego Roku
W dobrej formie


Ile w Chinach Chińczyków,
Ile w Indiach koralików,
Ile w Polsce bocianów,
Ile w Turcji dywanów,
Ile piasku w Maroku
Tyle szczęścia w Nowym Roku!



PS. 1 stycznia dodam COŚ.. Niespodzianka :D

7 komentarzy:

  1. Jak ładnie... Kevin oczywiście musiał dodać od siebie trzy grosze... Notka świetna! I oczywiście przepiękna. I czekam na to COŚ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze CUDOWNIE!
    No i koniec twego cudownego opowiadania... Nie wiem czy się cieszyć, czy płakać.
    Czekam na to COŚ :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czuję, że to twój pierwszy raz!
    No... eghem... Że pierwszy raz mało romansowe xd
    Christian... Czyżby Grey? :D Ja i tak wiem, że Grey, bo się przyznałaś! Jak ja cię znam...
    No i poza tym coś mało masz scen Kendall&Ewa. Przecież całe rozdziały były o nich! xDD
    Pamiętasz, jak ja pisałam o was? Ręcznik? :D

    OdpowiedzUsuń
  4. TAK!!!!!!!!! Boże! A potem do łóżka poszliśmy! I miałam czerwoną sukienkę!! (?) xD
    A scena kanapowo-podłogowo-ścienna i stanik w panterkę? XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  5. TY PAMIĘTASZ TAKIE SZCZEGÓŁY? O.o Ja nie pamiętam, o czym był mój ff na RosAlice O.O
    Boję się ciebie... JESTEŚ JAKAŚ DZIWNA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. JAK MOGŁABYM NIE PAMIĘTAĆ SWOICH ULUBIONYCH MOMENTÓW W TWOIM FF?! Jeszcze tam dużo było... Te wszystkie zdrady Kendalla, wypadek jego.. I jak mnie przepraszał i grał na gitarze *.*
    Dlaczego już tak nie piszesz...? Chcę love story na urodziny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajne opowiadanie zakonczenie the best!

    OdpowiedzUsuń