wtorek, 24 grudnia 2013

Ticket to Christmas: Part 2

Miasto o tej porze było pełne ludzi. Na każdym kroku wpadaliśmy na kolejne rodziny z dziećmi, które chciały skorzystać z dzisiejszej pięknej pogody. Mimo braku śniegu, w powietrzu unosiła się świąteczna atmosfera.

Kendall odnalazł moją rękę i ścisnął ją lekko. Po prawie niezauważalnej chwili wahania się, pociągnął mnie za sobą w głąb parku, zbaczając ze ścieżki. Zostawiliśmy w tyle alejkę dla pieszych. Teraz przedzieraliśmy się przez krzaki i drzewa, które rosły coraz gęściej i gęściej.

Z początku podziwiałam rośliny dookoła mnie, próbowałam zapamiętywać ich wygląd, ale gdy już któryś raz z kolei potknęłam się o wystający korzeń, nie wytrzymałam. Wyszarpnęłam dłoń z uścisku Kendalla i zatrzymałam się w miejscu.

- Dokąd ty mnie do cholery ciągniesz?

Chłopak obrócił się do mnie ze smutnym wyrazem twarzy. W lewej ręce zgniatał suche liście. Gdy został z nich już tylko proszek, Kendall rozcapierzył palce i wysypał go na ziemię. Dopiero wtedy, jakby już nic nie odwracało jego uwagi od mojego pytania, zdecydował się na wyjaśnienia.

- Chciałem ci po prostu coś pokazać.

- W środku tego czegoś? – burknęłam.

Chłopak uśmiechnął się blado i z wyraźnym wysiłkiem. Obrócił się na pięcie i bez oglądania się na mnie, poszedł jeszcze bardziej w głąb gęstwiny. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że podążę za nim. I tak też zrobiłam.

- Kendall! – zawołałam go wściekła.

Teraz zupełnie zniknął mi z oczu. Tak jakby chciał mnie tu zostawić.

Nie zdążyłam się jeszcze porządnie wkurzyć, na jego szczęście, bo wypadłam na niewielką polankę, której prawie całą powierzchnie zajmowały ruiny jakiegoś starego fortu obronnego.

Były zbudowane z czerwonej cegły. O dziwo żadne malowidła graffiti ich jeszcze nie zdobiły. Może były po prostu zbyt daleko od ścieżki, a nikt nie zapuszczał się aż taki kawał drogi w nieznany las. Ewidentnie było widać, że ilość osób, która wie o istnieniu ruin można by było policzyć na palcach u jednej ręki.

Podobne budowle zdobiły strony mojego podręcznika do historii. Łuki z wygrawerowanymi cytatami i obrazami dodawały temu miejscu uroku. Kolumny z kapitelami w stylu korynckim jakby były przysłowiową kropką nad i.

Jesienne liście dalej zalegały na ściółce, ale wcale nie zaczynały gnić. Były wręcz tak kolorowe, jakby spadły wczoraj, mimo że drzewa od dawna już były całkiem ich pozbawione. Żałowałam tylko, że ktoś pozwolił na takie zaniedbanie tej pięknej scenerii.

W gąszczu rozległo się pohukiwanie sowy. Coś w tym miejscu mnie urzekało. Tylko jeszcze nie wiedziałam co.

- Tu jest pięknie – wyszeptałam i objęłam Kendalla.

- Wiedziałem, że ci się spodoba – wyszeptał w moje włosy i zaśmiał się cicho. – Lubiłem tu przychodzić, gdy mieszkaliśmy jeszcze w Kansas. A później, gdy przyjeżdżaliśmy do babci na wakacje albo święta, zaszywałem się tu z gitarą i pisałem piosenki. Gdy się rozstaliśmy… - urwał, niepewny mojej reakcji. – Po prostu musiałem je odwiedzić. I właśnie wtedy napisałem Art Of Moving On. Coś w atmosferze tych ruin mnie przyciąga, ilekroć jestem w pobliżu, muszę do nich pójść. Działają uspokajająco i pomagają zebrać myśli. Wtedy w trasie pomogły mi nie zwątpić.

Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Całym swoim ciałem wyrażał, że kocha to miejsce. I że długo mógłby mówić na jego temat. Jego nawiązanie do najmroczniejszego czasu w moim życiu jeszcze spotęgował to wrażenie. Nie miałam pojęcia, że nasze zerwanie aż tak na niego wpłynęło.

Oderwałam głowę od jego ramienia i spojrzałam mu w oczy. Było w nich coś tajemniczego, ukrytego.

- Wiesz, że jesteś pierwszą osobą, którą tu ze sobą zabrałem?

Zrobiło mi się cieplej na sercu. Czułam się w pewien sposób wyróżniona. Nie pokazał tych ruin swoim byłym dziewczynom ani nawet własnej rodzinie. Pokazał je mnie. Jakby czekał na odpowiednią dziewczynę i okazało się, że dla niego byłam nią ja.

Uśmiechnęłam się i oblałam rumieńcem. Niecodziennie słyszałam takie rzeczy.

Kendall zrobił kilka kroków w tył i pociągnął mnie za sobą. Znowu nie wiedziałam, o co mu chodzi, dopóki nie zawiał wiatr, a ja nie poczułam słabej woni jemioły zawieszonej nad nami. Musiał ją tu ktoś wcześniej przynieść i przywiązać czerwoną wstążką do gałęzi sosny. Zgaduję, że sama tak nie wyrosła.

- Z dnia na dzień coraz bardziej mnie zaskakujesz.

- Chodzi ci o to? – Wskazał głową do góry. – Jemioła jest najbardziej tandetną ze znanych mi tradycji świątecznych.

- No to, po co ją tu zawiesiłeś? – Uniosłam brwi.

- Bo zawsze miło jest pocałować swoją narzeczoną pod jemiołą – posłał mi łobuzerski uśmiech.

- Nie potrzebujesz jemioły, żeby móc mnie pocałować.

- Ale to zawsze miła odmiana, nie uważasz?

Kendall wplótł mi palce we włosy i przyciągnął moją twarz do swojej. Musnął lekko moje usta i odsunął się ode mnie. Na tym skończył się romantyczny pocałunek pod jemiołą, choć co prawda dalej nie wypuszczał mnie z objęć.

- Boję się – powiedziałam cicho.

- Niby czego? Mnie?

- Blisko ale nie. – Czekałam, aż się domyśli, lecz nie wiedział, o co mi chodzi. – Twojej rodziny.

Kendall parsknął śmiechem.

- Nie martw się, nie zjedzą cie. Nie gustują w ludzkim mięsie. – Zamyślił się. – Choć odkąd ostatnio ich widziałem, mogli zmienić upodobania.

- Palant – wymierzyłam mu żartobliwego kuksańca w żebra. – Ja się tu naprawdę denerwuję.

- Nie. Masz. Czym – podkreślił każde słowo. – A teraz się uśmiechniesz?

Prychnęłam cicho. Jakoś niespecjalnie mnie przekonał, ale nie chciałam sobie przybierać nic do głowy. Do kolacji wigilijnej nadal było kilka godzin, więc będę miała jeszcze dużo czasu na zamartwianie się.

Kendall przesunął czubkiem nosa po mojej żuchwie i zatrzymał go przy uchu. Jego oddech łaskotał mnie w policzek.

- Babcia już cię polubiła. Wręcz oszalała na twoim punkcie.

- A może tylko chce być miła?

- Znowu zaczynasz? – Westchnął, wywracając oczami. – Może po prostu zależy jej, żebyś poczuła się zaakceptowana? A ty niepotrzebnie doszukujesz się drugiego dna.

- A twoje ciotki?

- Ciotka Margaret jest najmilszą kobietą, jaką znam. Zaraz po babci. A ciotka Lena jest niewiele starsza od nas. Jej oczkiem w głowie jest jej córka, więc na ciebie pewnie nie zwróci większej uwagi. W przeciwieństwie do mnie, oczywiście.

- Ale…

Kendall przyłożył mi palec do ust. Jeszcze dużo miałam mu do powiedzenia, ale nie chciałam wszczynać kłótni. Nie miałam racji.

- Mogę cię o coś zapytać? – W jego głosie było słychać niepewność.

Zmarszczyłam brwi. Mam się bać? Płakać? Cieszyć? Uciekać?

Chłopak zachęcony moim milczeniem, kontynuował:

- Jeżeli będzie taka możliwość i wszyscy zgodzą się na taki termin trasy, jaki bierzemy pod uwagę, to będziemy mieć wolne wakacje. Co powiesz, żebyśmy pobrali się w lipcu? Na samym początku? A potem wyjechalibyśmy na długi miesiąc miodowy?

Zamarłam. Spodziewałabym się wszystkiego, ale nie tego, że w wigilię, w parku, wśród ruin będziemy ustalać termin naszego ślubu. W dalszym ciągu nie mogłam się przyzwyczaić do tego, że jestem zaręczona, a co dopiero do faktu, że będę mężatką.

- A może byśmy najpierw powiedzieli wszystkim o naszych zaręczynach? Bo ślub w dresie przez okno w samochodzie w Vegas nigdy nie był moim marzeniem.

Kendall chyba oczekiwał innej reakcji z mojej strony.

- Nie mówię nie – dodałam szybko. – Tylko widzę w tym jedną wadę.

- Hmm? – chłopak mruknął bez przekonania.

- W październiku będę musiała zmieniać nazwisko we wszystkich papierach na uczelni. – Zachichotałam.

- Ewa Schmidt. – Kendall udał, że się zastanawia. – Pasuje ci.

Pocałował mnie tak szybko, że nawet nie zauważyłam, gdy się poruszył.            Nie miałam pojęcia, czy kiedykolwiek przyzwyczaję się do jego dotyku. Moje ciało zawsze reagowało tak samo; przyspieszone bicie serca, płytki oddech, zarumienione policzki… Ciekawe, czy gdy będziemy starzy i brzydcy, to czy to się zmieni. Na tę chwilę w to wątpiłam.

Oderwaliśmy się od siebie dopiero po kilku minutach. Z trudem łapałam oddech.

- Chcesz już wracać? – zapytał, spoglądając w ciemniejące niebo.

Tak właściwie tylko tutaj mogłam mieć Kendalla na wyłączność. Po powrocie do domu miałabym się nim dzielić z całą rodziną. I próbować się nie martwić kolacją.

- Nie – odparłam. – Zostańmy jeszcze trochę.

Z uśmiechem ścisnęłam jego dłoń. W oddali rozległo się pohukiwanie sowy. Może jednak te święta nie będą takie tragiczne.

------------------------------------------

Kolejna część spin offa będzie w Sylwestra :D. Szkoda tylko, że pod pierwszą było tak mało komentarzy no ale cóż.

WESOŁYCH ŚWIĄT! :D


Niech te święta tak wspaniałe,
Będą całe jakby z bajek.
Niechaj gwiazda z nieba leci,
Niech Mikołaj tuli dzieci.
Biały puch niech z nieba spada,
Niechaj piesek w nocy gada.
Niech choinka pachnie pięknie,
No i radość będzie wszędzie.



By Ci wszystko pasowało,
By kłopotów było mało.
By się wiodło znakomicie,
By wesołe było życie.
Sto całusów na dodatek,
By smaczniejszy był opłatek.



Idą święta, widać gości -
Wydłub z karpia wszystkie ości.
Powyjadaj z barszczu uszy.
A gdy Cię za bardzo suszy,
Siądź wygodnie z flachą wina,
I obejrzyj dziś Kevina.



http://youtu.be/285pYF2qtl8

19 komentarzy:

  1. Jak ładnie... Kolejna część w Sylwestra, ok! Dobra, poczekam, choć nie mogę się doczekać. Wesołych, Rusherowych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyniuchalam Zmierzch xD
    wszystko super i ladnie, och-achowo. :* dla odmiany cie pochwale. Sa swieta!
    Tylko odrobina Zombie i szczypta Klausa i bedzie idealnie. Jak przymruze oko na pare innych spraw xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Juz nie moge sie doczekac kolejnej czesci.
    P.S.Zapraszam do mnie: domichmidt.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Idź ty lepiej być sobą gdzie indziej! Taka fanka zombie a co pierwsze robi z simami? To łóżka ich zaciąga! XD. I nie narzekaj bo Klausika dostaniesz 20 stycznia!

    OdpowiedzUsuń
  5. 1. Nie do lozka, tylko pod prysznic. No bo co innego z nimi robic? XD
    2. Za dlugo czekania na Klausa. Znajac cb to zrobisz z tego romans xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak do tej pory to przez niecałe dwie strony obściskujesz się z Peetą xd. I nie narzekaj bo w ogóle nie dodam! Albo lepiej. Zabiję cię *.*
    Pamiętaj że simy też muszą jeść. Nie zrób z tej gry coś alla Cross vel Grey ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. No ja wiem ze musza jesc.... Ale do pracy isc nie musza xD
    Caluje tam Peete? Awwww! Byle potem calowac Klausa xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Pozwolisz, że ja o tym zadecyduję? Twoje życie jest w moich rękach :D. W tej chwili ty i twój Klausiek robicie coś innego xd

    OdpowiedzUsuń
  9. Seriously? XD
    wole nie wiedziec co xd zabijamy sie nawzajem?

    OdpowiedzUsuń
  10. Pozwolisz, że zostawimy ten temat i spuścimy zasłonę milczenia? Święta są! Miłość i pokój a nie zombie!

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajne :D skąd ty wzięłaś te ruiny.. O.o u mnie na osiedlu są podobne :D pokaże ci jak zechcesz wpaść do mnie ;p np na projekt z chemii xD
    Wierszyk pod notatką też jest zajebisty :D

    OdpowiedzUsuń
  12. ~Klaudia Schmidt27 grudnia 2013 07:44

    Śliczna jednorazówka. Masz ogromny talent i na prawdę świetnie piszesz. Czekam na nn :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Z wyobraźni bejbe, z wyobraźni..
    Zechcę wpaść! Muszę zobaczyć twoją kuchnię i ruiny przy okazji też! xDD

    OdpowiedzUsuń
  14. powiem ci jedno. Należą do Twierdzy Kraków.
    Fort 52 Borek ;p

    OdpowiedzUsuń
  15. Mam już dość twierdzy Kraków po tych fortach koło kopca Krakusa ale nie powiem, bo to te forty mnie zainspirowały do ruin w Kansas xDDD...
    To kiedy mam wbić do cb?? :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak najszybciej ;) sobota?

    OdpowiedzUsuń
  17. A co tak się palisz? xD
    Nwm czy będę w Krk.. Tata ma odpały, żeby znowu do babci jechać bo święto jest.. Dopiero co byliśmy ale chuj.
    Wtorek? :D

    OdpowiedzUsuń
  18. To jest moje świadectwo o dobrej pracy człowieka, który
    pomógł mi .. Mam na imię Lizzy Desler i opieram w USA.
    Moje życie jest z powrotem ! Po 9 latach małżeństwa , mój mąż opuścił
    mnie i zostawił mnie z naszym jednym dzieckiem , czułem się jak moje życie miało się
    koniec , i się rozpadało . Dzięki rzucającego czar
    nazywa dr Obina który poznałem w Internecie. Na jednej wiernej
    dzień , jak byłem przeglądania internetu , byłem
    poszukiwania dobrego rzucającego zaklęcie, które może rozwiązać mój
    problemy . Natknąłem serii zeznań o
    to szczególnie rzucającego czar . Niektórzy ludzie zeznał
    który przywiózł ich kochanka ex back , niektóre świadczyły
    że przywraca łono , niektóre zeznał , że może rzucić
    zaklęcie zatrzymać rozwód i tak dalej . Był jeden
    szczególności zeznania widziałem , to było o kobiecie zwanej
    łaska , że zeznawał o tym, jak dr Obina sprowadzony
    kochanek Ex w mniej niż 72 godziny, a na koniec
    jej zeznania , że spadek dr Obina adres e-mail .
    Po przeczytaniu tych wszystkich, postanowiłem dać wielką prist A
    spróbuj . Skontaktowałem się z nim za pośrednictwem poczty elektronicznej i wyjaśnił mój problem
    go . W ciągu zaledwie 3 dni, mój mąż wrócił do mnie . rozwiązaliśmy
    nasze problemy , a my jesteśmy jeszcze szczęśliwsi niż wcześniej. prist Bacasim
    jest naprawdęutalentowany i utalentowany człowiek i nie zatrzyma publikowanie
    go , bo jestwspaniałym człowiekiem ... Jeśli masz wątpliwości
    i szukasz prawdziwej i autentycznej pisowni odlewania do rozwiązania , które
    dla Ciebie problem . Spróbuj wielką dr Obina dzisiaj, że może być
    odpowiedź na Twój problem . Oto jego kontakt : obinatemple@gmail.com
    Dziękuję wielką dr obi . Skontaktować się z nim za:

    ( 1 ) Jeśli chcesz ex powrotem .
    ( 2 ) jeśli zawsze masz złe sny .
    ( 3 ) Chcesz być promowane w swoim biurze .
    ( 4 ) Chcesz kobiety / mężczyźni uruchomić po tobie .
    ( 5 ) Jeśli chcesz mieć dziecko .
    ( 6 ) [ Chcesz być bogaty.
    ( 7 ), które chcesz związać Twój mąż żona będzie twój na zawsze .

    ( 8 ) Jeśli potrzebujesz pomocy finansowej .
    ( 9 ) Opieka ziołowa
    10 ) Pomoc zbliżanie ludzi z więzienia
    (11) Czary Ślub
    (12) Czary Miracle
    (13) Czary Uroda
    (14 ) nieruchomości Charm
    (15) Czary Atrakcja
    (16) złe czary oka
    ( 17 ) Kissing pisowni
    ( 18 ) Usuń chorobowych Zaklęcia
    Skontaktuj się z nim dzisiaj na obinatemple@gmail.com panny Nacy (Guest) ( 04.04.2014 10:48 ) / > Jestem panna Nacy Jestem z USA , obiecuję podzielić to świadectwo na całym świecie raz mój chłopak wrócić do mnie , a dziś z całym szacunkiem chciałbym podziękować DR Obina na wniesienie radości i szczęścia do mojej relacji i mojej rodziny . Chcę poinformować was , że nie marzucającego zaklęcie, które jest prawdziwe i szczere. Nigdy nie wierzyłem w żadnej z tych rzeczy , dopóki nie uwolnił mojego chłopaka , że wymaga pomocy , aż znalazłem rzucającego ruszt pisowni , a on rzucił zaklęcie miłości dla mnie, i zapewnił mnie , że dostanę mojego chłopaka z powrotem w ciągu dwóch dni po zaklęcie zostało rzucone. dwa dni później , zadzwonił mój telefon , i tak szokująco , to był mój chłopak , który nie powołał mnie do ostatnich 3 lat , i złożył przeprosiny za przerwy serca , i powiedział mi, że jest gotowy być moim powrotem dokości resztę życia z me.DR OGUNBO wydała mu się wiedzieć, jak bardzo kochał i chciał go . Otworzył oczy i wyobrazić , jak wiele mamy udział razem. Jak piszę to świadectwo teraz jestemnajbardziej najszczęśliwsza dziewczyna na ziemi , a ja i mój narzeczony jest życie szczęśliwe życie i nasza miłość jest silniejsza , niż jak to było jeszcze przed naszym zerwać. Więc dlatego Obiecałem podzielić się moim świadectwem całego universe.All podziękowania dla DR Obiona do nadmiernej pracy, jaką wykonał dla mnie. Poniżej znajduje się adres e-mail w sytuacji, jesteś w trakcie przerwy serca , i zapewniam was , że tak zrobił minę do mnie, będzie on z pewnością pomoże Ci too.obinatemple @ gmasil.com

    OdpowiedzUsuń