wtorek, 6 maja 2014

The Clone - Part One

Nie zwracałam zbytniej uwagi na mrugający mi przed oczami ekran telewizora. Przedtem z nudów oglądałam jakąś francuską operę mydlaną. Nie sądziłam, że Francja też produkuje takie coś. Teraz leciały wiadomości. Dobijające, makabryczne, żałosne. Tak właściwie o życiu mojego ojca dowiadywałam się tylko z telewizji publicznej. Nie zadawał sobie trudu, żeby ze mną pogadać przy kolacji, zapytać co w szkole. Do tego trzeba by było jeść razem kolację.
I tylko z ciekawości jeszcze nie wyszłam z pokoju. Informacje o naukowcach podawali zawsze na samym końcu przed żartem dnia. Dlatego też siedziałam i dzielnie wpatrywałam się w ekran. Dzisiaj nie popełniono chyba zbyt wielu morderstw i nie wręczono łapówek, dlatego też prezenterka sprawnie przeszła do interesującego mnie tematu.
- Współczesna nauka wykorzystuje bardzo niekonwencjonalne metody. Aktualnie najnowszym wynalazkiem firmy Scienta Nastra jest produkt powodujący samoistne cofanie się nieoperacyjnych nowotworów. Wszyscy chorzy mogliby odetchnąć z ulgą gdyby nie fakt, że ośrodek badawczy nie otrzymał zgody na przeprowadzenie testów i nie zanosi się, żeby to szybko zmieniono. Badania muszą zostać przeprowadzone na człowieku, tylko w ten sposób będzie można sprawdzić, czy nowy lek działa i wprowadzić ewentualne poprawki. Niestety, według prawa jest to nielegalne.
Ojciec nawet nie napomknął o leku. Jakoś mnie to nie dziwiło, a zapasy wściekłości już wielokrotnie uległy wyczerpaniu. Straciły swoje paliwo.
- Tutaj jednak pojawia się nieprawdopodobna idea doktora Stanley’a. Znalazł on lukę w prawach medycyny. Jest tylko mały problem – trzeba wynaleźć maszynę do klonowania.
Później już nie wspominali o moim tacie. Zaczęli się rozwodzić na bezsensowności nauki i innych bzdetach. Jednym ruchem ręki wyłączyłam telewizor i ekran spowiła ciemność. Miałam dość. Ci ludzie nic nie wiedzieli, ale przynajmniej dali mi dużo do myślenia. Dostawałam nowe powody, żeby sądzić o chorobie psychicznej ojca. Czy on się kiedyś otrząśnie po stracie mamy? Kochałam ją przecież tak samo jak on, ale jego reakcja nie ułatwia mi życia. Minęło już tyle lat, a on dalej krąży wokół swoich ideałów, jakby nie mógł przyjąć do wiadomości, że mamy nie ma. Odeszła. Nie żyje. A my musimy sobie radzić bez niej.
Prawie krzyknęłam na dźwięk nowej wiadomości. W salonie było tak cicho, że nawet słysząc odgłosy mojego własnego oddechu czułam się nieswojo. Niedługo popadnę w prawdziwą paranoję.
Wzięłam dwa głębsze wdechy. Za trzecim wypuściłam powietrze z sykiem przez zęby. Dopiero wtedy sięgnęłam po telefon i odczytałam wiadomość.

O 20 pod kinem?

Uśmiechnęłam się pod nosem. Byłam pewna, że autorem jest Logan. Nie musiałam nawet patrzeć, żeby się upewnić. Po prostu wiedziałam.
Szybko zaczęłam pisać odpowiedź.

                Jasne. Na co idziemy?

Odłożyłam telefon na stolik przed kanapą i wstałam. Teraz miałam dodatkowy pretekst, żeby zejść do laboratorium ojca i z nim porozmawiać.
Nogi jakby wrosły mi w podłogę. Byłam pewna, że nie pozwoli mi wyjść z domu. Od blisko miesiąca byłam na każde jego skinienie, zamknięta w czterech ścianach. To był cud, że mogłam chodzić do szkoły. Jeszcze.
Odpuściłam już sobie nawet pytanie taty o zgodę na spotkania z Loganem, ale tym razem zamierzałam przyjąć zaproszenie swojego chłopaka. Tym bardziej, że była sobota.
Powoli zaczęłam kierować się w stronę piwnicy. Nie puści mnie do kina, to było dla mnie oczywiste, ale nie mogłam nie spróbować.
Nigdy nie lubiłam holu w naszym domu. Zawsze był taki zimny i ponury. W kącie stał ohydny stolik do kawy. Gdy się tu wprowadziliśmy, stał w salonie. Mama chciała go wyrzucić, ale poprzedni właściciel stanowczo tego zabronił. Ponoć to była ważna pamiątka rodzinna, której nie mógł ze sobą zabrać. Stolik zamiast na wysypisku wylądował między pajęczynami i kurzem. Od tamtego feralnego dnia nikt nawet go nie dotknął. Tak jak innych rzeczy związanych z mamą. Teraz owszem, zauważałam ich obecność, ale już nie uciekałam do pokoju z płaczem. To i tak nie poprawiało mi samopoczucia.
Otworzyłam drzwi do laboratorium i zeszłam na dół. Zadrżałam. Tu zawsze było chłodno. Tata uważał, że w zimnie lepiej mu się myśli.
Pokonałam ostatni stopień i stanęłam na brudnej podłodze. Nasza piwnica była podobna do lochów w filmach fantasy, w których trzymano złoczyńców. Pomimo dużej ilości sztucznego światła przypominała więzienie. Albo tajną bazę wojskową.
- Tato? – zawołałam.
Brak odpowiedzi. A czegoż innego miałam się spodziewać? Cud, jeśli w ogóle zaznaczy swoją obecność.
- Tato? Mogę cię o coś zapytać?
Minęłam różne nie-wiadomo-jak-bardzo-dziwne urządzenia, biurko zasłane papierami i stanęłam przy maszynie odrobinę wyższej ode mnie. Tata oglądał ją z wielką uwagą, ale przerwał, gdy zauważył, że tu jestem. Posłał mi wymuszony uśmiech.
- O co chcesz zapytać?
Przynajmniej wykazuje fałszywe zainteresowanie.
- Mogę dzisiaj iść z Loganem do kina?
- Skarbie…
I już wiedziałam, że usłyszę nie. Niepotrzebnie tu schodziłam.
- Dlaczego?
- O której? – przerwał mi.
- O dwudziestej – mruknęłam bez przekonania.
- Nie uważasz, że to trochę za późno? Wrócisz wtedy koło północy.
- Jest sobota, a ja jestem już dorosła.
- Ale jesteś moją córką i się o ciebie martwię.
- Tato…
- Nie.
Proszę bardzo. Patricia – jasnowidz. Już wiedziałam, gdzie zatrudnię się w wakacje. Może tam będzie ze mnie jakiś pożytek.
- A będziesz miał coś przeciwko, jeśli zaproszę Logana do nas? – Tym razem chciałam usłyszeć nie. – Oglądniemy jakiś film w salo...
- Tak.
- Bo? – siliłam się na spokój.
- To jest ostatnia fasa badań, nie chcę, żeby coś się zepsuło. Potrzebuję ciszy i wyłącznie ciszy, której nie będę miał z wami. Będę odchodził od zmysłów i zamartwiał się, czy nie robicie nieodpowiednich rzeczy na górze. Nie będę mógł pracować.
W tej chwili wypadałoby mi zapytać, o jakie badania chodzi, ale nie chciałam mu dać tej satysfakcji. Było jedno z dwóch; rak albo klonowanie. Może tym razem zajął się tym drugim, bo pierwszy temat przewałkował już chyba w każdą możliwą stronę.
- Więc pozwól mi iść do kina.
- To nic nie zmieni. Będzie jeszcze gorzej, bo nie będę wiedział co robicie.
- Więc pozwól zaprosić mi do nas Logana. Wybierz mniejsze zło.
- Nie – uciął krótko i odwrócił się w stronę podejrzanie wyglądającej maszyny.
- Tato?
Albo mnie nie usłyszał, albo zignorował. Zaczął coś gmerać w urządzeniu i już nie widział poza nim niczego. Wychodziło na to, że tak wyglądał koniec naszej rozmowy. Zawsze było tak samo, powinnam się przyzwyczaić do jego obojętności, ale ona dalej mnie raniła. Mój własny ojciec. Ile ja bym dała, żeby mama tu była i wybiła mu tę głupotę z głowy. Wypadek po prostu się zdarzył. Można by nawet powiedzieć, że to dzięki niemu wykryto u niej  guza i zaczęto leczenie, ale znaleziono go za późno. Do taty to nie docierało. Ubzdurał sobie, że gdyby mama wtedy nie wsiadła do samochodu, dalej by żyła.
- Idę do siebie – powiedziałam w przestrzeń. Nie popatrzyłam, czy te słowa zwróciły czyjąś uwagę. Wiedziałam, że nie.
Nie zanotowałam nawet momentu, w którym pokonałam drogę z piwnicy do swojego pokoju. Po prostu się w nim znalazłam. Nie sądziłam, że tyle potrafią zdziałać negatywne emocje.
Nie miałam siły ani ochoty odwoływać randki z Loganem. Przez chwilę, dosłownie przez ułamek sekundy myślałam,  czy może się nie wymknąć z domu i potajemnie pójść z chłopakiem do kina. Ojciec i tak nic by nie zauważył. Więc dlaczego tego nie zrobiłam? Zdanie taty przecież już dawno przestało mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie.
Zmęczona i wściekła opadłam na łóżko. Zrzuciłam buty, wpełzłam pod kołdrę i udawałam, że nie ma mnie dla nikogo.

------------------------------------------

Takie trochę inne. W drugiej części będzie trochę więcej sci-fi xd.
Mam nadzieję, że spodoba się wam takie coś bez takiej ilości miłości jak zwykle.
Kto przeczytał, komentuje! Zostawcie swoją opinię poniżej bo zależy mi na waszym zdaniu ;)

A tak wgl... Jeśli chcecie to zapraszam na mojego Instagrama! @ewuniuniaa
Do następnej... :D

7 komentarzy:

  1. Obecna. Super:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Poproszę o więcej akcji xD zapowiada się ciekawie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No oczywiście! Dla mnie też super!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha! To ja, wróciłam aby obdarzyć Cię komentarzem z mojej strony. No więc, witam :) Cieszę się że po długiej przerwie zdecydowałaś się coś dodać i ze w ogóle wróciłaś do blogosfery! Wracasz z zupełnie nowym opowiadaniem, które już na samym początku przypadło mi do gustu. Główna bohaterka, Patricia nie ma dobrych kontaktów z ojcem, co ławo daje się zauważyć przez oziębłość z jaką się do siebie odnoszą. Dowiedziałam się że Patricia straciła matkę, i prawdopodobnie mieszka z ojcem, który jest jej prawnym opiekunem, a w dodatku prowadzi firmę (zapewne nielegalne badania) która zajmuje się patentowaniem jakiegoś leku na nowotwór. Całkiem fajna koncepcja, ale wydaje mi się że ojciec na przymus chce ją kontrolować - nie pozwala jej wyjść do kina z (chłopakiem/ przyjacielem/bratem/narzeczonym). Wyrodny ojciec! Mam nadzieję że z czasem ich wzajemne relacje ojciec- córka się ocieplą, i będzie wszystko w porządku. Widać też że kompletnie się nie interesuje jej losem. Pozdrawiam i czekam na kolejny! Alice Spencer

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapowiada sie naprawde ciekawie a w dodatku uwielbiam sci fi :-) czekam na nn :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. No, no, no! Wciąż ciągle jednak jest ta miłość, bejb :D
    Zadziwiłaś mnie tym opowiadaniem. Pozytywnie, oczywiście. Musiałaś się namęczyć, co? ;*
    Wiesz, zaczynam być strasznie sentymentalna ;( Tęsknię za naszymi dawnymi opowiadaniami! :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też! I to pisanie do siebie... Wróćmy do tego! Te zdrady, zemsty, intrygi.. Podkładanie sobie świń.. Kocham tamte czasy xD

    OdpowiedzUsuń