środa, 28 maja 2014

The Clone - Part Two

~*~


                Obudziły mnie dopiero promienie porannego słońca. Padały na twarz i drażniły oczy. Zakryłam twarz kołdrą, ale nie podziałało tak, jak oczekiwałam, tylko zrobiło mi się gorąco.
Jęknęłam i gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej. Przeczesałam włosy palcami. Na głowie miałam istny stóg siana. Zapomniałam przed snem je spiąć i teraz spędzę pół dnia na rozczesywaniu kołtunów.
Odrzuciłam kołdrę i wykopałam się z łóżka. Mimowolnie zerknęłam w lustro wiszące na ścianie. Cały czas byłam w tych samych ciuchach co wczoraj. Z jednym wyjątkiem. Miałam pomalowane oczy i usta. Nie pamiętam, żebym nakładała wieczorem makijaż. Nigdzie nie wychodziłam.
Mój mózg był zbyt otępiały snem, żeby dociekać się prawdy. Poczułam suchość w gardle. Zignorowałam swoje odbicie i wyszłam na korytarz. W połowie drogi do kuchni usłyszałam głos Logana:
- Ślicznie ci w tej bluzce.
Zamarłam. Do kogo on to mówił? Co on w ogóle robił w moim domu? Ojciec go wpuścił? Odpowiedź dostałam szybciej, niż bym chciała.
- A ty częściej powinieneś chodzić tak jak teraz – odezwałam się. Tylko, że ja nic nie powiedziałam. Dlaczego ktoś mówił moim głosem? Kolejne pytanie do kolekcji.
Zagryzłam drżące wargi i prawie że pobiegłam w ich stronę. Kolana się pode mną ugięły na widok mojego chłopaka obejmującego dziewczynę wyglądającą dokładnie tak jak ja. Miała na sobie czarną bluzkę na ramiączkach z dużym dekoltem i obcisłe jeansy. To samo, co miałam na sobie ja.
Logan zaś ubrał się tylko w luźne spodnie od dresu. Od dresu mojego brata. Nic nie zakrywało jego nagiego torsu. Nie musiałam być rozbudzona, żeby dojść do jednego możliwego wniosku.
- Co do…?
Logan znużonym wzrokiem popatrzył w moją stronę. Początkowo nie dotarło do niego to, co widzi, ale gdy tylko uświadomił sobie swoje położenie w tej dziwnej sytuacji, odskoczył ode mnie-nie-mnie.
- Patricia? – wydukał.
Popatrzył na mnie, później na mojego sobowtóra, potem na mnie i znów na nią. Jak mógł nie zauważyć, że to ona jest podróbką?
- Nie mówiłaś, że masz siostrę bliźniaczkę – powiedział oskarżycielskim tonem, dalej oszołomiony. Zabolało mnie, że zwrócił się nie do tej, do której powinien.
Chciałabym, żeby tak było. Wyjaśnienie jednak było rozegrane według innego scenariusza. Mój ojciec mnie wykorzystał. Sklonował mnie bez mojej wiedzy i zgody. Jego maszyna działała, a on był chory psychicznie. Nie musiałam już w tej kwestii szukać potwierdzenia.
- Bo nie mam – odezwałyśmy się w tej samej chwili. Nie sądziłam, żeby to był czysty przypadek.
- W takim razie co do cholery jest grane?!
Twarz Logana wykrzywił grymas wściekłości. Zrobił dwa kroki do tyłu, zwiększając odległość między sobą a moim sobowtórem.
- Też chciałabym wiedzieć – odpowiedziała mu dziewczyna. – W ogóle co to robi w moim domu?
- W twoim domu? To jest mój dom! – krzyknęłam.
Gdy czytałam książki z rodzaju fantastyki naukowej, w których był wykorzystany element klonowania, nie wyglądało to tak jak w tym przypadku. Tam zawsze sobowtór był uzależniony od prawdziwej osoby. Wiedział tylko i wyłącznie to co ona. Widać autorzy się mylili, albo mój ojciec poszedł w bardziej zaawansowaną technologię.
- Tatuś ci nic nie powiedział, jak widzę. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ze swojego położenia – wysyczała przez zaciśnięte zęby.
Przeoczyłam moment, w którym wzięła do ręki nóż. Skierowała go w moją stronę i zaczęła do mnie iść. Jej oczy były dokładnie takie same jak moje, miałyśmy taki sam makijaż. Tylko, że jej nie wyrażały głębi, sprawiały wrażenie pustych. Jak Logan mógł to przeoczyć?
Początkowe zdezorientowanie ustąpiło miejsca wściekłości. Mój sobowtór spał z moim chłopakiem. Do tego jeszcze teraz zamierzał mnie zabić. Czy ja naprawdę nie mogłam mieć normalnej rodziny?
Dziewczyna była coraz bliżej. Logan wycofał się dyskretnie za kuchenną wyspę i z tamtego pozornie bezpiecznego miejsca obserwował scenę rozgrywającą się kilka metrów przed nim. On przynajmniej nie był w bezpośrednim zagrożeniu.
Gorączkowo zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jakiejś broni. Byłam za daleko, żeby sięgnąć po kolejny nóż, a w zasięgu mojej ręki nie leżało niż przydatnego. Co mi przyszło? Zginąć z rąk swojego klona? Nie o takim końcu marzyłam.
- Jest jedna pozytywna strona tej sytuacji – zamruczała z chytrym uśmieszkiem. – Przynajmniej wiemy, że te godziny, które ojciec spędzał w laboratorium nie poszły na marne. Jego wynalazek działa.
- To nie jest twój ojciec – warknęłam tylko. Na nic inteligentniejszego nie mogłam się zdobyć.
- Jest. To on mnie stworzył. Tak jak i ciebie, wiesz?
- Dziewczyny… - Logan próbował zwrócić na siebie naszą uwagę, ale obie zgodnie go zignorowałyśmy.
Zamknęłam oczy. Wolałam nie patrzeć na wyraz jej twarzy, gdy będę umierać. Nie chciałam nic oglądać. Może pomyślą, że przyjęłam to z pokorą? I tak nikt się nie dowie o mojej śmierci. Nawet nie zauważą różnicy między mną a sobowtórem. Skoro Logan nie wie, która to która, to czemu inni mieliby się domyślić? Walcząc, robiłabym niepotrzebne problemy.
Uniosłam powieki, gdy chłodny czubek noża dotknął mojego brzucha.
Nigdy.
Nie pozwolę, żeby w taki sposób usunięto mnie w cień.
Zacisnęłam dłoń na trzonku noża, powyżej jej palców. Szybkim ruchem wyrwałam jej go z dłoni i obróciłam w jej stronę. Tak jak od początku powinno być.
Dziewczyna nawet nie mrugnęła, gdy przystawiłam zimną stal do jej serca i pchnęłam. Natychmiast cofnęłam rękę. Poczułam impuls elektryczny w całym ramieniu, nie mogłam się ruszyć.
Mój sobowtór zachwiał się na nogach i osunął się na podłogę. Jej oczy zrobiły się jeszcze bardziej puste, już zupełnie straciły w sobie życie.
- O mój Boże – wyszeptałam.
Przerażona popatrzyłam na Logana. On także był zaskoczony. Wlepiał we mnie wzrok z otwartą buzią. Nic nie powiedział. Nie był w stanie.
Prawda zaczęła powoli do mnie docierać. Była zbyt nieprawdopodobna, żebym mogła w nią uwierzyć, ale to wydarzyło się naprawdę. Zabiłam kogoś. Nawet jeśli tym kimś była osoba powiązana ze mną, morderstwo pozostawało morderstwem.
Drżałam na całym ciele, a łzy zaczęły spływać po policzkach. Wszelkie odgłosy dolatywały do mnie jakby przez jakiś filtr.
Przybiegł mój ojciec i podszedł do ciała na podłodze. Zbadał jej puls, zamknął powieki i ułożył delikatnie na posadce. Dla mnie liczyło się jedno. Nóż pozostał na swoim miejscu.
- Jak mogłaś?! – wydarł się na mnie. – Zabiłaś moją jedyną córkę!
Nie, chciałam powiedzieć. Zabiłam klona, którego stworzyłeś. Byłam jednak zbyt roztrzęsiona. Reakcja taty też nie pomogła. Niby czego oczekiwałam? Że przyjdzie, przytuli mnie, poklepie po ramieniu i powie, że tak trzeba było?
- Skąd pan wie, że to Patricia nie żyje? – wtrącił się Logan. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć.
- Tylko klon byłby zdolny do zabicia kogoś. Moja córka nigdy by tego nie zrobiła – silił się na spokój, ale w jego wnętrzu szalały emocje.
- Ale to jestem ja! – krzyknęłam najgłośniej jak tylko pozwalał mi mój oszołomiony stan.
- Nie. Nie jesteś moją córką.
- Nie może udowodnić? – znowu Logan. Bronił mnie. A ja go nienawidziłam.
- Klon wie dokładnie to samo, co prawdziwa osoba. O cokolwiek ją zapytamy, nawet o bardzo osobiste rzeczy, odpowie poprawnie. Nie mogę… - urwał, potrząsając głową. Próbował odgonić łzy.
- Tato – szepnęłam.
Podniósł głowę i popatrzył na mnie. Nigdy nie widziałam w czyichś oczach tak dużej ilości nienawiści.
- Odebrałaś mi ostatnią rzecz, na której mi zależało. Nie powinienem był cię tworzyć. Nienawidzę cię.
Miał rację. Nie powinien. Tylko że pomylił osoby.
- Logan, pomożesz mi? Musimy ją zniszczyć.
- A Patricia?
- Nie żyje. Zabiła ją. To ja ją zabiłem.

The End


--------------------------

Przepraszam, że tak długo, ale mam nadzieję, że było warto czekać ;)

Teraz pytanie techniczne. Macie ochotę przeczytać prolog nowego opowiadania? Takiego dłuuuugiego w stylu Ticket to Love? Jak będzie dużo osób za to dodam. Piszcie w komentarzach co sądzicie ;)


PS. Nie zauważyłam, że już jest ponad 41 tysięcy wyświetleń! Dziękuję!

8 komentarzy:

  1. Ło... No pięknie to sobie wymyśliłaś, nie powiem...

    OdpowiedzUsuń
  2. O Jezu, ale emocje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co ma znaczyć ten szpecący napis nieczynne?! Czyżby żart na wtorek? No dajcie spokój! Znowu zamierzasz nas zostawić i sprawić że będziemy czekać w napięciu aż coś napiszesz? Znowu! O nie! Nie ma nawet takiej opcji! Nie pozwalam i koniec! Rozdział był dla mnie wielkim zaskoczeniem, naprawdę. Nie wiem która Patricia jest prawdziwa, pogubiłam się zupełnie. Myliłam się twierdząc że ojciec Patricii nie potrafi się z nią dogadać. on niczego nie potrafi! Sklonował swoją córkę, a treaz oskarża tę prawdziwą o bycie klonem który zabił tą prawdziwą która była klonem! jakim sukinsynem trzeba być aby nazwać swoje jedyne dziecko nie swoją córką?! co to za ojciec? Czyżby ojciec Patricii współpracował z jej chłopakiem? To jest spisek jak się patrzy! Jak tak można? Dlaczego bliscy których kochamy odwracają się od nas tak jak w tym przypadku? Ja mam nadzieję że Patricia będzie jednak tą prawdziwą dziewczyną, a nie sklonowaną, jak twierdzi jej ojciec. pozdrawiam, Alice Spencer

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezuńku... ile się działo. Już nie jestem pewna kto jest czy tam był prawdziwą Patricią. Cudowny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdybyś mi powiedziała, że to o Loganie i ze to TAKIE jest, to ja bym od razu to przeczytała. Jejku, wszyscy tak fajnie piszą, a ja jedyna beznadziejna :<
    Zostań w tym klubie, jasne? :/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty też piszesz fajnie! Tylko ostatnio nic mi swojego nie wysyłałaś, pamiętasz??? XD
    Pisałam ci że o klonach! A btr zawsze cie odrzucało...

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie zawsze! Tylko jak miałam o nich codziennie czytać, potem pisać... Ugh, znudziło mi się. Znasz mnie xD
    2 miesiące przerwy ;o

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale u mnie już zero BTR.. Chyba xD. Cieszmy się i radujmy wszyscy gdyż nastała łaska pańska xd

    OdpowiedzUsuń