poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 11.

- Chodź. – szepnął Kendall i wziął mnie za rękę. Byłam lekko zdezorientowana. – Nie czekajcie na nas – rzucił przez ramię i poszliśmy w kierunku wyjścia z centrum. – Miło cię znowu widzieć. – powiedział gdy znaleźliśmy się na zewnątrz.

- Ciebie też. – odparłam i zalałam się rumieńcem. Zaśmiał się.

- Dlaczego przyjechałyście do LA? – zapytał.

- Tata mój i Wery pracują w firmie projektowej i dostali polecenie żeby dopilnować budowy w Los Angeles. Będziemy mieszkać tu przez minimum trzy lata.

- Szkoda że nie jestem jedynym powodem dla którego przyjechałaś – powiedział i znowu uśmiechnął się, ale tym razem łobuzersko.

- Wybacz, ale nie w tym życiu. – odpowiedziałam i też się uśmiechnęłam.

- Brakowało mi ciebie.

- Mi ciebie też. – to co zrobił zaskoczyło mnie, ale i też ucieszyło. Jego wargi ostrożnie musnęły moje. Bez wahania odwzajemniłam pocałunek. Serce mi przyspieszyło, ale niestety już po chwili Kendall odsunął się ode mnie. Mimowolnie z mojej piersi wydarło się westchnienie, które niestety chłopak usłyszał i znowu się uśmiechnął. – Przejdziemy się?

- Jasne. – odpowiedziałam i ruszyliśmy przed siebie.

Podczas spaceru gadaliśmy o wszystkim, o naszym zdjęciu w gazecie, o koncercie, o pracy mojego taty… Czułam się jakbym znała Kendalla od wielu lat. On wypytywał mnie o różne dziwne szczegóły. O mój ulubiony kolor, ulubione jedzenie, ulubioną książka.

- A jaka jest twoja ulubiona książka? – tym razem to ja zapytałam jego.

- Nie było odpowiedzi na żadnym portalu poświęconym mojej osobie? – zapytał z sarkazmem.

- Nie.

- Szczerze mówiąc to jestem fanem Harry’ego Pottera.

- Chociaż to mamy wspólnego. – odpowiedziałam z nutką sarkazmu.

Do domu wróciłam późnym popołudniem.  Zaraz jak do niego weszłam zadzwoniłam do Wery. Byłam ciekawa co się wydarzyło między nią a Loganem.

- On jest taki super! Nigdy tak fajnie nie gadało mi się z żadnym chłopakiem. – gadała cały czas.

- Zaprosił cię gdzieś? – udało mi się wtrącić dopiero po chwili.

- Tak! Idziemy we wtorek do kina na Życie Pi. – odparła szczęśliwa.

- Podobno to nudny film.

- A co mi tam. Ważne, że idę z Loganem. A, właśnie. Jak twoja randka z Kendallem? – zapytała.

- Trudno to było nazwać randką. W sumie to już sama nie wiem co to było.

- Pocałował cię? – zagaiła.

- No… Tak.

- No i jak?! – wypiszczała.

- Ej, to ja tu powinnam się tym ekscytować a nie ty. Ale było fajnie. – odpowiedziałam.

- Super! Logan opowiadał mi o twoim liście do Kendalla. Podobno od razu go zaintrygowałaś tylko że nie wie czemu.

- A myślisz, że ja wiem? Kontynuuj!

- Kendall cały czas o tobie nawijał. Chłopacy już nie mogli z nim wytrzymać i już chcieli kupić mu bilet do Polski – dokończyła. Ciekawa byłam dlaczego w takim razie tylko pisaliśmy smsy? Zadzwonił do mnie raptem jeden raz. Rozległo się wołanie mojej mamy z dołu.

- Sorry, ale muszę kończyć. Mama mnie woła. – powiedziałam i rozłączyłam się.

Zeszłam na dół i wzięłam list, który był zaadresowany do mnie. Nie miałam pojęcia od kogo. Mama wyszła do sklepu, a ja zrobiłam sobie kanapkę z żółtym serem i ketchupem i usiadłam przy laptopie. Weszłam na Twittera i liczba osób, które mnie obserwują znowu mnie zaszokowała. Dzisiaj obserwowało mnie ponad 31 tysięcy osób. Znowu było mnóstwo tweetów typu Jak dobrze że Kendall znalazł sobie dziewczynę.   Ładnie razem wyglądacie. Westchnęłam i wzięłam do ręki list. Otworzyłam go i pierwsza myśl jaka była gdy zobaczyłam zawartość to dlaczego on cały czas przysyła mi jakieś bilety?

3 komentarze: