niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 12.

Pod kino dotarłam ciut przed ustaloną godziną, ale Kendall i tak już na mnie czekał. Podeszłam do niego a on uścisnął mnie na przywitanie.

- Hej. – wyszeptał.

- Hej. – odparłam.

- Jak tam dzień? – zagaił.

- Wiesz, bywało lepiej. Chodź, bo się spóźnimy.

Do sali weszliśmy podczas trwania reklam. Pośpiesznie zajęliśmy swoje miejsca w ostatnim rzędzie. Zaraz miał się zacząć film. Miałam dużo wątpliwości by iść na Kobietę w czerni ale dalej nie wiedziałam na czym stoi moja relacja z Kendallem i uznałam, że dziwnie zostałoby przyjęte zaproponowanie przeze mnie komedii romantycznej więc zgodziłam się na horror. Wykorzystał też fakt, że lubię Daniela Radcliffe’a z powodu jego roli w Harrym Potterze. Bałam się tylko, że będę krzyczeć a to byłoby już szczytem wstydu.

Na początku film wcale nie był straszny. Oto przyjechał sobie prawnik do nawiedzonego miasta zostawiając dziecko z opiekunką gdyż jego żona umarła. Do tej pory się z tego nie otrząsnął choć minęło już kilka lat. Dopiero później zrobiło się gorzej. Bohater grany przez Radcliffe’a wypadł z domu i wszystko otoczyła mgła. Do tego złowieszcza melodia i dziwne odgłosy. Nagle przed twarzą Daniela stanęła twarz jakiegoś gościa, który przywiózł go do tego tajemniczego domu. Mimowolnie pisnęłam i zarumieniłam się. Dobrze, że chociaż w kinie było ciemno i Kendall nie mógł zobaczyć mojej twarzy. Przy momencie gdy Daniel patrzy w okno, a z ziemi wychodzi jakaś postać a potem pojawia się odcisk dłoni na szybie, prawnik przykłada do niej swoją dłoń. Pojawia się wtedy kobieta po drugiej stronie. Udarłam się jak małe dziecko i odruchowo wtuliłam się w Kendalla.  On się tylko zaśmiał, ale nie odepchnął mnie. Wręcz bardziej objął mnie a ja położyłam głowę na jego ramieniu.

Później śmialiśmy się z każdej sceny.

- Nie idź tam! Tam cię zabiją! – gadałam bezsensu.

Daniel zaczął szarpać za drzwi. Nie dały się otworzyć.

- Ej, Potter! Użyj Alochomory! – zaśmiał się Kendall.

Nagle rozległ się jakiś dziwny hałas i prawnik zbiegł na dół. Tam nikogo nie było, a gdy wrócił na górę to drzwi stały otwarte.

- Coś mu się zaklęcia opóźniły – dodałam i też zaczęłam się śmiać.

Z sali kinowej wychodziłam na miękkich nogach. Nigdy więcej horrorów, obiecałam sobie. Teraz Kendall pewnie będzie się ze mnie nabijał przez następne kilka dni, że darłam się jak małe dziecko. On ani razu nawet nie pisnął. Nie bał się albo po prostu udawał, że się nie boi. Druga opcja bardziej mnie satysfakcjonowała.

- Co chcesz teraz robić? Jest jeszcze wcześnie – zapytał.

- Przepraszam, ale ja muszę być za pół godziny w domu. Rodzice nie pozwalają mi jeszcze się włóczyć bo uważają, że nie do końca znam LA i nie mam tu nikogo znajomego jeszcze. – zaczęłam się tłumaczyć nie wiem po co.

- Dlaczego zawsze przepraszasz?

- Przyzwyczajenie. – odparłam.

- W sumie nie dziwię się, że twoi rodzice się o ciebie troszczą. Też bym ci nie pozwalał włóczyć się po obcym mieście.

- Przesadzacie wszyscy. – odpadłam naburmuszona.

- Może po prostu się o ciebie martwimy? – odpowiedział z uczuciem – Chodź, odprowadzę cię.

2 komentarze:

  1. Sweet *.* ALE ZERO MNIE I LOGANA, więc foch ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. OCZYWIŚCIE że będziesz krzyczeć na Kobiecie w czerni, swoim piskiem zagłuszasz aktorów! :*

    OdpowiedzUsuń