niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 22.

- Miałeś rację. – odezwałam się po dłuższej chwili patrząc w zachodzące słońce.

- W czym? – wyszeptał w moje włosy.

- Ze sprawą Logana i Wery. Jeśli nie chciała mi nic mówić, to nie powinnam na niej tego wymuszać. – odpowiedziałam. - Tak właściwie uświadomiłam sobie to dopiero na matematyce.

- Aż taka nudna była? Ale cieszę się, że tak uważasz.

- Nawet nie wiesz jak. Dzisiejszy dzień był koszmarny.

- Ale już prawie minął. Nie martw się. Będzie dobrze. – powiedział sennym głosem i przytulił mnie do siebie.

Od kilku godzin siedzieliśmy na plaży w Malibu. Dokładnie tego było mi trzeba, co jednak nie oznaczało, że mój dół przeminął. Opowiedziałam Kendallowi o wszystkim, ale nie wspomniałam o tym dziwnym chłopaku, który potrącił mnie przy drzwiach. Nie chciałam mu nic o nim mówić. Werze też o nim jeszcze nie powiedziałam. Bo niby co miałam powiedzieć? „Cześć! Wiesz, kocham swojego chłopaka, ale ten którego dzisiaj spotkałam był taki przystojny! A, i jeszcze jedno. Śnił mi się przez ostatnie dwie noce.” Wiedziałam, że Weronika nigdy by nie powiedziała o tym Kendallowi, ale to nie zmieniało faktu, że się bałam. Bałam się przyznać, że mój chory mózg wyobrażał sobie chłopaka, którego nigdy nie poznałam. Aż do dzisiaj ranka.

Oderwałam się od Kendalla i wstałam z koca.

- Dokądś się wybierasz? – spytał zdziwiony.

- Nogi mi zdrętwiały. - odpowiedziałam ze śmiechem. Odwróciłam się na pięcie i podeszłam do brzegu zanurzając stopy ciepłej wodzie.

- Czekaj! – zawołał Kendall. Uśmiechnęłam się pod nosem. Po chwili podszedł i objął mnie w tali.

- Mhm… - mruknęłam. Staliśmy tak przez chwilę w milczeniu, gdy przypomniałam sobie mój dawny sen i zaśmiałam się pod nosem.

- Co cię tak śmieszy?

- Przypomniałam sobie mój dawny sen.

- Opowiesz mi go?

- Nic w nim nie ma śmiesznego. Po prostu nigdy nie myślałam, że on może być choć w części prawdą.

- Opowiedz, proszę. – powiedział błagalnym głosem.

- Śniło mi się, że poszłam z Werą i Zuzą do waszego domu. Zuza zaczęła się narzucać Loganowi i ochrona nas wyrzuciła. My zaczęłyśmy uciekać, a ty do mnie podbiegłeś taki ucieszony i dałeś mi karteczkę ze swoim numerem telefonu. No a potem się obudziłam.

- Ten sen był chyba proroczy. – uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.

- Gdy opowiedziałam go mamie, uznała, że mam chory umysł. Ona w ogóle uważa, że jestem jakaś dziwna.

- Ale przynajmniej nie robi ci obciachu.

- A tego nie wiesz.

- Może nawet jak robi to nie aż tak duży jak moja mi raz zrobiła.

- A co zrobiła?

- Kiedyś podczas koncertu zawołała: „Kendall Francis Schmidt, podciągnij te spodnie!” – zaśmiał się.

- Dobra, wygrałeś. Moja mi nigdy tak nie zrobiła. – powiedziałam ze śmiechem.

- To lepiej się ciesz. Logan mi potem przez kilka tygodni nie dawał spokoju.

- Może to dziwne, ale pasjonują mnie śmieszne i kompromitujące sytuacje dotyczące ciebie.

- Powinienem się obrazić. – odparł z udawanym smutkiem w głosie i wydął usta w podkówkę.

- Oj tam. Pewnie jeszcze nie jedną kompromitującą rzecz ukrywasz przed światem. – powiedziałam ze śmiechem.

- A bo ty niby nie ukrywasz?

- Ale moje kompromitacje nikogo nie interesują.

- Mnie interesują. – wyszeptał w moje włosy i już po chwili przycisnął swoje usta do moich. W tyle dalej zachodziło słońce, a ja mimo niedoskonałości dzisiejszego dnia byłam szczęśliwa jak nigdy. Jeden facet a tyle radości…

1 komentarz: