wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 23.

*oczami Wery, jeszcze przed wypadkiem Kendalla*

Logan czekał na mnie przy stoliku koło okna. Znajdowaliśmy się na jedenastym piętrze restauracji, więc widok był nieziemski. Było nawet widać literę H z napisu Hollywood. Jednak najpiękniejszym widokiem w promieniu kilkunastu kilometrów była twarz Logana. Ewa powiedziałaby pewnie, że Kendalla, ale jej tu teraz nie było. I nawet dobrze.

Traktowałam Logana jak przyjaciela, choć chciałabym czegoś więcej. Wiedziałam, że on nigdy nie będzie mój. Bardzo się zdziwiłam, gdy zadzwonił do mnie i zapytał się czy nie zjadłabym z nim lunchu. Z radością przyjęłam jego zaproszenie. Ostatni raz widzieliśmy się na meczu, po którym uciekłam do domu. Trafiła mi się szansa, żeby pobyć z nim dłużej, a ja ją tak bezczelnie zmarnowałam.

Z rezerwą i bez większych oczekiwań podeszłam do Logana.

- Cześć. – powiedziałam cicho.

Chłopak siedział tyłem do mnie, więc ani mnie nie zobaczył, ani nie słyszał. Dopiero po chwili zorientowałam się, że rozmawia z kimś przez telefon.

- Mówiłem ci już, że dzisiaj nie mogę. – powiedział do aparatu. – Przepraszam, muszę kończyć. Spotkamy się jutro, dobra? – zamilkł na chwilę. – Ja ciebie też. No i tęsknię.  – dodał i rozłączył się.

Poczułam lekkie ukłucie w klatce piersiowej. Dałabym głowę, że Logan nie ma dziewczyny. Jak widać, dziś byłabym bez głowy. Nie powinnam czuć się zazdrosna, ale byłam jak cholera. W dodatku czułam się jeszcze zdradzona. Serce podpowiadało mi, żebym uciekła jak najdalej stąd, jednak rozum kazał zostać. Logan nie jest twój pomyślałam i po dłuższym momencie zajęłam krzesło naprzeciwko niego.

- Cześć. – przywitał się radośnie.

- Hej. – odpowiedziałam bez entuzjazmu.

- Coś się stało? – zapytał ze smutkiem w głosie.

- Nie, nic. – powiedziałam stanowczo. Logan zrozumiał to tak jak trzeba i wiedział, że nie dowie się już o co mi chodzi.

Za każdym razem gdy mnie o coś pytał, ja go zbywałam. Widziałam że jest zdezorientowany, ale ta rozmowa, którą odbył zanim przyszłam, wyprowadziła mnie z równowagi. Musiałam jakoś to przemyśleć. W samotności. Jedliśmy więc tylko nasze zamówione rzeczy w ciszy. Ja sałatkę grecką, a Logan hamburgera.

- Mam dla ciebie zagadkę. – wypalił, przerywając nieznośną ciszę.

- Słucham? – rzuciłam znad talerza.

- Wyobraź sobie, że wracasz do domu. Drzwi wejściowe się zamykają i nie możesz ich otworzyć. Idziesz ciemnym korytarzem, bo nie ma prądu. Przed tobą nagle pojawia się troje drzwi. Za pierwszymi czeka diabeł, żeby cię zabić i zabrać twoją duszę do piekła. Za drugimi czeka wiedźma, żeby otruć cię w okrutny sposób. Za trzecimi stoi krzesło elektryczne. Którą śmierć wybierasz?

- Nie wiem. Otrucie przez wiedźmę? – palnęłam bezsensu.

- Krzesło elektryczne. W domu nie ma prądu. – powiedział beztrosko i wyszczerzył zęby. Uwielbiałam jego uśmiech i zakręciło mi się w głowie. Uświadomiłam sobie, że za długo się na niego gapię, więc zawstydzona opuściłam wzrok na sałatkę i zarumieniłam się.

Gdy skończyłam swój lunch, podniosłam się z krzesła i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Miałam dość tej napiętej atmosfery, która jest z mojej winy. Gdy sięgnęłam po torebkę, która powinna wisieć na krześle, nie było jej tam.

- Co do.. – zdezorientowana popatrzyłam na Logana. Chłopak trzymał moją torebkę w rękach . – Oddawaj mi ją.

- Nie oddam ci jej, dopóki nie powiesz mi o co ci chodzi. – powiedział ostro.

- Nie szantażuj mnie. – zazgrzytałam zębami.

- Ej, nie szantażuję cię. Po prostu chcę wiedzieć co się dzieje.

- Nic się nie dzieje! – powiedziałam głośniej niż zamierzałam.

- To dlaczego próbujesz mnie unikać? Zrobiłem coś nie tak?

- Tak! Masz dziewczynę do cholery! – wydarłam się na całą restaurację. Ludzie patrzyli się na mnie jak na jakąś wariatkę. Mina Logana za to wyrażała więcej niż tysiąc słów. Sama byłam zaskoczona faktem, że to powiedziałam, ale on wyglądał jakby chciał zapaść się pod ziemię.

- To nie jest tak … - zaczął się tłumaczyć, ale nie dałam mu dokończyć.

- To nie jest tak jak myślisz? Jasne. Już ci wierzę. Wiem, że masz dziewczynę. – ostatnim słowem prawie się udławiłam. Chciałam wyjść stąd jak najszybciej, bo czułam, że zaraz zaczną lecieć mi łzy. – A teraz oddaj mi torebkę. – wysyczałam.

Zdezorientowany chłopak wykonał moje polecenie. Gdy odchodziłam szybkim krokiem od stolika, poczułam czyjąś dłoń na mojej ręce. Wściekła odwróciłam się i zderzyłam się z Loganem. Ten nie tracąc czasu wolną ręką przygarnął moją twarz bliżej swojej i zaczął mnie całować. Zaskoczona tym gestem, odwzajemniłam pocałunek. Serce zaczęło mi bić jak szalone, oddech przyspieszył. Nie mogłam trzeźwo myśleć.

Po chwili, zdecydowanie za krótkiej, Logan puścił mój nadgarstek i odsunął się ode mnie. Nie wiem co we mnie wstąpiło. W jednym momencie patrzyłam w jego cudne brązowe oczy, a w drugim uderzyłam go. Byłam zdezorientowana swoją gwałtowną reakcją. Logan skrzywił się z bólu, a ja wybiegłam z restauracji.

-------------

Z dedykiem dla Rose. ;*

1 komentarz:

  1. Jesteś Meg-Rowling-Collins-Clare-MEYERKĄ!!!!!!!!!!!!!
    Albo nie... Jesteś od nich lepsza ^^

    OdpowiedzUsuń