- Musimy coś zrobić, żeby Wera i Logan się pogodzili. – wypaliłam.
- Ciekawe jak mamy to zrobić, skoro nawet nie wiemy o co się pokłócili. – odpowiedział zrezygnowany Kendall. Popatrzył w boczne lusterko samochodu i zmarszczył brwi. – Czy to nie Weronika czeka na ciebie pod domem?
Obróciłam się do tyłu. Tak, to była ona. Siedziała na werandzie i bazgrała coś na kartce. Pewnie kolejny genialny portret Logana. Od jakiegoś czasu tylko jego rysowała.
- Tak, to ona. Może uda mi się wyciągnąć od niej o co chodzi z Loganem.
- Trzymam kciuki. – szepnął i nachylił się by mnie pocałować, ale nie jak zwykle w policzek, tylko tym razem w usta. Ten niewielki gest wystarczył żeby moje serce zaczęło bić jak szalone.
- Dobra, idę. Pa. – pożegnałam się i wysiadłam szybko z samochodu. Bałam się, że zrobię coś głupiego zostając choćby chwilę dłużej w środku.
Podeszłam szybkim krokiem do Wery i usiadłam koło niej na schodach. Kendall wycofywał samochód z naszej ulicy, ale zobaczyłam jak mi macha. Posłałam mu ciepły uśmiech. Nie mówiłam nic, dopóki jego auto nie zniknęło z pola widzenia. Weronika pochylała się nad kartką i zacięcie rysowała kolejnego Logana. Musiałam przyznać, że wychodziło jej zajebiście. Dopiero po chwili podniosła na mnie wzrok i wydęła usta w coś na kształt uśmiechu, ale wyszedł jej grymas.
- Długo was nie było. – powiedziała w końcu.
- Wiesz, te amerykańskie korki. – odparłam ze śmiechem, choć wiedziałam, że Wera nie ma humoru.
- Powinnam powiedzieć ci już dawno, ale było tyle spraw do załatwienia. Potem Kendall miał wypadek i nie chciałam ci się narzucać z moimi problemami.
- Może powiesz mi co się stało? – popędziłam ją.
- Uderzyłam Logana. – przyznała ze wstydem.
- Ale jak to? – zdziwiłam się.
- On mnie pocałował, a ja go uderzyłam.
- Ale dlaczego?
- On ma dziewczynę! – wykrzyczała bliska płaczu.
- Jak to?
- Tak to. – teraz już się rozpłakała.
- Wiesz co? Chodź, odprowadzę cię do domu, a ja muszę coś załatwić. Tylko czekaj chwilkę – powiedziałam wygrzebując z kieszeni telefon. Kendall odebrał już po drugim sygnale. – Gdzie jesteś?
- Dwie ulice od ciebie utknąłem w gigantycznym korku. – odpowiedział nadąsany.
- Mógłbyś po mnie przyjechać? Musimy coś załatwić. To pilne.
- Jasne. Już jadę. – powiedział i rozłączył się.
- C-co ty chcesz do choler-ry zrobić? – zapytała Weronika przez łzy.
- Chcę ci tylko pomóc. A teraz chodź. – odparłam stanowczo i zaprowadziłam ją do domu.
- P-proszę cię, n-nie zrób ni-nic głu-głupiego. – powiedziała tylko i zniknęła w swoim pokoju, a ja wsiadłam do samochodu Kendalla, który pojawił się chwilę potem. Wiedziałam co robić.
To, że miewam humorki, nie znaczy, że jestem beksą xD
OdpowiedzUsuńŚwietnieeee!!!!!!!!!!! :*