- Przypomniałam sobie mój dzisiejszy sen. – zaczęłam.
- Znowu Zuza dawała ci się we znaki? – zażartował.
- Nie, nie tym razem.
- To co ci się śniło? – spytał z ciekawością w głosie.
- Śniło mi się, że każdy miał napisać fraszkę o czym chce, a potem zaprezentować ją przed klasą. Moja była totalnie głupia.
- Jaka? Powiedz..
- Wyśmiejesz mnie.
- Wcale nie.
- Eh. – westchnęłam. – Dobra. Tylko się nie śmiej! To szło chyba jakoś tak… Mój Kendallu, czas już leci. Chcę mieć z tobą dużo dzieci. Ah, Loganie. Mój baranie. Chodźmy, zaraz grzybobranie. Mój Carlosie, Instagramie. Opraw Ewę w antyramie. Mój ty Jamesie, mój Dragonie. Siedzisz Foxu na ogonie. Moi chłopcy, moje cuda. Ależ mają zgrabne uda. – wyrecytowałam z pamięci. Od rana powtarzałam tę fraszkę, by jej nie zapomnieć.
- Łał. Naprawdę chcesz mieć ze mną dużo dzieci? – zaśmiał się.
- Powiedziałeś, że nie będziesz się śmiać! – wrzasnęłam i dałam mu kuksańca w żebra.- I nie mogę brać odpowiedzialności za to co wymyśla mój mózg, gdy śpię.
- Ale to jest zabawne. Wiesz, że nasze sny mają przecież związek z prawdziwymi pragnieniami? Najbardziej trafiłaś do Carlosa. On cały czas siedzi na Instagramie. A tę część o Jamesie, to lepiej mu nie mów. Jest strasznie wrażliwy na punkcie Foxa.
- Zastosuję się.
- Naprawdę mamy zgrabne uda? – zapytał, a ja zrobiłam się czerwona jak burak. – Jeśli myślisz, że przestanę, bo się rumienisz, to się mylisz. Lubię jak się rumienisz. – uśmiechnął się łobuzersko.
- Ale ja nie lubię się rumienić. – burknęłam i spuściłam głowę, a włosy zasłoniły mi twarz.
- Hej, hej. – wyszeptał głaskając mnie po policzku. Uniósł mój podbródek i spojrzał mi w oczy. Chciał coś powiedzieć, ale najwidoczniej zapomniał i powiedział coś zupełnie innego. – Masz piękne oczy.
- Ale co to ma.. – zaczęłam, ale nie zdążyłam dokończyć, bo usta Kendalla przywarły do moich. Krew we mnie zawrzała i nie mogłam myśleć. Kendall wplótł mi palce we włosy i przywarł do mnie jeszcze mocniej. Całowalibyśmy się pewnie jeszcze długo, gdyby nie jakiś drażliwy kierowca, który zaczął trąbić. Odsunęłam się od Kendalla na kilka centymetrów i zaczęłam się śmiać. Od kilku minut staliśmy na środku kalifornijskiej drogi w godzinach szczytu. Wielki korek, który był tu kilka minut temu, zaczął się powoli rozładowywać, a my mieliśmy zielone światło.
- Co cię tak śmieszy? – zapytał aksamitnym głosem.
- Lepszego miejsca na okazywanie uczuć chyba nie mogłeś wybrać.
- Zapomniałaś, że jestem romantykiem? – zażartował.
- A no tak, to wiele wyjaśnia. – uśmiechnęłam się. – A teraz może być już jechał, bo zaraz ktoś nas roztłamsi?
- Taak. Masz rację. – wymamrotał i pośpiesznie ruszył. – Właśnie, powiesz mi co chcesz zrobić w sprawie Logana i Wery?
- Jasne, tylko muszę wiedzieć. Logan ma dziewczynę?
- Tak. Ona nazywa się chyba Zendaya? Zoey? Nie, czekaj. To Zuza! – oznajmił po chwili z pewnością w głosie.
- Chyba nawet wiem o którą Zuzę chodzi.
- Znasz ją?
- A ile może być dziewczyn o imieniu Zuzanna w jednym amerykańskim mieście? Chodzę z takową do klasy. To musi być ona.
Kendall nie odpowiedział. Patrzył tylko tępo w drogę i już po kilku minutach dotarliśmy pod studio. Właśnie w tym miejscu niedawno przeżywałam najgorsze chwile swojego życia. Osoba, którą kochałam, została potrącona przez samochód. Czegoś takiego nie da się opisać. Wysiadając z auta, dostałam nową wiadomość i przeczytałam ją na głos.
- Już nic nie musicie robić. Dzięki. Wera. O co jej chodzi?
- Nie ma tu samochodu Logana. – stwierdził chłopak, rozglądając się po parkingu. - Myślę, że sami sobie poradzili.
- Czyli niepotrzebnie tu jechaliśmy?
- Jak uważasz. Co powiesz na to, żebyśmy pojechali do mnie? – zapytał ostrożnie. – Jeszcze nie jest tak późno. – dodał pośpiesznie widząc moją minę.
- A wiesz, czemu nie? – odpowiedziałam ze śmiechem i wsiadłam do samochodu.
-----------
W następnej notce dużo Logana. ;D
I love you, Mrs Schmidt ^^
OdpowiedzUsuńŚwietne <3
hmm... Ta fraszka... Słyszałam o lepszych zwrotkach, wiesz, jakiejś Ali... Poli... A NIE! JUŻ WIEM! OLI! I chyba nawet wiesz której, no bo ile dziewczyn o imieniu Ola może pisać tak dziwne rzeczy pod wpływem paplaniny osoby, z którą akurat siedzi...
OdpowiedzUsuń