wtorek, 5 lutego 2013

Rozdział 6.

Gdy chłopcy skończyli wykonywać piosenkę z żalem zeszłam ze sceny. Już do końca koncertu wszyscy się na mnie patrzyli z zazdrością, ale mnie to nie obchodziło. Cieszyłam się, że to mnie Kendall wybrał.

Do hotelu wróciłyśmy zmęczone ale szczęśliwe. W pokoju ściągnęłam kurtkę oraz buty i rzuciłam się na łóżko. Weronika poszła do łazienki. Po chwili mój telefon oznajmił, że dostałam nową wiadomość. Tego numeru nie znałam ale z ciekawością otworzyłam ją. Dopiero po minucie do mnie dotarło co tam jest napisane i w tym momencie Wera wyszła z łazienki. Zobaczyła moją osłupiałą minę i zatrzymała się w pół kroku.

- Coś się stało? – zapytała.

- Nic. – odpowiedziałam szczęśliwym głosem.

- To czemu masz taką zdziwioną minę?

- Sama przeczytaj.- powiedziałam i podałam jej telefon.

- Dzięki za dzisiaj. Zostajemy z chłopakami w Gdańsku do wtorku więc może chciałabyś się spotkać? – przeczytała i spojrzała na mnie z ciekawością. – Od kogo to jest?

- Dokończ czytać. – ponagliłam.

- Włóż rękę do prawej kieszeni kurtki. KS. – dokończyła czytanie i oddała mi telefon. – Na co czekasz? Odpisz mu! Teraz!

- Ale co ja mam mu napisać?

- Że z przyjemnością się z nim spotkasz, matołku.

Odblokowałam telefon i otworzyłam arkusz „Nowa wiadomość”. Popatrzyłam na Weronikę spojrzeniem pełnym wątpliwości. Ona tylko wywróciła oczami i wzięła ode mnie telefon. Zaczęła pisać i teatralnie wcisnęła przycisk „Wyślij”.

- Mogę wiedzieć co ty mu do cholery napisałaś?

- Jeśli chciałbyś zwiedzić Gdańsk to niestety nie będę dobrym przewodnikiem. – przeczytała.

- Że co?! Ja w życiu bym mu tego nie wysłała! – trochę się uniosłam.

- Mogłaś sama napisać, prawda? Chodźmy lepiej spać. Późno już.

- Dobra, nieważne. I tak nie odpisze. Pewnie pomylił numery. – próbowałam przekonać samą siebie, że to pomyłka ale podświadomość mówiła mi co innego. Przecież sama włożyłam mu do kieszeni swój numer. Może w końcu ktoś mnie zauważył?

- Jestem tylko ciekawa dlaczego Logan nic do mnie nie napisał. Ale nieważne. Ja idę spać. Zgasisz światło? – zapytała i rzuciła się na swoje łóżko.

- Jasne. – odpowiedziałam i poszłam do łazienki wziąć długi prysznic. Po zastanowieniu telefon zostawiłam w pokoju aby nie wyjść na świruskę patrzącą co pięć sekund czy nie przyszedł sms.

Gorąca woda ukoiła moje nerwy, które po dzisiejszym wieczorze były zdecydowanie nadwyrężone. Nie obchodziło mnie to, że marnuję hektolitry wody i dopiero po kilkunastu minutach wyszłam z kabiny. Szybko ubrałam pidżamę i wpełzłam pod kołdrę aby rozgrzane po prysznicu ciało nie utraciło ciepła. Zanim zgasiłam światło mimowolnie spojrzałam na telefon. Miałam jedną nieodebraną wiadomość. Znowu zaczęłam się denerwować, ale bez wahania otworzyłam ją.

Nic nie szkodzi. Spotkamy się jutro o 14 przed moim hotelem? Adres już znasz. KS.

Skąd u licha miałam znać adres jego hotelu? I w tym momencie przypomniałam sobie o karteczce w kieszeni kurtki. Wygrzebałam się z kołdry i wygrzebałam wszystkie śmieci z jej prawej kieszeni. W stercie badziewia była niewielka niebieska kartka z adresem: Hotel Marris, ulica Narodowa 94a.

Niepotrzebne śmieci wyrzuciłam a karteczkę włożyłam z powrotem do kieszeni. Zgasiłam światło i weszłam do łóżka. Leżałam chwilę w zupełnej ciemności. Słychać było tylko miarowy oddech Weroniki, która nieświadoma spała po drugiej stronie pokoju. Znowu sięgnęłam po telefon i odpisałam Kendallowi tylko jedno krótkie zdanie: Będę na pewno. Odłożyłam telefon i już miałam zasnąć, gdy naszła mnie ochota podzielenia się moim szczęściem z innymi. Wzięłam więc go raz jeszcze do ręki, weszłam na twittera i napisałam Jutro będzie wielki dzień. A Kendall podał tego tweeta dalej.

-------------

I jest kolejny rozdział.. ;D

4 komentarze: