środa, 6 lutego 2013

Rozdział 7.

Gdy rano się obudziłam, powiedziałam wszystko Weronice. Bałam się spotkania z Kendallem. On był gwiazdą a ja zwykłą dziewczyną. Bałam się też tego, że zachowam się jak rozhisteryzowana fanka, która zobaczyła swojego idola. Chciałam, żeby zobaczył mnie jako normalną osobę.

Zdenerwowana pojechałam taksówką na ulicę Narodową 94a. Jak zwykle było za wcześnie. Gdy dotarłam na miejsce była raptem 13.30. Usiadłam na ławce przed hotelem i zaczęłam słuchać piosenek Big Time Rush. Nie obchodziło mnie to, że była zima i na dworze temperatura była poniżej zera, zadbałam o to i ubrałam się ciepło. Sprawdziłam za to czy jest tu jakaś sieć bezprzewodowa. Była, więc połączyłam się z nią i weszłam na Twittera. Gdy zobaczyłam listę obserwujących mnie osób myślałam, że pomyliłam profile. Wczoraj wieczorem miałam raptem 16 obserwatorów a dzisiaj było ich ponad 3,5 tysiąca! I to wszystko przez to, że Kendall podał dalej mojego tweeta. Miałam też mnóstwo nowych tweetów od kompletnie nieznanych mi wcześniej osób. Wszyscy mi dziękowali, że dzięki mnie Kendizzzzle jest znowu szczęśliwy. Zadziwiło mnie to trochę, gdyż on mnie praktycznie nie znał a wszyscy Rusherzy uważali nas za parę. Nagle na plecach poczułam czyjąś rękę. Wyjęłam słuchawki z uszu i błyskawicznie się odwróciłam. Za mną stał Kendall. Momentalnie serce mi przyspieszyło. Miał na sobie czarną kurtkę a jego włosy rozwiewał wiatr, który pojawił się jakby na zawołanie.

- Hej. – powiedział i uśmiechnął się szeroko.

- Hej. – wykrztusiłam i też się uśmiechnęłam, ale nieśmiało. Chłopak usiadł koło mnie na ławce. – Czego słuchasz? – zapytał, lecz nie czekając na odpowiedź wyjął mi z ręki jedną ze słuchawek i włożył sobie do ucha. W tym momencie uświadomiłam sobie, że powinno lecieć Cover Girl. Spuściłam głowę w dół, a Kendall oddał mi słuchawkę.

- Pewnie to dziwne… - zaczęłam ale przerwał mi w pół zdania.

- To wcale nie jest dziwne. To słodkie. – odparł i znowu się uśmiechnął. Widziałam, że było mu miło z powodu tego, że słuchałam piosenki napisanej przez niego.  – Co chciałabyś robić?

- A co proponujesz? – odpowiedziałam na uśmiech, który tym razem już nie był nieśmiały.

- Z twojego listu wynikało, że nie jesteś z Gdańska.

- No nie jestem. Mieszkam w Krakowie.

- Więc co powiesz na wspólne zwiedzanie tego miasta? – powiedział i wstał z ławki.

- W sumie, czemu nie? – odpowiedziałam i też wstałam z ławki.

Przez kilka sekund patrzyliśmy sobie prosto w oczy i już mi się wydawało że chce mnie pocałować, gdy obróciłam się by podać mi moją torbę. Jasne. Moja głupia naiwność.

- Świetnie. Może zaczniemy od rynku? – zaproponował.

- Mnie pasuje. – dodałam i poszliśmy w tym kierunku.

----------

Kolejny rozdział. :D

1 komentarz: