czwartek, 7 lutego 2013

Rozdział 8.

Rozdział 8.

Zwiedzanie Gdańska zajęło nam resztę popołudnia. Czułam, że moje nogi odpadają, ale jednocześnie byłam zadowolona. Później Kendall odprowadził mnie do hotelu.

- Więc, chyba się już więcej nie zobaczymy. – powiedziałam ze smutkiem.

- Kiedy wracasz do domu? – zapytał.

- Jutro rano mamy samolot.

- Będzie mi ciebie brakować. – odparł i uśmiechnął się ze smutkiem, ale szczerze.

Nagle rozbrzmiała piosenka Featuring You, a ja znowu się zarumieniłam. To był mój telefon. Zerknęłam na wyświetlacz. No oczywiście. Dzwoniła Weronika, ale rozłączyłam ją.

- Ja.. Muszę iść. Przepraszam.

- Jasne. Mam nadzieję, że pozostaniemy w kontakcie. – odpowiedział i pocałował mnie w czoło. Potem obrócił się na pięcie i odszedł w stronę ulicy.

Oszołomiona weszłam do hotelu i podążyłam w kierunku recepcji. Nasze pożegnanie wydawało mi się drętwe. Wiedziałam jednak, że już nigdy go nie spotkam, więc postanowiłam cieszyć się tym co mam.

Ponieważ zbliżała się pora kolacji, wybrałyśmy się z Weroniką do pobliskiej pizzerii. Podczas kolacji opowiedziałam jej wszystko co dzisiaj się zdarzyło. Żałowałam tylko, że Weronika spędziła ten dzień w hotelu.

***

Po powrocie do domu, do mojego domu, byłam zaskoczona poważnymi minami rodziców. Weronika pojechała już do swojego domu, a moja mama miała chorobliwie poważną minę. Bardzo mnie to irytowało, bo zwykle była zabawna i można było z nią pogadać, a dziś zbywała mnie półsłówkami. Pierwsza rzecz jaka przyszła mi do głowy była taka, że rodzice się rozwodzą. Byłam też w miarę przygotowana na taką informację, więc gdy w końcu postanowili mnie zawołać do salonu żeby ze mną porozmawiać, obiecałam sobie, że zachowam poważny wyraz twarzy.

- Ewa, musimy z tobą o czymś porozmawiać. Wiem, że to może być trudne, ale nie mamy wyjścia. – zaczęła mama.

- No dobrze, ale może powiedzcie mi najpierw o co chodzi a potem ocenię czy to trudne czy nie? – odpowiedziałam.

- Nasza firma podpisała kontrakt na budowę instalacji koksowniczej w Los Angeles. – odezwał się tata.

- I co w tym trudnego? – odparłam zdziwiona. Powinni się raczej cieszyć. Nowa inwestycja, więcej pieniędzy.

- To, że wyjeżdżamy do Los Angeles. Na co najmniej trzy lata jak wszystko pójdzie dobrze. – powiedział i z powagą czekał na moją reakcję.

- Ależ to cudownie! Zawsze marzyłam żeby polecieć do USA! Wiedzieliście o tym, więc po co te podchody? – trudno było nie zauważyć, że byłam zaskoczona, ale również szczęśliwa.

- Bo my nie wyjeżdżamy tam sami. Jedzie też rodzina Weroniki. – wtrąciła mama.

- Tym bardziej powinniśmy się cieszyć! – powiedziałam z jeszcze większą radością niż przedtem.

- Jedzie też mama Zuzy. Z Zuzą. – dokończył za nią tata.

Uśmiech momentalnie zszedł mi z twarzy i pobiegłam do swojego pokoju. Miałam ochotę piszczeć, że moje marzenie zostało zrujnowane. Już miałam lecieć do USA a tu wchodzi mi w drogę ta wredna suka! Schowałam twarz w poduszkę i dopiero po chwili zorientowałam się, że od dłuższego czasu przychodzą do mnie smsy. Wszystkie od Weroniki. Żaden nie był od Kendalla.

Rodzice ci powiedzieli? Super, prawda? W.

Wiem też o Zuzie. W.

Nie przejmuj się nią! Nie zrujnuje nam wyjazdu! W.

Ewa! Odpisz w końcu! W.

Bo wiesz, w LA mieszka Kendall.. Mogłabyś z nim chodzić! W.

Idę do ciebie! W.

W sumie Weronika miała rację. Nieważne, że do LA jedzie Zuza. Nieważne, że będzie się nas czepiała i nam dogryzała. Ważne było to, że leciałam do LA z najlepszą przyjaciółką. A w LA mieszkał Kendall…

-------

I jest rozdział.. ;D

1 komentarz: