Rozdział 1.
1 września 2012.
Na sto procent byłam przekonana, że śnię. Wszystko dlatego, że w moim śnie po łące chodził niewiarygodnie przystojny chłopak. Chłopak jakiego nie można spotkać za żadne skarby ot tak. Miał bladą cerę. Nie chorobliwie bladą ale bladą w sposób niewiarygodnie uroczy. Ubrany był w czarne dżinsy i szary T-shirt. Lewą ręką zmierzwił sobie ciemnoblond włosy. Jego nieziemsko pełne usta wygięły się w uśmiechu ale jednak nie dla mnie.
Uśmiechał się do kogoś kto stał za mną. Zdziwiłam się bo jeszcze żaden chłopak nie przeszedł obok mnie obojętnie. Zawsze chłopcy mnie podrywali i to ja musiałam ich spławiać ale nigdy na odwrót. Powoli odwróciłam głowę.
Za mną stała szczupła dziewczyna. Z cerą tak samo bladą jak cera chłopaka. Jej długie do pasa kasztanowe włosy opadały falami na letnią fioletową sukienkę do połowy ud. Bosymi stopami lekko stąpała po bujnej trawie w kierunku chłopaka.
Dziewczyna wyglądała dokładnie jak ja. Jak ja z kasztanowymi włosami. Zamrugałam oszołomiona.
W tej samej chwili na dziewczynę skoczył mężczyzna. Obnażył kły i wbił je w jej szyję. Mimowolnie krzyknęłam i krzyczałam jeszcze długo po przebudzeniu. Podświadomie dotknęłam ręką szyi. Ranki dopiero co się zabliźniły ale teraz znowu leciała z nich krew. Przerażona szybko zakryłam je włosami bo drzwi do mojego pokoju głośno skrzypnęły i już po chwili mama objęła mnie ramieniem.
- Ciiii… Kochanie. Wszystko będzie dobrze.
- Znowu ten sam sen. – wyszeptałam wtulona w jej ramię.
- Myślałam, że sesje u terapeuty ci pomagają ale chyba się myliłam.
- Mamo, proszę, mogę nie iść dziś do szkoły?
- Skarbie, dziś pierwszy dzień w szkole. Zaczynasz ostatnią klasę. Nie możesz tak po prostu nie iść.
- Ale mamo…
- Nie, Evie. Idziesz do szkoły i nie ma dyskusji. A wieczorem idziesz na kolację urodzinową razem ze swoim ojcem i macochą.
- Nie chcę spędzać urodzin z kobietą, która zrujnowała mi rodzinę! – krzyknęłam i wybiegłam do łazienki. Zatrzasnęłam głośno drzwi i zamknęłam je na zamek.
- Evie, już to przerabiałyśmy. Skoro twój tata wybrał Kate to ja już nic nie mogę zrobić. Wiem, że nie lubisz Johna ale pogódź się z tym, że prawdopodobnie zajmie stałe miejsce w naszej rodzinie. Ojciec przyjedzie około osiemnastej. Nie zrób sobie wstydu. – powiedziała ze stoickim spokojem i wyszła. Mama nienawidziła mojego ojca za to co jej zrobił. Zdradzał ją od samego początku małżeństwa z nią. Przypadkiem mama zobaczyła tatę całującego się w kawiarni z jego nową partnerką – Katherine. Mama była gotowa wybaczyć ojcu zdradę ale gdy dowiedziała się, że on z Katherine mają dziecko w moim wieku bez zastanowienia złożyła pozew rozwodowy. Wynajęła najlepszego adwokata w mieście - który dziwnym trafem teraz jest jej chłopakiem – i wygrała proces z więcej niż wysokimi alimentami na mnie i na mojego brata.
Zrezygnowana weszłam do mojej przestronnej garderoby i wzięłam pierwszą lepszą rzecz. Jak się później okazało, pech chciał, że była to letnia sukienka w kolorze bladego różu. Założyłam sandałki na małym obcasiku w takim samym kolorze i wróciłam do łazienki. Chciałam uczesać się jakoś wyrafinowanie na ten pierwszy dzień w szkole ale zrezygnowana pozwoliłam włosom opaść w naturalne fale. Spojrzałam w lustro, bo chciałam zobaczyć zwykłą osiemnastolatkę, która cieszy się z powodu swoich urodzin, ale zamiast tego zobaczyłam nienaturalnie piękną dziewczynę z nieskazitelnie gładką skórą i smutnymi oczami. Nie chciałam iść z tatą na kolację. Nienawidziłam swoich urodzin ale skoro już musiałam je jakoś spędzić to może uda mi się wkręcić na nie Veronicę? Marzyć dobra rzecz. Mój tata jej nienawidził, tak samo jak ja jego, więc czemu nie miałabym mu zrobić na złość? Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie. Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam no Very. Odebrała już po dwóch sygnałach.
Nawet w a'la powieści mnie wciskasz <3
OdpowiedzUsuńKochana :D
Będziesz to pisać DALEJ?
OdpowiedzUsuń