poniedziałek, 20 stycznia 2014

Unconditionally - Part One

Peeta sunął ustami wzdłuż mojego obojczyka. Muskał nimi każdy fragment skóry, który pod wpływem jego dotyku zaczęła pokrywać gęsia skórka. Wplotłam mu palce we włosy i lekko od siebie odsunęłam. Chciałam widzieć jego oczy, turmalinowe zwierciadła pokazujące piękną, ukrytą w środku duszę. Zawsze mogłam wyczytać z nich wszystko jak z otwartej księgi. W tej chwili żadne z nas nie myślało trzeźwo, nie było w nas ani grama rozsądku. Dlatego, gdy Peeta położył mi rękę na talii i delikatnie uniósł bawełnianą bluzkę, odsłaniając przy tym fragment brzucha, nie odepchnęłam go. Przywarłam wręcz mocniej z głośnym jękiem do jego miękkich warg. Przesunęłam po nich językiem i pozwoliłam sobie na chwilową utratę kontroli nad swoim ciałem. Nie wiedziałam, jak daleko byśmy zaszli. Później owszem, byłam wdzięczna, że nie mogłam się o tym przekonać, lecz w chwili, w której zadzwonił dzwonek do drzwi, byłam wściekła.
- Peeta… - szepnęłam, odwracając głowę.
Chłopak nic sobie z tego nie zrobił. Uśmiechnął się łobuzersko i niepewnie wsunął mi rękę pod bluzkę. Zadrżałam, gdy dotknął nią pleców. Jednocześnie chciałam, żeby nic nas nie dzieliło, ale także obawiałam się, jak sprawy dalej się potoczą. Kochałam Peetę bezwarunkowo i nieodwołalnie, był moją pierwszą miłością, ale to nie rozwiewało wszystkich wątpliwości.
Z pozoru był zwykłym chłopakiem, ale to tylko z pozoru. Bardzo dobrze ukrywał swoje nadnaturalne zdolności, nigdy nie używał ich przy ludziach. Nawet przy mnie miał opory do pokazania tego, z jaką nieprawdopodobną szybkością może się poruszać, jak ciężkie przedmioty jest wstanie podnieść bez najmniejszego wysiłku.
W naszym miasteczku zwracano uwagę na powierzchowność, nigdy na wnętrze. Po części to właśnie dzięki kłom i ostrym jak brzytwa zębom dowiedziałam się prawdy. Głupia nie błam, a spostrzegawczość od dziecka była moją mocną stroną.
- Nie idź. Może sobie pójdzie.
- Za chwilkę wrócę.
Wyplątałam się z objęć swojego chłopaka. Ulżyło mi, gdy zwiększyłam między nami dystans. Stopniowo także mój mózg i inne narządy odzyskiwały swoje prawidłowe funkcje; serce się uspokoiło, a oddech stał się regularny. Jeszcze tylko nerwowo obciągnęłam bluzkę, a przechodząc koło lustra, przygładziłam szybko włosy. Nie wyglądałam już aż tak tragicznie, ale do ideału ciągle wiele mi brakowało.
Na miękkich nogach podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Na widok nieznajomego stojącego na zewnątrz zatrzymałam się w pół kroku. Był nieziemsko przystojny. Jego jasnobrązowe opadały drobnymi lokami na ciemne oczy. Miał jasną cerę i pełne czerwone usta. Podświadomie zastanawiałam się, jakby to było je całować. Coś w wyglądzie mężczyzny było magnetyzującego i sprawiało, że nie mogłam przestać się na niego gapić. Byłam prawie pewna, że tkwię tak przed nim z szeroko otwartą buzią.
Mój wzrok powędrował w dół jego sylwetki. Zlustrowałam ją od białego kołnierzyka koszuli, do materiału, który idealnie opinał jego brzuch i podkreślał mięśnie, aż do zabłoconych wojskowych butów.
- Cześć.
Gdy się odezwał, jego głos ściągnął mnie na ziemię. Wróciłam wzrokiem na jego twarz. Miał delikatne rysy małego chłopca.
- Kim jesteś? – udało mi się zapytać.
- Klaus. Rozumiem, że mam przyjemność rozmawiać z piękną Weroniką?
Natychmiast oblałam się rumieńcem. Nie żebym była spragniona komplementów, ale zawsze miło było usłyszeć coś takiego od zupełnie obcej osoby.
Klaus się oblizał.
- Mogę wejść?
- T-tak – odpowiedziałam drżącym głosem.
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko. Byłam ciekawa, ile ma lat. Może był na studiach, bo na licealistę nie wyglądał. Zrzedła mi mina, gdy wysunął kły. Nie mogłam się ruszyć. Miałam przewagę jednej sekundy, bo wiedziałam, czym grozi zaproszenie obcego wampira do domu, ale straciłam ją na bezsensowne wytrzeszczanie oczu. Jakby to miało w czymś pomóc. Chociaż nawet gdybym mogła, nie zdążyłabym się usunąć.
Klaus przekroczył próg i skoczył w moim kierunku ze zwierzęcym warkiem. Czułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg i niechybnie bym upadła, gdyby nie jego silny uścisk. Wpadłam jednak z deszczu pod rynnę. Ułamek sekundy później ostre kły zagłębiły się w mojej szyi. Krzyczałam, albo po prostu mi się wydawało, bo po chwili moje usta wypełniła krew, a głowa opadła mi bezwładnie.
Z każdym kolejnym łykiem krwi Klaus rósł w siłę, a mojej mnie pozbawiał.
Straciłam czucie w palcach u rąk. Moje rozdarte gardło paliło niemiłosiernie. Opierałam się, ale to tylko potęgowało ból. Zachłysnęłam się powietrzem.
Mężczyzna oderwał wargi od mojej szyi i rzucił mną o ścianę. Widziałam, jak moja własna krew rozbryzguje się na jej białej powierzchni.
Przeskoczyła mi jakaś kość w ręce. Byłam zbyt przerażona, by zastanawiać się, co się stało. Mogła być złamana, ale równie dobrze tylko stłuczona. W tej chwili bardziej interesował mnie Peeta. Musiał przecież usłyszeć hałasy.
Klaus stał nade mną i oblizywał swoje umazane krwią wargi. Wydawał się napawać moim widokiem. Uśmiechnął się pogardliwie, odsłaniając kły. Były nienaturalnie długie i lśniły bielą w świetle jarzeniówek.
Powietrze obok niego zawibrowało i po chwili Peeta przygwoździł go do lustrzanej ściany po drugiej stronie pokoju. Wystarczył mu ułamek sekundy, by w odbiciu ocenić mój stan. Jego twarz zamiast oczekiwanej przeze mnie złości, nie wyrażała zupełnie nic. Jakbym była mu obojętna.
- Witaj, bracie – wychrypiał Klaus.
Peeta trzymał go za ramiona, ale był zbyt słaby na odparcie ataku. W mgnieniu oka mężczyzna popchnął go na szklany stolik obok mnie. Rozległ się cichy jęk. To niewątpliwie musiało go zaboleć. Siła uderzenia była tak duża, że odłamki szkła rozsypały się na wszystkie strony. Część doleciała do mnie.
- Klaus. – Peeta podniósł się z podłogi. Całą swoją uwagę skupił na naszym nieproszonym gościu. Mnie nie zaszczycił już ani jednym spojrzeniem.
- Kopę lat, prawda?
W odpowiedzi mój chłopak skoczył na brata i wymierzył mu krótką serię ciosów, zanim ten go nie odepchnął. Klaus był zdecydowanie silniejszy, jego muskulatura większa i miał wprawę w walce, której był pozbawiony Peeta. Wiedziałam, że kiedyś trenował karate i krav magę, ale zrezygnował ich z nieznanych mi przyczyn. Podejrzewałam, że o nie miało dużego znaczenia dla całej sprawy, był wampirem i szczycił się doskonałą pamięcią. Domyślałam się jednak, że brakowało w tym praktyki.
Moje powieki robiły się coraz cięższe, czułam, jakby były z ołowiu. Z sekundy na sekundę unosiłam je z większym wysiłkiem.
Usłyszałam dźwięk łamanego drewna. Nie miałam siły, by zobaczyć, co się dzieje. Zamknęłam oczy i nie byłam wstanie ich otworzyć. Tępy ból pulsował mi z tyłu głowy, czułam nieprzyjemne mrowienie w barku, a do tego paliło mnie gardło. Nozdrza wypełniał metaliczny zapach krwi, od którego robiło mi się słabo i resztkami wolnej woli walczyłam z odruchami wymiotnymi.
- Peeta… - wyszeptałam słabo. Pewnie na marne, bo mógł mnie nawet nie usłyszeć.
Odgłosy walki cichły z każdą minutą. To zajście uświadomiło mi, że nie wiem o swoim chłopaku wielu rzeczy. Nie raczył choćby napomknąć, że ma brata. I że on także jest wampirem.
Nie wiem, ile leżałam na zakrwawionej podłodze bez ruchu. Mimowolnie zaczęłam liczyć swoje świszczące oddechy, ale wkrótce nie mogłam się na tym skupić, więc przestałam przy dwusetnym pięćdziesiątym czwartym.
Czyjeś ręce podniosły mnie i przygarnęły do swojej szerokiej piersi. Miałam złe przeczucia, ale ból skutecznie odwracał od nich moją uwagę.
- Będzie jeszcze gorzej, ale zaufaj mi, Weroniko – wyszeptał mi ktoś do ucha. Z lekkim opóźnieniem dotarło do mnie, że to nie był głos Peety.
Ogarnęła mnie panika. Otworzyłam oczy i zaczęłam lustrować wzrokiem pokój. Na jego środku leżał blondyn z szeroko otworzonymi oczami, które wpatrywały się we mnie, ale nie wyrażały nic, były zupełnie puste. Z jego torsu zaś sterczał wielki kawałek drewna. Wyrok śmierci.
Nigdy nie czułam takiej rozpaczy, jak w tamtej chwili. Moje serce dosłownie rozleciało się na kawałki, gdy dotarła do mnie prawda.
Krzyknęłam i zaczęłam się wyrywać. Klaus trzymał mnie jednak w stalowym uścisku. Usłyszałam dźwięk rozdzieranej tkaniny, a później jego ręka z otwartą raną przykryła mi usta.
- Pij – powiedział spokojnie.
Opierałam się, ale kilka kropel jego krwi i tak spłynęło mi do gardła. Przeniosłam dłonie, żeby oderwać się od jego ręki, ale było za późno. Sparaliżował mnie strach.
Klaus zaśmiał się i bez wysiłku skręcił mi kark. W uszach jeszcze długo słyszałam odgłos moich własnych pękających kości.

--------------------------------

HAPI BERFDEJ TU JU! HAPI BERFDEJ TU JU!

Jesteś dziwna, lecz nienaiwna
Z Romkiem spotykasz, przed prawdą umykasz,
Czeko to boli, siedzi w niedoli,
Bloga prowadzisz, kadzidłem mi kadzisz,
Domagasz się zombie, z Volkswagenem kombi,
Oczy ci krwawią, pokarm zostawią,
Me umiejętności, tak że brak gości,
Się załamujesz, lecz dalej blogujesz,
Wytrzymaj do końca, złap pocztę i gońca,
Nie mam pomysłu, bez tego wymysłu,
To jest żałosne, bardziej niż sceny "miłosne".
Starzejesz się, panno, żeliwna wanno.
Emerytura za progiem, nazwiesz ją Bogiem.
Nie wiem jak skończyć, może wyłączyć.
Wszystkiego dobrego, życia obfitego.
I nowej psychiki, może z fizyki.

Ewa i jej pseudo umiejętności poetyckie... xDDD
Przepraszam, że musiałaś to czytać xDDD

Najlepszego ;*


 PS.
Pamiętasz to?! :O


 PPS. KLIKNIJ W OBRAZEK. :D

13 komentarzy:

  1. TO MOJE NAJLEPSZE URODZINY!!!!!!!!!!!
    I Ty to sprawiłaś. Kochać to za mało! Jesteś wspaniała! ;(
    1. Opowiadanie z Klausem i Peetą. Wiem, że wszystkich mych mężów nie zmieściłabyś, ale wiem też, jaki Ci trud sprawił Klaus. Ale starałaś się i ja nie wiem, jak ja Cię mogę zadowolić z swoim opowiadaniem dla Ciebie :C
    2. Rysunek sprzed lat!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    3. "I see fire" <333


    KOCHAĆ TO ZA MAŁO, TY MOJA WREDNA, LECZ KOCHANA EWO <3

    OdpowiedzUsuń
  2. I tak wierszyk jest najlepszy ! xDDD
    Ty mi w zeszłym roku poprawiłaś humor w urodziny...

    OdpowiedzUsuń
  3. Serio? O.O
    Znaczy... Taaaak, pamiętam xDDDD
    Wcale nie chodzę z Romkiem!
    A Czeko nie łazi smutny xDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Ładnie, bardzo ładnie. co prawda nie wiele zrozumiałam, ale mi się podobało... Wiem, że to dla Rose. Tak się domyślam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę piękny prezent :) W ogóle opowiadanie jest zarąbiste :) Wera ty szczęściaro :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No, no... ZAJEBISTE! :D Interesujące połączenie TVD z Igrzyskami... :D
    Biedny Peeta! :( Za to Klaus... Mrrrau! :D Mój mąż ♥
    Jak wnioskuję fanka TVD... Mamy całkiem sporo wspólnego! ;D
    A wierszyk... Wcale nie taki zły! ;D Mi się nawet podoba :p

    Hmm... Teraz muszę ci powiedzieć, że jeszcze nie skończyłam czytać twojego bloga... Jestem gdzieś w połowie xD 100 rozdziałów to... Bardzo dużo! o.O Ale skończę wszystko czytać już niedługo, zobaczysz! ;D
    A teraz, skoro lubisz TVD, to myślę, że mój blog mógłby cię zainteresować... ;)
    http://mysterious-world-of-darkness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka!

    Ale super notka. Normalnie rozpływam się nad ilością ukochanych bohaterów jakich umieściłaś w jednym tekście. Jako fanka "Pamiętników..." i "Igrzysk śmierci" czuję się mile połechtana.
    Biedny Peeta :( Powróci jeszcze? A co do Klausa hmmmm, mój kochany bad boy <3 Opisałaś go w fajny sposób. Jestem ciekawa co dalej!
    Zapraszam również do mnie: kartkapapieru.blogujaca.pl
    Może spodoba Ci się to co piszę?
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  8. PEETA!!! <3 Uwielbiam gościa. Też chcę opowiadanie na urodziny xD Tylko z Renem, Peetą, Willem i Harrym (Potterem) xD Wierszyk też poproszę ;p
    Opowiadanie genialne bo Peeta! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. PEETA!!! <3 Uwielbiam gościa. Też chcę opowiadanie na urodziny xD Tylko z Renem, Peetą, Willem i Harrym (Potterem) xD Wierszyk też poproszę ;p
    Opowiadanie genialne bo Peeta! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam! bardzo serdecznie dziękuję za komentarz na moim blogu :) Oczywiście że cię poinformuje jeśli chcesz :)

    OdpowiedzUsuń
  11. kingakaluzna199822 stycznia 2014 08:34

    Dziękuje bardzo za komentarz już na niego odpowiedziałam, jednak kiedy czytam twojego bloga to sądzę że mój nie dorasta mu do pięt C:

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten rozdział jest chyba moim ulubionym!
    Peeta...
    Ten Klaus musi być na prawdę bardzo przystojny!,ona nie mogła wymówić ani słowa,nawet się poruszyć!.Głupio że to vampir a takich się do domu nie zaprasza :/.Skręcił jej kark!,po prostu opisałaś to cudownie,końcówka jest najlepsza!.Tak dobrze im się układało ;(.Co za szkoda....
    Notka zarąbista! pełna dreszczy i napięcia,takie właśnie uwielbiam! twoja wyobraźnia sięgnęła zenitu!

    OdpowiedzUsuń