środa, 6 marca 2013

Rozdział 34.

*oczami Wery, następny dzień*

- Mieliśmy iść na Titanica. – burknęłam pod nosem niepewnie wchodząc do ekskluzywnej restauracji w centrum Los Angeles. – A to mi nie wygląda na Titanica.

- To chyba dobrze? – zażartował. – Przynajmniej nie zginiemy.

- Wiesz, że nie o to mi chodziło. – mruknęłam.

- Tak, wiem. Obiecuję ci, że pójdziemy jeszcze na Titanica, ale bilety rozeszły się jak ciepłe bułeczki. – odparł Logan odsuwając dla mnie krzesło przy stoliku w końcu sali. Zawiesiłam torebkę na oparciu i z naburmuszoną miną usiadłam na swoim miejscu. Chłopak obszedł stolik i usiadł naprzeciwko mnie.

- Przyznaj się, że nie chciałeś żebym zobaczyła jak płaczesz.

- Masz mnie. – zaśmiał się.

- Wiem, że od początku chciałeś mnie zabrać do restauracji. Titanic to była ściema.

- Wiem z pewnych źródeł, że nie lubisz ekskluzywnych restauracji.

- Niby z jakich źródeł? Mogłeś chociaż powiedzieć żebym się jakoś ładnie ubrała! – wściekłam się na niego jeszcze bardziej bo byłam przekonana, że idziemy do kina i ubrałam zwykłe jeansy, do tego bejsbolówkę i czerwone trampki. Nie należałam do osób lubiących się stroić, ale jeszcze mam poczucie wstydu i nigdy bym się tak nie ubrała na kolację w jednej z bardziej ekskluzywnej restauracji w Stanach. Logan i tak nie był lepszy. Miał na sobie ciemne spodnie i skórzaną kurtkę, a na nogach ciężkie buty.

- Gdybym ci powiedział, to już byś się nie zgodziła ze mną pójść. A poza tym wyglądasz przepięknie.

- Dzięki. – mruknęłam już trochę udobruchana. On wiedział, jak mnie uspokoić. Wystarczy tylko jeden komplement i zgadzałam się na wszystko. W przenośni, oczywiście.

- Oprócz tego, że chciałem zjeść z tobą kolację to chciałbym z tobą o czymś pogadać.

- Słucham? – zapytałam zdziwiona. – Też ukrywasz powrót swojej byłej dziewczyny jak Kendall? Mów od razu to zaoszczędzisz kasę na kolacji. – warknęłam.

- Nie martw się. Nikt nie wejdzie przez te drzwi i nie krzyknie do mnie coś w stylu, że tęsknił i chce do mnie wrócić. Nie musisz się znowu wściekać. – wyciągnął prawą rękę ponad stół i pogłaskał mnie po policzku.

- No to o czym chciałeś porozmawiać? – teraz byłam już naprawdę ciekawa. Skoro nie ukrywa byłej dziewczyny to w takim razie co?

- Wiem, że niezbyt jeszcze przyjaźnisz się z Victorią, ale wiem, że ona ma niedługo urodziny no i wpadłem z Kendallem na pomysł, żeby wykorzystać nasze znajomości i zorganizować jej niezapomnianą imprezę urodzinową. Ewa już o wszystkim wie od Kendalla i się zgadza. A ty, co o tym myślisz?

- To jest genialny pomysł. A o jakich znajomościach mówisz? – kelnerka przyniosła w tym momencie dwie szklanki pepsi i postawiła je na środku stołu. – My nic nie zamawialiśmy. – rzuciłam zdezorientowana w jej kierunku i sięgnęłam po szklanki aby oddać jej je z powrotem.

- To na koszt firmy. – uśmiechnęła się szeroko i oddaliła potykając się o własne nogi.

- No, no. Aż tak działam na kobiety? – zażartował Logan, a ja szturchnęłam go ponad stołem w bark. – Ej! – jęknął i zaczął się śmiać.

- Jakie znajomości? – niecierpliwie powtórzyłam pytanie.

- Wiem od Kendalla, że Vicki uwielbia One Direction, więc może wyświadczyliby mi przysługę i wystąpili na jej urodzinach.. – odparł z udawaną niechęcią.

- Brzmi świetnie. A gdybyś tak jeszcze załatwił The Wanted? – podpuściłam go.

- A The Wanted to po co? – zdziwił się.

- Nathalie ich wprost ubóstwia. A szczególnie Maxa.

- Zobaczę co da się zrobić. –do naszego stolika podeszła tym razem zupełnie inna kelnerka i postawiła przede mną talerz spaghetti, a przed Loganem lasagne. Z niechęcią kobieta oddaliła się do sąsiedniego stolika, co chwilę oglądając się z tęsknotą ale i z podziwem na mojego chłopaka. Prychnęłam tylko pod nosem.

- Skąd wiedziałeś, że lubię spaghetti? I jak ty w ogóle to zamówiłeś?

- Telepatia, skarbie.

- Nie baw mi się tu w Edwarda. – rzuciłam spode łba wbijając widelec w makaron.

- A co, nie lubisz Edwarda? Przecież lubisz Zmierzch.

- To, że lubię Zmierzch to nie oznacza zaraz, że lubię akurat Edwarda.

- Czyli wolisz Jacoba?

- Nie. Akurat tak się składa, że najbardziej lubię Jaspera.

- To niezbyt logiczne.

- Nikt nie mówił, że będę taka jak inne. Nie jestem logiczna.

- Ale za to wyjątkowa. – dodał i wziął mnie za rękę. Nie miałam wpływu na to, że zrobiłam się czerwona jak burak. Miałam straszną ochotę go pocałować, ale to byłoby niezbyt fajne z ustami pełnymi makaronu z sosem. A poza tym w restauracji było strasznie dużo ludzi i dałabym głowę, że w kwiatkach na przeciwległej stronie sali zauważyłam wścibskiego fotografa.

Gdy skończyliśmy jeść, Logan zaoferował się, że odprowadzi mnie do domu, a ja chętnie przystałam na jego propozycję.

Drogę dzielącą moją ulicę od restauracji przebyliśmy w zupełnej ciszy obejmując się wzajemnie i wsłuchując się w szum liści zagłuszany przez ruch uliczny. Mało romantyczne dźwięki, ale trzeba cieszyć się z tego co dają.

Zatrzymaliśmy się dopiero pod moim domem. Logan dalej nic nie powiedział, podobnie jak ja. Dobrze nam było ze sobą milczeć. Cisza między nami nie była z rodzaju tych niezręcznych i cieszyłam się z tego powodu. Wspięłam się na palce i przycisnęłam swoje usta do jego. Po chwili odsunęłam się od niego na kilka centymetrów, a chłopak wydał z siebie jęk dezaprobaty. Zaśmiałam się tylko cicho.

- Nie chcę znowu sytuacji, gdzie moi rodzice widzą jak się całujemy. Mają już dość wrażeń jak na jeden tydzień. – wyjaśniłam cicho widząc jego zdziwioną minę.

- Może jakoś przeżyją? – wygiął usta w podkówkę. Chłopak musnął delikatnie moje wargi i odszedł w przeciwną stronę, niż z której przyszliśmy, oglądając się kilka razy za siebie i machając mi na pożegnanie.

-------------------------

Z dedykiem dla Wery. ;*

2 komentarze:

  1. Aww! Ujęłaś wszystko! I to zdjęcie! I Jasper! I że jestem nielogiczna! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. KOOOOOCHAM!
    Mój mąż wreszcie dowie się, że ma żone :D
    Szybko pisaj nexta bejbe <3
    Kc <3

    OdpowiedzUsuń