czwartek, 7 marca 2013

Rozdział 35.

- Wytłumaczycie mi w końcu po co mnie tu przyciągnęliście? – zapytała kolejny raz Vicki wysiadając z BMW Kendalla.

- To słodka tajemnica. – odpowiedziałam znudzona kolejny raz.

- To podchodzi pod znęcanie się nad ludźmi. – burknęła.

- Tak, to też już dzisiaj od ciebie słyszeliśmy. – zaśmiał się Kendall.

Podeszłam do Vicki i zasłoniłam jej ręką oczy.

- Co ty… - zaczęła, ale nie dokończyła, bo pospiesznie wepchnęłam ją do klubu.

W środku już wszyscy czekali. Panował tu półmrok rozświetlany fioletowymi światłami. Zaprosiliśmy całą naszą szkołę. Nie znałam ponad dziewięćdziesięciu procent osób na sali, ale mniejsza o to. Panowała tu cisza jak makiem zasiał. Słychać było tylko oddechy. Na środku wypatrzyłam Nathalie i Werę trzymające gigantyczny transparent z napisem Wszystkiego Najlepszego!, obok nich stały Alexa z Halston, a na scenie przy mikrofonach stali chłopcy z One Direction. Wszyscy oprócz Nialla. Logan musiał ich błagać przez kilka godzin, żeby się zgodzili wystąpić, ale w końcu mu się udało. Zaraz na pufie koło wejścia siedziała Zuza. Ani ja, ani Wera nie chciałyśmy jej zaprosić, ale my nie jesteśmy takie jak ona i nie chcemy się z nią cały czas kłócić, więc zaproszenie wysłałyśmy także do niej. Zdziwiłam się tym posunięciem ze strony Wery, bo ona miała znacznie więcej powodów, by jej nienawidzić.

Z tłumu wyłonił się Logan i szybkim krokiem podszedł do Wery. Objął ją w pasie i ku zaskoczeniu wszystkich obecnych pocałował ją.

Z ciekawości popatrzyłam na Zuzę. Dziewczyna miała łzy w oczach i gdy nasze spojrzenia się spotkały, ta wybiegła z klubu głośno trzaskając drzwiami. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem. Czyli jednak byłam jędzą.

Z tłumu wyjechał wózek z gigantycznym tortem w kształcie Nialla Horana, pchany przez Carlosa. James podbiegł do niego szybko i zapalił świeczki. Poczułam na swojej talii dłonie Kendalla i odsłoniłam Victorii oczy cofając się do tyłu o krok.

- Niespodzianka! – krzyknęliśmy wszyscy.

Usta Vicki wygięły się w kształt litery ‘o’.

- O mój Boże! – zapiszczała przeraźliwie. – Dzięki, dzięki, dzięki!

Zza Jamesa wyszedł blondyn z mikrofonem w prawej ręce i białą kopertą z dwa razy większą przyczepioną do niej różową kokardą w drugiej.

- Wszystkiego najlepszego. – powiedział szczerze wręczając Vicki prezent. Odczekał chwilę i zaczął śpiewać do mikrofonu. – Sto lat. Sto lat. Niech żyje, żyje nam.

Niall wbiegł na scenę do reszty chłopaków z zespołu, zostawiając dziewczynę na samym środku sali z otwartą buzią. Piosenka „Sto lat” płynnie przeszła w „Kiss You” i wszyscy ruszyli na parkiet aby zatańczyć. Kendall wziął mnie za rękę i pociągnął w tłum. Mimo że piosenka była szybka, oparłam mu głowę na ramieniu i objęłam go za szyję. Kątem oka zarejestrowałam Michaela tańczącego z dziewczyną o imieniu Kinnie w przeciwległym rogu sali. Nie wiedziałam co mam myśleć o naszej ostatniej rozmowie, która odbyła się przed tygodniem. Od tego czasu mimo, że widywaliśmy się codziennie w szkole to i tak nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa.

- Chyba jej się spodobała niespodzianka. – szepnęłam do Kendalla.

- Jej idol zaśpiewał dla niej „Sto lat” i dał jej prezent. Każdy by się cieszył.

- Cieszę się, że się cieszy.

- Właśnie. Wisisz mi pewne wyjaśnienie. – zaczął podchwytliwie.

- Mhm? – mruknęłam zdziwiona. Niby co mu miałam wyjaśniać?

- Dalej nie wiem dlaczego śmiałyście się z Werą jak Vicki powiedziała, że Niall jest jej mężem. – wyjaśnił.

- Naprawdę muszę ci to wyjaśniać teraz i tutaj? Ciut tu głośno. – odparłam wymijająco próbując się wymigać od odpowiedzi, ale nie szło mi to najlepiej. Dalej nie wymyśliłam co mogę mu powiedzieć żebym nie wyszła na świruskę.

- Oczywiście, że nie tutaj. Mam coś dla ciebie. – złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku wyjścia z klubu.

Na zewnątrz w dalszym ciągu było jasno i ciepło. Tak samo jak było zanim weszliśmy do środka budynku. Chłopak pociągnął mnie w stronę fontanny znajdującej się po drugiej stronie ulicy i pokazał mi gestem żebym usiadła.

- Zamknij oczy. – powiedział.

- Ale co ty…? – zaczęłam ale położył mi palec na ustach. Zamknęłam posłusznie oczy i zaczęłam nasłuchiwać. Gdzieś niedaleko musiał być jakiś park, bo słyszałam śpiewające ptaki.

- Możesz już otworzyć oczy. – szepnął mi na ucho Kendall, a ja wykonałam jego polecenie.

Chłopak stał przede mną z wielkim bukietem czerwonych róż uśmiechając się tajemniczo.

- Z jakiej to okazji? – zapytałam otwierając usta ze zdziwienia.

- A czy musi być jakaś okazja, żebym mógł wręczyć swojej dziewczynie kwiaty?

Uśmiechnęłam się i wstałam z ławki. Kendall podał mi kwiaty, które pachniały wprost przepięknie. Podeszłam do niego i wtuliłam twarz w jego tors.

- Nie. – wyszeptałam i pocałowałam go delikatnie w policzek.

- A teraz powiesz mi o co chodzi z tymi mężami?

- Wiedziałam, że te kwiaty nie są bezinteresowne.

- Masz mnie. – uśmiechnął się.

- Nie powiem ci, bo będziesz się śmiać.

- Obiecuję, że nie będę. – odsunął się ode mnie i położył dłoń na sercu w geście przysięgi.

- No więc jak jeszcze mieszkałam w Polsce to gdy razem z Werą miałyśmy głupawki to lubiłyśmy się dziwnie nazywać. Wera była panią Henderson a ja byłam panią Schmidt. – powiedziałam cicho rumieniąc się.

- Ewa Schmidt. Brzmi ładnie. – nie śmiał się. Był poważny. Zbyt poważny.

- Coś się stało? – zapytałam szybko zmartwionym głosem. Może go uraziłam tym co mu powiedziałam?

- Mam coś jeszcze dla ciebie. – odparł i powoli wyjął z kieszeni podłużne pudełko.

- Co to jest? – odłożyłam kwiaty na ławkę koło fontanny.

- Zamknij oczy. – powiedział, a ja ponownie zrobiłam to co mi kazał.

Poczułam jego palce na szyi, a potem coś zimnego wpasowało się w zagłębienie pod moim gardłem. Kendall musnął ustami mój obojczyk, a ja otworzyłam oczy.

Na mojej szyi spoczywał naszyjnik w kształcie złotego serca ze środkiem wypełnionym kamieniem lapis lazuli. Na zewnątrz było umieszczone kilka diamentów..

- On jest piękny. Dziękuję. – wyszeptałam i przywarłam do ust Kendalla. Wplotłam mu palce we włosy i naparłam jeszcze bardziej na jego pierś. Po chwili nie mogłam już oddychać i odsunęłam się od niego żeby zaczerpnąć powietrza. Dotknęłam naszyjnika i obróciłam go na drugą stronę, gdzie były wygrawerowane jedynie dwa słowa. Love Kendall odczytałam w myślach, a Kendall uśmiechnął się niewinnie i znowu mnie delikatnie pocałował.

2 komentarze:

  1. Ej, a może TO były oświadczyny, co? xD
    świetne, wiesz! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. O Maj Gad! xD
    Vicki się jaaara Niallerkiem <3 *___*

    OdpowiedzUsuń