Dzisiaj nie poszłam do szkoły. Nie mogłam. Bałam się spotkania z tym podejrzanym chłopakiem i dalej nie miałam pojęcia dlaczego mi się śnił. I to dwie noce z rzędu. Musiałam także przemyśleć sobie sprawę powrotu Kayslee. Skłamałam mamie, że boli mnie brzuch, a ona nie dociekała się w tym drugiego dna. Bez słowa poszła do swojej nowej pracy. Zaraz gdy tylko wyszła, zadzwoniła do mnie Weronika. Nie miałam ochoty na rozmowę z nią, ale wiedziałam, że ona nie odpuści, więc niechętnie odebrałam telefon. Dlaczego ona nie mogła być facetem o blond włosach i zielonych oczach? Tylko z nim teraz chciałam porozmawiać, ale bałam się do niego zadzwonić.
- Dlaczego cię nie ma w szkole? – zapytała od razu bez przywitania.
- Źle się czuję. – skłamałam bez zająknięcia.
- Przecież wiem, że chodzi o Kendalla. – powiedziała jakby to było coś oczywistego.
- Logan ci powiedział? – spytałam monotonnym głosem.
- Nie do końca, ale powiedział wystarczająco, bym wiedziała, że coś się stało. A teraz gadaj.
- Co mam ci powiedzieć? Kayslee wróciła.
- Jego była dziewczyna Kayslee?! – wykrzyknęła. – Przecież zerwali!
- Może i zerwali, ale teraz ona wróciła i mam wrażenie, że zrobi wszystko, żeby nas skłócić. Przecież ona była z Kendallem tylko dla sławy.
- Ja.. Wiem, że nie powinnam o to pytać, ale ty go kochasz, prawda?
- Oczywiście, że go kocham. On ma takie cudowne zielone oczy. Jak na mnie patrzy to mi się kolana uginają. I te jego blond włosy, umięśnione ramiona i … - zaczęłam wymieniać rozmarzonym głosem.
- Dobra, kapuję. – przerwała mi gwałtownie.
- Ty myślisz, że ja jestem z nim dla sławy?! – wykrzyknęłam.
- Nie, ja.. Wiedziałam, że nie powinnam zaczynać takiego tematu. – odpowiedziała skruszona.
- Jak mogłaś?
- Przepraszam. – dodała pośpiesznie. Miałam ochotę jej jeszcze nawytykać, że nie jestem taka jak Kayslee, ale nie pozwoliła mi, bo mówiła dalej. – Przyjdę do ciebie tak koło szesnastej. Musimy zrobić plakat grupowy na temat dziury ozonowej. Mam nadzieję, że nie będziesz się wściekać, bo jesteśmy w grupie razem z Victorią i Nathalie.
- Victoria? Ta brunetka z warkoczem? – upewniłam się. Nie umiałam się na nią długo gniewać, ale jeszcze jej nawtykam.
- Tak, to ona. A Nathalie to ta blondynka z ostatniej ławki. Siedzi koło mnie na angielskim. Przyjdziemy do ciebie wszystkie po szkole. Nie masz nic przeciwko? – zapytała z grzeczności, ale wiedziałam, że i tak przyjdą, nieważne jaka jest moja wola.
- Jasne. Przychodźcie kiedy chcecie. – powiedziałam niedbale i rozłączyłam się.
Drzwi lekko zaskrzypiały i ktoś wszedł do pokoju. Poczułam czyjeś ciepłe ręce na ramionach i obróciłam się.
- Drzwi się zamyka, skarbie. – powiedział Kendall całując mnie delikatnie w policzek. – Jeszcze ktoś cię ukradnie. – dodał siadając koło mnie.
- W to akurat wątpię. – odpowiedziałam posępnie biorąc chłopaka za rękę.
- Coś się stało? – zapytał z troską w głosie.
- Ten sam problem od wczoraj.
- Kayslee. – podsumował jednym słowem i wydał z siebie parsknięcie. – Mówiłem ci już, że my do siebie nie wrócimy. To z tobą chcę być. – chciał mnie pocałować, ale odsunęłam głowę i zamiast w usta, trafił w moje włosy. Zdezorientowała go ta reakcja. Zwykle nie uciekałam przed jego pocałunkami.
- Ona nie odpuści tak łatwo.
- Czy ty nie jesteś przypadkiem zazdrosna? – zapytał wesołym głosem.
- A nawet jeśli to co z tego? - burknęłam.
- Jeśli jesteś o mnie zazdrosna to znaczy, że ci na mnie zależy. – uśmiechnął się łobuzerko.
- Bo mi zależy. – przyznałam rumieniąc się.
- Wiem to. Słyszałem twoją rozmowę z Weroniką.
- Że co proszę?
- A teraz wiem wystarczająco dużo co o mnie myślisz. – wyszeptał całując mnie w szyję.
- Teraz już nic nie myślę. Rozpraszasz mnie.
- Czyli mam cudowne zielone oczy? I kolana ci miękną gdy w nie patrzysz? Hm.. – zamruczał. – Wykorzystam to kiedyś.
- Nie żartuj sobie. – warknęłam.
Nie odpowiedział. Zamiast tego złapał mnie w talii i pociągnął na łóżko tak, że leżałam pod nim. Objęłam go za szyję, przyciągnęłam bliżej i przywarłam do jego ust. Kendall wyswobodził prawą rękę z mojego uścisku i wplótł mi palce we włosy. Zgniatał mi żebra, ale nigdy w życiu nie powiedziałabym mu by się przesunął. Poczułam najpierw na wardze, a potem na zębach jego język. Uśmiechnęłam się mimowolnie, a chłopak odsunął się ode mnie na kilka centymetrów.
- Coś się stało? – zapytał.
- Przygniatasz mnie. – wyznałam.
- Wszystko przez to, że mam takie umięśnione ramiona. – zacytował mnie ze śmiechem i po chwili znowu do siebie przywarliśmy. Tym razem na znacznie dłużej.
------------
Rose, nie bij xd
LOL. Dobre *.* A ja mam zastój przez Libre Office xd
OdpowiedzUsuń