wtorek, 5 marca 2013

Rozdział 33.


Mina Kendalla wyrażała więcej niż tysiąc słów. Szczęka dosłownie opadła mu do podłogi. Logan też się cholernie zdziwił gdy zobaczył Kayslee, ale pozbierał się dosyć szybko i już po chwili przytulał przyjaźnie dziewczynę z udawaną radością. Kendall nie ruszył się z miejsca tylko wyjął telefon i dyskretnie napisał smsa. Po chwili rozległ się dzwonek mojej komórki. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam wiadomość. Kocham cię. Uśmiechnęłam się pod nosem, co oczywiście naraziło mnie na podejrzane spojrzenia ze strony dziewczyn siedzących obok mnie, ale nie skomentowałam tego. Też cię kocham. Wystukałam i po kilku sekundach Kendall także się uśmiechnął odczytując smsa.

Gdy Kayslee w końcu usiadła na kanapie obok Kendalla, Logan specjalnie przesunął się tak, by dziewczyna siedziała w środku.

- Zdradzisz mi do kogo przed chwilą pisałeś? – zapytała szeptem Kayslee trącając Kendalla w brzuch.

- A to już moja słodka tajemnica. – odpowiedział uśmiechając się łobuzersko.

- Pewnie pisałeś do Ewy.

- Niewykluczone.

- Zazdrosna?

- Nie twój interes.

- Właśnie, że mój! – krzyknęła i wszyscy popatrzyli się na nią jak na wariatkę. – Przepraszam. – burknęła i oblała się rumieńcem.

- Kayslee, Kayslee.. – zaczęła Ellen. – Niedawno wróciłaś do Los Angeles. Wyjaśnisz nam powód twojego powrotu?

- Nowy Jork i ja nie przypadliśmy sobie do gustu. Zatęskniłam za ciepłą Kalifornią. No i podpisałam tu umowę z agencją i zamierzam starać się o kontrakt na album.

- Jednym zdaniem. Nie narzekasz na brak zajęć?

- Wręcz chciałabym odpocząć od pracy. – odparła kładąc rękę na kolanie Kendalla, a chłopak jednak bez oporu ją zrzucił. Kayslee udała, że to był żart, chodź widać było po jej wyrazie twarzy, że nie wie dlaczego Kendall traktuje ją tak ozięble.

Przez całą resztę Ellen Show Kayslee próbowała flirtować z Kendallem, ale ten traktował ją jak powietrze. Mimo wszystko jednak byłam o nią chorobliwie zazdrosna, choć doskonale wiedziałam, że między nimi od dawna nic nie było i tym bardziej nie będzie. Rozmowa poszła w kierunku 3 albumu chłopaków i 4 sezonu serialu. Nie obyło się także bez zachęty do głosowania na nich w Kids’ Choice Awards. Kamień spadł mi z serca gdy czas programu dobiegł końca i Logan pociągnął Kendalla na scenę, aby zaśpiewali Featuring You. Kayslee siedziała z Ellen na kanapie i o czymś zawzięcie dyskutowały, ale nie było ich słychać, bo muzyka wszystko zagłuszała. Dałabym jednak głowę, że z ruchu ich ust wyłapałam jak mówiły coś o Kendallu i o mnie, a to nie mogło być nic dobrego. Z niecierpliwością czekałam aż pojawią się napisy i szybkim ruchem przełączyłam na inny kanał.

- Zabiję ją, zabiję ją, zabiję ją, zabiję ją.. – mówiłam cicho pod nosem gdy nagle czyjaś ręka zatkała mi usta.

- Cicho. – powiedziała Wera przytulając mnie. – Nie pozwolę ci jej zabić, bo wtedy pójdziesz do więzienia i to będzie koniec twojej love story z Kendallem.

- I tak ją zabiję. – wycedziłam przez zęby.

- Pomogę ci zatrzeć ślady. – zaoferowała się Nathalie i mimowolnie wybuchłam śmiechem.

- O. Mój. Boże! – wrzasnęła Wera czytając treść smsa za moimi plecami. – Logan zaprosił mnie do kina!

- Na co idziecie? – zapytała grzecznie Vicki.

- Na Titanica! Rozumiecie to? Logan płacze na Titanicu. Nic mi nie poprawi humoru tak, jak jego łzy.

- Nagraj filmik i rzuć na youtube. – podpowiedziałam bez entuzjazmu.

W tym momencie usłyszałyśmy odgłos przekręcanego zamka w drzwiach wejściowych i moi rodzice weszli do salonu.

- Dzień dobry. – powiedziała uprzejmie Nathalie.

- Cześć dziewczyny. Skończyłyście ten projekt? – zainteresował się mój tata.

- Było ciężko, ale tak. – skłamałam uśmiechając się jak idiotka.

- To dobrze. A jak się czujesz, słonko? – mama podeszła do mnie i przyłożyła mi rękę do czoła.

- Już dobrze. – odpowiedziałam słabo.

- To dobrze. – rzucił tata wchodząc do kuchni. – Jadłyście coś?

- Zamówiłyśmy pizze. W lodówce są jeszcze wczorajsze naleśniki. – wstałam z kanapy i zaczęłam iść w kierunku kuchni, gdy zadzwonił mój telefon. Odebrałam go za szybko i nie zwróciłam uwagi na to, kto dzwoni.

- Jesteś sama w pokoju? – usłyszałam męski głos.

- Nie.

- A możesz zrobić tak, żebyś była?

- Tak. – powiedziałam zdezorientowała wchodząc po schodach do swojej sypialni.

- Teraz jesteś sama?

- Teraz tak.

- Chyba wiesz kim jestem.- tajemniczy mężczyzna zakaszlnął.

- Przepraszam, ale nie mam pojęcia.

- Nie pamiętasz mnie? – zdziwił się.

- Nie. Może mi się przedstawisz?

- Oh. Przepraszam. Jestem Michael. Wpadliśmy na siebie przy drzwiach w szkole. Pamiętasz mnie teraz?

- To ty! – powiedziałam odrobinkę za głośno i ze zbyt dużą radością.

- Tak, to ja. Czemu cię dzisiaj nie było? – zmartwił się.

- Źle się czułam.

- Ale teraz już wszystko w porządku?

- Tak, czemu pytasz? I skąd masz mój numer telefonu?– zapytałam ciekawym głosem. Dlaczego on chciał to wszystko wiedzieć?

- Nieważne. Skoro nic ci się nie stało to dobrze. – po trosce w jego głosie ślad zaginął a zastąpiła ją obojętność. – Do jutra. – rzucił na pożegnanie i rozłączył się.

Nie miałam zbytnio czasu na zastanowienie się nad tą rozmową, bo z dołu dobiegło mnie wołanie taty.

- Ewa! Ktoś do ciebie!

Zbiegłam pospiesznie na dół prawie potykając się na ostatnich stopniach. Na zewnątrz stał Kendall z wielkim bukietem czerwonych tulipanów w ręce.

- Vicki, Nath. Idziemy! – wrzasnęła Wera i pociągnęła dziewczyny do wyjścia. – A państwo powinni się udać na jakiś spacer. Jest piękna pogoda. Tak ciepło. – dodała w stronę moich rodziców i też wypchnęła ich z domu. – Nie dziękuj. – powiedziała do mnie bezgłośnie i zniknęła w ciemności.

- Hej. – wyszeptał Kendall podając mi tulipany.

- Czerwone tulipany? – zdziwiłam się biorąc od niego bukiet.

Nie odpowiedział tylko przygarnął mnie do siebie i pocałował mnie w czoło.

- Przepraszam cię za Kayslee.

- Nie wiedziałeś, że ona też tam będzie.

- I właśnie za to cię przepraszam.

- To niemądre.

- Wiem. – przyznał skruszony.

- Ty jesteś niemądry. – dodałam przytulając go.

- To jest bardzo możliwe. – odsunął się ode mnie i wziął mnie za rękę, którą nie trzymałam kwiatków.

- Wejdziesz? – zapytałam robiąc krok do tyłu i pociągając go za sobą. – Wszyscy ulotnili się w dość subtelny sposób.

- Po to tu jestem. – odpowiedział i wszedł do salonu. Byliśmy sami. Sami w wielkim domu.

-------------------

Bez skojarzeń na końcu xd

1 komentarz: