niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 42.

Do szpitala dotarliśmy w błyskawicznym tempie. Przez całą drogę Kendall próbował poprawiać mój styl jazdy, ale w końcu przestał się odzywać, gdy powiedziałam mu kilka dosadnych słówek. Zaraz gdy tylko dotarliśmy na miejsce, pielęgniarka w białym kitlu zaprowadziła nas na izbę przyjęć.

- To nic takiego. – upierał się Kendall w dalszym ciągu, ciągnięty przeze mnie i przez kobietę.

- Jak to nic takiego? – zdenerwowała się pielęgniarka. – Trzeba to oczyścić i zszyć.

Weszliśmy do sali i chłopak z ulgą usiadł na łóżku. Pociągnął mnie jednak za sobą i po chwili siedziałam koło niego. Uśmiechnął się złowieszczo i odgarnął zdrową ręką zabłąkany kosmyk włosów z mojej twarzy.

- No, no, no. – zaczęła lekarka wchodząc do pokoju. – Nie tak dawno pana wypuściliśmy a już pan wraca. – popatrzyła na mnie znacząco i mlasnęła.

- Coś się stało? – zdenerwowałam się.

- Nic, nic. Fryzura ta sama, dziewczyna też. To był nudny okres czasu, prawda panie Schmidt? Proszę pokazać rękę.

Kendall posłusznie pokazał jej zranioną dłoń i wbił wzrok w moje oczy.

- Co się tak wpatrujesz? – zapytałam.

- Jak mi będą zszywać rękę to muszę jakoś ukoić ból. – odparł miękko i uśmiechnął się łobuzersko. Nic nie mogłam poradzić na to, że zrobiłam się cała czerwona.

- Proszę nie ruszać ręką. – upomniała go pielęgniarka. Chłopak mimowolnie syknął z bólu. – Zrób coś, żeby go zająć. – zwróciła się do mnie wyjmując z szafki bandaże i wodę utlenioną.

- Niby co? Mam go trzymać? To silny facet. – burknęłam i wbiłam wzrok w ohydne szpitalne płytki podłogowe.

- Nie o to mi chodziło. Nie wiem. Pocałuj go, opowiedz mu jakieś śmieszne historie albo coś. – wyjaśniła lekko zawstydzona.

- I akurat to mu pomoże.

- Ej, jestem tu. – przypomniał Kendall. – Może w takim razie ja coś opowiem? – zaproponował.

- Słuchamy. – mruknęłam pod nosem.

- Nie ma takiej potrzeby. – ucięła lekarka i obandażowała chłopakowi ranną dłoń. – Gotowe.

- Już? – zdziwiłam się.

- No a co więcej? Radzę ci iść do apteki kupić jakieś środki przeciwbólowe bo w nocy dłoń może ci dać w kość. – poradziła wyrzucając zużyty sprzęt. – Wiem co mówię. – dodała widząc jego minę.

- Dobrze. Zastosuję się, a tym czasem nic tu po nas. – wstał i pociągnął mnie w kierunku wyjścia. – Do widzenia. – rzucił w stronę lekarki  i opuściliśmy salę.

- Idziemy do apteki. – powiedziałam stanowczo i poszłam w tamtym kierunku.

- Nie widzisz jaka kolejka? Jedźmy do domu.

- Nie szkodzi. Poczekamy. – usiadłam na najbliższym krześle, oparłam głowę o chłodną ścianę i zamknęłam oczy.

Chwilę później usłyszałam jak Kendall również usiadł na krześle i poczułam jego ciepły dotyk na policzku.

- Ej, nie przejmuj się. – szepnął. – To ja tu mam ranną dłoń.

Zaśmiałam się mimowolnie, ale nie otworzyłam oczu.

- Przepraszam cię. Nie powinnam była robić ci awantury o tego fotoreportera.

- Już ustaliliśmy, że to przez okres. Może i jestem facetem, ale wiem co PMS robi z kobietami. – podniosłam powieki i zobaczyłam jego roześmiane oczy.

- I tak jest mi wstyd, że cię tak potraktowałam. – oparłam mu głowę na ramieniu, a Kendall przycisnął mnie do swojego torsu.

- Możemy o tym zapomnieć? Proszę.

- Niby o czym?

- O kłótni w twoim domu.

- Jakiej znowu kłótni? – jego klatka piersiowa za trzęsła się od śmiechu chłopaka.

- I to mi się podoba.

- Co chciałeś powiedzieć jak byliśmy na izbie? – zapytałam nie znajdując innego tematu.

- Ah, to. Przypomniała mi się pewna scena.

- Jaka?

- Wiesz, że kiedyś zgubiłem się w centrum handlowym? Do dzisiaj mi to Carlos wypomina.

- Wiem to. – uśmiechnęłam się.

- Niby skąd?

- Wiesz, jest takie coś jak Internet. – zażartowałam.

- No tak, jasne. Internet. – prychnął. – Więc powinienem chyba zadać inne pytanie. Czego w takim razie jeszcze o mnie nie wiesz?

- Wiem o tobie dużo rzeczy. Kiedyś w kuchni zostawiłeś swoje bokserki podpisane swoim imieniem i nazwiskiem, a James je znalazł.

- To jest nie fair. Ja ci powinienem o takich rzeczach mówić, a nie żebyś dowiadywała się o tym z Internetu.

- A to prawda?

- Tak, no i nikt chyba nie wspomniał, że te bokserki były czyste. – znowu się uśmiechnął i wstał z krzesła. – Nie ma kolejki. – wyjaśnił widząc moją zdezorientowaną minę.

- Kolejka. Jasne. – podeszłam do okienka i bez problemu poprosiłam o zapas środków przeciwbólowych.

Chciałam zapłacić swoimi pieniędzmi, ale gdy Kendall widział, że wyciągam portmonetkę, szybko podał kasjerce swoją kartę kredytową.

- Nie będziesz mi fundować lekarstw. – rzucił stanowczo wywracając oczami i poszliśmy w kierunku drzwi.

- Doktor Hallis i doktor Lenon proszeni do wyjścia głównego. Ofiara wypadku motocyklowego. – rozległ się głos przez szpitalny radiowęzeł.

- Kolejna ofiara motoru. – mruknęłam do siebie. – Dobrze, że ty nie jeździsz.

- To, że nie mam motoru to nie znaczy, że na nim nie jeżdżę. – zmroziłam go wzrokiem, ale nie skomentowałam tego.

Podążyliśmy w kierunku drzwi wyjściowych przez które ratownicy wtaczali łóżko z ofiarą wypadku. Chłopak miał ciemne włosy i skórzaną kurtkę. Widziałam już kiedyś tą kurtkę. I te rysy. Ugięły się pode mną kolana i musiałam przytrzymać się ściany by nie zemdleć.

- Kendall, Logan miał wypadek. – powiedziałam przerażona.

- To niemożliwe.

- No to zobacz, kto leży na tamtym łóżku cały we krwi.

-------------------

Wiem, wiem.. Logan.. xD

2 komentarze: