- Chodź, kogoś ci pokażę. – szepnął Kendall pchając wózek inwalidzki.
- Ale ona jest zdrowa? – upewniłam się.
- Zdrowa jak ryba. I najpiękniejsza na świecie. Zaraz po mamusi. – musnął mnie ustami w policzek i popchnął drzwi do sali.
- Ona jest śliczna. – powiedziałam do siebie patrząc na malutkie ciałko leżące w szpitalnym łóżeczku.
- I jest nasza. – chłopak uklęknął i położył brodę na moim ramieniu.
- Nasza mała Kansas. – westchnęłam z podziwem.
- Skąd..? – zdziwił się i zmarszczył brwi.
- Internet. – powiedzieliśmy chórem i zachichotaliśmy przeciągle jak dzieci z przedszkola.
- Dziękuję. – dodał rozanielony.
- Za co?
- Za to, że tu jesteś. Za Kansas. – wymienił, ale zrezygnowany pokręcił tylko głową. – Za wszystko.
- To ja ci powinnam dziękować. – pocałowałam go długo i namiętnie. Pieszczotę przerwało nam jednak kwilenie naszej córeczki.
Wstałam z wózka i podeszłam do łóżeczka. Wzięłam Kansas za rączkę, a ta zacisnęła swoje malutkie paluszki i uśmiechnęła się szeroko. Była taka słodka. Za drugą rękę złapał mnie Kendall. Była ciepła. Cieplejsza od mojej.
Nagle sceneria zmieniła się. Leżałam sztywno na ziemi i nie mogłam się ruszyć. Wszystko dochodziło do mnie jakbym była pod wodą.
- Skarbie, wróć do mnie. – szeptał przerażony Kendall.
- Powinna się niedługo obudzić. Niech się pan nie martwi. – uspokajała go młoda lekarka.
Chwila, zaraz. Lekarka? On tam był z zapewne przepiękną kobietą a i tak się o mnie martwił? Kąciki ust drgnęły mi lekko w wyrazie uśmiechu.
- Ewa? – tym razem jego już przepełniony szczęściem głos usłyszałam tuż za swoim uchem. – Obudź się, proszę.
Zamrugałam zdezorientowana powiekami. Gdy otworzyłam oczy, oślepiły mnie jasne szpitalne żarówki. Wszystko mi się rozmazywało i dopiero po chwili nabrało ostrości. Nade mną pochylona była czyjaś twarz.
- Kendall… - wyszeptałam, a chłopak odgarnął mi włosy z czoła.
- Ciii. Jestem tu. Wszystko będzie dobrze. – obiecał.
- Co się stało?
- Zemdlałaś, ale już wszystko jest dobrze.
- Ale jak to zemdlałam? – nagle wspomnienia zalały mnie gwałtowną falą i gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej. Aż zakręciło mi się w głowie od tak szybkiego ruchu. – Logan! Wera! – wykrzyczałam próbując zejść z łóżka.
- Hej, hej. – dłonie Kendalla zacisnęły się niczym kajdanki na moich nadgarstkach. – Nigdzie nie pójdziesz. Nie powinnaś w ogóle wstawać. Kładź się, ale już. – rozkazał.
- Ale co z Werą? I z Loganem? – zapytałam spełniając jego polecenie.
- Wera niedawno odzyskała przytomność. – wyjaśnił pospiesznie, bo wiedział, ze nie odpuszczę.
- A Logan? – upomniałam się.
- Logan już jest po operacji, ale jeszcze się nie wybudził i szybko tego nie zrobi. To była ciężka operacja. – wtrąciła lekarka.
- Na jak długo straciłam świadomość? – zapytałam zainteresowana patrząc na zegarek wiszący na ścianie. Nie pamiętałam która była godzina gdy szłam kupić picie. Ta skleroza…
- Na jakąś godzinę. – mruknął.
- Że co?! Muszę iść do Wery. – zrobiłam unik przed rękami chłopaka chcącymi przycisnąć mnie do łóżka i zgrabnie zeskoczyłam na podłogę.
- Wszystko okej? Na pewno dobrze się czujesz? – upewnił się Kendall.
- Przesadzasz. – burknęłam przytulając go.
- Nie przesadzam, tylko się o ciebie martwię, a to różnica. – wyszeptał w moje włosy.
- Chodźmy do Weroniki. – oderwałam się od niego, ale szybko wzięłam go za rękę i pociągnęłam w kierunku korytarza.
- Skręć w prawo. – poinstruował widząc, że nie miałam pojęcia gdzie iść. Posłuchałam go i już po chwili znaleźliśmy się w pokoju Wery.
- Hej. – powiedziałam siadając przy jej łóżku. – Co ci odwaliło?
- Nie chcę o tym mówić. – burknęła i obróciła głowę w drugą stronę.
- O co chodziło?
- Kendall, zostawisz nas same? – zapytała grzecznie. Chłopak wymienił ze mną krzepiące spojrzenie i zniknął za drzwiami.
- Teraz gadaj. – rozkazałam.
- Powinnam była tam zostać. Dlaczego ten cholerny rybak mnie uratował?
- Postradałaś zmysły? Dlaczego chciałaś się zabić?! – wykrzyczałam.
- Każdy zrobiłby to samo na moim miejscu.
- Wątpliwe.
- A co ty byś zrobiła jakbyś zobaczyła Kendalla całującego się z Kayslee?!
- Że co? – teraz zbiła mnie z tropu.
- Tak! – wrzasnęła. – Zobaczyłam Logana całującego się z Zuzą. – powiedziała już nieco ciszej ze łzami w oczach.
- To niemożliwe.
- Zostaw mnie samą. – mruknęła i przyłożyła głowę do poduszki.
Bez zastrzeżeń co do jej prośby, wstałam i wyszłam na zewnątrz.
- Coś się stało? – zapytał zdezorientowany Kendall.
- Tak. Twój przyjaciel złamał serce mojej najlepszej przyjaciółki. – odpowiedziałam grobowym tonem patrząc mu głęboko w oczy.
- Co tym razem zrobił?
- Całował się z Zuzą, a Wera to zobaczyła.
- My nie możemy nic na to poradzić. Muszą sami to między sobą wyjaśnić. – przygarnął mnie do swojego torsu i pocałował w czubek głowy.
- Wiem. – powiedziałam i przytuliłam się do niego. – Proszę, powiedz, że ty nigdy mi czegoś takiego nie zrobisz.
- Niby czemu miałbym całować inną dziewczynę? – zdziwił się. – To ciebie kocham.
- Ja ciebie… - zaczęłam, ale przerwał mi jakiś mężczyzna wpychając się między mnie a Kendalla.
- Co jest grane? – zapytał wściekły chłopak.
- Kendall Schmidt? – upewnił się mężczyzna.
- Tak, o co chodzi?
- Jest pan aresztowany pod zarzutem gwałtu na Zuzannie Firewicz. – wyjaśnił policjant i pociągnął go do wyjścia.
Końcówka mnie rozweseliła, bo ze mnie zrobiłaś histeryczkę! :P
OdpowiedzUsuńLo jezusie co to za moda na sukces
OdpowiedzUsuń