wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 44.

- Chodź, kogoś ci pokażę. – szepnął Kendall pchając wózek inwalidzki.

- Ale ona jest zdrowa? – upewniłam się.

- Zdrowa jak ryba. I najpiękniejsza na świecie. Zaraz po mamusi. – musnął mnie ustami w policzek i popchnął drzwi do sali.

- Ona jest śliczna. – powiedziałam do siebie patrząc na malutkie ciałko leżące w szpitalnym łóżeczku.

- I jest nasza. – chłopak uklęknął i położył brodę na moim ramieniu.

- Nasza mała Kansas. – westchnęłam z podziwem.

- Skąd..? – zdziwił się i zmarszczył brwi.

- Internet. – powiedzieliśmy chórem i zachichotaliśmy przeciągle jak dzieci z przedszkola.

- Dziękuję. – dodał rozanielony.

- Za co?

- Za to, że tu jesteś. Za Kansas. – wymienił, ale zrezygnowany pokręcił tylko głową. – Za wszystko.

- To ja ci powinnam dziękować. – pocałowałam go długo i namiętnie. Pieszczotę przerwało nam jednak kwilenie naszej córeczki.

Wstałam z wózka i podeszłam do łóżeczka. Wzięłam Kansas za rączkę, a ta zacisnęła swoje malutkie paluszki i uśmiechnęła się szeroko. Była taka słodka. Za drugą rękę złapał mnie Kendall. Była ciepła. Cieplejsza od mojej.

Nagle sceneria zmieniła się. Leżałam sztywno na ziemi i nie mogłam się ruszyć. Wszystko dochodziło do mnie jakbym była pod wodą.

- Skarbie, wróć do mnie. – szeptał przerażony Kendall.

- Powinna się niedługo obudzić. Niech się pan nie martwi. – uspokajała go młoda lekarka.

Chwila, zaraz. Lekarka? On tam był z zapewne przepiękną kobietą a i tak się o mnie martwił? Kąciki ust drgnęły mi lekko w wyrazie uśmiechu.

- Ewa? – tym razem jego już przepełniony szczęściem głos usłyszałam tuż za swoim uchem. – Obudź się, proszę.

Zamrugałam zdezorientowana powiekami. Gdy otworzyłam oczy, oślepiły mnie jasne szpitalne żarówki. Wszystko mi się rozmazywało i dopiero po chwili nabrało ostrości. Nade mną pochylona była czyjaś twarz.

- Kendall… - wyszeptałam, a chłopak odgarnął mi włosy z czoła.

- Ciii. Jestem tu. Wszystko będzie dobrze. – obiecał.

- Co się stało?

- Zemdlałaś, ale już wszystko jest dobrze.

- Ale jak to zemdlałam? – nagle wspomnienia zalały mnie gwałtowną falą i gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej. Aż zakręciło mi się w głowie od tak szybkiego ruchu. – Logan! Wera! – wykrzyczałam próbując zejść z łóżka.

- Hej, hej. – dłonie Kendalla zacisnęły się niczym kajdanki na moich nadgarstkach. – Nigdzie nie pójdziesz. Nie powinnaś w ogóle wstawać. Kładź się, ale już. – rozkazał.

- Ale co z Werą? I z Loganem? – zapytałam spełniając jego polecenie.

- Wera niedawno odzyskała przytomność. – wyjaśnił pospiesznie, bo wiedział, ze nie odpuszczę.

- A Logan? – upomniałam się.

- Logan już jest po operacji, ale jeszcze się nie wybudził i szybko tego nie zrobi. To była ciężka operacja.  – wtrąciła lekarka.

- Na jak długo straciłam świadomość? – zapytałam zainteresowana patrząc na zegarek wiszący na ścianie. Nie pamiętałam która była godzina gdy szłam kupić picie. Ta skleroza…

- Na jakąś godzinę. – mruknął.

- Że co?! Muszę iść do Wery. – zrobiłam unik przed rękami chłopaka chcącymi przycisnąć mnie do łóżka i zgrabnie zeskoczyłam na podłogę.

- Wszystko okej? Na pewno dobrze się czujesz? – upewnił się Kendall.

- Przesadzasz. – burknęłam przytulając go.

- Nie przesadzam, tylko się o ciebie martwię, a to różnica. – wyszeptał w moje włosy.

- Chodźmy do Weroniki. – oderwałam się od niego, ale szybko wzięłam go za rękę i pociągnęłam w kierunku korytarza.

- Skręć w prawo. – poinstruował widząc, że nie miałam pojęcia gdzie iść. Posłuchałam go i już po chwili znaleźliśmy się w pokoju Wery.

- Hej. – powiedziałam siadając przy jej łóżku. – Co ci odwaliło?

- Nie chcę o tym mówić. – burknęła i obróciła głowę w drugą stronę.

- O co chodziło?

- Kendall, zostawisz nas same? – zapytała grzecznie. Chłopak wymienił ze mną krzepiące spojrzenie i zniknął za drzwiami.

- Teraz gadaj. – rozkazałam.

- Powinnam była tam zostać. Dlaczego ten cholerny rybak mnie uratował?

- Postradałaś zmysły? Dlaczego chciałaś się zabić?! – wykrzyczałam.

- Każdy zrobiłby to samo na moim miejscu.

- Wątpliwe.

- A co ty byś zrobiła jakbyś zobaczyła Kendalla całującego się z Kayslee?!

- Że co? – teraz zbiła mnie z tropu.

- Tak! – wrzasnęła. – Zobaczyłam Logana całującego się z Zuzą. – powiedziała już nieco ciszej ze łzami w oczach.

- To niemożliwe.

- Zostaw mnie samą. – mruknęła i przyłożyła głowę do poduszki.

Bez zastrzeżeń co do jej prośby, wstałam i wyszłam na zewnątrz.

- Coś się stało? – zapytał zdezorientowany Kendall.

- Tak. Twój przyjaciel złamał serce mojej najlepszej przyjaciółki. – odpowiedziałam grobowym tonem patrząc mu głęboko w oczy.

- Co tym razem zrobił?

- Całował się z Zuzą, a Wera to zobaczyła.

- My nie możemy nic na to poradzić. Muszą sami to między sobą wyjaśnić. – przygarnął mnie do swojego torsu i pocałował w czubek głowy.

- Wiem. – powiedziałam i przytuliłam się do niego. – Proszę, powiedz, że ty nigdy mi czegoś takiego nie zrobisz.

- Niby czemu miałbym całować inną dziewczynę? – zdziwił się. – To ciebie kocham.

- Ja ciebie…  - zaczęłam, ale przerwał mi jakiś mężczyzna wpychając się między mnie a Kendalla.

- Co jest grane? – zapytał wściekły chłopak.

- Kendall Schmidt? – upewnił się mężczyzna.

- Tak, o co chodzi?

- Jest pan aresztowany pod zarzutem gwałtu na Zuzannie Firewicz. – wyjaśnił policjant i pociągnął go do wyjścia.

2 komentarze:

  1. Końcówka mnie rozweseliła, bo ze mnie zrobiłaś histeryczkę! :P

    OdpowiedzUsuń
  2. ~RosAlice po paru latach24 października 2017 14:49

    Lo jezusie co to za moda na sukces

    OdpowiedzUsuń