środa, 13 marca 2013

Rozdział 45.

- Jak to aresztowany?! – wydarłam się. – On nic złego nie zrobił!

- Dowody świadczą przeciwko niemu. – mężczyzna odepchnął mnie łokciem od siebie.

- Jakie dowody? Nic złego nie zrobiłem. – bronił się Kendall.

- Zeznania świadka. Proszę pokazać prawą dłoń.

Chłopak posłusznie podał mu rękę patrząc na mnie przerażonymi oczami. Kendall gwałcicielem? Nigdy w to nie uwierzę. Przecież on nie skrzywdziłby nawet muchy!

- No i co pan z niej wyczyta? – rzuciłam z pogardą.

- Co się panu w nią stało?

- Przeciąłem się szkłem. – odpowiedział bez zająknięcia.

- A może pańska ofiara przecięła ją panu w samoobronie? – podpuścił go mężczyzna.

- On się przeciął szkłem. – ucięłam krótko.

- Ma pan na to jakich świadków? – zadał kolejne pytanie ignorując moją osobę.

- Moja dziewczyna to potwierdzi. – wycedził chłopak przez zęby.

- Niby kiedy miał miejsce ten „gwałt”? – wtrąciłam zakreślając w powietrzu cudzysłów.

- Wczoraj w godzinach wieczornych.

Zaśmiałam się nerwowo.

- Kendall był wtedy ze mną. – syknęłam.

- I niby co robiliście?

- Ze szczegółami?

- Poproszę.

- Jej mama też to może potwierdzić. – dodał chłopak przerywając nam tą wymianę zdań.

- Co tam robiliście? – ponowił pytanie policjant.

- Całowaliśmy się. – wycedziłam przez żeby robiąc krok do przodu. Mężczyzna był mojego wzrostu, więc nie czułam się jak jakaś gówniara. Dziękuję wam geny, pomyślałam uśmiechając się lekko.

- Mogłem się domyślić.

- Ma pan nakaz aresztowania? – krzyknął James z drugiego końca korytarza podchodząc do nas lekkim krokiem.

- No nie mam. – mruknął zawstydzony policjant.

Mężczyzna stracił pewność siebie, a Kendall wykorzystał sytuację i wyślizgnął rękę z jego uścisku.

- Więc proszę wrócić z nakazem. – powiedziałam wściekła i zachłannie pociągnęłam Kendalla do najbliższej pustej sali.

- Będę miał na ciebie oko! – zawołał za nami policjant.

- Co ty stary wyprawiasz? – oburzył się James wchodząc za nami i zamykając drzwi.

- Nic nie wyprawiam. Nikogo nie zgwałciłem! – krzyknął chłopak i kopnął najbliższą szafkę. – I jeszcze będzie mnie aresztować bo mam ranną dłoń.

- Hej. – szepnęłam podchodząc do niego. Wyciągnęłam rękę aby pogłaskać go po policzku, ale zrobił unik i odepchnął moją dłoń. – Ja ci wierzę. – dodałam zdezorientowana jego reakcją.

- Ja też ci wierzę. – uzupełnił James. – Przecież ty nigdy byś.. Kochasz Ewę i nie mógłbyś jej czegoś takiego zrobić. – Przecież wy nawet… No wiesz. – zawstydził się, a ja spiorunowałam go wzrokiem.

- Ewa. – mruknął i uśmiechnął się lekko. – Brak mi słów żeby opisać to co do niej czuję.

Zrobiłam się czerwona jak burak, więc pospiesznie schowałam twarz we włosy.

- Przecież rękę rozciąłeś sobie na wazonie w moim domu. – powiedziałam stanowczo.

- Niezdara z ciebie. – zażartował James. – Dobra, idę. Nikogo nie zgwałciłeś i masz się bronić. – rzucił na odchodne i wyszedł z pokoju.

- Dlaczego ona mi to robi? – zapytał niedowierzająco.

- To pytanie jest bezsensu. Ona już po prostu taka jest. Zawsze była wredna i nigdy się nie zmieni.

- Ale ja jej naprawdę nic nie zrobiłem. Możesz być świadkiem, że dłoń rozciąłem sobie na wazonie. Przez ciebie. – uśmiechnął się łobuzersko.

- Teraz na mnie zwal. – prychnęłam.

- A nie mam racji? Skoro to nie ty, to zwalmy na fotografa.

- Ehe. Jasne. Pozwijmy go do sądu za uszczerbek na zdrowiu.

W tym nie było nic zabawnego, ale i tak wybuchliśmy niepochamowanym śmiechem. Po tak dużej ilości wydarzeń dzisiejszego dnia to chyba właśnie żałosnych tekstów nam potrzeba było najbardziej.

- Nie jesteś zmęczona? – zapytał Kendall po dłuższej chwili.

Jakby na zawołanie nagle ogarnęła mnie senność i powieki zaczęły mi się same zamykać. Ziewnęłam przeciągle.

- Troszeczkę. – przyznałam szczerze. – Ale nie chcę iść spać.

- Nie masz wyjścia. – podszedł do mnie i wziął mnie na ręce.

- Co ty..? – zaczęłam ale przyłożył mi palec do ust.

- Odwiozę cię do domu. Bez dyskusji.

Nawet nie zwróciłam uwagi na to czy już wsiedliśmy do samochodu, bo po kilku rytmicznych krokach Kendalla, pozwoliłam powiekom opaść i sama nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Miałam tylko nadzieję, że tym razem nie będę śnić o Kansas.

1 komentarz: