sobota, 23 marca 2013

Rozdział 57.

Z basenu wyszliśmy niedługo później. Kendall cały czas obejmował mnie ramieniem i gładził po włosach, ale dalej było mi zimno.

- Idź na górę się przebrać w coś suchego. – poinstruował widząc, że drżę już któryś raz z kolei.

Oderwałam się od niego krzyżując ręce na piersiach, by się trochę ogrzać. Zaczęłam iść w stronę schodów gdy przyszła mi do głowy pewna myśl.

- Przecież nie masz tu damskich ciuchów. – zauważyłam patrząc na niego ze śmiechem.

- Weź sobie coś mojego. Chyba cię nie ugryzie? – zażartował.

Odwróciłam się i podążyłam w stronę sypialni chłopaka. W jego szafie było mnóstwo przeróżnych koszul, które wszystkie oczywiście były na mnie za duże. Jednak na jednej z półek zobaczyłam zwykłą białą koszulkę. Wzięłam ją do ręki i dopiero wtedy zobaczyłam na napis, który brzmiał I <3 Kendall.

Zaśmiałam się pod nosem i zaczęłam gorączkowo szukać jakiejś dolnej części ubioru. Po chwili doszłam jednak do wniosku, że koszulka i tak będzie mi sięgać do kolan, więc nie powinno być problemu.

Poszłam do łazienki wziąć ciepły prysznic. Złapałam się na tym, że boję się zejść na dół. Przez dobre kilkanaście minut stałam pod strumieniem gorącej wody i biłam się z myślami.

Co by było gdybym nie przerwała Kendallowi wtedy na kanapie? Nie wiedziałam w sumie dlaczego tak zareagowałam na jego dotyk. Był przecież moim chłopakiem, którego kochałam.

Z pod prysznica wyszłam dopiero gdy skończyła się ciepła woda. Wytarłam się do sucha i ubrałam się pospiesznie by nie stracić dopiero co zdobytego ciepła. Tak jak podejrzewałam, koszulka sięgała mi do kolan i z powodzeniem mogłaby uchodzić za sukienkę. Wystarczyłoby tylko związać ją w talii…

Moje rozmyślania przerwało ciche pukanie, które wystarczyło żebym podskoczyła w miejscu ze strachu.

- Długo jeszcze? – usłyszałam cichy głos Kendalla zza drzwi.

- Chwila! – odkrzyknęłam pośpiesznie rozwieszając mokre ubrania na wieszakach.

Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi. Kendall stał oparty o framugę przebierając niecierpliwie nogami. Już zdążył się przebrać i teraz miał na sobie niebieską koszulkę z poziomymi paskami. Do tego czarne spodnie i brak butów dopełniły całości. Jego włosy były wilgotne i rozczochrane. Takie jak lubiłam u niego najbardziej.

- No nareszcie. – mruknął i zaśmiał się widząc napis na koszulce.

- Może trochę cierpliwości? – podeszłam do niego i wtuliłam twarz w jego tors.

- Coś się stało? – zmartwił się przygarniając mnie mocniej do siebie.

- Czy coś musi się stać żebym mogła cię przytulić?

- Nie wiem o co chodzi, ale oby tak częściej. – mruknął. – Czemu ubrałaś tę koszulkę?

- Bo wyraża to co czuję. – odpowiedziałam spokojnym głosem i pocałowałam go w usta.

- Powinienem sobie sprawić jeszcze taką tylko z twoim imieniem.

- A właściwie to skąd ją masz?

- James mi ją kiedyś kupił, żeby mi żart zrobić.

Chłopak objął mnie w talii i jednym zgrabnym ruchem podciął mi nogi i wziął mnie na ręce.

- Co ty robisz? – zbulwersowałam się, bo dobrze wiedział, że nie lubię być noszona na rękach.

- Znoszę cię na dół. – odparł rozbawiony. – Wiesz, dużo czasu moglibyśmy stracić gdybyś sama schodziła po schodach. – wyszczerzył zęby i podążył w kierunku kuchni.

- Już nie rób ze mnie takiej niezdary. – zarumieniłam się i zakryłam twarz włosami.

- Twój rumieniec na mnie nie działa. Lubię gdy się zawstydzasz.

- Niestety to wiem.

Chłopak posadził mnie na blacie, a sam zaczął szykować dla nas jakąś kolację. Nigdy nie umiałam gotować, więc podziwiałam tylko jego zgrabne i pewne siebie ruchy, gdy krzątał się po kuchni.

- Pomogłabyś mi zrobić naleśniki? – zapytał wychylając się zza otwartych drzwi do lodówki.

- Jeśli chcesz się otruć to z przyjemnością.

- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. – powiedział z łobuzerskim uśmiechem podchodząc do mnie.

- No dobra. Powiedz co mam robić. – zeskoczyłam z blatu i popatrzyłam chłopakowi głęboko w oczy.

Kolana się pode mną ugięły na widok tej nieprzeniknionej zieleni. Złapałam się krzesła stojącego nieopodal, bo nagle zrobiło mi się słabo. Nie wiedziałam dlaczego tak zareagowałam.

- Wiesz, może jednak sam zrobię te naleśniki? – zaproponował prowadząc mnie do salonu. – Chyba nie czujesz się dzisiaj najlepiej. Odpocznij, a kolacja będzie raz dwa.

Uśmiechnęłam się do niego krzepiąco i posłusznie położyłam się na kanapie zamykając przy okazji oczy. Kendall stał nade mną jakiś czas, ale po chwili westchnął i wrócił do kuchni.

Próbowałam przez moment nie myśleć o niczym, ale nie udawało mi się to. Cały czas martwiłam się o Werę i Logana. Nie rozumiałam dlaczego grała na dwa fronty. Logan ją kochał, a ona kochała jego. Po co więc spotykała się z Joshem?

W domu panowała głucha cisza, która powoli dawała mi się we znaki. Jedynie co jakiś czas z kuchni dochodziło ciche nucenie Kendalla, ale i to nie trwało zbyt długo.

Ociężale podniosłam się z kanapy i włączyłam telewizor. Otworzyłam oczy szerzej ze zdumienia, bo akurat leciały wiadomości, a w nich mówili o sprawie Zuzy.

- Przypominamy, że gwiazdor Kendall Schmidt został uniewinniony w sprawie gwałtu na Zuzannie F. – mówiła prezenterka. - Dopiero teraz ujawniono dokumenty przeczące zeznaniom ofiary. Według wstępnych oględzin zaraz po przyjęciu przez policjanta zgłoszenia o popełnionym przestępstwie na Zuzannie nie dokonano żadnej przemocy fizycznej. Istnieją jednak podejrzenia, że jakaś trauma z przeszłości spowodowała zaburzenia w psychice ofiary i dlatego zostanie ona pod kontrolą psychiatry na kilka miesięcy dopóki jej stan się nie poprawi. Prawdopodobnie czeka ją jeszcze proces o zniesławienie. Według licznych plotek, pozew nie został jeszcze złożony, ale pan Schmidt podobno ma taki zamiar i prawdopodobnie zrobi to w najbliższym terminie.

Zaśmiałam się cicho pod nosem. Wiedziałam! Zuza nie została w ogóle zgwałcona. Pozostawało mi tylko domyślać się dlaczego sobie to wszystko wymyśliła i dlaczego oskarżyła o to akurat Kendalla.

Siedziałam i obojętnie wpatrywałam się w ekran telewizora, choć wiadomości już dawno się skończyły. Mimo radosnej wiadomości jakoś nie umiałam się z niej należycie cieszyć. Nagle poczułam na ramieniu czyjąś ciepłą dłoń, a po chwili chłopak objął mnie mocno i swoją oparł brodę na mojej głowie.

- Jesteś niewinny. – wyszeptałam. – Dlaczego nie powiedziałeś mi nic o tym, że chcesz ją podać o zniesławienie?

- Nie wiem. To jeszcze nic pewnego. Menagerowie doradzają mi bym złożył pozew, ale w sumie Zuza ma coś z psychiką i nie wiem czy ta sprawa nie pogorszy jeszcze jej stanu. Nie chcę jej jeszcze dokładać.

- Powinieneś złożyć ten pozew. – powiedziałam stanowczo.

- Wiem, że jej nie lubisz, ale to też człowiek.

- Człowiek, który oskarża niewinnych o coś czego nie zrobili? Błagam cię. Ona jeszcze jak była w Polsce to powinna trafić do psychiatry. – burknęłam wściekła.

- Jeszcze nad tym pomyślę. – uciął krótko i zamknął mi usta namiętnym pocałunkiem bym nie mogła dalej się z nim kłócić.

Wplotłam Kendallowi palce we włosy i pociągnęłam go za sobą tak, że leżałam pod nim. Chłopak zaczął łaskotać mnie po mojej odsłoniętej łydce, a ja zadrżałam. Przesunęłam ustami po jego obojczyku, a on zaczął całować moje ramiona. Wtedy jednak zadzwonił dzwonek do drzwi i oboje wybuchliśmy śmiechem.

- Otworzę. – powiedziałam wyplątując się z jego objęć i zmierzając w kierunku źródła dźwięku.

Dopiero gdy dotknęłam klamki uświadomiłam sobie, że przecież osoba stojąca na zewnątrz zaraz gdy tylko popatrzy na mój strój, wyciągnie pochopne wnioski. A z resztą. Wtedy to będzie jej problem, a nie mój. Ja znam prawdę i to mi wystarcza.

Jednak z lekkim zawahaniem otworzyłam drzwi i moim oczom ukazała się zgięta w pół sylwetka Logana. Zatoczył się i nieświadomie wpadł do domu.

- Tin szwat jyst ni do zniesionia. – wybełkotał pijany i wymiotując upadł na podłogę.

----------------

Sorry Werka za końcówkę, musiałam! xD

No words... --->

4 komentarze:

  1. Mam doła, a ty jeszcze mnie wkurzasz ta końcówką. Zemsta w przygotowaniu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Poryczałam się na konówce ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy tylko mi Kendall na tym zdjęciu przypomina Dżejkoba? xD

    OdpowiedzUsuń
  4. ~RosAlice po paru latach24 października 2017 15:37

    Hahahahahhahahahahaha xD jak to mi poprawia humor omygy

    OdpowiedzUsuń