piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 75.

*oczami Wery, chwilę później*

Na początku miałam pewne obawy co do pójścia do klubu, jednak Josh na mnie napierał. Nie wiedziałam dlaczego mu tak na tym zależało, ale pod wpływem jego namów w końcu się zgodziłam. W końcu co innego mogłam robić sama w domu? Ewa pewnie jest w drodze na lotnisko, a Logan pewnie siedzi u Mirandy i się z nią obściskuje. Pod wpływem chwili ubrałam najnowszy nabytek, czyli czerwony top bez pleców i do tego króciutką spódniczkę.

Gdy Josh zobaczył mój strój, aż westchnął z zachwytu, a jego wzrok mimowolnie padł na moje odsłonięte nogi. Zaczęłam powoli żałować swojego ubioru, ale chłopak nie dał szansy mi się przebrać, tylko bezceremonialnie wyciągnął mnie z domu i wsiedliśmy do jego samochodu.

Pod klub dotarliśmy niedługo potem i dopiero wtedy zauważyłam jego nazwę. „21”. Kiedyś Logan mi o nim opowiadał, ale nie mogłam sobie przypomnieć czy zachwalał go czy może go krytykował. Natychmiast zalała mnie fala wątpliwości odnośnie tego wyjścia. Powinnam była zostać w domu i jedząc popcorn użalać się nad swoim losem. No i pisać podania o pracę w jakichś sklepach w okolicy. Może warto byłoby dodać do swojego CV fakt, że przez kilka miesięcy było się z Loganem Hendersonem? Przynajmniej ludzie nie patrzyliby na mnie obojętnie i innym wzorkiem spojrzeli na moje dokumenty.

Josh zatrzymał auto i wysiadł z niego jakby się paliło. Po chwili już otwierał moje drzwiczki i pomagał mi się wygrzebać ze środka. Może przypadkiem może nie, jego ręka dotknęła moich nagich pleców zdecydowanie niżej niż powinna się znaleźć dłoń zwykłego przyjaciela. Odsunęłam się od niego i zaczęłam rozglądać nerwowo po okolicy próbując ukryć zmieszanie. Dałabym głowę, że po przeciwnej stronie ulicy stoi srebrne BMW. Dokładnie takie samo jakie ma Kendall, ale to przecież niemożliwe aby jego właściciel był moim przyjacielem. To na pewno tylko „taki sam”, a nie „ten sam” samochód.

- Czemu nie zabrałeś Kayslee do klubu? – zapytałam przerywając niezręczną ciszę panującą między nami.

- Jeszcze tego nie zrozumiałaś? – prychnął.

- Niby czego nie zrozumiałam? – zdziwiłam się jego pogardliwym tonem i zmarszczyłam brwi.

- Kayslee i ja to była jedna wielka ściema. Ona tylko chciała wzbudzić zazdrość w Kendallu no i poudawałem jej chłopaka. Jednak jak sama wiesz, żadne intrygi nie są jej potrzebne. Ewa wyjechała, a Kayslee ma wolną drogę do Kendalla. Na jego miejscu bym uważał.

- Chcesz mi powiedzieć, że tak o zgodziłeś się jej pomóc? – nie przejęłam się informacją dotyczącą mojej przyrodniej siostry. Na to niewiele mogłam poradzić, ale nurtowało mnie za to inne pytanie.

- Szczerze mówiąc, to też miałem swoje powody. A dokładniej jeden.

- Jaki?

- Ty głuptasie. Chciałem, żebyś zobaczyła mnie z inną. Miałem nadzieje, że zrozumiesz, że dalej coś do mnie czujesz i odejdziesz od Logana.

- Odeszłam od niego i bez waszego fałszywego związku. – warknęłam wściekła na niego przez to, że mnie oszukiwał.

Josh pogłaskał mnie po policzku i zbliżył swoją twarz do mojej. Wiedziałam, co chce zrobić i nie mogłam na to pozwolić. Nasze usta dzieliło od siebie zaledwie kilka centymetrów, a ja czułam na skórze jego ciepły oddech. Odepchnęłam go delikatnie, aczkolwiek stanowczo.

- Nie chcę żebyś mnie źle zrozumiał. Nie to, że mi na tobie zależy, ale może po prostu kocham cię jak członka swojej rodziny. Nie jak swojego chłopaka.

- Tylko, że ja cię dalej kocham. – przyznał patrząc mi w oczy. Miałam ochotę mu wygarnąć, że między nami wszystko skończone, ale powstrzymał mnie gestem i kontynuował. – Wiem, ty nie czujesz do mnie tego samego. Chciałem ci tylko powiedzieć, że będę tym kim chcesz żebym był. Mogę być twoim chłopakiem, ale mogę też zachowywać się po prostu jak twój brat albo jak najlepszy przyjaciel. Wystarczy mi tylko czas jaki spędzam w twoim towarzystwie. I rozumiem twoje zachowanie. – wyszeptał. – Nie będę ci się narzucać. Będę najlepszym przyjacielem jakiego kiedykolwiek miałaś.

- Nie chcę żebyś na mnie czekał. Istnieje prawdopodobieństwo, że nigdy nie zmienię zdania.

- Wiem to i jestem gotów na takie ryzyko. Wiedz, że zawsze będziesz mogła na mnie liczyć.

- Dzięki. Jeszcze zmienisz zdanie jak zacznę korzystać z twoich usług.

- Chciałoby się. – odparł ze śmiechem, który rozluźnił spiętą atmosferę panującą między nami.

Też nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. Pociągnęłam Josha za rękę i weszliśmy do klubu. W środku było duszno i tłoczno. Panujący półmrok rozświetlały zielono-niebieskie lasery i od czasu do czasu pojawiała się między ludźmi sztuczna mgła. Dałabym głowę, że na drugim końcu sali widzę blond włosy Kendalla, ale równie dobrze to mógł być inny facet. Najpierw jego samochód na parkingu, a teraz chłopak podobny do niego. Już miałam jakieś urojenia i wzrok płatał mi figle.

- Skoro jesteś taki pomocny to może pójdziesz po drinki dla nas? – zagaiłam go próbując przekrzyczeć głośną muzykę.

- Jasne. – rzucił i poszedł w kierunku baru.

Obserwowałam jego oddalającą się sylwetkę z pewną obawą. Zaczęłam się bać tego klubu i tych ludzi. Mogłabym przysiąc, że chłopak koło mnie zaciągał się właśnie jakimś skrętem. Rozglądnęłam się nerwowo w poszukiwaniu jakichś znajomych osób, ale jak widać nikt z mojej szkoły nie chciał spędzić wieczoru na dyskotece. Nagle poczułam na ramieniu czyjąś rękę i podskoczyłam w miejscu. Obróciłam się powoli i stanęłam twarzą w twarz z Michaelem.

- Jezu! Chcesz żebym zawału dostała?! – wrzasnęłam wściekła.

- Nie chciałem cię wystraszyć. Przepraszam.

- Już ci wierzę.

- No dobra. Może trochę chciałem. – uśmiechnął się szeroko, a w jego policzkach ukazały się dołeczki. Westchnęłam mimowolnie przypominając sobie rysy twarzy Logana… - Chcesz drinka? – zapytał i podał mi jeden z kieliszków, który trzymał w ręce.

- Jasne. – odpowiedziałam i upiłam mały łyk. Skrzywiłam się trochę gdy poczułam smak alkoholu na języku, ale przemilczałam to.

- To tequila. – wyjaśnił pospiesznie Michael widząc moją minę. – Zatańczymy? – zaproponował.

- Z przyjemnością. – nie miałam pojęcia gdzie się podział Josh. Już dawno powinien wrócić, ale nie zamierzałam stać i czekać na niego jak jakaś kretynka.

Chłopak objął mnie w talii i delikatnie przycisnął do siebie. Najpierw próbowałam zachować między nami dystans, ale po kilku minutach tańca przestałam się opierać i oparłam Michaelowi brodę na ramieniu. Poczułam jego dłonie na swoim tyłku. Chciałam go odepchnąć, ale nie mogłam. Chłopak coś do mnie mówił, ale jego słowa zlewały się w jedno. Dosłownie w jednym momencie zaczęła boleć mnie głowa i zrobiło mi się niedobrze. Byłam bliska omdlenia i kolana się pode mną uginały. Michael wziął mnie na ręce i nie zważając na mój stan brutalnie przycisnął swoje wargi do moich. Jego palce błądziły po mojej twarzy by zatrzymać się tuż przy krawędzi mojej bluzki. Nie mogłam nic zrobić bo kończyny odmówiły mi posłuszeństwa. Mogłam tylko bezradnie przyglądać się jak zanosi mnie na tyły klubu i zdziera ze mnie ubranie.

----------------------

Muhaha xD. No to troszeczkę akcji z dedykiem dla Wery. <3. Już niedługo 8,5k wyświetleń. Dzięki za 150 komentarzy i liczę, że będą następne. :D



You should follow... <3.

6 komentarzy:

  1. ZABIJĘ. CIĘ. Jasne, po prostu niech mnie każdy zgwałci. Co tam xd
    Logan, my hero! Heeeelllpppp meeee

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział. Czekam na nn. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow. !!! Rozdział fantastyczny.;** Czekam z niecierpliwością na nn.;**
    Pozdr. Pati

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no jesteś boska :) Uwielbiam :D
    Czekam na następny :) Pozdrawiam :):)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zawsze świetna notka :D Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmm... O moim pomyśle na stypendium wspomniałaś, ale już moje mądre podady dotyczące środków odurzających masz gdzieś, tak? Mam focha :c

    OdpowiedzUsuń