wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 76.

*oczami Logana, w międzyczasie*

Byłem idiotą, ale to już każdy wiedział. Zamiast ruszyć tyłek i po prostu do niej podejść to stałem jak kołek na drugim końcu pomieszczenia i gapiłem się jak miłość mojego życia tańczy z innym facetem. Dotknąłem palcami stłuczonego nosa i wykrzywiłem usta w grymasie wyrażającym ból. Nie wiedziałem tylko czy to przez Weronikę czy przez prawego sierpowego Josha.

- Idź do niej. – Powiedział Kendall wiedząc co mi chodzi po głowie.

- Wera wyraźnie dała mi do zrozumienia, że nie chce ze mną rozmawiać. – Warknąłem wściekły. – Nie chcę o niej teraz mówić. Kiedy Ewa ma samolot? – Zmieniłem temat nie mając ochoty na zwierzenia.

- Już dawno odleciała.

- Nie dzwoniła? Albo ty do niej?

- Oczywiście, że dzwoniłem. – Prychnął. – Nie odbiera.

- Może wyłączyła telefon na czas lotu? Wiesz, zabraniają korzystać z takich rzeczy. Powinieneś to wiedzieć.

- Może. To i tak nic nie zmienia i dalej się o nią martwię. Widziałem ją rano, a już za nią tęsknię.

Rzuciłem kolejne wrogie spojrzenie w kierunku Michaela ignorując przyjaciela. Chłopak trzymał dłonie na talii Wery jak na mój gust zdecydowanie za nisko. Dziewczyna za to oparła mu głowę na ramieniu. Wiedziałem, że między nimi nic nie było, ale sposób w jaki tańczyli dawał wiele do myślenia.

Chciałem szturchnąć Kendalla w bok żeby mu powiedzieć, że stąd wychodzimy, bo nie mogę patrzeć na moją byłą narzeczoną w objęciach innego, ale mój łokieć trafił w próżnię. Rozglądnąłem się zdezorientowany po klubie. Chłopak stał przy barze i rozmawiał z kimś. Nie dziwiłem mu się, że ode mnie uciekł. On sam ze swoją tęsknotą za Ewą dawał sobie radę. Moja rozpacz po stracie Weroniki denerwowała całe moje otoczenie. Nie byłem wstanie cierpieć w ciszy. Przecież to ja ją zdradziłem, a nie ona mnie. Nie powinienem się nad sobą użalać, ale wiedziałem, że to był największy błąd w całym moim życiu. Rozmówca mojego przyjaciela obrócił się w moim kierunku i dopiero wtedy rozpoznałem jego twarz, która wykrzywiła się w gniewie na mój widok.

Odwróciłem twarz od Josha, którego ponownie zagadał Kendall. Żaden z nas nie chciał aby doszło tutaj do bójki. Znowu za to spojrzałem w miejsce w którym przed chwilą widziałem Werę. Nie było jej tam. Przełknąłem głośno ślinę w obawie, że wyszła z Michaelem, a ten gościu sprawiał wrażenie niezbyt odpowiedniego dla niej.

Zacząłem pilnie przeszukiwać tłum wzrokiem. Koło drzwi obściskiwała się jakaś para. Niedaleko nich jakiś mężczyzna zdecydowanie starszy niż reszta ludzi w klubie zaciągał się skrętem. Coś mnie podkusiło i popatrzyłem w stronę zaplecza. Widziałem jak Michael znika w nich z Weroniką na rękach. Dziewczyna wyglądała jakby nie wiedziała co się z nią w tej chwili dzieję.

Wiedziałem, że będzie mi miała za złe to, że za nią pójdę, ale miałem przeczucie, że dzieje się coś niedobrego. Co jeśli zemdlała? Albo coś jej dosypali do drinka? To bardzo prawdopodobne w tym klubie. Tu wszyscy piją alkohol i palą trawkę.

Zacząłem pospiesznie przepychać się w stronę zaplecza. Przy okazji nie raz walnąłem kogoś łokciem i stanąłem komuś na stopach, ale nie obchodzili mnie inni ludzie. Teraz liczyło się to, że z Werą może być coś nie w porządku.

Zasapany wpadłem do pomieszczenia na przybory do sprzątania. W rogu leżał brudny materac, a na nim leżała moja była narzeczona pod ciężarem Michaela. Chłopak zdzierał z niej spodnie.  Zatrzymałem się oszołomiony w progu na ten widok. Wera nie była sobą. Nie odpychała go ani nie krzyczała. Wyglądała trochę jak szmaciana lalka. Ten gościu musiał jej coś dosypać do drinka. To było pewne.

Ocknąłem się dopiero wtedy, gdy ponownie usłyszałem dźwięk rozdzieranego materiału i reszta z czerwonej bluzki opadła na podłogę pozostawiając dziewczynę w samej bieliźnie.

Dystans dzielący mnie od Michaela pokonałem jednym susem. Oderwałem go od Wery i po prostu go walnąłem. Ona sama nie zorientowała się, że uwolniłem ją z rąk oprawcy. Nawet nie próbowała zakrywać się rękami. Opadła bezładnie na materac bez wydania z siebie żadnego słowa.

Chłopak nawet nie zwrócił uwagi na to, że z jego nosa zaczęła się sączyć cienka stróżka krwi. Jego źrenice były zdecydowanie za duże nawet jak na panujący w pomieszczeniu półmrok. Byłem pewny dwóch rzeczy. Michael był naćpany i podał Weronice tabletkę gwałtu. To było jedyne sensowne rozwiązanie wyjaśniające stan w jakim się ona znajdowała.

***

- To pan ją znalazł, prawda? – Upewnił się doktor patrząc w moim kierunku.

- Tak, to ja. – Odparłem wypranym z emocji głosem i wstałem ze szpitalnego krzesła. – Czy wszystko z nią w porządku?

- Próba gwałtu na szczęście się nie udała i to tylko dzięki panu. Ten chłopak wsypał jej trochę za dużo GHB do drinka i organizm Weroniki jest trochę osłabiony. Ta dziewczyna dziwnie zareagowała na tak dużą dawkę narkotyku. Teraz musimy czekać, aż toksyczna substancja opuści jej ciało. Mogą u niej wystąpić lekkie zawroty głowy i biegunka, a czasem nawet wymioty. Jednak wszystko będzie dobrze. Jest już przytomna i są u niej rodzice. – Wyjaśnił szczegółowo wiedząc, że i tak bym go wypytywał.

- GHB? – zapytał Kendall marszcząc brwi.

- Pigułka gwałtu. – Odpowiedział doktor wbijając wzrok w trzymane przez siebie w ręce dokumenty. – Kontynuował jakby nigdy nic. – Jeśli panowie chcą to także mogą do niej wejść. Tylko proszę jej nie męczyć.

Zakryłem twarz dłońmi i oparłem głowę o chłodną ścianę. Gdybym przyszedł kilka sekund później to wolałbym nie myśleć co by się stało. Wtedy Wera mogłaby mieć uraz w psychice już do końca życia. Moje obawy się potwierdziły. Michael podał jej GHB. Pigułkę gwałtu.

- Stary, usiądź. – Polecił mi Kendall smutnym głosem.

- Nie mogę siedzieć.

- Takie zachowanie z twojej strony jej nie pomoże.

- Gdybym mógł to bym zabił tego drania. Jak on mógł chcieć jej to zrobić?

- Uspokój się. – Zażądał chłopak stanowczo. – On już nic nikomu nie zrobi. Zabrała go policja.

- I co z tego?

- Lepiej idź do niej. – Zaproponował zmieniając temat i skinął na przeźroczyste drzwi prowadzące do jej sali.

Z lekką obawą podszedłem do szyby i oparłem o nią czoło. Weronika leżała na łóżku. Nie wyglądała zdrowo. Jej cera była blada i wyglądało jakby zaraz miała wymiotować. Przyłożyłem dłoń do szkła i zalała mnie fala poczucia winy. Z tego co wiem to tabletka gwałtu działa tak, że jej ofiara nie pamięta całego zdarzenia. W sumie to dla niej dobrze. Zapomni o tej sytuacji i będzie żyć w nieświadomości. Szkoda tylko, że już nigdy nie zapomni widoku mnie całującego Mirandę.

Dziewczyna obróciła głowę w moją stronę i uśmiechnęła się do mnie lekko. Pomachała mi smutno, a ja zauważyłem pojedynczą łzę lśniącą w kąciku jej oka.

- Dziękuję. – Wyczytałem z ruchu jej warg.

Zrobiło mi się cieplej na sercu. Wiedziałem, że teraz była bezpieczna, ale wiedziałem też, że nie zamierzam jej już nigdy opuścić. Będę o nią walczyć nieważne co się stanie.

-----------------------------

Przepraszam, że tak długo, ale miałam chwilowego zawiasa.. Jak zwykle notka o Werze z dedykiem dla Wery xD.

I oczywiście niezastąpiona pomoc przy opisywaniu działania GHB. Ola, Wera, Nata... -- <3.





5 komentarzy:

  1. Świetne naprawdę świetne :D
    czekam juz na dalszy ciąg :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozwalają mnie gify, a notka... Kocham cię <3 Ostatnie zdanie... AWWW!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ah, te pigułki gwałtu ...
    Cudo <3 czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. Masz dziewczyno talent.;** Czekam z niecierpliwością na nn.;**
    Pozdr. Pati
    PS zapraszam do siebie na nowy rozdział http://opowiadanie-o-btr.blogspot.com/2013/04/rozdzia-25.html

    OdpowiedzUsuń