niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 78.

*oczami Wery, w międzyczasie*

Drzwi do mojej sali otworzyły się i wyłoniła się zza nich głowa Logana. Odłożyłam laptopa na stolik koło łóżka i spiorunowałam chłopaka wzrokiem.

- Puka się – warknęłam.

- Puk, puk – zaśmiał się chłopak i zapukał we framugę. – Z kim rozmawiałaś? – zapytał siadając koło mnie na krześle.

- Z Ewą.

- Kendall już do niej przyjechał?

- Tak. Wysłał mi smsa z przypomnieniem, żebym się nie wygadała. Ten gościu nie ma do mnie za grosz zaufania.

- On ci ufa. Tylko po prostu lubi się z tobą droczyć.

- Aż taka zabawna wtedy jestem?

- Nawet nie wiesz jak. – Logan uśmiechnął się ukazując dołeczki w policzkach i popatrzył na mnie niepewnie.

- Znając życie, Kendall pewnie powie Ewie dlaczego jestem w szpitalu. Ale w sumie to dobrze. Ona powinna wiedzieć, a ja nie mam siły jej tego wszystkiego wyjaśniać.

- Jak się czujesz? – zapytał zmieniając temat.

- Dziwnie – przyznałam zagryzając wargę. – Jak teraz pomyślę, że kiedyś pójdę jeszcze do klubu to mi się słabo robi. Boję się.

Chłopak przytulił mnie w spontanicznym geście nie zważając na niełatwą sytuację między nami. Oparłam mu głowę na ramieniu i wybuchłam płaczem jak małe dziecko.

- Obiecuję ci, że nigdy już nikt cię nie dotknie bez twojej zgody – wyszeptał w moje włosy.

- Nie obiecuj rzeczy, których nie możesz dotrzymać. – Warknęłam i zdziwiona, że głos mi się nie załamał, odsunęłam się od niego. Wytarłam łzy wierzchem dłoni i próbowałam się uspokoić.

- Wiem, że to przeze mnie tutaj jesteś. – Powiedział patrząc na mnie z bólem w oczach. – Gdyby nie moja zdrada to teraz bylibyśmy w jakimś stosowniejszym miejscu niż szpitalna sala.

- Przestań – przerwałam mu stanowczo. Mimo że zawiódł moje zaufanie i całował się z inną dziewczyną to i tak nie chciałam żeby tak mówił. – To nie jest twoja wina. Zaufałam nieodpowiedniej osobie. Znowu.

- I ja też byłem tą nieodpowiednią osobą. – Spuścił głowę i wzbił wzrok w swoje dłonie.

- O dziwo nie – zaśmiałam się lekko z idiotycznego brzmienia tych słów.

- Wtedy na imprezie… Nie wiem co mnie opętało. Chyba byłem już trochę pijany.

- Nie roztrząsajmy tego.

- Chciałbym zapytać cię tylko o jedną rzecz. Mogę?

- Zależy o co chodzi – mruknęłam i zaczęłam bawić się pościelą; to ją mięłam, to prostowałam.

- Pod domem Jamesa powiedziałaś, że chciałem cię tylko zaliczyć. Naprawdę tak uważasz?

- Nie wiem. Chyba nie.

- Więc dlaczego tak powiedziałaś?

- Byłam na ciebie wściekła za ten incydent z Mirandą.

- Byłaś? – nie zwróciłam uwagi na czas przeszły, którego użyłam. Zabrzmiało to tak, jakbym już nie była na niego zła. – Gdybym cię naprawdę nie kochał, to bym się z tobą nie przespał. Dalej cię kocham. Przecież to wiesz.

- Przepraszam. Nie powinnam była tego wyciągać przy ludziach. Nawet nie powinnam tego mówić jakbyśmy byli sami. – W tej chwili miałam jedynie ochotę zapaść się pod ziemię. Dlaczego inwazja kosmitów nie może nastąpić teraz? Wybawienie? Terroryści? Proszę!

- Czy myślisz, że jeszcze kiedyś uda nam się… ?

Miałam ochotę krzyczeć, żeby sobie poszedł. Nie chciałam ciągnąć tego tematu. Przez te kilka dni, które spędziłam w szpitalu miałam czas przemyśleć kilka spraw. Musiałam wiedzieć jeszcze tylko jedną rzecz.

- Czy to ja coś zrobiłam, że mnie zdradziłeś? – zapytałam grobowym tonem i spojrzałam na niego bojąc się jego reakcji. – Nie wiem. Powiedziałam coś nieodpowiedniego? Uraziłam cię czymś?

- Nic nie zrobiłaś. To ja byłem głupi. Ty byłaś wprost idealna. I dalej taka jesteś.

- I jeszcze jedno. Dziękuję ci za to, że mnie uratowałeś przed Michaelem. I za to, że po prostu tu ze mną tutaj jesteś – uśmiechnęłam się do niego słabo, ale Logan ucieszył się chociaż na tę małą zmianę w wyrazie mojej twarzy.

- Chcesz mnie stąd wyrzucić? Masz zamiar mi powiedzieć, że próbowałem odkupić swoje winy, ale mi się nie udało, a teraz mogę się wynosić? – zasmucił się, ale bez protestów wstał z krzesła i zaczął iść w kierunku wyjścia.

- Czekaj! – zaprotestowałam łapiąc go za nadgarstek. – Nie chcę, żebyś sobie poszedł.

- Naprawdę? – zdumiał się. – Z twojej wypowiedzi wywnioskowałem coś innego.

- Zostań – powtórzyłam stanowczo i przyciągnęłam jego twarz do swojej tak, że nasze usta dzieliło jedynie kilka centymetrów.

Wystarczyłby jeden ruch, aby pokonać tę odległość, ale jakby żadne z nas nie chciało wykonać tego kroku. Czułam na policzkach ciepły oddech Logana, pachnący miętą. Pewnie zanim tu wszedł to jadł jakąś gumę, jak zawsze zresztą. Tęskniłam za tym zapachem. Odgarnął mi włosy z twarzy i założył je za ucho.

- Przepra… - zaczął, ale przerwałam mu przywierając gwałtownie do jego warg. Nie chciałam żeby znowu zaczął się pogrążać w wytłumaczeniach.

Nie całowaliśmy się od blisko tygodnia. W między czasie dużo się zmieniło, ale teraz tego nie odczuwałam. Dalej kochałam Logana i z tego co mówił, on także kochał mnie. Siedział przy moim łóżku w każdej wolnej chwili. Zamiast spotykać się z przyjaciółmi, on wybierał szpital. Byłam mu za to wdzięczna, bo chyba zwariowałabym siedząc tutaj przez ten cały czas jedynie z rodzicami i lekarzami do towarzystwa. Josh pojawił się jedynie dwa razy, a później przepadł jak kamfora. Może przestraszył się zobowiązań w stosunku do mnie i stchórzył jak każdy facet. Poza jednym.

Wplotłam Loganowi palce we włosy, a ręce zarzuciłam mu na szyję. Widać było, że chłopak bije się z myślami. Nie wiedział, co we mnie wstąpiło. Nie tak dawno temu chciałam go przecież zabić za jego zdradę, a teraz całowaliśmy się nawet namiętniej niż zwykle.

Oderwałam się od niego dopiero wtedy, gdy poczułam, że płuca zaraz mi eksplodują z braku powietrza. Serce zaczęło mi bić szybciej, a oddech przypominał rzężenie astmatyka. Dzięki Bogu, że nie byłam podłączona do żadnych pikających urządzeń, bo wtedy Logan miałby czarno na białym jak reaguję na jego dotyk. Chociaż w sumie moje tętno słychać było teraz doskonale i nie zdziwiłabym się gdyby chłopak je usłyszał.

- Zapomnijmy o tej nieszczęsnej imprezie. – Zaproponowałam gładząc jego dłoń.


Nie odpowiedział. Pocałował mnie za to jeszcze raz w usta, tym razem zdecydowanie bardziej delikatnie i z wyczuciem. Zanucił cicho melodię Love Me Again, co spowodowało, że zrobiło mi się cieplej na sercu. To wyrażało więcej niż tysiąc słów.

---------------------------

Brak netu u babci dobrze służy notkom xD. Z dedykiem dla Wery jak zwykle xD.





4 komentarze:

  1. Kobieto... Jak Cię tu nie kochać? xD No, ale wolę Logana, sorry :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko bosko to było przepiękne. ♥ Chcę mieć taki talent do notek jak Ty. :) Ach marzenia... :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde świetne naprawdę :) masz dar do pisania :)
    czekam na nn:) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział. Masz talent do pisania i to wielki!!! Czekam z niecierpliwością na nn.;**
    Pozdr. Pati
    PS Zapraszam do siebie na nowy rozdział http://opowiadanie-o-btr.blogspot.com/2013/04/rozdzia-26.html ;*

    OdpowiedzUsuń