piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 80.

Oparłam dłonie o barierkę na kładce Biernatce. Wbiłam wzrok w kłódki wiszące na siatce z imionami zakochanych. W tym miejscu miłość aż unosiła się w powietrzu i można było napawać się jej zapachem. Z każdym dniem coraz więcej kłódek przywieszano do konstrukcji i tak samo dużo kluczy do nich lądowało na dnie Wisły, co doprowadzało radnych do szału. Podobno ciężar metalowych symboli wiecznej miłości zagrażał mostu, a klucze zanieczyszczały rzekę.

Kamil i Karolina. Natalia i Jacek. Monika i Karol. Romek i Kasia. Bartek i Gabi. Paweł i Marianka. Maciek i Pati. Tyle par przyrzekło sobie wierność do końca życia właśnie w tym miejscu. I według wszystkich znaków, Kendall chciał abyśmy zrobili to samo.

Chłopak objął mnie w talii od tyłu i pocałował mnie delikatnie w szyję. Zamknęłam oczy chcąc, by ta chwila trwała wiecznie. Żebyśmy już tak na zawsze tutaj stali w promieniach słońca nie przejmując się troskami życia codziennego. Moim jedynym marzeniem w tej chwili było tylko to, żebym nie musiała myśleć o niczym. Po prostu spędzić uroczo dzień ze swoim chłopakiem. Wiedziałam jednak, że Wera mnie potrzebowała. Musiałam dowiedzieć się o co dokładnie chodzi z tym gwałtem i czy nikt sobie ze mnie nie żartuje. Pokręciłam głową próbując wyrzucić z niej nieprzyjemne myśli. Jakby to coś miało pomóc.

- Michael nie byłby do tego zdolny. – Wypaliłam przerywając ciszę, która panowała między nami. Nie wierzyłam by coś takiego mógł zrobić, ale pamiętałam jego telefon do mnie. Był wtedy taki wrogi.

- Nie wiem co mu się stało. Wyglądał jakby się naćpał. – Odpowiedział chłopak ze smutkiem w głosie. – Też w to nie mógłbym uwierzyć, gdyby nie to, że widziałem to na własne oczy.

- Dosypał Werze coś do drinka, tak? – Upewniłam się.

- Dokładnie GHB. Bardziej jednak popularne pod nazwą pigułka gwałtu.

- Nie wierzę. Ale on jej nic nie zrobił, prawda?

- Na szczęście nie. Logan w porę zareagował. Raczej bardziej Michael ucierpiał. Oberwał dość solidnie w nos. Nawet nie wiem czy nie ma go złamanego.

- Wiesz, jakoś mi go nie żal. Należało się mu.

- Jak już wrócimy do Stanów to proszę, nie zaczynaj tego tematu przy Weronice. Ona niezbyt chce o tym rozmawiać i nie powinniśmy się jej dziwić. To było dla niej ciężkie przeżycie. – Ostrzegł mnie z powagą i stanowczością, których od dawna nie słyszałam w jego głosie.

Podniosłam wzrok na błękitne niebo rozpościerające się nad nami. Koło nas przeleciał jakiś czarny ptak. Na jego widok mimowolnie zadrżałam, ale nie z zimna. Przypomniałam sobie tylko pewną scenę w Posłańcach. Mimo że to nie był najstraszniejszy film jaki widziałam, to i tak gdy ogląda się go w ciemności to nie trudno się wystraszyć.

- Piękny widok. – Szepnęłam do siebie zmieniając temat na przyjemniejszy i westchnęłam głęboko.

- Widziałem piękniejsze widoki. Bez obrazy oczywiście dla Krakowa, ale pewna dziewczyna stojąca przede mną przyćmi każde dzieło sztuki. – Odpowiedział muskając ustami moje ucho.

Obróciłam się do niego przodem i objęłam go za szyję zmuszając go tym samym aby spojrzał mi w oczy.

- Chodźmy już do domu. – Powiedziałam cicho, żeby żaden przypadkowy przechodzień nie mógł mnie usłyszeć.

- Nie zrobiliśmy jeszcze tego, po co cię tu przyciągnąłem. – Odparł ziewając szeroko co sprawiło, że miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Przygryzłam jednak jedynie wargę, ale nie do końca udało mi się zachować kamienny wyraz twarzy i moje usta wygięły się w uśmiechu.

- Jesteś zmęczony i powinieneś się porządnie wyspać. – Skarciłam go i żartobliwie pogroziłam mu palcem.

- Dobrze mamusiu. Ale najpierw chciałbym zawiesić tutaj naszą kłódkę.

- Wiem to. Pytanie tylko czy masz kłódkę.

- Skąd wiesz? – zmarszczył brwi, ale posłusznie wyciągnął z kieszeni od spodni kłódkę i pomachał mi nią przed nosem.

- Zwracam honor. – Parsknęłam nie mogąc dłużej powstrzymać śmiechu. – A masz jakiś marker? Wodoodporny?

- Kurczę. – Mruknął i spuścił głowę. – Markera nie mam.

Zaśmiałam się jakbym coś brała, ale tak nie było. Sama obecność Kendalla działała na mnie upajająco. Wyciągnęłam za to z kieszeni kurtki marker i podałam mu go.

- Wiesz, bycie dziewczyną Kendalla Schmidta uczy kilku rzeczy. – Wyjaśniłam wyprzedzając jego pytanie, które dało się wyczytać z jego twarzy.

- Mam rozumieć, że moje fanki proszą cię o autograf?

- Zdarzyło się raz czy dwa.. – Przestąpiłam niecierpliwie z nogi na nogę.

Chłopak odetkał zatyczkę od markera i napisał na kłódce nasze imiona. Poleciłam mu, aby narysował jeszcze kilka serc i o dziwo zrobił to bez większych problemów.

Zawiesił kłódkę na siatce koło innych już czasem przerdzewiałych i wyblakłych kłódek, na których imiona już nie były tak dobrze widoczne jak kiedyś przez liczne ulewy nawiedzające Kraków. Kendall podał mi kluczyk i spojrzeniem przekazał mi, żebym to ja wrzuciła go do rzeki.

Wyciągnęłam przed siebie rękę i wypuściłam go z dłoni. Kawałek metalu, któremu już nigdy nie będzie dane ujrzeć światła dziennego wpadł do wody nie zmącając jej powierzchni.

Chciałam coś powiedzieć, ale nie zdążyłam, bo chłopak zbliżył swoją twarz do mojej i przywarł do mych ust nie pozwalając mi na zaczerpnięcie ani grama powietrza. Wszelkie myśli wyleciały mi z głowy i po chwili nie pamiętałam nawet jak się nazywam.

Odwzajemniłam pocałunek z podobną gorliwością, narażając nas tym samym na znaczące chrząknięcia ze strony przypadkowych gapiów. Odsunęliśmy się od siebie z niechęcią, ale dalej nasze ciała były bliżej siebie niż było to przyzwoite w miejscu publicznym.

- Jakoś nikt jeszcze cię nie rozpoznał. – Zauważyłam. – Nie poprosił o autograf ani o nic.

- Może za dobrze wtapiam się w tłum? – Uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie w zagłębienie pod moim gardłem na którym w dalszym ciągu spoczywał naszyjnik w kształcie serca, który od niego dostałam. – Myślałem, że zdejmiesz go po paru dniach. Ba, po paru godzinach! – Prychnął.

- Coś jest nie tak? – Zdumiałam się robiąc krok do tyłu. – Mam go nie nosić?

- Jeśli chcesz to go noś, tylko, że dopiero teraz zrozumiałem jak ważne są dla ciebie takie drobiazgi.

- Coś w tym złego?

- Nie o to mi chodziło. – Przygryzł nerwowo wargę zmieszany swoją gapowatością. - Uraziłem cię tym?

- Nie. – Skłamałam bez zająknięcia i odwróciłam od niego wzrok. Chłopak jednak nie dał się na to nabrać. Za dobrze mnie znał.

- Po prostu myślałem, że przyjęłaś ten naszyjnik tylko dlatego, żeby nie było mi przykro. No i żeby szpanować, że masz coś od Kendalla Schmidta. – Zaśmiał się sarkastycznie, a ja poczułam się jakby wbijał mi nóż w serce.

- Myślałeś, że noszę ten naszyjnik, żeby się nim chwalić? – Oczy zaczęły mnie szczypać i wiedziałam, że zaraz się rozpłaczę. – Że tak naprawdę cię nie kocham?

- Nie to miałem na myśli. – Zaprzeczył pospiesznie widząc, że mnie uraził.

Położył mi ręce na ramionach, ale ja odepchnęłam go od siebie i zrobiłam jeszcze jeden krok do tyłu, tym samym zwiększając dzielącą nas odległość. Chciał to wszystko odwrócić, ale było za późno. Nie mógł cofnąć tego co powiedział. Poczułam jak pojedyncza łza spływa mi po policzku. Otarłam ją wierzchem dłoni bo nie miałam zamiaru płakać przy Kendallu.

- To niby co miałeś na myśli? – Warknęłam.

- Po prostu Kayslee mnie wykorzystywała i była ze mną tylko dla sławy.

- Tylko, że ja nie jestem Kayslee.

- Wiem to. Jesteś zupełnie inna.

- Teraz to już na to trochę za późno. Przecież noszę ten naszyjnik tylko dla szpanu. Nie pomyślałeś, że może dla tego, że naprawdę cię kocham. – Odpięłam wisiorek drżącymi dłońmi i wyciągnęłam go przed siebie.

- Nie rób tego. – Szepnął, ale nie pozwoliłam mu kontynuować.

- Niby co chcesz mieć ze mną wspólnego? Przecież cię nie kocham. – Prychnęłam z pogardą i wypuściłam naszyjnik z dłoni. Uderzył w ziemię bez najmniejszego odgłosu. Tak jak chwilę temu kluczyk do kłódki w taflę wody.

Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam iść szybkim krokiem w kierunku ulicy. Łzy zaczęły zalewać mi całą twarz. Na początku wycierałam je żeby nie było widać, że płakałam, ale w miarę oddalania się od kładki przestałam to robić. Nie obchodziło mnie to, kto w tej chwili mnie zobaczy i co sobie o mnie pomyśli.

- Ewa! – Krzyknął Kendall z daleka, ale ja nie zareagowałam.

Mógł sobie wołać ile chce, ale nie zamierzałam się zatrzymać. Szłam przed siebie nie zważając na otaczający mnie świat.

------------------------------------

A teraz czas na OGŁOSZENIA PARAFIALNE.
Jak każdy pewnie wie, niedługo jest weekend majowy. Jak każdy szanujący się obywatel, wyjeżdżam gdzieś na ten czas. Więc informuję, że od jutra, tj. 27 kwietnia do 5 maja na blogu nie pojawi się żadna nowa notka.
Pewnie 90% osób, które to przeczytały, teraz skacze z radości na tę wiadomość.. Ponad tydzień odpoczynku ode mnie.. Marzenie xD. Ale do zobaczenia w maju! <3.







 

7 komentarzy:

  1. LOL. A myślałam, że będzie sweet xD Oj, coś bierzesz się bardziej za dramaty. Moja krewww <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze, dlaczego to musiało się skonczyc :( przykro
    teraz będę musiała czekac tak długo na opowiadanie..
    Jesteś super jednym słowem :D pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział cudny, aż brak mi słów. ♥ Czekam na nn. ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. A zapowiadało się tak słodko xD
    I teraz trzeba czekać :(

    Czekamy, czekamy <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że tak zakończył się ten rozdział. Mam nadzieję, że szybko się pogodzą. Szkoda, ze tak długo będę musiała czekać na kolejny rozdział, ale trudno. Udanego wyjazdu życzę!
    Pozdr. Pati

    OdpowiedzUsuń
  6. WOO HOO! ;D Poczytałam sb twojego bloga i jest suuper ;3 Już czekam na nn, szkoda, że się pokłócili... Mam nadzieję, że szybciutko się pogodzom! ;3
    PS. Zapraszam do mnie;
    http://big-time-rush-lovestory-4ever-bypaula.blogspot.com/
    oraz drugi (także o BTR xD)
    http://my-amazing-adventure-with-bigtimerush.blogspot.com/
    mam nadzieję, że wpadniesz, przeczytasz i skomentujesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. ~ILuvZombiesX312 maja 2013 13:47

    Zabrałam się za odrabianie zaległości i czeka mnie miła niespodzianka! Not too much love makes everything better, bro :*

    OdpowiedzUsuń