środa, 8 maja 2013

Rozdział 84.

Dopiero przy skręcie w ulicę przy której stał dom Kendalla zorientowałam się, że nie jedziemy do mnie. Jednak uświadomiłam sobie, że u siebie i tak nic nie mam. Żadnego jedzenia ani picia. Możliwe, że także odłączyli tam prąd i wodę z powodu długiej nieobecności lokatorów. Będę musiała iść gdzie trzeba i załatwić wszelkie formalności związane z moim powrotem. Chłopak o wszystkim pomyślał i rozmyślnie zabrał mnie do swojego domu bez pytania mnie o zgodę, ale w tej sytuacji akurat byłam mu wdzięczna.

Przez całą drogę wpatrywałam się w Kendalla jak w obrazek. Nie widziałam go od tak dawna, a rysy jego twarzy jakby się wyostrzyły. Włosy mu urosły, a jego twarz nie przypominała już twarzy chłopca, tylko bardziej mężczyzny. Był jeszcze przystojniejszy niż gdy ostatnim razem go widziałam.

Gdy tak lustrowałam go wzrokiem, przegapiłam fakt, iż dotarliśmy na miejsce. Chłopak zatrzymał samochód na podjeździe, a jego spojrzenie padło na kartkę wyrwaną ze szkicownika Aleca, którą cały czas trzymałam w ręce jak jakiś największy skarb.

- Co to jest? – Zapytał zaciekawiony dlaczego jej nie schowałam.

- Mój portret. Dostałam go od takiego chłopaka, którego poznałam w samochodzie. – Odpowiedziałam rumieniąc się.

- Od tego, który pocałował cię w policzek na lotnisku? – Upewnił się i popatrzył na mnie swymi zielonymi oczami, które sprawiały, że zapominałam jak się nazywam.

- Zwróciłeś uwagę na fakt, że mnie pocałował w policzek? – Udało mi się wykrztusić z siebie rozsądne pytanie.

- Ledwo go znasz, a on już cię całuje?

- W policzek. – Podkreśliłam wkurzona jego dochodzeniem. Naumyślnie przemilczałam fakt, że zatrzasnęłam się w toalecie i to właśnie Alec mi pomógł z niej wyjść. Kendall mógłby albo zacząć się śmiać z mojej niezdarności, albo mieć kolejny powód do zazdrości. Albo i jedno, i drugie.

- I rysuje twój portret?

- Do czego pijesz? Chciał być po prostu miły.

- Sam nie wiem. Jestem o ciebie cholernie zazdrosny i to tyle.

- To akurat widzę, ale czy dałam ci ku temu powody?

- Gdy was zobaczyłem, wtedy na lotnisku… Tak dobrze bawiłaś się w jego towarzystwie. Cały czas się śmialiście i zachowywaliście się jak dobrzy przyjaciele. Albo zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że jak więcej niż tylko zwykli przyjaciele. Ile ja bym dał żeby być wtedy na jego miejscu.

- Alec jest miły i to tyle. – Spuściłam głowę zawstydzona wyznaniem Kendalla.

- I pewnie zawsze wie co i jak powiedzieć. Żeby nie zabrzmiało tak jak sobie nie życzył. – Prychnął, co tylko jeszcze bardziej mnie wkurzyło.

- Mieliśmy o tym zapomnieć, a ty nie ułatwiasz. – Warknęłam.

- Przepraszam. – Szepnął gładząc mnie po ramieniu. – Chciałbym, żeby było tak jak dawniej.

- To znaczy?

- Żebyśmy znowu byli szczęśliwi. Żeby nam się życie poukładało. A teraz wszystko się zmieniło.

- Jedna rzecz się nie zmieniła. – Powiedziałam cicho patrząc na niego z miłością wypisaną na twarzy.

- Jaka?

- W dalszym ciągu cię kocham i w najbliższym czasie to się nie zmieni. – Uśmiechnęłam się do niego. Chłopak chciał coś powiedzieć, ale zignorowałam go i wysiadłam z samochodu.

Podszedł za to do mnie błyskawicznie i otworzył przede mną drzwi wejściowe. Minęłam go i bez zatrzymywania się, weszłam do salonu. Pokój wyglądał tak samo jak przed moim wyjazdem. Zniknęła jednak zniszczona gitara stojąca w jego rogu, a zastąpił ją niewielki regał wypchany już po same brzegi książkami.

Westchnęłam przeciągle i z ulgą opadłam na miękką kanapę. Poklepałam ręką miejsce koło siebie chcąc, żeby chłopak usiadł koło mnie. Posłusznie spełnił moją prośbę i po chwili już mnie obejmował w talii.

- Nie chcesz nic do jedzenia? Nie jesteś głodna albo coś? – Zapytał z troską w głosie.

- Nie. – Skłamałam. Owszem, może i byłam głodna, ale nie chciałam sobie zaprzątać głowy taką prozaiczną czynnością jak jedzenie.

Przysunęłam się bliżej do Kendalla i oparłam mu głowę na ramieniu. Chłopak z lekkim wahaniem położył mi dłoń na karku, a drugą uniósł mój podbródek do góry. W jego oczach malowała się radość, ale po dłuższym wpatrywaniu się w nie dostrzegłam, że wyrażają także strapienie. Najwidoczniej coś musiało go męczyć i sprawiało, że jest smutny.

- Coś się stało? – Zapytałam go nie wiedząc o co chodzi.

- Zastanawiam się tylko dlaczego tak nagle przyjechałaś. – Powiedział. Wiedziałam, że nie to go martwiło, ale skoro nie zamierzał mi się zwierzać to i ja nie zamierzałam drążyć tematu.

- Wera przecież organizuje urodziny Logana no i poprosiła mnie o pomoc. A poza tym już niedługo zaczynam studia, więc moi rodzice uznali to za dobry pomysł, żebym już teraz wróciła do Stanów.

- Czyli to Weronice muszę podziękować za to, że tu jesteś? – Uśmiechnął się czarująco i pogłaskał mnie delikatnie po policzku. Zadrżałam mimowolnie na co oboje się zaśmialiśmy.

Nie zanotowałam momentu w którym Kendall zbliżył swoją twarz do mojej tak, że nasze usta dzieliło kilka centymetrów. Czułam jego ciepły oddech pachnący miętą i nagle zapragnęłam być tak blisko niego, jak to tylko możliwe.

Złączyłam swoje usta z jego w zachłannym pocałunku i wplotłam mu palce we włosy. Popchnęłam go na kanapę, a sama położyłam się na nim. Chłopak odgarnął mi włosy z czoła i założył mi je za ucho. Włożył mi rękę pod bluzkę i zaczął gładzić mnie po brzuchu. Obsypywał pocałunkami każdy milimetr kwadratowy mojego ciała, tym samym przyprawiając mnie o zawroty głowy. Zaczęłam niepewnie odpinać mu guziki od koszuli. Ręce trzęsły mi się tak jak nigdy. Byłam zdenerwowana, ale wiedziałam czego chcę. A raczej kogo chcę.

- Kocham cię. – Szepnął mi do ucha.

Kendall ściągnął mi koszulkę przez głowę i po chwili błądził dłońmi po moich plecach. Ja za to zsunęłam mu do końca koszulę i rzuciłam ją byle gdzie nie dbając o to, co się z nią stanie. Chłopak obrócił się zmieniając naszą pozycję tak, że teraz to on przygniatał mnie całym ciałem. Zaczął odpinać mi spodnie, które bez większego wysiłku opadły na podłogę tak jak reszta naszej garderoby. Zaczęłam gładzić dłońmi jego nagi tors, napawając się tą chwilą. Kendall musnął ustami mój obojczyk, a później zagłębienie pod moim gardłem. Przesunęłam ręce na jego biodra chcąc ściągnąć mu spodnie, ale w tym momencie zadzwonił telefon. Oboje wybuchliśmy śmiechem. Mogliśmy się poczuć tak jak kilka miesięcy temu. Wtedy zawsze nam coś przerywało gdy zaczynaliśmy się całować. Na przykład moi rodzice… Wspomnienie, gdy zastali nas w takiej niezręcznej sytuacji jeszcze bardziej pogłębiło mój atak śmiechu.

Chłopak wyplątał się z moich objęć i zaczął gorączkowo szukać cały czas dzwoniącej komórki. Gdy wreszcie ją znalazł, przyłożył aparat do ucha. Pokazał mi gestem, że za chwilę wróci i wyszedł z pokoju.

Osunęłam się na kanapę nie zważając na to, że jestem w samej bieliźnie. Dziękowałam sile wyższej, że założyłam dzisiaj ten czarny komplet, który niedawno sobie kupiłam. Spaliłabym się chyba ze wstydu gdybym ubrała jakiś stary i znoszony stanik.


Przyłożyłam głowę do poduszki czekając na Kendalla. Z kuchni dochodził mnie przytłumiony przez ścianę jego głos, ale nie mogłam rozróżnić poszczególnych słów. Zmęczona podróżą zamknęłam powieki i nawet nie zorientowałam się kiedy zasnęłam.

---------------------

Pierwsza scena Strasznego Filmu 5 i już dialog:
- Tylko szybko, bo jutro mam być w sądzie.
- Sprawę prowadzić będzie sędzia HENDERSON?




 


 

7 komentarzy:

  1. W takim momencie TELEFON! No nie! A ja się już rozkręcam kabanosy Tarczyńskiego zjadałam coraz szybcie z zawrotnnym tempem rozdziału, a tu nagle konieć -.- Ale rozdział boski <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze cud, miód i malina. ♥ Czekam na więcej. :3 Pisz szybko kolejny. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Martulkaaa188 maja 2013 14:45

    :D Czekam na następny :)
    a ten jak zwykle świetny:)

    OdpowiedzUsuń
  4. LOL. Kobieto. Jeden problem. Ty tu nie żartujesz :<
    A tak wgl... Wdzięczna, że cię wziął do domu?! Powinnaś skakać z radości xDD
    v_ _ _ _a zgadujesz? :D

    OdpowiedzUsuń
  5. super rozdział i mnie jest już następny.

    OdpowiedzUsuń
  6. ~ILuvZombiesX312 maja 2013 14:11

    " - Mój portret. Dostałam go od takiego chłopaka, którego poznałam w SAMOCHODZIE."? SERIOUSLY?

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny rozdział i jeszcze lepsza końcówka :)

    OdpowiedzUsuń