- Z czego się do cholery śmiejesz? – Warknęła nie wytrzymując już mojej radości.
- Z ciebie. A z niby kogo innego?
- Rozumiem, że na moim pogrzebie też będziesz się śmiać? Chyba zacznę rozdawać już zaproszenia, bo Logan mnie zabije.
- Wera, zrozum. Będziecie rodzicami. To jest radosna wiadomość, a ty masz minę jakby ktoś umarł.
- Nie umarł, ale umrze. Logan mnie zabije – powtórzyła sztywno.
- Sam jest sobie winny. Mógł być rozsądny zanim zrobił ci dziecko.
- I z tego się śmiejesz odkąd wyszłyśmy z domu Kendalla? Że Logan nie wie do czego służą prezerwatywy? – Zagrzmiała piorunując mnie wzrokiem.
- Najwyraźniej nie. Przygotowywał ten wieczór przez kilka dni. Załatwił świece, róże, kolację, muzykę, a zapomniał o takiej podstawowej rzeczy.
- Jeszcze wmanewruję cię w bycie chrzestną, zobaczysz – powiedziała z nutką sarkazmu.
Dziewczyna kopnęła leżący na ulicy kamień. Nerwowo włożyła ręce do kieszeni i ponownie spuściła wzrok unikając mojego spojrzenia.
- Na twoim miejscu nie martwiłabym się reakcją Logana. Ważniejsze jest to, jak zareagują twoi rodzice.
- Mam ich gdzieś. Zawsze mogę się wyprowadzić. – Mruknęła bardziej do siebie niż do mnie. Usiadła na najbliższej ławce i zaczęła wpatrywać się w kalifornijskie niebo bijąc się z myślami.
***
Rozległo się ciche pukanie na którego dźwięk serce zabiło mi szybciej. Poderwałam się pospiesznie z kanapy i błyskawicznie znalazłam się przy drzwiach. Doskonale wiedziałam kto stoi na zewnątrz, ale gdy zobaczyłam jego twarz i tak z mojej piersi wyrwało się ciche westchnienie. Na progu stał Kendall z gigantycznym bukietem czerwonych róż w ręce. Uśmiechnął się szeroko gdy mnie zobaczył. Pochylił się lekko do przodu i pocałował mnie przelotnie. Wręczył mi kwiaty i bez zbędnych słów weszliśmy w głąb domu.
- Z jakiej to okazji? – Wykrztusiłam oszołomiona otrzymanym podarunkiem.
- Tak bez okazji.
- Co przeskrobałeś? – Dopytywałam się żartobliwym tonem. Zmarszczyłam brwi dla lepszego efektu.
- Masz mnie – zaśmiał się i objął mnie w talii. – Zakochałem się w tobie.
- Liczyłam na coś ambitniejszego – mruknęłam udając smutek.
Kendall uśmiechnął się łobuzersko, a jego oczy aż błyszczały ze szczęścia. Wziął ode mnie róże i położył je na najbliższym stoliku. Zapał mnie za rękę i poszedł w kierunku kuchni, pociągając mnie za sobą. Jednym zgrabnym ruchem posadził mnie na blacie. Uniósł dłonią mój podbródek zmuszając mnie tym samym, abym popatrzyła mu w oczy.
- Już nie mogę ci bez okazji kupić kwiatów?
- Skoro nalegasz… - mruknęłam przygryzając wargę.
- Owszem, nalegam.
- A skoro już jesteśmy przy kupowaniu…
- Jeśli zmierzasz do urodzin Logana to już kupiłem mu prezent. – Wytrzeszczyłam na niego oczy, zaskoczona jego wyznaniem.
- Niby co mu kupiłeś? – Zapytałam trochę ostrzej niż początkowo zamierzałam.
- To, o czym rozmawialiśmy rano. Bokserki z napisem jestem dobry w łóżku. Od Calvina Kleina.
- Chyba sobie jaja ze mnie robisz.
- Była promocja no to wziąłem.
- Bokserki na urodziny?! – Wrzasnęłam wkurzona.
- Było minus dwadzieścia procent – odpowiedział próbując przybrać poważny ton głosu, ale nie udało mu się i po chwili już krztusił się ze śmiechu.
- Bardzo śmieszne – warknęłam i szturchnęłam go w żebra. Próbowałam zejść z blatu, ale dłonie chłopaka skutecznie uniemożliwiły mi ten manewr.
- Żartuję przecież. W życiu nie kupiłbym mu bokserek. To byłoby zbyt dziwne.
- Więc co mu kupiłeś?
Zignorował moje pytanie. Oparł swoje czoło o moje i pogłaskał mnie opuszkami palców po policzku. Próbowałam ignorować fakt, że znajdujemy się tak blisko siebie, ale nieudolnie. Moje serce zaczęło bić jak szalone. Mogłabym się założyć, że słychać je w odległości kilkuset metrów.
Poddałam się i zarzuciłam Kendallowi ręce na szyję. Przywarłam swoim ciałem do jego tak mocno jak to tylko było możliwe. Bezproblemowo odnalazł moje usta i naparł na nie natarczywie. Chciałam się dowiedzieć, co kupił Loganowi jaki prezent, ale w tej chwili miałam pustkę w głowie.
Dłonie chłopaka błądziły po moich plecach sprawiając, że zadrżałam z przyjemności. Kendall oderwał się na chwilę ode mnie by umożliwić nam złapanie oddechu. W zamian za to zaczął obsypywać drobnymi pocałunkami moją szyję i ramiona. Miejsca, które dotknął jakby płonęły żywym ogniem.
Gdy poczułam jego dłoń pod bluzką na swojej talii, rzeczywistość uderzyła we mnie niczym morska fala. Gwałtownie zeskoczyłam z blatu i przeszłam na drugi koniec pomieszczenia.
- Zrobiłem coś nie tak? – Zapytał Kendall ze smutkiem w oczach. Wiedziałam, że sprawiłam mu przykrość swoją dziwną reakcją.
- Nie możemy teraz, wiesz… - Wyjaśniłam mu krótko i spuściłam zmieszana wzrok na swoje stopy.
- Może nie idźmy na imprezę Logana? Dopiero co wróciłaś. Chcę spędzić z tobą trochę czasu. – Zaproponował i podszedł do mnie powoli. Wtuliłam głowę w jego tors i zaczęłam wdychać jego zapach za którym się stęskniłam.
- Bo ty myślisz, że to tylko ciebie mi brakowało. A reszta chłopaków? Halston i Alexa? Je też polubiłam. No i podobno kupiłeś już ten prezent, więc raczej nie mamy wyboru.
- Prezent nie zając, nie ucieknie.
- Co mu właściwie kupiłeś? – Mruknęłam cicho.
- Podczas twojej nieobecności Logan zaczął się aż nazbyt pasjonować piłką nożną. I przyznał, że Lewandowski jest dobrym piłkarzem.
- Coś z nim zrobił? – Uśmiechnęłam się szeroko. – Nie było mnie raptem trzy miesiące, a Logan lubi mojego ulubionego piłkarza.
- Jak ostatnim razem sprawdzałem to też jest jego ulubionym. I muszę się zgodzić, że jest całkiem niezły w tym co robi. Ale ma jedną bardzo poważną wadę.
- Niby jaką? On nie ma wad – zmarszczyłam brwi.
- Jest zbyt przystojny.
- Jesteś zazdrosny? Tu się puknij. – Warknęłam uderzając go delikatnie palcami w czoło.
- Bo myślisz, że dam ci tak łatwo odejść? Chciałabyś.
- Myślałam, że sprawę zazdrości załatwiliśmy rano. – Zakończyłam z wyrzutem. – I dalej nie wiem co w końcu kupiłeś Loganowi.
- Piłkę do nogi.
- Jaja sobie ze mnie robisz?
- Nie martw się. Piłka z autografem Lewandowskiego i Błaszczykowskiego.
- No to chociaż tyle – powiedziałam cicho bardziej do siebie niż do niego, ale chłopak usłyszał moje słowa i zaśmiał się cicho.
Zgrabnie wyplątał się z moich objęć i bez słowa poszedł w kierunku łazienki. Zniknął w niej na kilka minut, a gdy wyszedł, wyraz jego twarzy przyprawił mnie o dreszcze. Nie wiedziałam co sprawiło, że zmienił się tak gwałtownie. Wtedy jednak spojrzałam na rzecz, którą chłopak trzymał w dłoniach. Test ciążowy Weroniki.
- Co to jest? – Wykrztusił zdziwiony i czekał na wyjaśnienia. Problem w tym, że nie wiedziałam jak mam mu to wszystko wytłumaczyć.
-------------------------------------------------
88 rozdział. Rany. Nigdy nie sądziłam, że napiszę ich AŻ tyle. Dziękuję wszystkim za to, że tu wchodzicie, komentujecie i w ogóle czytacie. <3. Jeszcze tylko kilkadziesiąt wyświetleń i będzie 16 tysięcy! ;*
Hahahahaha Teścik D
OdpowiedzUsuńA te gify... TAKIE ŻYCIOWE XD
Boże, cudowny rozdział ;3
OdpowiedzUsuńJa na miejcu Kendalla zemdlałabym ;p
Szybko dodawaj następny ;]
Hahaha, ten Lewandowski :D
OdpowiedzUsuńSię porobiło :O
Czekam na nn <3
Oh my God! Lewy <3 Ale musze się ogarnąć -,- Test?! Jak kurde?! Błagam, nie kończ w takich momentach, bo kiedyś dostanę zawału xD Czekam kochana i koniecznie powiadom mnie u mnie na blogu jak będzie nn :*
OdpowiedzUsuńFajnie tylko nie koncz takych momentach.
OdpowiedzUsuńChce sie wiencej
Jesteś moim mistrzem! Ale ta końcówka, dalczego przerwałaś w takim momencie?! Czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńI spotkasz Lewandowskiego gdzieś na ulicy i będziesz się z nim spotykać xD :D
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to świetny :3 Najlepsza końcówka ,, Nie wiedziałam co sprawiło, że zmienił się tak gwałtownie. Wtedy jednak spojrzałam na rzecz, którą chłopak trzymał w dłoniach. Test ciążowy Weroniki.
- Co to jest? – Wykrztusił zdziwiony i czekał na wyjaśnienia. Problem w tym, że nie wiedziałam jak mam mu to wszystko wytłumaczyć. '' ;D
Świetne :) Najlepsze z Lewandowskim XD Ale taką piłkę to też chętnie bym wzięła XD Genialny rozdział :)
OdpowiedzUsuńBoskie <3
OdpowiedzUsuńGenialny rozdzialik <3
OdpowiedzUsuńBoże, rozdział jest cudowny~!
OdpowiedzUsuńDodałam Cię do linków, na bardzo-dojrzale-btr.blogspot.com