sobota, 14 września 2013

Mr. & Mrs. Henderson. Part I.

Siedziałam na kanapie w salonie i uparcie próbowałam doszukać się jakiegoś szczegółu, który mi umknął. Od ponad godziny wpatrywałam się w zdjęcie, zrobione w dzień mojego ślubu z Loganem.
Przedstawiało ono na pozór szczęśliwe małżeństwo, ale pod sztucznym uśmiechem Clary’ego Barta skrywały się mroczne sekrety. Wszyscy jego znajomi, między innymi mój własny mąż, uważali, że Clary jest szanującym się biznesmenem z dobrze prosperującą na przyszłość firmą.
W rzeczywistości jednak prowadził czarne interesy. Sprzedaż nielegalnej broni, nie była mu obca.
Mój pracodawca na początku jego działalności, nie traktował go poważnie. Jak z resztą i my wszyscy. Był dla nas nikim, zwykłym żółtodziobem z wielkimi ambicjami.
Sytuacja jednak się zmieniła, gdy przemysł Barta osiągnął skalę światową. Zaczął dostarczać broń do naszych wrogów. Nie potrzeba było długo czekać, żeby to odbiło się na naszych ludziach. Mnie samej kule z jego pistoletów nie ominęły. Oberwałam jeden jedyny raz nabojem jego roboty i nigdy nie zapomnę tego bólu. To było wprost nie do opisania. Czułam się, jakby ktoś wwiercał mi wiertarkę w bark.
Zadanie, które otrzymałam od Stephena Glickmana, było oczywiste; namierzyć cel i zlikwidować. Unieszkodliwić, jak to wolał mówić. Był to tylko jeden problem, który przeszkadzał mi w wykonaniu całej tej operacji. Bart zapadł się pod ziemię.
Gdyby moje zamiary co do niego były czyste, po prostu zapytałabym Logana. Musiał go przecież skądś znać, skoro zaprosił go na nasz ślub. Gdybym jednak to zrobiła, nie obyłoby się bez zbędnych pytań.
Była jeszcze jedna przeszkoda; gdyby Stephen dowiedział się, że wspomniałam choćby słowem o człowieku mojej misji niewłaściwej osobie, pewnie to ja byłabym celem kolejnej akcji.
Włożyłam zdjęcie z powrotem do folii i odłożyłam album na stół przede mną.
Wzięliśmy ślub z Loganem raptem dwa lata temu, ale czułam, jakby pod tym względem minęła cała wieczność. Nic już nie było takie samo jak przedtem. Od jakiegoś czasu w ogóle nie okazywaliśmy sobie czułości. Posiłki jedliśmy w ciszy, unikaliśmy swojej obecności. Gdy ja wchodziłam do pokoju, Logan najczęściej z niego wychodził, jeśli znalazł dobrą wymówkę, albo po prostu ignorował. W drugą stronę ja robiłam tak samo.
Usłyszałam ciche dudnienie butów na werandzie. Najwidoczniej zbyt zamyśliłam się nad zdjęciem Bartów i nie doszedł mnie ryk silnika starego Fiata Malucha.
Od dawna intrygował mnie fakt, że mimo naszych sportowych samochodów stojących i kurzących się w garażu, Logan woli jeździć tym starym gratem. Żeby było śmieszniej. Specjalnie sprowadzał go z Polski!
Sięgnęłam ręką po poduszkę, leżącą na fotelu. Uklepałam ją i przyłożyłam do niej głowę. Zamknęłam oczy dokładnie w momencie, w którym drzwi do domu otworzyły się z głośnym zgrzytem. Trzeba je w końcu naoliwić, ale żadne z nas nie miało na to czasu.
Podciągnęłam nogi pod siebie i objęłam je rękami w kolanach. Chciałam, żeby wyglądało to naturalnie, ale nigdy nie byłam dobrą aktorką.
- Cześć! – zawołał Logan od progu.
Nie odpowiedziałam, więc cicho przeszedł do salonu i stanął tyłem do mnie, a jego cień padł mi na twarz.
Wziął koc, który skopałam na ziemię i otulił mnie nim szczelnie. Próbowałam powstrzymać grymas niezadowolenia. Na zewnątrz było ponad trzydzieści stopni!
Logan zaczął w pośpiechu przerzucać strony albumu ze zdjęciami z naszego ślubu.
Uchyliłam niepewnie jedną powiekę i zaczęłam śledzić wzrokiem każdy szczegół jego ciała. Wzięłam głęboki oddech i moje nozdrza wypełniła słaba woń damskich perfum. Gdy go o to zapytam, pewnie zmyśli jakąś kolejną historyjkę.
Ten zapach jednak wydał mi się całkiem znajomy. Frezje z nutką pomarańczy. Nie można było go kupić w żadnym innym miejscu na Ziemi, tylko na hawajskiej wyspie Maui.
Już wiedziałam, gdzie ukrywa się Clary Bart. Wszystko wskazywało na to, że jutro lecimy z Loganem na Hawaje.

~*~


                Logan dzielnie podążał w ślad za mną i nawet nie narzekał. Zdążył się przyzwyczaić do tego, że uwielbiałam spontaniczne wycieczki. Ta dzisiejsza nie wzbudziła w nim żadnych podejrzeń, ale zachowywał się inaczej niż zwykle. Na każdym kroku dopytywał mnie o szczegóły mojego widzi mi się. Chciał wiedzieć, dlaczego mój wybór padł akurat na Maui.
Gdy zauważyłam, że nasze małżeństwo zrobiło się zbyt monotonne, początkowo próbowałam je naprawić właśnie takimi wycieczkami. Każdy weekend spędzaliśmy w innym miejscu, ale od ostatnich dwóch miesięcy tkwiliśmy w Los Angeles. Poddałam się. Nic nie mogłam sama zdziałać w poprawie naszego związku bez zaangażowania ze strony Logana. On tylko wydawał się akceptować fakt, że ma żonę, ale nic więcej.
Wyczerpana kilkugodzinnym lotem w samolocie, opadłam na poduszki w naszym apartamencie.
Przede mną rozciągał się przepiękny widok na ocean i inne pobliskie kurorty. Dachy ośrodków tworzyły wielobarwną mozaikę. Żal było odwrócić wzrok.
Moją uwagę rozproszył dźwięk uginających się sprężyn w kanapie. Logan usiadł koło mnie i jak gdyby nigdy nic objął mnie ramieniem.
Nie wiem dlaczego, czy to było spowodowane tęsknotą za okazywaniem uczuć z jego strony, czy po prostu byłam zbyt zmęczona. Poddałam się i oparłam głowę o jego muskularny tors.
Zamknęłam oczy i udawałam, że jest tak jak dawniej. Przytulaliśmy się i całowaliśmy na każdym kroku. Teraz nasze jedyne dialogi nie można było nazwać rozmowami, były to tylko pytania, o której będzie kolacja, albo czy ewentualnie moglibyśmy sobie coś podać ze stołu, czy z wyższej półki w szafie.
Ku mojemu zdziwieniu, Logan musnął wargami moje czoło.
Mój dobry nastrój prysł jak bańka mydlana. Skoro jest dla mnie czuły, to był zły znak. Tylko nie wiedziałam jak bardzo.
Jakby na zawołanie doleciał mnie zapach frezji z nutą pomarańczy. Pewnie zaraz dowiem się, że zostałam zdradzona, ale Logan nic nie powiedział. W pokoju panowała wręcz pełna napięcia cisza.
- Idę do recepcji – rzuciłam pierwsze, co mi przyszło do głowy i prawie wybiegłam na korytarz.
Może jednak się pomyliłam? Może po prostu Logan chciał naprawić nasze małżeństwo, a ja sama sobie wmawiałam jego niewierność?
Pokręciłam głową, próbując wyrzucić z niej natrętne myśli. Nie mogło być mowy o żadnej pomyłce. Zapach damskich perfum jednoznacznie świadczył o zdradzie.
Doskonale pamiętałam, że żona Clary’ego używa takiej mieszanki. Przez przypadek także dowiedziałam się, że można ją kupić tylko i wyłącznie na Maui. To był lokalny produkt, jak zwykli to nazywać.
Nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy znalazłam się w hotelowym lobby. Po mojej prawej stronie było skupisko nowoprzybyłych turystów, a po lewej wyjście na ogromny basen.
Skręciłam w ten drugi kierunek i zaniemówiłam zaszokowana. Dookoła było posadzone mnóstwo palm, a zamiast trawy, rozsypany był sztuczny piasek z imitacjami muszelek i rozgwiazd. Dno basenu było wyłożone drobnymi, skrzącymi się od słońca kamyczkami, tworzącymi napis Royal.
Nie to jednak wywołało na mnie taką reakcję. Na leżaku, nie dalej jak pięć metrów ode mnie, wylegiwał się Bart z kobietą, która na pewno nie była jego żoną.
Moja ręka odruchowo powędrowała do pistoletu wetkniętego za pasek od spodni. Gdy przekonałam się, że dalej tam jest, moje serce trochę się uspokoiło. Zdecydowałam postawić na najprostszy sposób unieszkodliwienia celu. Będę udawać jego klienta.
Odległość, która nas dzieliła, pokonałam wolnym krokiem i starałam się sprawiać wrażenie osoby znającej się na rzeczy. Ten plan od początku skazany był na klęskę, bo nigdy nie byłam dobrą aktorką.
- Clary? Clary Bart? – zwróciłam się w jego stronę.
Mężczyzna początkowo nie wiedział kto do niego mówi. W końcu jednak się zorientował. Obrócił się w moim kierunku i spojrzał na mnie zza okularów przeciwsłonecznych.
- Do mnie mówisz, złotko?
- Mam problem z zamówieniem B-16 – palnęłam to, co mi ślina na język przyniosła.
Barty poderwał się gwałtownie z leżaka i bez słowa do swojej aktualnej dziewczyny, kochanki czy kogoś jeszcze innego.
Wskazał mi gestem, żebym weszła do pomieszczenia przeznaczonego dla personelu. Sam zrobił to samo i zamknął drzwi na klucz.
Pokój był cały zagracony przyborami toaletowymi i środkami do dezynsekcji. Na jednej z wielu półek leżało opakowanie prezerwatyw. Jak widać, ta klitka miała wiele funkcji.
Zagryzłam wargę, by się nie roześmiać. Powiedziałam zmyśloną nazwę zamówienia, a już Barta miałam w kieszeni.
- W czym problem? – na jego czole wystąpiły kropelki potu.
Moim zadaniem było załatwić sprawę szybko i bez robienia dużego hałasu.
Sięgnęłam po pistolet i w oka mgnieniu przyłożyłam lufę do skroni Barta. Nasze twarze były zbyt blisko siebie jak na mój gust, ale gdybym się cofnęła, straciłabym szansę, żeby w końcu go unieszkodliwić.
- Znowu się spotykamy – powiedziałam z drwiącym uśmiechem.
- Szkoda tylko, że w takich okolicznościach.
Ku mojemu zdziwieniu, to nie z ust Clary’ego dobiegły mnie te słowa. To był ktoś, kto stał za moimi plecami. Właściwie nie żaden ktoś, tylko osoba bliska memu sercu.
Tym tonem zwracał się do mnie w każdej sytuacji. Niby to obojętny, niby zniecierpliwiony, ale mimo wszystko jego właściciel był moim mężem.
Wiedziałam, że jeśli nie zobaczę, to nie uwierzę. Głos można łatwo podrobić, ale z wyglądem sprawa przedstawiała się gorzej.
Przekalkulowałam w głowie dostępne opcje. Przecież Bart mi nie ucieknie. Sam zamknął drzwi na klucz. Okien tu nie było, a szyb wentylacyjny był poza jego zasięgiem.
Odwróciłam się, ale dla pewności nie opuściłam pistoletu. Logan także tego nie zrobił. Celował prosto w moje czoło.
Mimo hardości, na którą próbował się zdobyć, jego twarz wyrażała jedynie wielkie zdumienie i frustrację. Nie powiem, że nie czułam tego samego. Jednego dnia twój ukochany mówi ci, że pracuje zupełnie gdzie indziej, a drugiego próbuje cię zabić!
Mierzyliśmy się wzrokiem przez kilka sekund, ale dla mnie trwało to całą wieczność. Żadne z nas nie miało odwagi zabrać głosu. Przecież to było niedorzeczne!
Gdy pierwszy szok minął i mogłam w miarę normalnie myśleć, zaczęło mnie zastanawiać, jak Logan wszedł do tej ciasnej klitki dla personelu.
Odpowiedzi udzieliła mi otwarta klapa, prowadząca do szybu wentylacyjnego.
- Co ty tu robisz? – zapytałam, tym samym zmącając ciszę.
- Nie powinnaś tego wiedzieć.
Logan był przerażony. Oboje doskonale wiedzieliśmy, jakie środki bezpieczeństwa obowiązywały, gdy ktoś z zewnątrz dowie się, czym się zajmujesz. A to oznaczało, że tylko jedno z nas może przeżyć.
Może i nie byliśmy najbardziej udanym małżeństwem na świecie, ale mimo to dążyliśmy się jakimś uczuciem. Kiedyś przecież naprawdę się kochaliśmy. Może ten czas minął i nie było już tak dobrze, ale dalej się szanowaliśmy.
Logan jest tajnym agentem. Logan jest płatnym zabójcą. Logan jest szpiegiem. Logan wykonuje dokładnie taką samą robotę jak ja.
Żadne z powyższych sformułowań nie pasowało mi do miłego i czarującego faceta, w którym się zakochałam. Gdzie się podział właściciel studia nagraniowego? A może to także była przykrywka jak i moja kariera pisarki?
Dla niepoznaki napisałam i wydałam jedną książkę, która nieoczekiwanie została bestsellerem. Nigdy bym nie pomyślała, że książka o czarodziejach i wampirach zrobi taką furorę. A do tego czytelnicy chcieli kontynuacji.
Pistolet wypadł mi z ręki i z cichym trzaskiem uderzył w podłogę. Miałam wrażenie, że wszystkie mięśnie zniknęły z mojego ciała. I do tego miałam ochotę się rozpłakać.
Przepchnęłam się koło Barta i drżącymi rękami zaczęłam otwierać drzwi.
Na korytarz wypadłam już całkowicie zalana łzami.
Nie miałam wyrzutów sumienia, że zostawiłam Logana samego z Bartem.
Poradzi sobie.
Musi.
---------------------------------

Opowiadanie dla Wery aka RosAlice z okazji urodzin Logana! Mam nadzieję, że ci się spodoba :D I tak, dalej nie oglądnęłam Pana i Pani Smith xDD.
Trzymajcie kciuki, żebym przepisała na czas drugą część. Zgaduję, że nie chcecie czytać skanów z mojego zeszytu. Oczopląs murowany xd.
Dziękuję, że czytacie, wchodzicie i w ogóle ;*

 

9 komentarzy:

  1. GENIALNE!! Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz ładne pismo, dziołcha! XD
    Kocham cię!!!
    To nie było tak, że Smithowie mieli siebie nawzajem zabić? Fragmenty tylko oglądałam xD
    Boskie, boskie, boskie!

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Klaudia Schmidt14 września 2013 14:40

    CUDO! Bardzo mi się podoba. Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajne i eksytujonce

    OdpowiedzUsuń
  5. O Matko Boska az mam łzy w oczach słowo daje. Genialna I część.<3

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne! Bardzo, bardzo świetne! Nie jest to dokładna kopia filmu, jak się spodziewałam, ale jest na prawdę świetnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahah twój zeszyt do fizyki widzę codziennie ;p

    OdpowiedzUsuń
  8. To było Genialne ! ;* Nominowałam cię do Liebster Award: http://przeciwienstwa-sie-przyciagaj.blogspot.com/p/blog-page_17.html

    OdpowiedzUsuń