środa, 23 października 2013

The Another Story Of Titanic. Part II

- Och, matko – zaczął Harry. Jeszcze nawet nie był zięciem pani Hamilton, a już traktował ją jak teściową. – Wszyscy pewnie zastanawiacie się, co Kendall Schmidt robi w naszym gronie.
                - Może ja wyjaśnię? – wtrąciła się Alex. Wstała i wzięła do ręki kieliszek szampana i uśmiechnęła się do mnie pocieszająco. – Kendall wczoraj w nocy uratował mi życie.

Part II


Wszyscy słuchacze wydali z siebie ciche okrzyki zaskoczenia. Popatrzyłem zaciekawiony na twarz Alex. Dopiero teraz zauważyłem, że wielki siniec pod okiem, który zdobił jej twarz jeszcze zeszłej nocy, został ukryty pod grubą warstwą pudru. Makijaż został nałożony tak pieczołowicie, że nikt nie zauważył, iż siniak w ogóle tam był.
- Anna! – ktoś zawołał z przerażeniem w głosie. – Nie mówiłaś, że twojej córce groziło niebezpieczeństwo!
- Jak widać nic jej się nie stało, więc po co mówić? – matka Alex zaczęła wykręcać palce pod niemożliwymi kątami.
- Harry – kontynuowała tym razem inna kobieta, która pewnie była kolejną ważną szychą. Styles zwrócił się w jej kierunku. – Ty też nie raczyłeś się choćby zająknąć na ten temat.
- Nie chciałem robić z tego niepotrzebnej afery – usprawiedliwił się mężczyzna i także podniósł się z krzesła.
- Chciałabym wznieść toast – przejęła pałeczkę Alex. – Za Kendalla, dzięki któremu jeszcze tu z wami jestem. – Uśmiechnęła się do mnie promiennie, a moje serce zabiło szybciej.
Wszyscy przy naszym stole łącznie ze mną wstali i unieśli kieliszki do góry.
- Za życie Alexandry – powiedzieli chórem i rozległ się odgłos stukającego o siebie szkła.
Upiłem łyk białego wina. Musiało kosztować fortunę, ale smakowało wręcz wybornie.
Ciekawiło mnie, dlaczego wszyscy mówili do Alex pełnym imieniem. Podczas naszego pierwszego spotkania wyraźnie dała mi do zrozumienia, że mam używać skrótu.
- No to skoro kolacja skończona, toast wzniesiony, to możemy udać się na szklaneczkę whisky – zaproponował ze śmiechem mężczyzna siedzący koło Anny.
Sądząc po podobnych rysach twarzy, mogli być rodzeństwem, albo kuzynostwem. Nawet mieli taki sam kolor włosów – ciemny blond. Taki sam miała Alex.
- Andrew, Andrew – westchnęła ruda kobieta, siedząca obok mnie. – Zabierzecie może ze sobą Kendalla?
- To chyba nie jest największy pomysł – zaprzeczyłem pospiesznie. Nie miałem zamiaru spędzić choćby chwili dłużej z tymi zgredami.
- Może i masz rację – rzucił Harry. – Chłopina nie zna się na akcjach rynkowych. Nie będzie wiedział, o czym rozmawiamy.
Bardzo, ale to bardzo chciałem mu odpyskować, ale karcące spojrzenie Alex mi nie pozwoliło.
- Myślę, że już czas na mnie. – Wyszczerzyłem się bezczelnie do Stylesa i obróciłem w kierunku jego narzeczonej. Ująłem jej rękę i lekko pocałowałem, a między palce wsunąłem niewielką karteczkę. – Miło było pannę uratować, panno Hamilton.
Alex spłonęła rumieńcem, ale nie odpowiedziała. Długo jeszcze patrzyła na mnie, nawet gdy już szedłem w kierunku wyjścia z jadalni.

~*~


                Być może jak głupi stałem pod zegarem i czekałem, aż Alex tu przyjdzie, ale nogi nie pozwalały mi się ruszyć, a serce nie chciało być w żadnym innym miejscu.
W końcu u podnóża schodów pojawiła się dziewczyna. Wyglądała tak samo jak na kolacji, ale jej szyję zdobił stary różaniec. Ten sam, który miała wczoraj w nocy.
Wyszła ostrożnie po stopniach i stanęła koło mnie. Sięgała mi raptem do ramienia, ale miałem to gdzieś. Była piękna i inteligentna, a to uzupełniało ułomność wzrostu.
- Hej – przywitała się uprzejmie z uśmiechem na ustach.
- Witaj ponownie – szepnąłem, nachylając się w jej stronę.
Nasze twarze znajdowały się bardzo blisko siebie, ale żadne z nas swojej nie cofnęło. Wiedziałem, że taka okazja może się szybko nie powtórzyć, ale pozwoli mi się dowiedzieć, na czym stoję.
Bardzo powoli z obawy przed negatywną reakcją ze strony Alex, delikatnie usnąłem jej usta. Były miękkie i ciepłe, a dziewczyna o dziwo odwzajemniła pocałunek.
Gdy się od niej odsunąłem, oczy dziewczyny błyszczały ze szczęścia, a policzki były zdrowo zarumienione.
- Warto było tu przyjść – powiedziała, zagryzając wargi.
- Jak chcesz – zniżyłem głos do szeptu – to zabiorę cię na prawdziwą imprezę.
Alex wytrzeszczyła oczy, ale z entuzjazmem pokiwała głową. Zaśmiałem się z wyrazu jej twarzy i pociągnąłem ją w kierunku pokładu dla trzeciej klasy.

~*~


                Alex szła ze mną ramię w ramię. Jej policzki były lekko zarumienione, a powieki na wpół przymknięte. Jej usta cały czas były wykrzywione w uśmiechu.
Pod wpływem impulsu wziąłem ją za rękę. Miałem gdzieś, co ludzie sobie o nas pomyślą. W tej chwili czas jakby się zatrzymał. Byliśmy tylko my w naszej bańce szczęścia.
Dziewczyna rzuciła mi karcące spojrzenie i natychmiast cofnąłem dłoń. Może mnie nie obchodziło, co ludzie mówią, ale ją tak.            Była przecież zaręczona!
Zasmuciłem się lekko, że Alex jest dla mnie niedostępna. Nigdy nie będę mógł dać jej tego co Harry. Nie byłem dla niej dość dobrą partią.
Alex niestety błędnie odczytała moją minę. Myślała, że poczułem się odrzucony, a ja tylko uświadomiłem sobie bolesną prawdę.
- Nie chciałam cię tym urazić – zaczęła pospiesznie się usprawiedliwiać.
Przez tę jedną chwilę byłem egoistą. Chciałem mieć ją tylko dla siebie, a oboje doskonale wiedzieliśmy, że to było niemożliwe.
- Nic się nie stało – zapewniłem ją szybko i uśmiechnąłem się wymuszenie. – Masz rację. Nie powinienem posuwać się aż tak daleko.
Żadne z nas nie wspomniało, że już posunąłem się o wiele dalej – całując ją przy zegarze.
- Nie o to chodzi – mruknęła bardziej do siebie niż do mnie.
- No to o co? – zastąpiłem Alex drogę tak, że mimowolnie musiała się zatrzymać i na mnie spojrzeć.
- Bóg mi tego nie wybaczy.
- Bo akurat go obchodzi, co robisz.
Dziewczyna spojrzała na mnie oczami pełnymi dezaprobaty. Byłem zagorzałym ateistą i nie ukrywałem się z tym. Dla mnie ani Niebo ani Piekło nie istniało. Każdy człowiek robił to, co chciał i nikt z góry nie powinien mieć prawa do osądzania tego, gdzie trafi po śmierci; czy dostąpi zbawienia, czy też zostanie skazany na wieczne potępienie? W moim odczuciu to było jak rzut monetą. Orzeł – idziesz do nieba, reszka – trafiasz do piekła.
- Nie w tym sensie – zignorowała moją obrazę jej uczuć religijnych i przeszła do sedna sprawy. – Po prostu teraz powinnam być z Harrym i dopinać nasz ślub na ostatni guzik. A tak jestem tu z tobą. W dodatku nic o tobie nie wiem.
- Chcesz mi powiedzieć, że nie chcesz tu ze mną być? – zmarszczyłem brwi.
- Właśnie problem jest w tym, że chcę. I to bardzo.
- W takim razie nie widzę problemu.
- Jestem zaręczona – powiedziała spokojnie, jakby te dwa słowa były odpowiedzią na wszystkie moje pytania.
- To już ustaliliśmy wczoraj.
- Jestem zaręczona – powtórzyła. – A wolę być tu z tobą, niż z mężczyzną, którego mam poślubić.
- Nie powinno tak być – w końcu domyśliłem się, o co chodziło. Lubiła mnie. Najprawdopodobniej.
- Dzisiaj wieczorem – znacząco spojrzała na wielką plamę zdobiącą jej sukienkę – świetnie się bawiłam.
- Nie codziennie jest się ofiarą pijaka, który wylewa na ciebie piwo – zażartowałem.
Alex zaśmiała się cicho, a w jej oczach dostrzegłem błysk. Nigdy wcześniej go u niej nie widziałem.
- Gdyby ktoś przy mamie wylał na mnie choćby kropelkę czystej wody, nie miałby życia, a mnie kazano by się przebrać.
- Więc nie żałujesz, że ze mną poszłaś? – zagadnąłem, udając niewiniątko.
- Nie.
Wspięła się na palce i po prostu mnie pocałowała. Na środku pokładu. Pośród mnóstwa ludzi.

~*~


                Nazajutrz rano zastukałem z bijącym sercem do drzwi apartamentu Alex.
Harry’ego widziałem kilka minut wcześniej na dziobie i byłem pewien, że nam nie przeszkodzi.
Dziewczyna otworzyła mi z wyraźnym wahaniem. Musiała czegoś, albo raczej kogoś się bać. I nawet wiedziałem kogo.
Alex niepewnie spojrzała mi w oczy. Jej policzek był zaczerwieniony, a w krótce miał go zdobić kolejny siniak. Jeszcze nawet stary nie zdążył zniknąć, a już będzie miała kolejny.
- Kto ci to zrobił? – zapytałem głupio podniesionym głosem. Znałem odpowiedź.
Nie zważając na protesty dziewczyny, wyminąłem ją i wszedłem do pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi i czekałem, aż któreś z nas odważy się przerwać ciszę.
- Ktoś powiedział Harry’emu, że się całowaliśmy – odezwała się ze wzrokiem wbitym w podłogę.
- Powinien był uderzyć mnie, a nie ciebie! – warknąłem.
Jeszcze chyba nigdy nie byłem taki wściekły. Wszystko we mnie się dosłownie gotowało.
Podszedłem do niej z obawą, że się odsunie. Alex jednak tego nie zrobiła. Uniosła głowę i popatrzyła na mnie oczami pełnymi łez.
- Wszystko było dobrze, a potem pojawiłeś się ty – w jej mniemaniu miało to zabrzmieć oskarżająco, ale głos drżał jej przy każdym słowie.
Wyciągnąłem ku niej ręce. Chciałem, żeby je odtrąciła, ale dziewczyna wpatrywała się we mnie, jakby zapamiętywała każdy najdrobniejszy detal mojego wyglądu. Każdą zmarszczę, która utworzyła się na moim czole ze zmartwienia. Zwracała uwagę na takie szczegóły, jakbyśmy się mieli już więcej nie zobaczyć.
Delikatnie otarłem samotną łzę z jej policzka, a ona wtuliła twarz w moją dłoń.
Rytm mojego serca przyspieszył. Byliśmy tak blisko siebie, ale równocześnie dzieliła nas przepaść nie do przebycia.
Zawsze myślałem, że te wszystkie ochy i achy na temat miłości to jedna wielka ściema. Aż do czasu, gdy poczułem to na własnej skórze. Gdy spotkałem kobietę, która o zmieniła.
Jeszcze nigdy tak się nie zachowywałem w obecności dziewczyny. A przy Alex zupełnie traciłem głowę. Pragnęła jej każda komórka mojego ciała, a ja nie mogłem nic z tym zrobić. To przecież było niewłaściwe. Nie powinienem tak myśleć o zajętej kobiecie.
- Żałujesz, że mnie poznałaś?
- Nie – powiedziała stanowczo. – Przy tobie w końcu mogę być sobą. Nie muszę zwracać uwagi na etykietę i dobre maniery. Przy Harrym muszę udawać potulną dziewczynę z dobrego domu.
- Mnie nie obchodził twoje pochodzenie.
- Wiem. I właśnie dlatego tak bardzo cię lubię.
- Alex… - wyszeptałem głosem, który zawierał wszystkie emocje, jakie w tej chwili czułem. Miłość do niej, nienawiść do jej narzeczonego i wściekłość do samego siebie.
Schyliłem się nieznacznie i delikatnie ją pocałowałem. Jej wargi smakowały truskawkami i nadchodzącym latem.
Nagle rozległ się ogłuszający huk.
Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Żadne z nas nie wiedziało, co się dzieje.
Wytężyłem słuch i próbowałem wyłapać jakikolwiek dźwięk, dochodzący z zewnątrz, ale na pokładzie było zbyt duże zamieszanie, by rozróżniać poszczególne słowa.
Zignorowałem zdrowy rozsądek i z żarem, o który siebie nigdy wcześniej nie podejrzewałem, ponownie przywarłem do ust Alex.
Zdecydowanie lepiej dla nas obojga byłoby, gdyby mnie odepchnęła, ale dziewczyna rozchyliła wargi i przylgnęła do mnie całym ciałem.
Położyłem jej dłonie na talii i przygarnąłem do siebie bliżej. Chciałem, żeby żadna wolna przestrzeń nas nie dzieliła.
Moje nozdrza wypełniał różany zapach drogich perfum, na które nigdy nie będzie mnie stać. Ale za to na które stać było Harry’ego.
Alex zarzuciła mi ręce na szyję i wplotła mi palce we włosy. Odsunęła się nieznacznie, by móc złapać oddech.
Nie chcąc przerywać tej niezwykłej chwili, przesunąłem nosem od jej policzka, aż do żuchwy i obojczyka.
Bez wysiłku ponownie odnaleźliśmy swoje usta. Tym razem pocałunek był o wiele delikatniejszy.
Wtedy jednak drzwi do kajuty otworzyły się z wielkim trzaskiem. Oboje z Alex popatrzyliśmy na nie i zamarliśmy sparaliżowani w swoich objęciach.
W progu stał rozwścieczony Harry.
Przemierzył pokój jednym susem i błyskawicznie znalazł się koło nas. Nie potrafił wykrztusić z siebie słowa. Z jego ust wydobywał się jedynie bezładny bełkot. Nie sposób było zorientować się, co mówił.
Mężczyzna popchnął Alex na ścianę. Zupełnie zignorował jej krzyk.
Dziewczyna upadła na ziemię, uderzając w nią głową z głośnym trzaskiem.
Później wymierzył mi silny cios w szczękę. Zatoczyłem się do tyłu, ale dalej utrzymywałem z nim kontakt wzrokowy.
Harry stanął ze mną twarzą w twarz i spojrzał mi w oczy. Jego zielone tęczówki były lekko zamglone, a białka przekrwione.
- To moja narzeczona! – wydarł się, a z jego ust wydobył się odór alkoholu.
- Bardzo ci na niej zależy. Właśnie dałeś nam próbkę. – Byłem zaskoczony, że w takiej chwili potrafiłem być sarkastyczny.
Chciałem splunąć Harry’emu w twarz i zobaczyć, czy Alex coś się stało. Powstrzymałem się jednak ostatkiem sił. Brak mojego zainteresowania jej stanem mógł być dla niej jedynym ratunkiem.
- Kochamy się i nie staniesz nam na drodze do szczęścia.
Tym razem serce wygrało z rozsądkiem. Z całej siły uderzyłem Harry’ego pięścią w twarz. Zachwiał się, ale nie czekał, aż znowu go walnę. Bez większego problemu wymierzył mi silny cios w zęby.
Zatoczyłem się do tyłu i wpadłem na szafkę z butelką whisky. Wszystkie kieliszki się potłukły, ale nikt nie zaprzątał sobie nimi głowy.
- Nie! – krzyknęła Alex.
Podniosła się z ziemi i próbowała podejść w naszym kierunku, ale Harry uderzył ją w twarz z otwartej dłoni.
Tego było już za wiele. Poderwałem się z podłogi i napadłem na tego diablego pomiota. Zacząłem okładać jego ciało wszystkim, co miałem pod ręką; moje własne członki nie były dość mocne.
- Kendall – powiedziała spokojnie Alex. Zachowanie trzeźwości umysły dużo ją kosztowało.
Opamiętałem się w porę i przestałem bić Stylesa. Nie podejrzewałem siebie nigdy o taki wybuch agresji. Zmieniłem się. Człowiek, który musi ratować miłość swojego życia postąpiłby tak samo.
Wstałem ostrożnie. Nogi miałem jak z waty. Nieprzytomny Harry leżał na ziemi, wygięty pod dziwnym kątem. Przez chwilę myślałem, że go zabiłem, ale jego klatka piersiowa dalej się unosiła, a palce drgały w nierównym tempie.
Alex podeszła do mnie ze łzami w oczach. Na jej policzku majaczyła kolejna szrama, spowodowana przez jej narzeczonego.
Przyłożyła mi dłoń do czoła i zjechała nią aż do ust.
- Krwawisz – zauważyła, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Zamknąłem na chwilę oczy i próbowałem skupić się na delikatności jej dotyku. Nadaremnie.
- Wszyscy do szalup! – usłyszeliśmy krzyki załogi, dochodzące z pokładu. – Statek tonie!

To be continued...


-----------------------------------------

Olka się doczekała! Mam nadzieję, że się spodoba :D
Dziękuję za komentarze pod ostatnim wpisem. I ta obszerna kłótnia z Weroniką, ugh.. Na czym stanęło? Bo nie wiem... xd
To co, dobijemy niedługo do 27 tysięcy wyświetleń?
Do niedzieli! ;*

 


 

9 komentarzy:

  1. Jedyna fajna i pelna akcji scena to bicie Stylesa xD
    Kobieto przestan tak romantycznie pisac. Mdloooo

    OdpowiedzUsuń
  2. O ja cię... No i pokazujemy pazurki...
    Powoli zaczęłam się oswajać z myślą, że prawdopodobnie wszyscy poginą. Miłość kwitnie i dobra. Opowiadanie oczywiście świetne. Oczywiście nie zmieniłam zdania na temat pierwowzoru.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super. Bicie Stylesa miało być zapychaczem, ale okej xDD.
    Czy ty nie widzisz sloganu na górze? FULL OF LOVE!

    OdpowiedzUsuń
  4. A ty chyba nie rozumiesz "RZYGAM NUDA"
    pozdro xD to matematyka jest ciekawsza

    OdpowiedzUsuń
  5. Wielkie dzięki! Naoglądało się dziecko horrorów!

    OdpowiedzUsuń
  6. Super jak zwykle dobrze piszes ale napisz raz nie o milosci,nie o zdracie tylko o akci i nienawisci.
    N.p: Dwaj agenci ktorzy sa wrogami ( james maslow) i (Haltson Sage) pod koniec ona patzy zadowolieniem jak on umiera podnieca sie jego ostatnim odechem.
    I tak masz talent i to bylo super nie moge sie doczekac nastepnej czesci.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudooo <3
    Nic więcej nie powiem bo zaparło mi dech w piersiach ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Uuuuuuuu! *.*
    Kurde, jaka zacięta walka. W końcu jakieś emocje!
    Nie ma to jak dostać parę razy w twarz od Harry'ego. O tym marzyłam!
    Ale genialne to jest! I romantycznie jest i wgl.
    DZIĘKUJĘ <3 Czekam na ostatnią i zapewne twoją ulubioną część xd

    OdpowiedzUsuń