czwartek, 7 listopada 2013

Return

Kendall delikatnie zsunął mokre w kroczu spodnie. Ja będąc zajęta oglądaniem jego niewygolonych nóg, stałam w kącie trzymając nową parę.
Kiedy łagodnie położył mi dłoń na ramieniu, prosząc o swoje jeansy, nie wytrzymałam i rzuciłam się na niego, liżąc każdy centymetr jego włosia na klacie i nogach. On trzymając mnie mocno zaczął masować swoimi gigantycznymi dłońmi jak u kowala.
Po razem spędzonej nocy, nie żałowałam ani sekundy, ani jednego ruchu, który wykonałam wczoraj w łóżku. Jednak widać było po Kendallu, że nie czuł się komfortowo z nami, razem, w jednym łóżku.

- O co chodzi? – zapytałam, nie do końca rozumiejąc czemu ma taki grymas.
- Odkąd ostatni raz się widzieliśmy, ile? Dwa lata temu? - popatrzył na mnie z bólem wypisanym na twarzy. - Zdążyłem się ożenić, wiesz?
- Jesteś żonaty? - wykrzyczałam, podnosząc z ziemi pomięte ubrania.
- Przepraszam, okay? Rzuciłaś się na mnie! - zaprotestował i zaczął ubierać swoje bokserki w kaczuszki.

- Nie powstrzymałeś mnie! To twoja wina - wycedziłam przez zęby z wrogim spojrzeniem.
- Co miałem zrobić? Spoliczkować cię i powiedzieć '' zły pies?- zażartował.
- Tak!?
Nie spodziewał się takiej odpowiedzi i lekki uśmieszek zamienił się w histeryczne krzyknięcie.
- Jak to się mówi? Mądry Polak po szkodzie? - popatrzył się na mnie oczami koloru obranych ogórków. Niewiarygodne, mogłam się w nich zatopić nawet po dwóch latach, w takiej sytuacji... Piękne.
- Co teraz? - zapytałam najdelikatniej jak tylko potrafiłam, nadal zapatrzona w oczy Kendalla.
Popatrzył się na mniej jakby chciał coś powiedzieć, ale sam nie wiedział co. Jego krzaczaste brwi uniosły się lekko wraz z jego niezbyt męskimi ramionami .
- Nie mam pojęcia.

*kilkanaście godzin wcześniej*
- Musimy tam iść? - zapytałam moją najlepszą przyjaciółkę, przechodząc przez pasy na zielonym świetle.
- Wyluzuj się. Zostaliśmy zaproszenia. Ja zostałam, no ale... Nie możesz siedzieć cały czas w domu i pisać w tym swoim zeszycie - sięgnęła po telefon by sprawdzić godzinę - zaraz nam autobus odjeżdża. Hm..
- Nie powinnyśmy się pośpieszyć? - chciałam jak najszybciej zejść z tematu mojego PRYWATNEGO zeszytu.
- Eee... Mamy następny trochę później - napisała szybko sms, po czym włożyła telefon z powrotem do kieszeni jeansów. - Kontynuując. Wiem o twoim zeszycie i o rzeczach, które tam piszesz...
Wiedziałam, że kiedyś do tego dojdzie. Nie chciałam sobie jednak o tym rozmawiać. Musiałam się dobrze bawić, by Natalia nie wróciła do tego tematu.
- Los Angeles, nadchodzimy! - wykrzyknęłam, sprawiając, że Natalia zaczęła się histerycznie śmiać, prawie dostając napadu padaczki.
Impreza trwała już od dłuższego czasu, ponieważ następny autobus Natalii przyjechał zdecydowanie później niż to było w rozkładzie.
Nie czułam się tam komfortowo, białe ściany przypominały mi psychiatryk, w którym spędziłam półtora roku, a fakt, że jedyną osobą, którą znałam była Natalia nie polepszał mojego samopoczucia.
Nalałam sobie coś, nie zwracając uwagi co dokładniej to było. Smakowało jak skarpetki po W-Fie zamoczone w alkoholu. Tfu.
- Co ci jest?
- To smakuje gorzej niż wszystko co kiedykolwiek spróbowałam.
- Bo było tego dużo - zaśmiała się, na tyle głośno, by zwrócić uwagę kilku imprezowiczów.
- Ale z ciebie przyjaciółka - powiedziałam, tupiąc lekko nogą i puszczając focha.
Dziewczyna nie zwracając na mnie większej uwagi pognała w stronę grupki przystojniaków. Nie ma to jak ktoś na kim można polegać... Obróciłam się na pięcie i wpadłam na kogoś, wylewając skarpetkowy napój.
- Prze-praszam - wydusiłam z siebie, kierując swój wzrok na podłogę.
- Nic się nie stało.. - usłyszałam znajomy mi głos i podniosłam oczy, by ujrzeć mojego idola, byłego chłopaka, miłość mojego życia, Kendalla Francisa Schmidta.
- To ty? - zapytałam, głupia, znając odpowiedź.
- Ewa?!
Dziwiło mnie, że Natalia znała kogokolwiek z otoczenia Kendalla. Dobrze było znów go widzieć. Nie zmienił się ani trochę, no, może miał większe wory pod oczami po długich nieprzespanych nocach, trasach koncertowych i imprezach do samego rana. Zobaczyłam gdzie wylądował mój napój. Chłopak miał plamę na kroczu. Powiedźmy, wyglądało to dwuznacznie..
Zaprowadził mnie do pokoju, ja idąc z przodu, z wiadomych powodów. Zamknął drzwi i wyciągnął parę jeansów z szuflady.
- To twoje?
- Taa.. Kiedyś tu zostawiłem. Nie sądziłem, że się przyda - rzucił je w moją stronę.

*czas teraźniejszy*
Powoli, najciszej jak się dało wyszliśmy z pokoju. Mnóstwo ludzi leżących na ziemi pustymi kubkami po piwie. Jak widać ominęła nas niesamowita impreza.
- Podwieźć cię? - zapytał, omijając nieprzytomne ciała.
- Jeśli to nie problem. - zawahałam się lekko, wiedząc, że to nie najlepszy pomysł.
Jego srebrne BMW Hybrid 3 pachniało jego wodą kolońską, a fakt, że było Eco-Friendly sprawiało, że czułam się o wiele lepiej.
- Nadal masz ten sam adres? - zapytał, włączając GPS.
- Nie, teraz mieszkam z Natalią.
- Okay - wpisał jej adres i zapalił silnik. Po tylu latach jeszcze pamiętał jej adres... - Co się stało z twoim mieszkaniem?
- Sprzedałam - nie chciałam mu mówić, że musiałam, bo mieszkałam w zakładzie psychiatrycznym, nie byłam na to gotowa.
Cisza stawała się coraz bardziej przytłaczająca, a mnie nurtowało pytanie, którego już nie mogłam powstrzymać.
- Jak ma na imię twoja żona? - powiedziałam z fałszywym uśmiechem. Najchętniej wydłubałabym jej oczy łyżką.
- Jest wspaniała. Na imię ma Kayslee. Kocham ją.
Ledwo udało mi się powstrzymać spływające jak wodospad Niagara łzy. Nie powinnam było z nim jechać, a tym bardziej nie powinnam zadawać pytań, na które nie chciałam znać odpowiedzi. Reszta drogi upłynęła w milczeniu. Kiedy podjechał pod zamierzony cel, podziękowałam mu i szybko pobiegłam do drzwi. Nie udało mi się powstrzymać łez po wyjściu z samochodu. Kendall zaniepokojony moim zachowaniem poszedł za mną do mieszkania. Zatrzymał mnie pod drzwiami i lekko chwycił za nadgarstki, żebym mu nie uciekła.
- Co się stało? - to było głupie pytanie, ale mogłam zobaczyć troskę i niewiedzę, którą ukazywały jego ogórkowate oczy.
Nie mogłam mu tego powiedzieć. To ja z nim zerwałam, kiedy dostałam na jego punkcje obsesji i wzięto mnie do zakładu, nie miałam innego wyjścia, musiałam się poddać leczeniu. Nie chciałam jednak, aby wiedział, że chodził z wariatką, tą samą, które rujnuje mu teraz małżeństwo. Z kieszeni jeansów Kendalla zaczął wibrować telefon. Wyjął go z kieszeni i odebrał :
- Kendall.. Tak... Tak.. Zaraz będę.. - włożył komórkę z powrotem, przeprosił mnie i udał się do pracy.

-----------------------------------------------------

Napisane przez Natalię. Raczej nie będzie dalszego ciągu, mówię od razu. A także taka mała sprawa organizacyjna.. Od tej pory notki będą dodawane TYLKO w niedziele. Nie mam już po prostu siły, żeby ogarniać bloga w tygodniu. Uzbierało się za dużo rzeczy. Mam nadzieję jednak, że dalej będziecie tu wchodzić, komentować i wyrażać swoje opinie, które są dla mnie ważne.
Więc... Do niedzieli ;)

 


 

15 komentarzy:

  1. Na początku wyszedł PRAWIEpornos. Ale obyło się bez ostrzejszych szczegółów. Oprócz tego oczywiście SUPER!

    OdpowiedzUsuń
  2. Baardzo mi się podoba.. Nieźle to wyszło ; 3 Prawie pornos xD
    Może być tylko w niedzielę i wiedz, że ja zawsze będę tu wchodzić ! Uwielbiam ten blog ; *

    OdpowiedzUsuń
  3. ~KoleżankaObokEwy7 listopada 2013 11:24

    Nie wiem skąd to masz, ale masz to usunąć...

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne spoko początek xD Mimo iż nie lubie big time rusch to podobało mi się bardzo ciekawe i łatwe do przeczytania opowiadanie ;D
    Serdecznie zapraszam do mnie
    http://yuki75.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Śnisz.. Już nie jesteś KoleżankąObokEwy. Teraz jesteś KoleżankąKtóraKiedyśSiedziałaZEwąZanimNaszKochanyWychowawcaPostanowiłZmienićŚwiat.

    OdpowiedzUsuń
  6. ~KoleżankaObokEwy7 listopada 2013 12:07

    No tak.. Ale na angielskim nadal jestem obok Ciebie :D Hahaha.

    OdpowiedzUsuń
  7. ~KoleżankaKtóraKiedyśSiedziałaZEwąZanimNaszKochanyWychowawcaPostanowiłZmienićŚwiat7 listopada 2013 12:11

    Usuń to... Bo powiem Sobol o twoim blogu.. Yes, I'm blackmailing you..

    OdpowiedzUsuń
  8. No tak.. Jutro 3 godzinki z Basią :D

    OdpowiedzUsuń
  9. I've notice this...
    NIE. NIE USUNĘ TEGO. NIE DAM SIĘ SZANTAŻOWI... MÓJ WYCHOWAWCA JEST INFORMATYKIEM. ZNISZCZY CIĘ.

    OdpowiedzUsuń
  10. ~KoleżankaKtóraKiedyśSiedziałaZEwąZanimNaszKochanyWychowawcaPostanowiłZmienićŚwiat7 listopada 2013 12:42

    Twój wychowawca jest moim wychowawcą... XD

    OdpowiedzUsuń
  11. ZAMKNIJ SIĘ I JEDZ GRUZ. MNIE ZNA PO IMIENIU, KoleżankoKtóraKiedyśSiedziałaZEwąZanimNaszKochanyWychowawcaPostanowiłZmienićŚwiat

    OdpowiedzUsuń
  12. ~KoleżankaKtóraKiedyśSiedziałaZEwąZanimNaszKochanyWychowawcaPostanowiłZmienićŚwiat7 listopada 2013 13:03

    Sama jedz gruz i usuń to...

    OdpowiedzUsuń
  13. Natalia chyba uwielbia rozdzielac ciebie i Kendall.Dobrze jej to wyszlo i rozumiem ze nie masz czasu w tygodniu.Nie moge sie doczekac niedzieli.

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozwaliło mnie to opowiadanie! Hahahaha, genialne.
    Ja chcę więcej :D

    OdpowiedzUsuń