wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział 99.

*2 listopada*

Jechałam najszybciej jak się dało przez wiecznie zakorkowane ulice Los Angeles. Docisnęłam pedał gazu mocniej niż zwykle robił to właściciel tego samochodu. Kendall nigdy nie rozwijał wysokich prędkości, gdy siedziałam obok, ale miałam świadomość, że gdy jest sam, nie oszczędza sobie szybkiej jazdy. Gdyby teraz zobaczył ile mam na liczniku, miałabym przechlapane. Ba, gdyby zobaczył, że to jego samochodem jadę i to bez pozwolenia!

Srebrne BMW zamruczało jakby chciało mi udowodnić, że właściciel należycie mnie ukaże za ten wyczyn.

Zerknęłam przerażona na zegar na desce rozdzielczej. Zagryzłam zęby ze zdenerwowania. Dlaczego tak późno dotarła do mnie prawda? Że kocham Kendalla? I że niedługo mogę go stracić?

Weronika razem z Halston pewnie już dawno były na miejscu. Alexa cały czas była z Carlosem w trasie, a Chrissy szykowała romantyczną kolację dla Dustina w domu. Nie zdawałam sobie nawet sprawy, że między tą dwójką zaczęło iskrzyć, bo byłam zbyt zajęta swoją dumą i honorem. Wera miała rację. Zachowywałam się jak suka, ale nie tylko w stosunku do Kendalla. Byłam nią dla całego świata. Dla ludzi, którzy tylko chcieli mi pomóc. Co będzie jeśli przyjadę za późno? Jeśli nikogo już nie zastanę pod studiem?

Zignorowałam swoje myśli i ze wściekłą miną wyprzedziłam wielką ciężarówkę. Jeszcze tylko kilka przecznic i będę mogła się przekonać jakie szkody wyrządziłam.

*pół godziny wcześniej*

- Ewa? – zawołała mnie Chrissy i weszła do salonu.

W ręce trzymała coś niewielkiego i świecącego. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to mój telefon. Doskonale wiedziałam kto dzwonił. Zignorowałam go i nie wiedząc co mam ze sobą zrobić, sięgnęłam po pilota i włączyłam telewizor.

- Powiedz, że mnie nie ma, a komórkę zostawiłam u ciebie – podsunęłam, bez zaszczycania jej ani jednym spojrzeniem.

- Tylko, że to nie Kendall do ciebie dzwoni. A właściwie dzwonił. Ktoś się rozłączył, ale wiedz, że nie masz zapisanego tego numeru.

Dziewczyna rzuciła telefon na kanapę obok mnie. Obróciła się na pięcie i zniknęła w kuchni. Szykowała romantyczny wieczór dla niej i dla Dustina. Na każdym kroku dawała mi delikatne sygnały, żebym już sobie poszła, ale nie powiedziała mi tego wprost. Niedługo i tak będę musiała stąd wyjść i wrócić do pustego domu, z którego tak bardzo pragnęłam uciec.

Chwilę później rozległ się dźwięk, sygnalizujący, że otrzymałam nową wiadomość. Pewnie ten tajemniczy nieznajomy nagrał mi się na pocztę głosową.

Sięgnęłam po komórkę i było dokładnie tak jak myślałam. Nacisnęłam przycisk do odsłuchania nagrania i zamarłam, gdy usłyszałam znajomy głos.

- Proszę, nie usuwaj tej wiadomości – zaczął Kendall. – Wiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać, ale wysłuchaj mnie. – Na chwilę zapadła krótka cisza. Chłopak nie wiedział jak ubrać w słowa to, co chciał mi przekazać.

- Bycie przyjaciółmi nie zdaje należycie swojego egzaminu – zaśmiał się wymuszenie. Od dawna nie słyszałam jego głosu. Wszystkie jego telefony ignorowałam i udawałam, że nic mnie nie obchodzi. Było wręcz odwrotnie.

- Dzisiaj wracamy z trasy – kontynuował, przechodząc do sedna sprawy. – Jeżeli nie chcesz mieć już ze mną nic wspólnego, zrozumiem. Po prostu chcę wiedzieć, czy jest jeszcze chociaż minimalna szansa, żebyś mi wybaczyła. Jeśli nie… - przerwał na moment by wziąć głęboki oddech na uspokojenie. – Jeśli nie, dam ci spokój. Więcej nie będę ci uprzykrzał życia. Po prostu chcę, żebyś była szczęśliwa, cokolwiek postanowisz – dodał i rozłączył się bez żadnego pożegnania.

Nie wiedziałam co mam myśleć. Nie wyobrażałam sobie życia w tym samym mieście z chłopakiem, którego kocham. Co będzie jeśli spotkamy się przypadkiem na ulicy? Wybuchnę płaczem i ucieknę do domu? Tak jak do tej pory zawsze robiłam, gdy przypomniałam sobie coś z nim związanego?

- Chrissy! – krzyknęłam.

Dziewczyna wpadła do pokoju jakby się paliło. Nie wiedziała co się stało. Mogłam przecież podciąć sobie żyły, albo skoczyć z okna. Moi przyjaciele podejrzewali mnie w tej chwili o skłonności samobójcze, a ja nie miałam siły zaprzeczać.

- Coś się stało? Kto dzwonił?

- Dzisiaj jest drugi listopada? – oprzytomniałam nagle.

Nawet nie musiałam pytać. Wiedziałam co odpowie, a jej twarz wyrażała więcej niż tysiąc słów. Dzisiaj były urodziny Kendalla, dzisiaj wracali z trasy.

- Kto dzwonił?- powtórzyła, tym razem ze zirytowaniem.

- Muszę pojechać do studia – powiedziałam, wstając z kanapy.

Jednym ruchem założyłam na siebie skórzaną kurtkę i spojrzałam na Chrissy. Byłam gotowa do wyjścia, ale przecież dojazd komunikacją miejską na miejsce zająłby mi wieki, a liczyła się każda minuta. Kendall może już być na parkingu, przekonany, że mi na nim nie zależy.

- Łap – rzuciła w moim kierunku jakiś podłużny przedmiot. Odruchowo go złapałam i obróciłam w palcach. Kluczyki do BMW Kendalla.

- Skąd je masz? – zmarszczyła brwi.

- Zostawił samochód u mnie na przechowanie.

Więcej nie było mi trzeba. Uśmiechnęłam się do Chrissy. Moja twarz odwykła od okazywania radości, dlatego wyszedł mi tylko niefortunny grymas. Dziewczynę to nie zraziło. Zaśmiała się cicho i wypchnęła mnie z domu.

***

Z głośnym piskiem opon wjechałam na należący do studia Nickelodeon parking i zatrzymałam samochód. Nie musiałam specjalnie wytężać wzroku, by dostrzec dwa wielkie autobusy zaparkowane równolegle do siebie kilkaset metrów przede mną.

Wera przytulała Logana koło jego samochodu i przez ramię mówiła coś do Halston i Jamesa. Ta dwójka nie musiała nawet się dotykać. Popatrzyli na siebie z taką czułością, że aż zebrało mi się na wymioty.

Chwilę później zza autobusu wyszedł Carlos, trzymający pod rękę roześmianą Alexę. Kawałek za nimi podążał zasępiony Kendall. Na jego widok, moje serce wykonało dziwny podskok. Odżyły moje wszystkie tłumione do niego uczucia. W tym momencie nie miało dla mnie najmniejszego znaczenia z kim się całował dwa miesiące temu. Chciałam, żeby wszystko było tak jak dawniej. Zanim zniszczyłam nasz związek.

Wzrok Kendalla padł na BWM i przyglądał mu się dłuższą chwilę. Schyliłam się w stronę siedzenia pasażera i poczęłam udawać, że czegoś pieczołowicie szukam. Wiedziałam, że muszę wyjść z samochodu, żeby mu się pokazać, ale nie chciałam robić tego w taki sposób.

Otworzyłam schowek i zaczęłam oglądać jego zawartość. Mapy, okulary przeciwsłoneczne, ładowarki do telefonu, notes… Moją uwagę przykuło coś złotego, leżącego na samym spodzie. Sięgnęłam po to i zaniemówiłam. To był mój naszyjnik. Ten sam, który dostałam od Kendalla w dzień urodzin Victorii. Ten sam, który był przyczyną naszej kłótni w Krakowie. Ten sam, który chciałam dostać od niego z powrotem.

Podniosłam się gwałtownie do pozycji pionowej, nie dbając o to, kto mnie tym razem zobaczy. Drżącymi rękami założyłam wisiorek na szyję i pod wpływem spontanicznych emocji, wypadłam z samochodu jakby się paliło. Nawet nie zatrzasnęłam za sobą drzwi, a kluczyki zostały w stacyjce.

Dotarcie na drugi koniec parkingu, nie zajęło mi znowu aż tak dużo czasu. Byłam przekonana, że dosłownie każdy zobaczy, że nadchodzę, ale Kendall zdawał się mnie nie dostrzegać. Stał do mnie tyłem. Zatrzymałam się kilka metrów przed nim i cierpliwie czekałam, aż się odwróci.

- Kendall? – zawołała go Weronika, która oderwała się na chwilę od Logana.

Kendall popatrzył przez ramię w jej kierunku, ale zamiast niej, zobaczył mnie. Na jego twarzy najpierw pojawiło się niedowierzanie, ale potem ogarnęła go radość.

- Hej – powiedziałam nieśmiało i uśmiechnęłam się niepewnie.

Odległość, która nas dzieliła, chłopak pokonał jednym zgrabnym susem. Wziął mnie w ramiona i wtulił twarz w moje włosy, a ja po prostu wybuchłam płaczem. Już zapomniałam, jakie to uczucie tulić się do niego. Czuć jego zapach.

Odsunęłam się nieznacznie od Kendalla. Dopiero teraz mogłam spojrzeć mu w twarz. Jego rysy znowu się wyostrzyły, był bardziej pewny siebie. Włosy mu trochę urosły, ale w dalszym ciągu był chłopakiem, w którym się zakochałam. Błysk w jego zielonych oczach tylko to potwierdzał.

- Jesteś tu – wyszeptał głosem pełnym ulgi.

Uśmiechnął się do mnie tak promiennie, że w policzkach ukazały mu się dołeczki, a mnie aż zaparło mi dech w piersiach. Bardzo dawno nie dane było mi go oglądać w pełni szczęśliwego.

- Nie chcę być tylko twoją przyjaciółką – wyrzuciłam z siebie jednym tchem, bojąc się, że zaraz zmienię zdanie. Na moje szczęście głos mi się nie załamał.

Kendall otarł mi łzy opuszkami palców i pogłaskał mnie po policzku. Jego dotyk sprawił, że zadrżałam, ale nie z zimna, mimo że temperatura powietrza wynosiła jakieś dziesięć stopni.

Chłopak pochylił się nieznacznie i złożył na moich ustach z pozoru niewinny pocałunek. Dotyk jego warg jednak spowodował, że coś się ze mnie odblokowało. Przywarłam do niego z zażyłością, o której wcześniej się nie podejrzewałam. Zaczęły mnie palić płuca z braku tlenu i nie mogłam racjonalnie myśleć, ale miałam to gdzieś. Zbyt długo przejmowałam się tylko sobą.

Doszedł mnie cichy jęk Kendalla, a potem chłopak odsunął się ode mnie. Nasze usta dzieliło zaledwie kilka centymetrów i bez problemu mogłabym znowu go pocałować, ale mój oddech przypominał raczej rzężenie starego Fiata Malucha. Pewnie zaraz bym zemdlała.

- Uważajcie, bo zaraz się połkniecie! – krzyknęła do nas Wera. O dziwo w jej głosie nie było słychać żadnego wyrzutu. Po tym wszystkim co jej zrobiłam, myślałam, że będzie wściekła, a tak to mogłabym nawet zaryzykować stwierdzenie, że cieszyła się moim szczęściem.

Zagryzłam wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Miałam ochotę tańczyć z radości. Wszystko zapowiadało się być teraz na miejscu. Nawet to, że zaczęłam mieć wyrzuty sumienia z powodu BWM, zostawionego na drugim końcu parkingu na łaskę losu.

Wzrok Kendalla padł na moją szyję, a tym samym i na złote serce. Ujął je niepewnie w dwa palce i zaczął się mu przyglądać.

- Skąd go masz? – zaintrygowany zmarszczył brwi. – Przecież było…

- W twoim samochodzie – weszłam mu w słowo i wyszczerzyłam się niczym pięciolatka.

- Jak zdobyłaś kluczyki? – w jego głosie słychać było żartobliwą srogość. Westchnął głęboko.

- Chrissy – podpowiedziałam.

- Miała ich nie dawać nieodpowiedzialnym osobom, do których się zaliczasz.

- Serio? W takiej chwili masz do mnie pretensje, że pożyczyłam od ciebie samochód?

- A kto powiedział, że mam pretensje?

Oparł swoje czoło o moje. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się jego bliskością. Odnosiłam wrażenie, że Kendall zaraz może zniknąć. Że to tylko sen, a ja obudzę się zalana zimnym potem i będę musiała przetrwać kolejny dzień.

Próbowałam wyrzucić z głowy niepotrzebne myśli. Teraz wszystko było na swoim miejscu, ale moja wyobraźnia wcale nie zamierzała odpuścić. Na każdym kroku podsuwała mi pesymistyczne wizje przyszłości.

- Przepraszam cię – wyszeptałam.

- To ja powinienem cię przepraszać. To przeze mnie się rozstaliśmy.

- Przestań – warknęłam.

Przyłożyłam mu dłonie do policzków i niepewnie go pocałowałam. Nie obchodziło mnie, że wszyscy nasi przyjaciele na nas patrzą. Kendall odwzajemnił mój pocałunek. Sądząc po zażyłości z jaką to zrobił, też miał ich gdzieś.


- Wszystkiego najlepszego – powiedziałam mu do ucha i wtuliłam twarz w jego tors. – Tylko nie mam dla ciebie żadnego prezentu.

- Twój przyjazd tutaj był najlepszym prezentem, jaki mogłem dostać – wyszeptał.

- Czyli nie muszę ci nic kupować? – podniosłam głowę.

- To znaczy, że masz jeszcze kilka godzin – uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie w czoło. – Kocham cię. I to się nigdy nie zmieni.

- Wiem. I nie chcę, żeby się zmieniło.

-----------------------------------------------------------

Przedostatni! Początkowo miał mieć trochę ponad tysiąc słów, ale rano dopisałam 'kilka' i wyszło 1,7....
Ile osób chce epilog? Piszcie :D
I dziękuję za wyświetlenia, komentarze i wszystko ;*

 



9 komentarzy:

  1. Dobre ciesze ze wrescie kendall znalazl tol jedyna i sondze ze epilog byl by dobry to Monza Tak opisac Paare lat pozniej. Bardzo dobrze piszes i nie moge sie doczekac nastepnych wspanialych opowiesci.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam! Wiedziałam! Wiedziałam! Ewka, to najlepsza rzecz, jaką zrobiłaś, na prawdę. Tak się cieszę, że ojeju!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne :') Jak ja przeżyję bez Twojego opowiadania? :(
    Chcę epilog koniecznie :)
    pozdrawiam :D :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze kończy się happy endem i to mi się podoba <3 Epilog... koniecznie : )

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej!
    Co do rozdziału i bloga, to jest świetny! Mam jeszcze do Ciebie prośbę. Jestem nowa w świecie blogów, więc jeśli będziesz miała czas i ochotę zajrzyj proszę na mojego bloga:
    domischmidt.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały rozdział tylko szkoda że przedostatni, ale na szczęście będzie epilog bo tak chce go ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej!
    Zapraszam na nowy rozdział:
    domischmidt.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń