niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 100

- Dlaczego akurat Las Vegas? – zapytałam. – I do tego dach?

Kendall wydał z siebie odgłos, przypominający westchnięcie, pomieszane ze śmiechem.

- Bo nie jest zbyt daleko od Los Angeles i mam tu mieszkanie. A całkiem przypadkiem zdobyłem klucze na dach.

- Głupie pytanie – mruknęłam do siebie, zagryzając wargę.

- Ewa?

Odwróciłam twarz w jego kierunku, czekając, aż skończy. Sama miałam do niego mnóstwo pytań, ale bałam się usłyszeć odpowiedzi.

- Przepraszam cię – weszłam mu w słowo. – Nigdy sobie nie wybaczę tego, jak cię traktowałam. Wera miała rację. Byłam wredną suką.

- To ja dałem ci do tego powód. I to ja powinienem cię błagać o wybaczenie.

Podeszłam do niego i zarzuciłam mu ręce na szyję. Przez chwilę nic do siebie nie mówiliśmy. Po prostu staliśmy w ciszy i patrzyliśmy sobie w oczy. Chciałam mu tyle powiedzieć, ale gdybym tylko otworzyła usta, wydobyłyby się z nich kolejne przeprosiny. Niczego chyba bardziej nie pragnęłam niż zapomnieć o ostatnich miesiącach. Chciałam, żeby było tak jak wcześniej. Zanim wyjechałam do Polski.

Ta myśl podsunęła mi pytanie. Uspokoiłam się w duchu, coraz bardziej zaintrygowana odpowiedzią.

- Co właściwie wtedy powiedziałeś moim rodzicom, że zgodzili się na mój powrót do Stanów? – zapytałam, wysilając mózg na każde kłamstwo które by padło z jego ust. – Wiesz, gdy przyleciałeś do mnie do Krakowa.

- Powiedziałem im… - zaczął i westchnął głęboko, zbierając się na odwagę. Wydawał się jakby kalkulować w myślach, czy opłaca mu się mówić prawdę.  – Powiedziałem im, że mam zamiar ci się oświadczyć.

Jego słowa uderzyły mnie niczym zimny podmuch wiatru w słoneczny dzień. Zamrugałam gwałtownie powiekami, próbując chociaż udawać, że to co powiedział, nie zrobiło na mnie najmniejszego wrażenia. W rzeczywistości było jednak odwrotnie. Co jak co, ale tego się nie spodziewałam.

- Jakoś mi się wtedy nie oświadczyłeś – udało mi się wykrztusić po dłuższej chwili. Zaraz tego pożałowałam. Mimo moich wszelkich starań, by nadać głosowi beznamiętny ton i tak zabrzmiało to oskarżycielsko.

- Wiem to – zaśmiał się cierpko.

- No i co w związku z tym? – burknęłam trochę zbyt ostro.

W głębi serca jednak byłam smutna, że zmienił zdanie i nie poprosił mnie o rękę. Może się rozmyślił? Chociaż z drugiej strony nie miałam pojęcia co bym mu odpowiedziała.

- Wszystko potoczyło się wtedy tak dziwacznie… Ta nasza kłótnia… Miałem wszystko zaplanowane. Kupiłem dla ciebie pierścionek, zamówiłem jedzenie no i zawiadomiłem policję, żeby się do nas nie przyczepiła, ale…

- Ale wtedy pokłóciliśmy się na kładce – dokończyłam za niego, domyślając się, co chciał powiedzieć.

Jaka policja? Myślałam, że po prostu zamierzał przede mną uklęknąć i zadać mi to oczywiste pytanie. Z tego co mówił, z tych oświadczyn zrobiłaby się szopka.

Wbrew sobie zaczęłam się głowić nad tym, co też wymyślił. Nie powinno mnie to obchodzić. Jak widać, już mnie nie chce, skoro mi się wtedy nie oświadczył. Niepotrzebnie tylko robiłam sobie nadzieję.

- Musiałem wszystko odwołać – kontynuował. – Ale pierścionka nie wyrzuciłem.

- Dlaczego mi to mówisz? – zapytałam ze łzami w oczach. Moja podświadomość już wiedziała, co za chwilę nastąpi, ale rozsądek twardo stąpał po ziemi.

Miałam ochotę uciec stąd gdzie pieprz rośnie, ale wszystkie drogi ucieczki zostały mi odcięte. Jedyną opcją było skoczyć z kilkusetmetrowego wieżowca, ale nie chciałam po drodze napędzić strachu bezstronnym obserwatorom. Z drugiej strony bardzo chciałam zostać. Byłam ciekawa jak rozwiną się dalsze wydarzenia. Mimo ostatnich miesięcy i naszego rozstania dalej kochałam chłopaka, który stał naprzeciwko mnie. Kochałam Kendalla.

- Nie miałem pojęcia, że wrócisz już w połowie września. A nawet jakbym był o tym poinformowany, to i tak nie wiedziałem, czy mi wybaczysz – ciągnął, jakby chciał wybadać sytuację. Zdenerwowany, uklęknął na jedno kolano. – Nie zdążyłem wszystkiego załatwić tak, jak poprzednio, ale mam nadzieję, że to w niczym nam nie przeszkodzi. – W jego palcach pojawiło się małe czarne pudełeczko.

- Kendall… - zaczęłam, ale słowa uwięzły mi w gardle.

- Ewa – przerwał mi. – Wiem, że to co zrobiłem, nie powinno się nigdy wydarzyć, ale dalej cię kocham. I to nigdy się nie zmieni – uśmiechnął się niepewnie.

- Ale przecież…

- Szz… - uciszył mnie gestem.

- Niby czego nie zdążyłeś załatwić? – grałam na zwłokę.

Kendall spuścił głowę, a uśmiech z jego twarzy zgasł jak zdmuchnięta świeca. Chyba bał się, że jak mi powie to, co mogłam mieć, wybuchnę płaczem i wybiegnę stąd z poczuciem odrzucenia.

- Chciałem ci się oświadczyć pod napisem Hollywood – wyznał.

Spojrzał na mnie z wahaniem. Nie wiedział jaka będzie moja reakcja. Ja tylko stałam osłupiała przed nim na tym głupim dachu i nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa. Powinnam była coś powiedzieć, że nie potrzebuję takiej wyszukanej scenerii, ale nie byłam wstanie nawet poruszyć ustami.

Wydałam z siebie zdeformowany odgłos, który Kendall przyjął jako zachęcenie do kontynuowania. Płynnym ruchem otworzył wieczko od pudełka, a moim oczom ukazał się przepiękny pierścionek z niedużym niebieskim diamentem. Był cały wykonany ze złota, a na jego wewnętrznej stronie były wygrawerowane nasze inicjały. Doskonale wiedział, że to moje ulubione kolory.

- Och… - wyrwało mi się.

Coś mokrego zaczęło spływać mi po policzku. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że zaczęłam płakać ze wzruszenia.

- Ewa… - zaczął znowu. – Czy sprawisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? – wyrzucił z siebie na jednym tchu, a na jego twarzy zagościł wyraz oczekiwania.

- To zabrzmiało prawie jak…

- Jak oświadczyny? – podchwycił i znowu się uśmiechnął. – Bo ci się oświadczam, głuptasie.

Otarłam łzy wierzchem dłoni. Przez ten durnowaty płacz już prawie nic nie widziałam. Byłam na siebie wściekła, że w takim momencie się rozkleiłam.

- T-tak – wybełkotałam głosem zniekształconym przez łzy.

Myślałam, że Kendall mnie nie usłyszał i będę musiała powtórzyć, ale się myliłam. Zanim się obejrzałam, porwał mnie w ramiona i wtulił twarz w moje włosy. Nie wiedziałam dlaczego robi z tego taką aferę. Niby co innego miałam mu odpowiedzieć? Kochałam go, więc to chyba oczywiste, że się zgodziłam. Będę musiała przywyknąć do myśli, że jestem nie tylko zajęta, ale i zaręczona. A Kendall jest moim narzeczonym. Taka prozaiczna funkcja nie pasowała do światowej sławy piosenkarza.

- Dziękuję – wyszeptał mi do ucha rozweselonym głosem.

- Raczej to ja powinnam ci dziękować.

- Ty mi? Niby za co?

- Za to, że po prostu jesteś.

Kendall ściągnął brwi. Nie wiedział o co mi chodzi, ale w sumie ja sama też tego nie wiedziałam. Pokręciłam tylko głową. Wyciągnęłam prawą dłoń do chłopaka, czekając, żeby włożył mi na palec pierścionek zaręczynowy.

Piękniejszych oświadczyn nie mogłam sobie wyobrazić. Staliśmy na dachu kilkuset metrowego wieżowca. Pod nami tysiące ludzi wiodło spokojne życie, ale widok, który rozciągał się z góry był wprost niesamowity.

Teraz już wiedziałam, że wszystko będzie dobrze. Naprawię wszystkie relacje z przyjaciółmi, które zniszczyłam w przeciągu ostatnich miesięcy. Nie poddam się jak byle kto rzuci mi kłody pod nogi. Nie byłam tą samą dziewczyną, która przyleciała do Los Angeles na początku roku. Byłam zupełnie inna – mądrzejsza. A przede wszystkim, byłam zakochana.

Koniec


-------------------------------

Haha. Takie mdłe. 100 rozdział, 150 notka, love story na dachu, kolejne oświadczyny, zero zombie (czyli Weronika) i normalka. Mam nadzieję, że czas, który spędziliście na moim blogu nie był czasem straconym.
A teraz pytanie i oczekuję na nie  szczerych odpowiedzi:
Kto chce dalej czytać moje opowiadania?
Od tych odpowiedzi zależy czy na blogu jeszcze coś się pojawi.
I dziękuję za 30 tysięcy wyświetleń. Nawet nie zauważyłam kiedy stuknęło ;)

 


 

8 komentarzy:

  1. Klapa. Dno. Jestes beznadziejna. Jestes zerem. Nie chce cie juz wiecej czytac!



    Czyli kocham cie! XD napisz cos a'la ff ale cos wlasnego. Wlasna ksiazke ale tutaj. Bo nie znosze jak sie marnujesz piszac opowiadania dla ludzi-widmo

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam, jak zaczęłam czytać to ff, a to już koniec o.O
    Nie wiem, czy ci mówiłam, ale ten blog jest jednym z najlepszych jakie czytałam. Teraz czekam na coś nowego!
    Co do rozdziału... Jak zawsze cudowny XD

    OdpowiedzUsuń
  3. "To już jest konieec, nie ma już nic. Jesteśmy wolni, możemy iść!" xD
    Szkoda że skończyłaś pisać tego ff. Piękny happy end. :) Pisz dalej ;) Uwielbiam twoje opowiadania i wiesz na co czekam xD Mrs S. and Mr K.
    w roli głównej ;p
    <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Super i mile zakonczenie!
    Ja napewno bende cie jescze czytac!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem smutna. I jednocześnie wesoła. Szkoda, że już koniec, ale zaręczyny to też niezły end.
    No i głupie pytanie. Oczywiście, że chcę czytać Twoją twórczość!

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne zakończenie!!
    Kocham twoje opowiadania i chciałabym żeby na tym blogu nadal pojawiały się opowiadania :*
    Pozdrawiam Marcela ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo wzruszające, romantyczne. Nawet mi poleciała łezka... Słyszysz ? MI ! Dziewczynie bez serca ! Pięknie...
    Pisz dalej, bo masz nieesamowity talent : D Trzymam kciuki : )

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeszcze pytasz kto chce? Napewno wszyscy a zwłaszcza ja ;)

    OdpowiedzUsuń