piątek, 6 grudnia 2013

The Another Story Of Titanic. Part III

Alex podeszła do mnie ze łzami w oczach. Na jej policzku majaczyła kolejna szrama, spowodowana przez jej narzeczonego.
                Przyłożyła mi dłoń do czoła i zjechała nią aż do ust.
                - Krwawisz – zauważyła, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
                Zamknąłem na chwilę oczy i próbowałem skupić się na delikatności jej dotyku. Nadaremnie.
                - Wszyscy do szalup! – usłyszeliśmy krzyki załogi, dochodzące z pokładu. – Statek tonie!


Part III


~*~


                Biegiem wyszliśmy z kajuty, zupełnie nie dbając o Harry’ego. Żadne z nas nawet nie zadało sobie trudu, żeby sprawdzić, jak poważne są jego obrażenia.
Znaleźliśmy się w tłumie zdesperowanych pasażerów. Każdy chciał znaleźć się w szalupie jak najszybciej wraz ze swoją rodziną.
- Kobiety i dzieci! – na każdym kroku rozlegało się wołanie obsługi statku.
Wziąłem Alex za rękę i ścisnąłem ją, żeby gęstniejący tłok nas nie rozdzielił. Chciałem wepchnąć ją do łódki, żeby choć ona z naszej dwójki była bezpieczna, ale coś w wyrazie jej twarzy uniemożliwiło mi należytą reakcję.
- Nigdzie bez ciebie nie idę – syknęła przez zaciśnięte zęby. Doskonale wiedziała, o czym myślałem.
- To jedyna szansa, żebyś się uratowała.
- Nie.
Jej głos był stanowczy i wiedziałem, że wszelkie próby przekonania ją do zmienienia zdania będą bezcelowe.
- Po prostu wsiądź, Alexandro – usłyszeliśmy za swoimi plecami aż nazbyt znajomy głos.
Harry wyglądał na pewnego siebie, nawet bardziej niż zwykle. Jedyną pamiątką po naszej bójce przed kilkoma minutami był guz, który jeszcze nie zdążył przybrać swoich końcowych rozmiarów i rozcięta twarz w kilku miejscach.
- Proszę – w moim głosie słychać było tylko troskę, choć w duchu byłem wściekły.
- Załatwiłem nam miejsce w szalupie po drugiej stronie – zapewnił Harry i zerknął na mnie znacząco.
Kłamał. Doskonale to widziałem, ale Alex była zbyt przerażona, żeby to dostrzec. W tej chwili z całych sił modliłem się, żeby uwierzyła Stylesowi. I zrobiła to, bo powiedział dokładnie coś, co chciała usłyszeć.
- Nam? – upewniła się.
- Mnie i Kendallowi.
Zaczęła się wahać. Jadła Harry’emu z ręki i nie podejrzewała, żeby coś było nie tak. Nagle zrobił się dla mnie miły! Przecież nie tak dawno temu skakaliśmy sobie do gardeł!
Alex otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale nie zdążyła wykrztusić ani słowa. Ludzie przepychający się w kierunku szalup zabrali ją ze sobą. Dziewczyna już po chwili razem z gronem innych szczęśliwych kobiet i ich dziećmi siedziała w łodzi.
Popatrzyła na mnie, to na Harry’ego. Nie mogła zatrzymać na dłużej wzroku na żadnym z nas. Przeskakiwała nim z obawą, jakby bała się spuścić nas z oczu. Z jej własnych zaraz zaczęły lecieć łzy, a marynarze zaczęli opuszczać szalupę na wodę.
- Nie ma żadnego miejsca w szalupie. Nawet dla ciebie – upewniłem się, a raczej stwierdziłem fakt. Łódź Alex zniknęła za burtą.
- Jak ostatnim razem sprawdzałem, nie byłem ani kobietą ani dzieckiem. Lecz jeśli o ciebie chodzi, to kto wie, może cię do którejś z tej grupy zaliczą.
Nawet w obliczu rychłej śmierci Harry pozostawał sobą; krnąbrnym i rozpuszczonym gnojem.
- Mogłem ci mocniej przyłożyć w ten twój zapchlony pysk, dupku.
Gdy Alex nie było w pobliżu, wszelkie tamy we mnie puściły. Bez wahania mogłem wygarnąć Harry’emu, co o nim myślę.
- Gdybyś to zrobił, już byś nie żył.
- Byłbym gotów zaryzykować.
- W to nie wątpię.
Ku mojemu zdziwieniu, nie dodał nic więcej. Obrócił się na pięcie i bez zaszczycenia mnie jakimkolwiek spojrzeniem, przeszedł na drugą stronę statku.
Złapałem się za głowę i zamknąłem oczy. Jak na zawołanie pod moimi powiekami pojawiła się roześmiana twarz Alex. Raptem wczoraj była jeszcze szczęśliwa, a dzisiaj już zupełnie zrozpaczona.
Przypomniałem sobie słowa piosenki, którą napisałem przed kilkoma dniami. Wydawało mi się, jakby od tego czasu minęły całe lata. Wydarzenia z nocy, której poznałem Alex, były odległe jak nigdy dotąd.
Zakochałem się w niej. Tak po prostu. Miałem gdzieś, że jest już zaręczona, a ja na nią nie zasługuję. Chciałem być przy niej każdego dnia, patrzeć jak zasypia i jak budzi się oświetlona porannym słońcem.
Nowoodkryte uczucie dodało mi sił. Znalazłem w sobie determinację, by wydostać się z tego tonącego statku. Powiem Alex, co do niej czuję jak tylko będziemy bezpieczni.
Nagle ktoś wpadł na mnie z wielkim impetem. Chciałem coś powiedzieć, żeby uważał jak chodzi, ale gdy zobaczyłem, kto przede mną stoi, zamknąłem pospiesznie usta.
- Co ty tu robisz?! – wrzasnąłem tak głośno, że kilka osób oglądnęło się w naszą stronę. Nie mogłem nic na to poradzić. Ogarnęła mnie wściekłość. – Miałaś być przecież w szalupie!
Alex w odpowiedzi zarzuciła mi ręce na szyję i wtuliła twarz w mój tors niczym małe dziecko, które wie, że narozrabiało. Chwilę później usłyszałem jej cichy płacz. Odruchowo pogłaskałem ją po włosach.
- Nie zosta-awię cię – wydukała w moje ramię.
- Przecież bym ci nie pozwolił – zaśmiałem się gorzko.
- N-nie było żadnej sza-alupy – zauważyła przytomnie.
Nie odpowiedziałem. Była zbyt inteligentna, by ją oszukać. Alex oderwała się ode mnie na tyle, by móc spojrzeć mi w twarz. Jej oczy były pełne łez, ale usta wykrzywiła w półuśmiechu.
- To dziwne – zacząłem. – Niedługo prawdopodobnie zginiemy, a ja się cieszę, że tu jestem. – Mój gniew uleciał niczym bańka mydlana. Nie pozostało po nim ani śladu.
Alex zagryzła wargę i pokręciła z niedowierzaniem głową.
Odgarnąłem zabłąkany kosmyk z jej policzka. Była taka piękna z rozwianymi wokół twarzy włosami i sukienką omiatającą jej ciało.
Tysiące ludzi przepychało się koło nas, ale my tego nie zauważaliśmy. Byliśmy w swoim świecie.
- Zabrakło szalup! – ktoś krzyknął.
Dopiero te dwa słowa wyrwały nas z naszej własnej śnieżnej kuli.
Alex popatrzyła na mnie z przerażeniem, a mnie serce podeszło do gardła. Przełknąłem głośno ślinę chcąc, by żołądek z powrotem trafił na swoje miejsce.
Nic nie da się już zrobić. Zginiemy na środku oceanu.

~*~


                - Biegnij! Nie zatrzymuj się! – krzyczałem, ale nadaremnie.
Oboje powoli zsuwaliśmy się z pokładu statku do lodowatej wody. Titanic przełamał się na pół i obie jego części zaczęły zanurzać się w głębiny.
- Kendall! – usłyszałem zduszony głos Alex nim zanurzyła się w wodzie.
Chwilę później i mnie ogarnęło przejmujące zimno. Ocean o tej porze był przeraźliwie mroźny.
Coś wielkiego walnęło mnie w ramię. Stare drzwi.
Złapałem dziewczynę za rękę i pociągnąłem w swoją stronę. Była przerażona, ale z całych sił próbowała nie dać tego po sobie poznać. Jeśli dalej płakała, to przynajmniej nie było tego widać.
- Alex – szepnąłem z niewysłowioną ulgą.
Pomogłem jej wdrapać się na dryfujące koło nas drzwi. Alex dygotała z zimna, ale przynajmniej temperatura powietrza była wyższa niż wody.
- A-a t-ty? – jęknęła, szczękając zębami.
- Nic mi nie będzie – obiecałem i uśmiechnąłem się lekko. Dziewczyna dalej pozostawała nieprzekonana.
- Przyrzeknij mi, że się nie poddasz.
- Przyrzekam.
W takiej chwili powiedziałbym jej wszystko, ale nie to, co powinienem. Wiedziałem, że to być może ostatnia okazja, by wyznać przed nią co czuję, ale nie miałem odwagi, by ją wykorzystać.
Alex, słysząc moją obietnicę, trochę się rozluźniła. Na tyle, na ile pozwalała jej ta cała sytuacja i warunki.
- Mogę zadać ci pytanie? – zacząłem. To była druga rzecz, jaka mnie intrygowała. Zaraz po tym, czy ona także coś do mnie czuje.
- Raczej nie mam jak uciec przed odpowiedzią – zażartowała cała spięta.
- Dlaczego poprosiłaś mnie, żebym nazywał cię Alex? Wszyscy mówią przecież do ciebie Alexandra.
- Nienawidzę swojego pełnego imienia. Cała moja rodzina tak do mnie się zwraca, a ja mam najzwyczajniej w świecie dość. Uważają, że skróty są dla niższych klas społecznych.
- A ty nie chciałaś, bym wiedział skąd pochodzisz – odgadłem.
Na dłuższą chwilę zapadła cisza. W milczeniu patrzyliśmy jak najpierw tonie dziób, a później rufa Titanica. W jednej chwili wszystko zostało zalane światłem, a w drugiej znowu zostało spowite przez ciemność.
Całą swoją energię wkładałem w to, by utrzymać się na powierzchni, ale jednocześnie starałem się nie spuszczać Alex z oka.
- Kendall? – słabym głosem zwróciła na siebie moją uwagę. Kontynuowała, nie czekając, aż coś dodam. – Chyba się w tobie zakochałam.
Poczułem, że teraz to nie grawitacja trzyma mnie przy ziemi, tylko ona. Każdy jej świszczący oddech był jak balsam dla moich uszu. Póki to słyszałem, wiedziałem, że nic jej nie jest.
- Ja też cię kocham.
Przegapiłem jednak moment w którym Alex zamknęła oczy. Już więcej ich nie otworzyła.
W tym momencie straciłem wszelkie chęci do życia. Gdy uświadomiłem sobie, że dziewczyna, którą jako jedyną kochałem, nie żyje, sam miałem ochotę pójść w jej ślady.
Jakieś światło padło na moją twarz, ale mnie już duchem tutaj nie było. Czy to koniec? Teraz umrę? Nie dane było mi dostać odpowiedzi na to pytanie, bo straciłem świadomość.

~*~


                - Bracie Kendallu! – rozległo się wołanie brata Logana na korytarzu. – Twoja piosenka leci w radiu!
Spod jego ramienia wystawał miniaturowy odtwarzacz muzyki. Brat postawił go na stole i nastawił na odpieranie odpowiedniej stacji. Po chwili salę wypełniły pierwsze takty My Heart Will Go On.
Zalała mnie fala wspomnień. Harry, Alex… To dla niej napisałem tę piosenkę.
- Nie zdawałem sobie sprawy, że ją odnajdą – powiedziałem z niedowierzaniem. – Przecież zatonęła wraz z Titaniciem.
Brat Logan pokręcił tylko głową. Skinąłem mu, żeby zostawił mnie samego.
Alex była jedyną dziewczyną, jaką naprawdę kochałem. Już nigdy nikogo nie darzyłem takim uczuciem, jak właśnie ją.
Była religijna. Właśnie dlatego jestem tu, gdzie jestem. W klasztorze. Bo tylko tak mogę sprawić, że to, co zrobiła dla mnie, nie pójdzie na marne.
To dla niej tu jestem.
Dla Alex.

THE END


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


W końcu! Z dedykacją dla Oli. Miałam dodać już dawno temu, ale jakoś tak wyszło... No a teraz mikołajki więc sobie pomyślałam, ze jako prezent zabiję wam Olę już kolejny raz :D. I mam nadzieję, że się spodoba.
Co do ostatniej notki.. Dziękuję za wszystkie miłe słowa, które napisaliście. Naprawdę. I wychodzi na to, że 12.12 nowa notka! :D


PS. Wera, jak mi znowu napiszesz, że chcesz zombie to cię kopnę w dupę...


 
 

7 komentarzy:

  1. Super zakonczenie! Bodoba mi sie Rob tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Chce Zombie i masz wala! Ostrzegam! Chociaz zrob TVD tutaj. Ze krew, akcja i milosc w jednym. Tak Klaus mi starczy no. Problemy robisz. Dla mnie romanse sa debilne.
    Eeeeeee xD nie bierz nic do siebie

    OdpowiedzUsuń
  3. Boze. Zal. Piszesz tak slabo ze nawet malpa by lepiej napisala. Suka jebana. Usun bloga bo zanieczyszczasz srodowisko

    OdpowiedzUsuń
  4. Jednorazówka jest super. Lepszej chyba nie mogłaś napisać.
    P.S. Jest już u mnie nowy rozdział:
    domischmidt.blogspot.com
    Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Cały czas czytając to myślałam ze jest takie samo jak film dlatego fajnie jest przeczytać końcówke o klasztorze :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No dobra, nie spodziewałam się tego... Zrobiłaś coś... cudownego z czegoś, czego nienawidzę. chodzi mi oczywiście o ten film, bo go nie lubię. Zakończenie takie, że kopara opada. Klasztor? O matulu...

    OdpowiedzUsuń
  7. Twoja ulubiona część... Kochasz opisywać moje zgony <3
    Klasztor? Serio? To mnie rozwaliło! haahaha :D
    Ale opowiadanie ci wyszło genialne!
    DZIĘKUJĘ <3

    OdpowiedzUsuń