wtorek, 17 grudnia 2013

The Saw Story

Zaczerpuję gwałtownie powietrza. Ból w klatce piersiowej trochę ustępuje, ale wiem, że jeszcze jakiś czas moje płuca wypełniać będzie żywy ogień. Woda, w której zanurzona była moja głowa wypełniona jest zatęchłą, śmierdzącą mazią, która kiedyś rzeczywiście mogła być wodą.
Rozglądam się po pokoju, w którym jestem uwięziona. W drugim kącie leży jakaś postać, a na środku rozlana jest krew, co wnioskuję z konsystencji i metalicznego zapachu. Na środku kałuży zauważam jakąś zbitą masę. Próbuję dostać się do niej, ale czuję, że jestem kajdankami przyczepiona do metalowych rur za nogę. Staram się nie panikować, ale gdy moje oczy przyzwyczajają się do panującego w pomieszczeniu półmroku, zauważam, że masa w kałuży to ciało, a sądząc po unoszącej się nad nim parze, jest jeszcze trochę ciepłe.
Powoli unoszę się do pozycji siedzącej i jestem wstanie szybko ocenić, jak zginęła osoba na środku. Głowa jest przedziurawiona na wylot, a w dłoni znajduje się pistolet. Druga ręka trzyma dyktafon. Ten widok sprawia, że moje nerwy nie wytrzymują, zaczynam krzyczeć.
- Stul pysk! – woła postać z drugiego końca pokoju.
Unosi się na łokciu tak, że ja jego twarz pada światło z nagiej ekologicznej żarówki, zwisającej z sufitu.
W tym stanie psychicznym zauważam tylko, że to mężczyzna, ale gdybym była, choć trochę bardziej przytomna, zauważyłabym bardzo przystojną twarz i zwichrzone blond włosy. Zauważyłabym również, iż to ta twarz zdobi wszystkie ściany w moim pokoju razem z trzema innymi.
Wyczerpana opadam na podłogę i opieram się plecami o ścianę.
- Przepraszam, że byłem chamski. Strasznie boli mnie łeb i wkurwia mnie każdy hałas.
- Okej – mówię bez przekonania.
W zasadzie mało mnie obchodzi ten człowiek. Chcę teraz jedynie przytulić swój telefon i umrzeć w spokoju.
- Ej, laska. Żyjesz?
Mógł wołać mnie ile chciał. Oglądałam już Piłę, więc wiem, co mnie czeka.
Łapię skraj koszulki i zamaszystym ruchem przeciągam ją przez głowę. Następnie rozpinam haftki od stanika i rzucam go na ziemię. Przyciągam do siebie pistolet i strzelam sobie w głowę.

-------------------------------------------------

Pisane przez Olę R. aka Rogósz, Rogóż, Roguż etc... na... wdż? Matmie? Kto wie...

Dziękuję za wyświetlenia i komentarze. Odnosząc się do komentarza ~Anonimowa. :).. Nie wiem, czy widziałaś odpowiedź, więc napiszę ci tu. Zamiar mam, chęci też ale weny niekoniecznie. Mam prolog i kawałek środka. Tytuł też. Kolega nawet zmontował mi zwiastun, który mam zamiar kiedyś tam wrzucić jeśli go odzyskam ze starego dysku. Tylko pozostaje jedna rzecz.

Mam wrażenie, że ten blog powoli upada... I to by było na tyle.

5 komentarzy:

  1. Robisz problemy, choc masz komentarze i wejscia. Boszzzzz. Poza tym pisz cos swojego a nie o BTR. Dobrze ci radze. Przywolasz wiecej czytelnikow a nie Rusherki. Znasz w sumie moje zdanie...
    Och a opowiadanie Oli jakiejstam jest boskie cudne ze omg! XD
    Tez cie kocham!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisałaś to... Na lekcji? Dziewczyno, wyszło zarąbiście! Rób to częściej, na prawdę.

    OdpowiedzUsuń
  3. ~ta-slawna-rogosz17 grudnia 2013 13:21

    Czuję się taka doceniona :,)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wera została twoją fanką xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Rogosz zajebiste :D a zwłaszcza końcówka. ;p
    Nie przejmuj się że na razie nie masz weny. Wena sama przyjdzie. Zawsze to powtarzam jak muszę napisać wypracowanie dla Mrs S. ;p

    OdpowiedzUsuń