piątek, 24 stycznia 2014

Fake Girlfriend - Part One

Od ponad godziny sprzątałam już i tak czysty dom. Za każdym razem, gdy odkładałam ścierkę, dopatrywałam się nowej skazy. A to pyłek, a to zaciek.
Nie mogłam znaleźć dla siebie miejsca.  Próbowałam czymś zająć ręce, w oczekiwaniu na telefon od Kendalla. Obiecał, że zadzwoni. Nie miałam podstaw, żeby mu nie wierzyć. Znaliśmy się od podstawówki i tak samo długo byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Podczas tego okresu jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Nie chciałam wierzyć, że dzisiaj nastąpi pierwszy raz.
Nie zdawałam sobie sprawy, że w kuchni panuje taka przejmująca cisza, dopóki nie przerwał jej dzwonek mojego iPhone’a.
Błyskawicznie znalazłam się przy stole, na którym leżał. Odebrałam go i przyłożyłam do ucha:
- Tak? – powiedziałam.
- Hej – usłyszałam w słuchawce najpiękniejszy głos pod słońcem.
Wiedziałam, że dla Kendalla byłam jedynie przyjaciółką, którą traktował jak młodszą siostrę, ale ja chciałam być kimś więcej.
Dzielnie znosiłam każdą jego dziewczynę. Nie okazywałam zazdrości i nie narzucałam się. Potem pocieszałam Kendalla po końcach związków. Pomagałam otrząsnąć się po Kayslee, po Sammy i po Katelyn. Zawsze byłam przy nim, ale wydawał się nie zauważać, że ja też jestem dziewczyną.
Naprawdę chciałam, żeby był szczęśliwy, ale czas spędzony w jego towarzystwie, nie pomagał mojemu sercu. Z każdym dniem zakochiwałam się w nim coraz bardziej – w mężczyźnie, który był dla mnie nieosiągalny.
- Cześć – mruknęłam nonszalancko, próbując udawać, że wcale nie wyczekiwałam jego telefonu.
- Wiem, że obiecałem ci coś innego, ale potrzebuję twojej pomocy.
To nie zabrzmiało dobrze. Kendall zaprosił mnie do wesołego miasteczka, a zadzwonić miał tylko, żebyśmy ustalili szczegóły.
Za każdym razem, gdy prosił mnie o przysługę, nie wynikało z tego nic dobrego. Począwszy o moim udziale w zrobieniu psikusa Kevinowi, a kończąc na kryciu go przed rodzicami, gdy zabalował dłużej z chłopakami i zataczał się od wypitego alkoholu.
Tym razem jego prośba będzie pewnie podobna, a ja znając swoją dobrą stronę i słabość do niego, nie będę w stanie odmówić.
- Coś się stało? – zapytałam ostrożnie.
Pomińmy fakt, że ostatni raz, gdy pomagałam mu okłamywać rodziców, był wtedy, gdy ci jeszcze mieszkali razem z nim w Los Angeles. Sześć lat temu przeprowadzili się z powrotem do rodzinnego Kansas. Od tego czasu Kendall robił, co tylko chciał. I co ważniejsze dla mnie, spotykał się wtedy z Katelyn Tarver przez kilka miesięcy.
- Moi rodzice przyjeżdżają na weekend.
Jego głos brzmiał dziwnie. Po części się cieszył, ale z drugiej strony kombinował, jak się wykręcić.
- To chyba dobrze? Na pewno za nimi tęskniłeś.
- Zadzwonili do mnie dopiero wczoraj. Planowali ten wyjazd od tygodni, a mnie poinformowali dzień przed wylotem.
- Zdobyłbyś się na chwilę radości. Kiedy ostatni raz ich widziałeś? Trzy lata temu? Na świętach u babci Rose?
- Pięć – sprecyzował obojętnie. – Moja babcia wtedy jeszcze żyła, ale nie w tym rzecz.
- No to w czym?
- W tym, że…
Nie wtrąciłam się. Znałam Kendalla na tyle dobrze, żeby wiedzieć, co robić w takiej sytuacji. Musiał sam powiedzieć, co mu leży na duszy, bo popędzanie go, przynosiło wręcz odwrotny skutek.
- Chodzi o to…
Żeby nie wpaść w błoto, pomyślałam z sarkazmem.
- Ja ich okłamałem – mruknął.
Zignorowałam sens jego słów. Uśmiechnęłam się triumfalnie. Znowu miałam rację i stało się tak, jak myślałam. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co on powiedział.
- To znaczy?
Zmarszczyłam brwi.
Pewnie poprosi, żebym pomogła mu to odkręcić, a on jak zwykle zbierze laury. To ja z naszej dwójki byłam grzeczną dziewczynką. Zawsze odrabiałam zadania domowe, wracałam o ustalonej godzinie, mówiłam prawdę rodzicom. I to do mnie Kendall zawsze kierował się z problemami.
- Powiedziałem im, że spotykam się z kimś od paru miesięcy.
- Przecież się nie spotykasz – wydedukowałam z opóźnieniem.
- Okłamałem ich, bo cały czas mi truli, że powinienem mieć dziewczynę. No to, żeby się odczepili, to powiedziałem im to, co chcieli ode mnie usłyszeć. A teraz chcą ją poznać.
- Może i mają rację, że się o ciebie martwią. Od czasu Katelyn minęło dużo czasu. Nie czujesz się czasem samotny?
- Czasem – przyznał. – Problem w tym, że dziewczyna, którą kocham, nie zauważa mnie.
Zasmuciłam się. Kendall miał kogoś na oku i na pewno nie byłam to ja.
Przywołałam jednak na twarz uśmiech i zaczęłam udawać rozentuzjazmowanie nową informacją.
- Kto to jest?
- Nie powiem ci, bo zaraz jej wszystko wypaplasz.
- Może cię w końcu zauważy.
Chłopak nie odezwał się. Wziął głęboki oddech. Byłam w stanie wyobrazić sobie, że stuka palcami o ścianę, tak jak zawsze gdy jest zdenerwowany.
- Tylko, że ja okłamałem ich, że to ty jesteś moją dziewczyną.
Zamarłam.
- Dlaczego?
- Nie wiem! Po prostu jesteś moją przyjaciółką i… - urwał, jakby nie mógł znaleźć odpowiedniego słowa. – To tylko jedna kolacja. Zagramy zakochanych, a ja będę ci dozgonnie wdzięczny.
Jego głos powinien wyrażać skruchę, ale wcale nie zabrzmiało to jakby żałował. Wydawało mi się wręcz, że byłam jego ostatnią deską ratunku. Tonący złapie się nawet brzytwy.
Zapadła głucha cisza. Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Nie było w tym nic dziwnego, bo przecież nigdy nie dostałam podobnej propozycji.
Jak powinnam zareagować? To było oczywiste, że Kendall skłamał, żeby się uwolnić od rodziców na kolejne lata. Będę udawać jego dziewczynę na jednej kolacji, a później będzie mnie traktować, jakby to nie miało miejsca. Będzie wciskał rodzicom kolejne bzdury i podtrzymywał w ich wyobrażeniu nasz jakże idealny związek. Po kilku miesiącach zakocha się w kimś innym i ta cała szopka z moim udziałem okaże się niepotrzebna. A ja co wtedy zrobię?
Z całej siły powstrzymywałam się, żeby nie okazać, jak bardzo mnie zranił, ale łzy zaczęły mi kapać na koszulkę. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że płaczę z bezsilności. Kochałam Kendalla, ale nie mogłam mu pomóc. Zawsze myślałam najpierw o nim, a dopiero potem o sobie, ale tym razem czas to zmienić. Za bardzo by mnie bolały jego udawane uczucia.
Pociągnęłam nosem i się rozłączyłam. W tamtej chwili wydawało mi się, że to było najlepsze, co mogłam zrobić.

~*~


                Nie miałam pojęcia, co ja najlepszego wyrabiałam. Stałam przed lustrem w swoim pokoju i wygładzałam niewidoczne zmarszczki na sukience. Chciałam jak najbardziej odwlec w czasie moment mojego wyjścia na korytarz. Kendall stał pod drzwiami i nerwowo pukał we framugę, chcąc mnie popędzić.
- Claudia! - zawołał. - Zaraz się spóźnimy!
Wzięłam głęboki oddech i ze wszystkich sił starałam się, by głos mi nie zadrżał.
- Daj mi jeszcze chwilę. Zaraz będę gotowa.
Kolejny raz zerknęłam na swoje odbicie. Nie przypominałam dziewczyny, którą byłam wczoraj, gdy zadzwonił do mnie Kendall. Wygrzebałam z dna szafy sukienkę, którą dostałam kiedyś od mamy. Nie miała jeszcze nawet oderwanej metki, ale pasowała jak ulał. Była uszyta z białej koronki i sięgała trochę powyżej kolan. Moją talię zaś zdobił czarny, pasujący do butów na niewielkim obcasie, pasek. Nie miałam odwagi pokazać się w szpilkach, a do tego uznałam, że jedyna ich para jaką mam, nie pasowałaby do całości stroju.
Swoje długie ciemne włosy ułożyłam w zwiewne fale, które okalały mi twarz, jakby były naturalne. Nieważne, że nad ułożeniem ich, męczyłam się dwa razy dłużej niż nad znalezieniem sukienki w zabałaganionej szafie.
Nigdy się tak dla nikogo nie ubrałam i nawet nie miałam pojęcia, że to będzie dla Kendalla. Szkoda tylko, że nie było w tym ani krztyny prawdy.
Ręce mi się trzęsły, a serce waliło jak szalone.  Odetchnęłam głęboko, żeby się uspokoić, ale bez oczekiwanych rezultatów. Czułam się jak przed ważnym egzaminem.
- Przedstawienie czas zacząć - mruknęłam do siebie pod nosem.

To be continued...


-----------------------------------

Wszystkiego najlepszego dla Zuzi!! Przepraszam, że takie krótkie, ale ciężko się pisze bez komputera. Druga część będzie trochę dłuższa, obiecuję. :)
Mam nadzieję, że ci się spodoba. I wszystkiego naj. ;*

 

 

6 komentarzy:

  1. Taaa... Babcia Rose skojarzyła mi się z moją dawną postacią... Wiesz xD Myślałam, że to moja babcia albo że to ja tą babcią jestem.
    DLATEGO WOLĘ NIE CZYTAĆ KENDALLOWYCH OPOWIADAŃ! Bo myślę, że mnie postarzasz xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne ;d Kendall nie ma słów, bo to o Claudię mu chodzi? xD Przestań ryczeć i tak będziecie razem xD Czekam na kolejny part :*** i zapraszam gorąco :) http://this-love-is-forbidden.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Przedstawienie czas zacząć... Zdanie, które nie zawsze wróży coś dobrego. Kurtyna runie i co wtedy? Ale przedstawienie musi trwać. Notka świetna! Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  4. Barzdo piekne i nie moge sie doczekac dalszej czensci!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zawsze cudowny rozdział :) Ewcia jestem fanem twoich opowiadań i choć nie zawsze komentuje to wiedz, że czytam :) Ty mnie zaraziłaś Kendallem :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ~KasiaSedziął4 lutego 2014 09:04

    Códowne! ROSPŁAKAŁam sie na koncó!!!! Jestęnfan3m twoih opowiadan70i!!!

    OdpowiedzUsuń